Skocz do zawartości

Kilka zdań na temat krytycznej sytuacji w browarze w Lwówku Śląskim


thobeta

Rekomendowane odpowiedzi

Pozwoliłem sobie przytoczyć ten artykuł dotyczący browaru. Jakoś tak smutno się zrobiło?

 

 

Śmierć browaru w Lwówku Śląskim?

 

Już chyba tylko cud mógłby uratować browar w Lwówku Śląskim. Firma dogorywa. Od dwóch miesięcy w browarze nie warzy się już piwa. Wyprzedawane są resztki wcześniejszej produkcji, jakie są jeszcze w piwnicach. Sukcesywnie zmniejszana jest też ilość pracowników zakładu metodycznie przygotowywanego do likwidacji. Najprawdopodobniej lwówecki browar zamknięty zostanie jeszcze tej wiosny.

 

Agonia jednego z najbardziej rozpoznawanych symboli regionu i jednocześnie jednego z największych zakładów pracy w mieście zakończyć może się już w maju. Dramatycznej sytuacji nie zmieni kuriozalny strajk ogłoszony jakiś czas temu przez właściciela browaru Wolfganga Bauera. Manifestacyjnie ogłoszony zakaz sprzedaży lwóweckiego piwa w regionie miał zwrócić uwagę na problemy firmy. Ostatecznie jednak przybrał postać firanki przysłaniającej rzeczywiste, bezpośrednie powody kryzysu firmy stojącej na krawędzi upadku.

 

Od początku lutego w browarze nie warzy się piwa wcale nie za sprawą strajku właściciela, ale zakazu produkcji. Decyzją Naczelnik Urzędu Celnego w Wałbrzychu spółce ?Browar Śląski 1209" cofnięto bowiem pozwolenie na prowadzenie składu celnego, co w praktyce oznacza zakaz wytwarzania piwa. Organ fiskalny zamknął browarniany skład celny, ponieważ firma nie wywiązywała się z obowiązku płacenia podatku akcyzowego. Gwóźdź do trumny przedsiębiorstwa jest jasno określony. To ponad 4 mln zł niezapłaconej akcyzy.

 

Upadająca firma

 

Kłopoty finansowe browaru związane z nieterminowym płaceniem podatków ciągnęły się kilka lat. Urząd Celny szedł jednak na rękę przedsiębiorstwu i swego czasu rozłożył spłatę narosłych zaległości fiskalnych na raty. I raty te przez jakiś czas były spłacone. Jednak gdy jesienią ubiegłego roku sprzedaż lwóweckiego piwa spadła do dramatycznego poziomu, browaru zwyczajnie nie było już stać na spłatę kolejnych części zaległości. Urząd celny wszczął więc stosowną procedurę, która zakończyła się zamknięciem produkcji piwa. W tym samym okresie na murach zakładu pojawiły się transparenty informujące o absurdalnej w swej istocie akcji protestacyjnej ogłoszonej przez właściciela browaru.

 

- To ostatnie dni browaru - takie słowa przywitały mnie pod bramą zakładu w miniony czwartek.

 

Za bramą ledwo widoczne znamiona życia firmy i wisielcze nastroje resztek pracowników. Na terenie browaru panuje złowieszcza cisza, ale ulice Lwówka huczą od pogłosek na temat losu firmy. Pod browarem można usłyszeć sprzeczne zdania na temat tego, co dzieje się w samym zakładzie. Jedni mówią, że pracownicy (ci, którzy jeszcze zostali) zamierzają wywieźć Bauera na taczkach - jeśli oczywiście nic nie odmieni losu zakładu. W zakładzie nie czuć jednak atmosfery wzburzenia. Bardziej nastrój rezygnacji wymieszany ze słabymi głosami nadziei podszytej resztkami wiary, że nic nie jest jeszcze przesądzone i browar uda się jakoś uratować. Niektórzy podejrzewają, że W. Bauer ma jakiś ukryty plan, który pozwoli im przetrwać.

 

- Głupi to on przecież nie jest. Nie kupił browaru, żeby stracić. Może cos jeszcze wymyśli. Może nowa firma, pod jakąś inną nazwą?... - spekulują moi rozmówcy.

 

W zakładzie panuje grobowa cisza, bo dla nikogo z załogi sytuacja firmy nie jest zaskoczeniem. Dyrekcja nie ukrywała problemów browaru przed pracownikami. Dlatego teraz ze spokojem przyjmują złowieszczy rozwój wypadków. Ci, którzy mają jeszcze jakieś zajęcie, przychodzą do pracy raptem dwa razy w tygodniu. O tym, że niektórzy mają jeszcze nadzieję najlepiej świadczy fakt, że dbają o browarniany park maszynowy. Starannie konserwują nieużywane dziś urządzenia, by w każdej chwili można było wznowić produkcję.

