Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 703
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Odpowiedzi opublikowane przez Pierre Celis

  1. dla wielbicieli pleśniaków


    Wreszcie udało mi się wygospodarować trochę czasu na powrót do cyklu piwno-serowego. Tak to wygląda jak człowiek jest tradycjonalistą i woli robić notatki odręcznie w kajecie niż od razu siadać do komputera. Dwa razy więcej roboty. Papier jest cierpliwy, ale trzeba przenieść wiedzę w formę elektroniczną.


    Cieszę się kiedy z różnych źródeł docierają do mnie informacje, że taki cykl jest potrzebny i de facto jest kroplą w morzu potrzeb. Szczęśliwie będzie się to zmieniało, nowe piwne lokale już zaczynają dostrzegać możliwości łączenia piwa z potrawami – żeby wspomnieć tylko Kufle i Kapsle i Chmielarnię. Jeszcze dojdziemy do momentu w którym w kartach dań będą polecane odpowiednie gatunki czy marki piwa pod konkretny szamunek.


    Dzisiaj na deskę zawita zacny pleśniak. W zasadzie sery z niebieską pleśnią należą do moich ulubionych, a im bardziej ser wygląda jakby umarł i odrodził się jako serowe zombie tym lepiej. Może nie dla reszty domowników, a i robienie hermetycznej grodzi w lodówce przysparza trochę trudności, ale co tam. Niektóre rzeczy są warte odrobiny niewygody czy cierpienia.


    Wygląd: 100% rasowy pleśniak. O konsystencji sprężysto-maziastej.

    Zapach: Jest intensywnie, jest i ostro – krowa, roquefort, piwnica, ziemia – geosmina, wilgotny bór, dojrzewająca szynka.

    Smak: Od razu na zęby rzucają się wyczuwalne grudki/kryształki, ser jest w teksturze lekko piaszczysty. Bardzo słony, ta słoność jest wręcz główną nutą, ewidentne są także posmaki maślane, ziemisto-piwniczne. Bardzo żywotny na palecie, mocno sycący. Jest to ser, którym trzeba się cieszyć w ilościach degustacyjnych. Ostry, ale bez przesady.

    Trzeba w takim razie wybrać piwa, które złamią słoność Jerseya. Piwa orzeźwiające, rześkie, lekkie w smaku, najlepiej o co najmniej średnim nagazowaniu.



    Jasna pszenica – niemiecki Hefeweizen będzie tutaj idealnym pierwszym wyborem. Owocowo-przyprawkowy aromat, spore wysycenie, kwaskowaty smak idealnie skontrastują smak Jerseya, jednocześnie przemywając język i przygotowując nas na kolejny kęs. Ta kompozycja sprawi, że nie będziemy w stanie przesycić się ani piwem ani serem.

    Przykłady komercyjne: Tucher Hefeweizen, Ciechan Pszeniczne, Konstancin Pszenicne, Erdinger Hefeweizen, Paulaner Hefeweizen, Franziskaner Hefeweizen.


    Witbier – i znowu piwo pszeniczne, pszenica wyjątkowo lubi się z tym serem. Tak jak kwaskowata przeciwwaga. Aromat cytrusów, skórki pomarańczy, kolendry, owocowych estrów i korzennych fenoli kapitalnie rozszerza bukiet doznań płynących z degustacji. Spore wysycenie znowu, jak w przypadku Hefeweizena, idealnie odświeża nam paletę.

    Przykłady komercyjne: Hoegaarden, Artezan Wit.


    Gueuze
    – wybitnie często pojawia nam się ten styl w zestawieniach z serami. Zanim zacząłem robić je robić nie wpadłoby mi do głowy, że ten dosyć „ekscentryczny” styl jest aż tak uniwersalny. Zajdzie już lekka interferencja w aromatach: stajnia, zagroda, cytrusy czy rabarbar wraz z kwaśnym smakiem tego piwa sprawi, że degustacja wejdzie na kolejny poziom przyjemności. Warto zaryzykować.

    Przykłady: Boon Oude Geuze, Lindemans Geuze.



