Witam, z miasta nieważne jakiego, ważne że mieszkam w bloku. A co za tym idzie warzenie piwka stanowi spory problem. Brak piwnicy tj. miejsca do dojrzewania też boli. Jednak chęć poznania czegoś innego niż "jasne pełne" i "ciemne mocne" sprawia cuda i jakoś sobie radzę.
Teraz przedstawię swoje poczynania piwowarskie od początku. Pierwszy "twór" (6 lat temu) to jęczmień zakupiony na targu i słodowany metodą domową (nic wspólnego z prawdziwym słodem nie miał), chmiel rosnący przy drodze "na Ostrołękę", drożdże piekarskie, wiadro po farbie. Efekt inny być nie mógł KWAS. Porażka skłoniła mnie do zgłębienia wiedzy na temat domowego warzenia. Następny krok to zakupy w WESie. Fermentator służy do dzisiaj, z pozostałych produktów uwarzyłem coś co nadawało się do picia.
Potem dłuuugo nic. Z powodów niezależnych zamieszkałem na 1,5 roku u "kochanej teściowej", która do dziś nie jest w stanie pojąć "po co się z tym pier..... , skoro piwo można kupić w każdym spożywczaku". Pija tanie piwo z Bied... i twierdzi że jest super.
Nastała nowa era. Od jakiegoś czasu mam więcej czasu (ale głupie), wychowuję potomka, sklep z artykułami piwowarskimi niedaleko, hobby ponowione. Parę "piwek" z konserw, coś z ekstraktów a teraz to co tygryski lubią najbardziej czyli zacieranko. Pierwsza warka była ok, a następne trzy to kop w twarz. Znowu KWAS. Czyli wracamy do początku. Czytaj skoro są chętni aby się dzielić doświadczeniami, korzystaj. Efektem było znalezienie tegoż forum. Poczytałem i jaki wniosek. Myj graty porządnie i odkażaj a kwas zniknie. I jak ręką odjął.
Tyle o mnie. Mam kilka pytań ale zadam je w wolnej chwili w istniejących wątkach.
P.S.
Gdzie żyją kobiety takie jak Dori, moja "stara" serial za serialem "łyka", a z tymi "garami, wiadrami i butelkami" to pod Most Grota mnie wygoni.
Ale się wyflaczyłem, strasznie "klepie po bani to piwo". Pozdrawiam Artur