Skocz do zawartości

Gabe

Members
  • Postów

    216
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Gabe

  1. ciekawe czy jakby KKK zrobił obozy zagłady dla afroamerykanów w stanach to też by nie widzieli problemów z nazywaniem ich "amerykańskimi"

     

    Oczywiście cały czas zakładamy, że Piekielni.pl to rzetelny serwis i cała ta historia jest w 100% autentyczna ;)

  2. 3. I tu PYTANIE. Czy do fermentatora w której mam już tą cichą, przed rozlaniem do butelek wlać wodę z glukozą, wymieszać dokładnie, rozlewać do butelek - CZY - przygotować nowy fermentor z kranikiem, wlać wodę z glukozą, przelać po raz kolejny piwo, wymieszać i od razu butelkować?

     

    Wariant pogrubiony. Jak zamieszasz piwo na cichej, to całe klarowanie psu na budę - podniosą się drożdże i wrócisz do punktu wyjścia.

     

    Jeszcze jedno pytanie: czytałem, że nie należy kapslować od razu po nalaniu piwa do butelki. Niby należy odczekać ok. 5 min. Czy to robi różnicę w smaku?

     

    Rozlej, przykryj kapslem i za chwilę zaciskaj. W ten sposób CO2 rozpuszczone w piwie ulatniając się wypchnie większość powietrza - możesz uniknąć infekcji tlenowców w butelkach.

  3. Ja dziś doświadczalnie sprawdziłem dobowy przyrost - nakleiłem wczoraj rano na sznurku, po którym pnie się chmiel, kawałek taśmy, a dziś zmierzyłem przyrost. I tak (chyba*) Hallertauer przez dobę urósł o ~3,5cm :lol: Pnącza z pozostałych sadzonek rosną wolniej, jakieś 1,5-2cm na dobę.

     

    Chmielnikiem się nie pochwalę, bo jest prowizoryczny i raczej brzydki. Może ostatecznie jak chmiel urośnie i go zasłoni.

     

    °Chyba, bo pomieszały mi się sadzonki i nie mam pewności co do odmiany

  4. Ale ja nie twierdzę, że pasy nie pomagają. Ale faktem jest, że mogą zaszkodzić i jest wiele takich przypadków. W zawodzie lekarza jest taka zasada "przede wszystkim nie szkodzić". To znaczy jeżeli coś może mieć pozytywne skutki, ale mogą mieć też negatywne, to nie wolno nikogo do tego zmuszać, należy przedstawić dobre i złe strony

    Gdyby ten co wylądował na drzewie został zmuszony do zapięcia pasów (bo np. nie mógłby inaczej uruchomić samochodu), to teraz by nie żył. A tak przez to, że nie zapiął, może świadomie, może miał objawienie, może przez przypadek, to żyje.

    Teraz rozumiesz o co mi chodzi?

     

    Rozumiem logikę ale nadal nie rozumiem. Po pierwsze, przy prędkości z jaką pędził, gdyby uderzył czołowo w drzewo, to by było dla niego bez różnicy, czy miał zapięte pasy, czy nie miał. Bo, o czym tu nikt nie pisze, to zazwyczaj nie zapięte pasy szkodzą, tylko prędkość/brawura.

     

    Ty przytoczyłeś jakiś przypadek z gazety, ja znam z życia - znajomy wracał w nocy samochodem i zasnął za kierownicą, wpadł w rów i koziołkując wypadł przez okno i został przygnieciony przez samochód. Gdyby miał zapięte pasy prawdopodobnie nic by mu się nie stało, być może potłukł by się, ewentualnie coś złamał - tak nie miał szans.

     

    I możemy się tak licytować znanymi przypadkami (to mniej więcej jak ze szkodliwością palenia, każdy palacz zna jakiegoś "wujka", który całe życie pali i jest zdrowy jak rydz) i jedni nie przekonają drugich. Przyznam ci jednak rację, że decyzję o zapinaniu pasów powinno się zostawić kierowcy.

     

    Pasy zapinam odruchowo od zawsze (nie umiem jeździć bez zapiętego pasa), ba, nawet nakazuję wszystkim moim pasażerom to zrobić.

  5. Nigdy nie wyliczałem ile już wydałem, ale kupując same surowce moje piwo kosztuje mnie ~2,5-3 zł/l (domniemania tylko) :)

     

    Najprostsze piwo - z 5kg słodów i 100g chmielu wychodzi ~25l 12BLG. Licząc pilzneński i Lubelski + Marynka (najprostszy wariant) oraz drożdże za 10,- i przesyłka za 17,- to daje 2,28zł/l i 1,14zł za butelkę (ładniej brzmi ;)).

     

    Zamawiając słody na 3 warki w jednej paczce i wykorzystując gęstwę do kolejnych warek koszt surowców spada do 1,56 zł za litr i 0,78 zł za butelkę.

     

    Oczywiście to tylko teoria, bo koszt surowców zazwyczaj jest większy, a nie liczymy kosztów wody, prądu/gazu i środków czyszczących. A jeszcze przecież jest sprzęt, który zawsze jest niedoskonały...

  6. Ja nie mam chłodnicy i jakoś mi się udało zrobić kilka piw - chłodzę metodą "naturalną", którą Aussies dumnie nazwali no-chill ;)

     

    A na serio - jak już się wykalibruje warzelnię, to można i chłodzić metodą balkonową (piwniczną/strychową/podwórkową) przez noc, nawet z chmielem (tak naprawdę przesunięcie chmielenia to te pierwsze 20 minut, kiedy brzeczka chłodzi się z wrzątku do około 80°C). Ważna jest jedynie szczelność pojemnika, w którym chłodzi się brzeczka po chmieleniu - u mnie jest to czasem gar zacierno-warzelny (jak chmielę jedynie granulatem), a czasem docelowy fermentor (jak chmielę z udziałem szyszki, to filtruję gorącą brzeczkę przez fermentor z oplotem).

