Raz w roku słoduje sobie pewną ilość ziarna, na dobrą sprawę właśnie tak zaczęła się moja przygoda z piwowarstwem - sam ze słodowałem ziarno z którego później została zatarta moja pierwsza warka. Ale wracając do tematu co roku robię sobie trochę własnego słodu. Najczęściej są to zboża takie jak pszenica (na słód wędzony), owies czy żyto. W tym roku jednak postanowiłem zrobić trochę większą ilość słodu podstawowego. Tak więc zakupiłem u znajomego rolnika ładny worek (ok. 60kg bo worek ledwo udało się zawiązać) jęczmienia browarnego 6-rzedowego jeśli dobrze pamiętam. Według pani na skupie do której zawiozłem próbkę był on całkiem dobrej jakości. A wiec do dzieła:
Najpierw namaczanie dla ułatwienia zmieniania wody, w wannie:
Były 3 wody:
I - 7godzin w wodzie
IA - 14 bez wody
II- 5 godzin w wodzie
IIA - 5 godzin bez wody
III - 2 godziny w wodzie
Po tym czasie ziarenka były już ładnie napęczniałe i pojawiły się pierwsze oznaki życia czyli mała biała kropeczka na końcu ziarenka.
Teraz przyszedł czas na kiełkowanie, tak wiec całe zboże zostało rozsypane na ziemi w warstwie ok 15cm temperatura na dnie warstwy wynosiła ok 20 stopni C.
kiełkujące zboże pięknie pachniało i rosło jak na drożdżach. Było przewracane 2-3 razy dziennie.
Po około 4 dniach gdy kiełek (nie korzonek) osiągną mniej więcej długość ziarenka słód był gotowy do suszenie.
Zostało wysypane na sita obite firanką i trafiło do suszarni. Warstwa na sicie nie przekraczała 4cm.
Pierwszy etap to więdniecie trwał ponad 8 godzin w temperaturze 40-50 stopni C.
W miedzy czasie sita zmieniały swoje miejsce w suszarni aby zapewnić każdemu z nich w miarę podobne warunki.
Potem przyszedł czas na drugi etap czyli prażenie temperatura pomału wzrastała przez ponad godzinę aż osiągnęła 85-90 stopni C.
Ten etap trwał około 5 godzin po tym czasie zagasiłem lekko ogień, uchyliłem delikatnie drzwi i pozwoliłem zbożu spokojnie ostygnąć. Była to chyba godzina 1 w nocy a więc położyłem się spać.
Następnego dnia przyszła pora na oddzielenie korzonków od ziarna. Wstępnie zrobiłem to na obitych firankom sitach ale żeby dokładnie pozbyć się niepotrzebnych elementów wysypywałem zawartość każdego sita na przetak (takie duże sito widoczne na zięciu) i przecierałem ręką czyszczenie trwało ok 1-2 godzin.
I tak w finale uzyskałem około 50 kg pięknie pachnącego słodu który teraz musi sobie odpocząć od 1-4 tygodni.
Po tym czasie będzie można przystąpić do zacierania. Ciekawe jakie będą jego efekty.
Podsumowując: Słodowanie nie jest aż tak strasznym procesem pod warunkiem, że ma się je gdzie przeprowadzić. Co prawda trzeba mu poświęcić trochę czasu, ale jest to do zrobienia i może odwdzięczyć się naprawdę wspaniałym efektem.
Za jakiś czas napiszę jak się zacierało własny słód.