Jeśli można podczepię się pod temat. W mojej krótkiej karierze mam drugiego kwasa. Warka 6 zacierany Porter angielski oraz warka 13 zacierane Marcowe. Kwas z tych pijalnych, ale co najwyżej po butelce, nie więcej. Piwa zupełnie różne, a infekcja ta sama. Wspólny mianownik to ten sam kwaśny smak, piwo bardzo dobre po burzliwej, bardzo dobre po cichej (w czasie butelkowania), zapach ok, żadnych wizualnych oznak zakażenia. Po tygodniu w butelkach - kwas. No i zero gazu.
Porter po 3,5 miesiąca smak cały czas ten sam, przy czym ostatnia butelka była już nagazowana. Marcowe od 3 tyg w butelkach - nadziei nie mam. Z porażkami się pogodziłem, tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak próbowałem marcowe i stwierdziłem kwasa, pobiegłem do piwnicy po butelkę która była rozlewana jako ostatnia. Byłem pewny że zaciągnąłem trochę drożdży do niej. Piwo idealne. Czy jest możliwe że środowisko przejmują jakieś dzikusy dlatego że padły drożdże, albo że za "dokładnie" dekantuje piwko? Miał ktoś coś takiego?