  7. ...z bezzwrotnych butelek (a takie zazwyczaj są 0,33) kapsle lądują na suficie

     

    To są plotki.

     

    Butelki bezzwrotne mogą być z cieńszego szkła, przez co wytrzymują mniejsze ciśnienie, ale to by musiała być zdrowo przegazowana warka (gdzieś kiedyś czytałem, że 4 vol CO2 powinna wytrzymać każda butelka, nawet ta z cieńszego szkła - oczywiście mówimy o egzemplarzach bez wad)

  8. 1) za mało fermentorów, jeden do filtracji, fermentacji i rozlewu to naprawdę problem

     

    2) po co ci dwie saszetki różnych drożdży tego samego stylu? Chyba że na wszelki wypadek, ale to IMO przesada ;)

     

    3) zamów śrutowany, serio, maszynka do mielenia mięsa nierówno ześrutuje, a jeszcze potnie ci łuskę, a i tak pilzneńskiego masz mało

     

    co do receptury się nie wypowiadam, bo nie mam pojęcia.

  9. Nie pakuj żadnych termometrów, szkoda ryzykować. Na przyszłość radzę zainwestować w naklejany termometr na fermentor. Drogie to nie jest a znacznie ułatwia życie.

     

    Termometr naklejony na fermentor też nie pokazuje dokładnie, ile ma piwo wewnątrz, a jedynie wypadkową temperatur, które działają na niego z obu stron (czyli fermentora i otoczenia).

  10. Ja przedwczoraj zwrocilem wolnosc turkuciowi podjadkowi - wynioslem go za podworko. Inna sprawa, ze mialem w tym swoj interes, bo siedzial w ziemi, ktora przynioslem na chmielnik, a mlode korzenie na pewno by mu smakowaly.

  11. Ale tu teraz nie ma co wyliczać - po zadaniu drożdżami czekasz tydzień. Bulkadełko możesz wyjąć i wsadzić np kłębek waty, możesz włożyć rurkę i niech bulka, możesz położyć przykrywkę i nie dociskać - jak sobie stryjenka uważa, ale nie zmienia to faktu, że należy poczekać około tygodnia. Ostatecznie po pięciu dniach możesz zmierzyć stopnie blg, żeby mieć do czego porównać dnia siódmego. :)

     

    Żadne liczenie bąbelków nie pomaga piwu, co najwyżej może piwowarowi ustabilizować tętno.

  12. Gratuluje!!!! zaoszczędziłes około 20 zł- Puche kupiłeś za około 50zł dałes cukier i glukoze - i nie wypijesz tylko wylejesz! Jeżeli to hobby to nie ma co oszczędzać !!! Ja popełniłem błąd gdyż zrobiłem Lagerka bez czytania forum - i to był błąd - a ty wiedziałeś co masz dodać tylko poszedłeś po kosztach . W Twoim przypadku OSZCZĘDNOŚĆ = STRATY!!!. Pucha 50 zł + glukoza i cukier + 55zł - i bedziesz pił kwaśny napój - a jakbyś wydał +/- 15 zł więcej i kupił byś ekstrakt to piłbyś piwo a nie siki :)

     

    Możesz z łaski swojej przestać siać ferment? Brewkit z dodatkiem cukru może nie jest piwem genialnym, ale nie jest do wylania, tylko jak najbardziej do wypicia i przy utrzymaniu normalnej temperatury fermentacji bez wykrzywiania ust.

  13. Oczywiście. Krwi nie sposób wycenić, jest bezcenna. Ale jeśli ktoś (rządzący) myśli w sposób "ludzie i tak będą oddawać, bo przecież to honorowo, nie da się wycenić, niemoralnie jest za to płacić" to zwyczajnie najbezczelniej nie ma szacunku dla dawcy i to dopiero jest niemoralne.

     

    No ale już w tym wątku się przewinęło - rząd (a konkretniej państwo) nagradza dawców krwi, ale z cudzej kieszeni: zyskuje pacjent/służba zdrowia - krew, zyskuje dawca - odliczenia od podatku, darmowy przejazd, ominięcie kolejek w służbie zdrowia i właśnie ten dzień wolny, który "traci" pracodawca.

     

    Może w wielkich firmach jest to zjawisko marginalne, ale w wielu przypadkach taki dzień wolny bez ustalenia z pracodawcą/przełożonym to czyste działanie na szkodę firmy - pracodawca musi znaleźć kogoś, kto musi w tym dniu wykonywać obowiązki nieobecnego, a nieuprzedzony wcześniej może nie być w stanie tego zrobić, do tego często cierpią współpracownicy (jak w przypadku anteksa - w systemie zmianowym ktoś musi wziąć dodatkowy dyżur, w innych przypadkach też ktoś musi wziąć na siebie obowiązki nieobecnego, chyba że pracuje się w systemie "od tego miejsca do fajrantu").

     

    Dlatego nie podoba mi się podejście: chcę mieć wolny wieczór na wyjście z kumplami, to pójdę oddać krew, a pracodawca niech mnie pocałuje w zadek, bo jedynie tyle mi może zrobić - bo to myślenie wybitnie egoistyczne.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.