Jaja z tym sosnowym na maksa. Wczoraj nastawiłem. Najpierw zrobiłem wywar z pędów sosny (250g na 25 L piwa) i coś mnie podkusiło żeby dodać pędy pozostałe po wywarze do gotującej się brzęczki (no, bo w końcu jeszcze oddadzą coś aromatu i byłoby ich szkoda). To był największy błąd gdyż później miałem problem z przefiltrowaniem tego wszystkiego. Mam tylko garnek 7L i warzę z ekstraktów niechmielonych, zatem gęstość brzęczki w garze była zacna i przy przelewaniu zapychało wszystko. Jak już udało się to wszystko przelać do fermentora i uzupełnić kranówą, to stwierdziłem, że jest to tak mętne, że muszę to przelać do innego fermentora i ponownie do docelowego petainera używając pończochy, jako medium filtrującego (pocieszałem się przy tym, że napowietrzanie przed zadaniem drożdży było na najwyższym poziomie). Miałem też okazję spróbować tego nastawu i sosny tam za bardzo nie czułem ani w aromacie, ani w smaku, choć odbijało się lasem :). Nie mogłem spać po nocy i wpadłem na pomysł, że rano w 1L wody zrobię wywar z 350 g sosny, do tego dodam 170 g cukru, przez co taki syropek powinien mieć 13 BLG, przestudzę i doleję jeszcze do warki, wprawdzie drożdże zaczynają pracować, ale jest to dopiero początek. Póki co mam parę wniosków, zakupić większy gar, chmielić jednak w woreczkach muślinowych i nie wwalać sosny, czy innego iglaka do gotującej się brzęczki, tylko zawsze robić wywar. Oczywiście to moje przemyślenia, pewnie można też popracować nad filtracją i opanować to w lepszy sposób, jednak ja będę szedł w stronę minimalizmu Aktualizacja: Nie dodałem wywaru po powrocie z pracy było tak ładnie, subtelnie, nie narzucająco, ale wyraźnie zarazem czuć las z rurki fermentacyjnej, że postanowiłem przy tym nie grzebać i dać działać drożdżom z tym co jest. Wywar natomiast zrobiłem przed wyjściem do pracy i co by się nie zmarnował nastawię kolejne "Piwo w lesie" koło weekendu. To tyle tymczasem, będę aktualizował bliżej cichej.