 

Dobrze zorientowani w sprawach firmy nie wróżą jednak dobrej przyszłość browaru. Przekonują też, że los przedsiębiorstwa jest przesądzony. A dowodem na to ma być choćby polityka kadrowa właściciela browaru, który sukcesywnie zwalnia kolejnych pracowników. Tyle, że małymi grupkami, by uniknąć kosztownej procedury zwolnień grupowych z wysokimi odprawami i odszkodowaniami. W ciągu miesiąca pracę traci co najwyżej kilka osób. Na pierwszy ogień poszli ci, którzy pracowali na zlecenie. Później przyszła kolej na etatowców. Pierwsza pracę straciła, ponoć, dyrektorka browaru, ponieważ wstawiła się za interesami pracowników przygotowywanych do zwolnienia.

 

W. Bauer wyjaśnia, że ograniczenie zatrudnienia w firmie, która prawie nie pracuje są oczywistą koniecznością. Zaprzecza, jakoby komuś działa się jakaś krzywda. Przekonuje, że wystarczającym dowodem jego dobrych intencji jest fakt, cały czas płaci zatrudnionym pełne pensje, choć póki co, do pracy przychodzić muszą tylko co drugi dzień. Nie pozostawia jednak wątpliwości, że takiego stanu nie można utrzymywać długo:

 

- Jeśli w najbliższych tygodniach nie wydarzy się nic, co pozwoli uwierzyć mi w sens dalszego utrzymywania tej firmy, za miesiąc, może dwa zamknę browar i będzie miał on już tylko wartość muzealną - stanowczo stwierdza właściciel.

 

Nie wyjaśnia jednak, co konkretnie musiałoby się wydarzyć, by browar przetrwał. Wspomina tylko, że o dużej roli, jaką odegrać mogą władze regionu i postawie urzędu celnego, która musiałby ulec zmianie.

 

W. Bauer wyjaśnia, że w tej chwili z browarem związanych jest jeszcze około 70 osób z setki zatrudnionych w czasie, gdy pracował pełną parą. Tyle, że część z nich to pracownicy firm zewnętrznych, pracujących na rzecz browaru. Etatowych pracowników zostało dziś już raptem tylko około 30. Tylu można bez specjalnych kosztów zwolnić na przestrzeni najbliższych dwóch miesięcy i zamknąć fabrykę.

 

I taki finał jest, niestety, bardziej prawdopodobny niż wznowienie produkcji. W myśl restrykcyjnego, europejskiego prawa firma, taka jak browar, która straciła prawo produkcji ze względu na naruszenie przepisów podatkowych, może nie uzyskać pozwolenia na wznowienie działalności przez najbliższe trzy lata.

 

Umierająca tradycja

 

W. Bauer przyznaje, że browar ma kłopoty finansowe, ale zaraz zastrzega, że nie aż takie, żeby nie móc ich pokonać. Jego zdaniem browar zabija brak wsparcia dla ważnego regionalnego producenta piwa ze strony władz samorządowych miasta i regionu. Odpowiedzialnością za załamanie się sprzedaży lwóweckiego piwa obciąża nieuczciwą konkurencję ze strony wielkich koncernów piwowarskich i brak życzliwości ze strony lokalnych sprzedawców i dystrybutorów piwa, którzy nie chcą współpracować z lwóweckim browarem. Pokazuje zdjęcia witryn miejscowych sklepów i restauracji na których próżno szukać reklam lwóweckiej marki. Opowiada też o handlowcach, którzy nie chcą sprzedawać miejscowego piwa. Nie z powodu jego jakości, ale dlatego, że lwówecki browar nie może zaoferować im dodatkowych profitów, jakimi kuszą wielkie koncerny. Najwięcej zarzutów właściciela browaru adresowanych jest jednak pod adresem władz samorządowych gminy, które - jak twierdzi - nie robią nic, by wspierać jego działalność. Choć lwówecki browar, jako najstarszy regionalny browar świata, produkujący przy tym znakomite piwo, jest wielkim dobrem gospodarczym i kulturowym regionu, sławiącym Lwówek i cały Dolny Śląsk w Polsce i daleko poza granicami kraju.

