Mam kolegę, który "pracuje w metalu". Zanioslem mu kega aby wywiercił mi otwory pod grzałki. Popatrzył popatrzył i stwierdził: łatwo nie będzie, ale wezmę małe wiertełko i pojadę po obwodzie a potem zeszlifuje na równo. Jako, że nie miał czasu wtedy, umówiliśmy sie na następny dzień. Po chwili spotkałem kumpla, który mówi: a ja znam takiego speca to poczekaj zadzwonię. Mistrz kazał nam podjechać. Wyjął wiertło i malutką wkrętarkę. Po niespełna minucie miałem 4 otwory nawiercone. Niestety zaskutkowało to tym, że kiedy sytuacje opowiedziałem pierwszemu z nich to przestał się do mnie odzywać