Jasne i fermentacja rusza na dzikusach, ale na pewno nie na tych z rodzynek. Tam są trupki. Teraz rodzynki są konserwowane SO2 dawkami 10 razy większymi niż wina gronowe, albo olejem. Skąd tam mają być żywe drożdże? Chyba że ktoś kupuje jakieś ekstra, eko za 20zł za kg. Rodzynki można dodawać dla poprawy smaku i tyle.
Przepisy z ich dodawaniem są głupio powtarzane przez dziesięciolecia w różnych pseudo książkach powielając Cieślaka. Za jego czasów drożdży w sklepach było jak na lekarstwo więc ratowano się rodzynkami.
Robiłem swego czasu wino z rodzynek, kupiłem te na wagę,ponoć lepsze gatunkowo.Przed użyciem rodzynek kilkakrotnie przelewałem je wrzątkiem.Płukane były po to żeby zmyć z nich konserwant i oleistą powłokę, żeby w winie na powierzchni nie pływały tłuste plamy i wyszło ok.
Zawsze można było kupić drożdże, wyjątek stan wojenny ( początek lata 80 ). Ja kupowałem zawsze w sklepie zielarskim bo tego typu zawsze były.