Czyli wędzony jakimś drewnem (rauch) albo torfem (peat).
Poszukaj na http://cml.dokuro.org/beer/
Rozumiem, że chodzi o to, że historycznie każdy słód suszony był dymem. Jego dodatek ma zapewnić tego wrażenie.
jeden po drugim, bo mi się kom zbiesił.
A drożdże do takiej kombinacji koniecznie Kwejki/ albo piekarnicze.
Lepszy na pewno byłby płynny. Tak patrząc na to, co przekazałeś, można sie pokusić o takie coś:
3 x 1700g ekstrakt słodu pszenicznego
słód wędzony bym wywalił, bo to nie jego czasy:)
Rozpuszczasz ekstrakt w wodzie 5 litrów, osobno gotujesz np. w litrze wody zioła, woskownicy dałbym tyle ile wrzosu-albo zrezygnował z wrzosu-dał miód wrzosowy, gotujesz góra 20 minut. Dodajesz to do brzeczki, dolewasz 3 razy tyle wody zimnej i w zimnej, chłodnej brzeczce rozpuszczasz miód-2 słoiki a 900g powinny wystarczyć i ewentualnie dodajesz żurawinę*, mierzysz blg, zadajesz drożdże-fermivin PDM albo tokajskie TERDENS z Castoramy.
* w oryginale w opisie znalazłem, że chodzi jednak o borówkę brusznicę.
Poczytaj jeszcze jak warzyłem alpejskie:
Dodatkowo odnośnie ziół warto ustalić pochodzenie trunku. W Norwegii królowała wówczas woskownica, poza tym wrotycz, tysiącznik, jałowiec, piołun i kminek, w Islandii głównie tysiącznik, natomiast w Finlandii świerk/sosna.
W przepisie oryginalnym, jaki ustalili archeolodzy, poza słodem pszenicznym, woskownicą, borówkami i miodem nie ma nic więcej. Krwawnik był na grobie tej dziewoi, ale tylko jako oznaczenie, że zeszło się jej w lipcu, sierpniu. Niestety, uwarzone piwo (we współpracy z muzeum) jest piwem dla wszystkich, czyli ma aż 5,5% i nikłą zawartość zarówno woskownicy jak i miodu.
Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.