Jako początkujący, przed pierwszym i jedynym do dzisiaj zacieraniem, zrobiłem sobie rozpiskę postępowania. Rozpiska się sprawdziła, choć cały proces kilka razy mnie zaskoczył.Założyłem, że gotowe przepisy, które i tak nie są podobne w smaku do koncerniaków, nic mi nie mówią.Wymyśliłem więc, że podstawą zacierania będzie 5 kg słodu pilzneńskiego i tak długo będę walczył, aż coś fajnego wyjdzie...
PS.Miały być luźne przemyślenia napisane o północy, ale nie zadowoliły odbiorcy, który domaga się pracy dyplomowej, licencjackiej, lub wręcz magisterskiej.
Za ewentualne błędy wybaczcie.Tekst edytuję trzymając na rękach 10 miesięczną córeczkę.Pozdrawiam czytających ze zrozumieniem.