Będzie bez zdjęcia, gdyż jestem w Poznaniu a kabel od tel. zostawiłem u siebie w Annopolu.
Na pierwszy ogień idzie: Bad to the bone, Agent Orange.
Styl: Witbier
BLG: 11,2
Alk: 4,3%
Etykieta: Delikatnie wieje postnuklearnym klimatem, no może bardziej w kierunku Stalkera.
Aromat: Na pierwszy plan kolendra, (troszkę siarki? szybko się ulatnia w ogóle potem nie występując), następnie delikatna skórka z pomarańczy, cytrusy oraz owoce egzotyczne. [4]
Piana: W ogóle nie ma, może dlatego, że piję ze szklanki od Palma. Po chwili obserwacji zaczyna się odbudowywać tworząc kręgi w centrum pokalu. [2]
Barwa: Mętna koloru słomkowego. [4,5]
Smak: Delikatne, troszkę za wodniste, jest przyjemnie nagazowane, ale brakuje w smaku kwasowości, słodowości. Jedynie na sam koniec pojawia się delikatna goryczka, która nie zalega, a szybko przemija. [2]
Podsumowanie: Aromat, barwa, daje okejkę. Piana o niczym w piwie nie świadczy więc do niej się nie czepiam. Jedynie w smaku brakuję charakteru, piwo jest wodniste z występującą jedynie goryczką. Przyjemne do napicia się przy obecnych temperaturach.