No, trochę się przeciągnęło. Dziś spróbowałem pierwszej butelki z mojej pierwszej warki. Butelkowałem 2 lipca, tak więc piwo ma tydzień i dwa dni. Wiem że to dość wcześnie, ale chciałem organoleptycznie sprawdzić jak zmienia się smak piwa i spróbować jednej butelki teraz. Następną otworzę za tydzień, a kolejną za kolejny tydzień.
Piwo wyszło nieco mętne. Barwa intensywna, pomarańczowa, piana średnia.
Aromaty mango, lekka sosna. Niestety tu pierwsze rozczarowanie - po mocniejszym zmieszaniu wyłazi chemia, na początku jej nie czuć, podejrzewam że to przez kiepską kontrolę temperatury podczas fermentacji (albo chlor, czy inny ki_uj).
W smaku nieco zbyt lekkie, tzn nie jest wodniste, ale smaki nie są na tyle intensywne, jak bym tego od nich oczekiwał. Również owoce tropikalne, nieco sosnowe. Tutaj domyślam się, że popełniłem błąd podczas whirlpoola, tzn zbyt mocno schłodziłem piwo (wyłączyłem chłodzenie w ok. 75°C, ale bardzo szybko zaczęło schodzić do 70-65°C) i dopiero wtedy wsypałem chmiel.
Natomiast najdziwniejszą rzeczą jest posmak - goryczka jest fajna, delikatna do średniej, nie zalegająca, ale jest też pieprzowe pieczenie w przełyku, na początku nie jest jakoś intensywne, ale wraz z ocieplaniem się piwa staje się mocniejsze. I takie nieco trawiaste. Tego nie do końca rozumiem, bo na goryczkę sypałem 30g Simcoe w 60min.
Jeśli ktoś ma jakieś sugestie to bardzo chętnie poczytam
EDIT:
Po kolejnym tygodniu piwo pachnie nieco lepiej - mango przeważa nad tą chemiczną zaleciałością, prawdę powiedziawszy mango nieźle dowala Co do pieczącej pieprzowej goryczki, to jest zdecydowanie mniej pieprzowa. Choć do perfekcji wiele brakuje, to chyba się to nieco ułożyło.