 

- To nie jest tylko mój browar! - mówi z wzburzony W. Bauer - To 800 lat wspaniałej tradycji tego regionu! Na dokładkę robimy świetne piwo, nagradzane medalami na najbardziej prestiżowych imprezach krajowych i międzynarodowych! Ludzie tutaj mają to jednak za nic. Pomagaliśmy wszystkim, którzy zwracali się do nas o pomoc, ale gdy trzeba pomóc nam - nie ma chętnych! Produkujemy piwo metodami, które przez to jest też - tak jak cały browar - atrakcją turystyczną. Chciałem stworzyć tu żywe muzeum, do którego przyjeżdżać będą tłumy gości. Wydawało mi sie, że jak będziemy robić naprawdę dobre piwo, to jakoś sobie poradzimy. Okazuje się jednak, że nie. Ogłosiłem strajk, by ludzie tutaj zrozumieli, dlaczego ten browar przestanie istnieć. Nie dlatego, że nie chce go ten Niemiec Bauer, ale dlatego, że oni go nie chcą.

 

Bolesny symbol miasta

 

- Nasz browar jest rzeczywiście atrakcją turystyczną i robi bardzo dobre piwo - podkreśla burmistrz Lwówka Ludwik Kaziów. - Tyle tylko, że trzeba jeszcze umieć je sprzedawać. A przecież my nie możemy sprzedawać piwa za pana Bauera! Kłopoty browaru, to wyłącznie kwestia braku promocji i jakichkolwiek działań marketingowych z jego strony. Tam po prostu nikt nie zajmował się sprzedażą piwa i to jest istota problemu, a nie brak wsparcia ze strony miasta.

 

Burmistrz Kaziów nie ukrywa oburzenia zarzutami kierowanymi pod jego adresem. Zaprzecza jakoby był jakikolwiek konflikt pomiędzy browarem i gminą. Więcej. Przekonuje, że żadna inna firma działająca na terenie gminy nie dostała takiego wsparcia ze strony samorządu, jak browar:

 

- Z naszej strony robiliśmy wszystko by pomóc browarowi. Wszędzie, gdzie tylko możemy promujemy browar. We wszystkich naszych wydawnictwach jest o nim mowa. Na wszelkich targach, imprezach prezentujemy go jaką wielką atrakcję naszego regionu. Podczas Lwóweckiego Lata Agatowego robimy mu ogromną promocję, nawet wbrew logice finansowej. Na przestrzeni ostatnich kilku lat umorzyliśmy zobowiązań podatkowych wobec gminy na pół mln zł, a ponad milion zł rozłożyliśmy na raty i odroczyliśmy terminy spłat. Na dobrą sprawę w ten sposób narażamy się na zarzut niegospodarności. Inne przedsiębiorstwa z terenu miasta mogłyby nam zarzucić nierówne traktowanie, a mieszkańcy działania na niekorzyść gminy! Gdy Urząd Celny cofnął browarowi pozwolenie na prowadzenie składu celnego, spotkaliśmy się z panem Bauerem i długo rozmawialiśmy, jak mu pomóc. Do urzędu celnego wysłaliśmy też pismo z prośbą o uwzględnienie w procedurze odwoławczej szczególnego znaczenia tej firmy dla Lwówka. Nie wiem więc skąd ten atak pana Bauera na nas.

 

Wolfgang Bauer daje do zrozumienia, że już przestaje mu zależeć na utrzymaniu browaru we Lwówku. Zapowiada możliwość przeniesienia swojej działalności poza teren Polski, bo "Śląsk nie kończy się na Polsce". Zapewnia jednak, że ma wciąż ogromny sentyment do lwóweckiego browaru, dlatego zrobi wszystko, by go utrzymać. A jeśli nie będzie w stanie, to chętnie odda go każdemu, kto tylko da gwarancję, że ocali lwóweckie tradycje piwowarskie.

 

Osoby zorientowane w tym, co dziej się w browarze nie mają wątpliwości, że katastrofalna sytuacja firmy, to w dużej mierze zasługa samego W. Bauera. Ich zdaniem i gmina, i urząd celny, i wszelkie inne instytucje z wielką życzliwością odnosiły się do browaru i robiły wszystko, by mu pomóc. Pomóc sobie jednak nie chciał sam właściciel, który nie szanował podwładnych i rozbił cały dział handlowy przedsiębiorstwa, który w takiej firmie decyduje o jej przetrwaniu. Zdaniem specjalistów, najgorsze jest jednak to, że lwówecki browar jest w takim stanie technicznym, że raz zatrzymany nie będzie mógł zostać uruchomiony bez znaczących nakładów inwestycyjnych. I to może ostatecznie zadecydować o jego przyszłości.

