Byłem kiedyś w Paryżu. W metrze widziałem jak służby mundurowe kogoś legitymowały. Dwóch stało przy delikwencie, trzeci w lekkim oddaleniu (ze 2-3 metry). Jeden przeglądał papiery, dwaj pozostali trzymali dłonie na odpiętych kaburach. Czasem mam wrażenie, że w trakcie tego typu zadym nasza policja się boi użyć swych praw. I nie tyle boi się tego, że może oberwać ile tego, że zrobi się krzyk, bo biją. Nie wiem, czy nie jest to przypadkiem spuścizna PRLu. Jeszcze chwila i dojdzie do sytuacji, że w zadymie policjant najpierw przeprosi, poinformuje debila trzymającego płytkę chodnikową, że musi uderzyć go pałą.
Z wczorajszej zadymy widziałem w sieci film, na którym policja leje gościa, i wygląda to trochę tak, jakby robiła to bez powodu (facet stoi z flagą, a reszta bandy ucieka, więc policjanci poganiają gościa w tamtym kierunku). Czegokolwiek byśmy nie napisali i tak będzie kicha.