 

[Daniel Antosik - Nowiny Jeleniogórskie]

Edytowane przez thobeta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Dziś bylem w browarze w Lwówku notabene zawodowo. Na miejscu trafiłem Panów prezesów z Ciechana. Oglądali browar. Miałem przyjemność uczestniczyć w obchodzie browaru i przysłuchiwałem się co go czeka. Ciechan kupił browar wszystko się zgadza tak jak donosiły portale internetowe.

 

Dwa lata postoju browaru doprowadziło do unicestwienia stalowej instalacji. Zostanie ona w większości wymieniona na nową nierdzewną. Tego samego dotyczy zestaw pomp do amoniaku i systemu filtrów. Zostanie zainstalowana profesjonalna maszyna do pasteryzacji oraz linia rozlewnicza. Wyobraźcie sobie ze do tej pory piwo pasteryzowali przez zamoczenie na kilkadziesiąt minut pojedynczej beczki, wisiała na łańcuchu zamoczona w zbiorniku z wrzątkiem. :lol:

 

Na terenie browaru planuje się otwarcie ogródka oraz pijalni piwa prosto z kranu (coś na wzór tego jaki jest w Ciechanie).

 

Plany są bardzo ambitne. Pierwszy kufel piwa ma zostać rozlany w czerwcu tego roku. Trzymajmy kciuki by udało im się wskrzesić browar.

 

W załączniku zdjęcia kadzi warzelnych jakie są w Lwówku Śląskim - czyż nie są piękne ?

Edytowane przez thobeta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostanie zainstalowana profesjonalna maszyna do pasteryzacji

A miało być tak pięknie. :rolleyes:

Aj bez pasteryzacji komercyjny browar nie da rady. Tylko mała część może być sprzedawana bez pasteryzacji, w końcu na pniu nie zawsze wszystko od razu trafi do klienta, a jak dobrze wiesz wystarczy ,że raz trafi do klienta zepsuta zawartość i przeciętny X`siński nie kupi tego piwa po raz drugi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostanie zainstalowana profesjonalna maszyna do pasteryzacji

A miało być tak pięknie. :rolleyes:

Aj bez pasteryzacji komercyjny browar nie da rady. Tylko mała część może być sprzedawana bez pasteryzacji' date=' w końcu na pniu nie zawsze wszystko od razu trafi do klienta, a jak dobrze wiesz wystarczy ,że raz trafi do klienta zepsuta zawartość i przeciętny X`siński nie kupi tego piwa po raz drugi.[/quote']

Nieprawda. Bez pasteryzacji nie da rady spory komercyjny browar. A ten w Lwówku Śl. ma być mały, wyjątkowy, a nie taki jak dziesiątki innych. Oczywiście to nie jest proste, ale jeśli chce się czymś wyróżniać, to postawiłbym na brak pasteryzacji. Bardzo dobrze życzę browarowi w Lwówku, ale nie idźcie tą drogą.To już lepsza jest mikrofiltracja, browary Svijany czy Bernard są na to dowodem. Tam się w ogóle nie pasteryzuje piwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja bym wolał jakby poszli w niszowe piwa. Paseryzacja nie jest ostatecznym złem jeśli jest przeprowadzona poprawnie.

Woleć, to ja bym może też wolał, ale oni nie pójdą w piwa niszowe. W tych specjalizuje się Ciechan. Natomiast w Lwówku będą warzone 2 piwa: Lwówek Książęce i Lwówek Mocne. No i oczywiście, ja dopuszczam taką sytuację, że będą takie super, że pomimo pasteryzacji będą wspaniałe. Tak jak dla mnie jednym z najlepszych pilsów w Polsce jest pasteryzowane Brackie, o wiele lepsze od niepasteryzowanych wynalazków w stylu Lubuskie, Naturalne czy Mazury. Jednak prawda jest taka, że przeciętne piwo, sporo zyskuje dzięki braku pasteryzacji. Decydując się na pasteryzację, browar wytrąca sobie z ręki jeden z atutów.

Należy jeszcze zauważyć, że tradycyjny dolnośląski miłośnik piwa lwóweckiego oczekuje piwa niepasteryzowanego. Nawet jeśli Bauer klamał na etykiecie o braku pasteryzacji, to wryło się to w pamięć. Lwóweckie piwo ma być niepasteryzowane i już.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.