    Wyświetl pełny artykuł
  2. Kormoran American IPA

    Podróże Kormorana American IPA – amerykańska IPA
    Ekstrakt: 16%, alkohol: 6%
    Skład: słody jęczmienne, słód pszeniczny, chmiele: Cascade, Chinook, Citra, Centennial, Mosaic, drożdże.

    Olsztyński Kormoran znowu zrobił nam niespodziankę. W ramach swojej serii „Podróże Kormorana” wypuścił piwo w stylu American IPA. Wielu wieściło tanią i powszechną konkurencję dla Ataku Chmielu (Pinta) czy Rowing Jacka (AleBrowar). Okazało się, że nie jest ani tanio (często drożej), ani powszechnie. Pytanie czy równie dobrze jak u konkurencji?

    Wygląd: kolor ciemnej pomarańczy, jasnego bursztynu. Piwo tylko lekko opalizuje, ale pływają w nim nieapetyczne farfocle, które wyglądają mi na jakieś resztki chmielin z chmielenia na zimno. Piana zółtawa, obfita, początkowo kremowa, pęcherze dość szybko się jednak łączą się w duże bąble. Piana utrzymuje się długo i pięknie zdobi szkło.

    Aromat: Na pierwszym planie dojrzałe słodkie owoce przywodzące na myśl brzoskwinię, ananasa, może odrobinę mango. To nuty charakterystyczne dla chmielu Mosaic. Jest też wyraźna karmelowość, a w tle żywica. Brakuje mi tutaj trochę rześkości, jakiegoś cytrusa.

    Wysycenie: umiarkowane, nawet w kierunku niskiego. Chyba najmniej nagazowane polskie IPA. Mi się podoba. Lubię tak.

    Smak: sporo słodkiego karmelu. Do tego lekka, minimalnie kwaskowa owocowość. Dalej już tylko żywiczny chmiel i pokaźna goryczka, która przez dłuższą chwilę pozostaje na końcu języka pobudzając do kolejnego łyku.

    Odczucie w ustach: Stosunkowo treściwe, nieco lepkie, delikatnie rozgrzewające. Dobrze dobrana goryczka dobrze równoważy słodkości.

    Podsumowanie: Całkiem niezłe, choć ciut ciężkie AIPA. Sporo karmelu i słodkich owoców. Goryczka niby ratuje sytuację, ale nie do końca. Piwo w tym stylu powinno być pijalne, lekkie w odczuciu, rześkie. Tutaj trochę tego brakuje. Przez to ustępuje nieco swojej konkurencji (Pinta, Alebrowar, Artezan).

    Kormoranowi należą się jednak brawa za odwagę. Pamiętam debiut Pinty i pierwszą warkę Ataku Chmielu, co do której miałem podobne zastrzeżenia. Jeśli piwowarzy z Olsztyna wyciągną wnioski i poprawią nieco recepturę, mają jeszcze szanse namieszać nieco na rynku.

    Ocena: 7/10

    Post Podróże Kormorana – American IPA pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi ....



    Wyświetl pełny artykuł
  3. przynajmniej śniadanie i kolację


    Tak wiem, dżentelmeni nie piją przed 13. W niektórych kręgach kulturowych jest jednak akceptowalne wypicie np. jasnej pszenicy do sutego śniadania. Szczególnie jeżeli mamy dzień przeznaczony na relaks i nie zamierzamy zajmować się czymkolwiek konkretnym.


    Przy czym od razu nadmienię, że jeżeli chodzi o promile i kierownicę to jestem zwolennikiem szkoły czeskiej.

    ikona5-225x300.jpg


    Wracając do tematu ściśle piwnego. De Molen jest jednym z zagranicznych browarów, którego piwa można dostać w miarę ciągłej i szerokiej dystrybucji. Jak to już w świcie piwnym bywa, raz trafi się na piwo lepsze, raz gorsze, ale generalnie jakiś tam poziom jest utrzymany. Dzisiejszy wybór to w zasadzie kwestia przypadku. Przeglądając półkę w sklepie radosnym wydał mi się fakt posiadania w ofercie piwa mającego być wybitnie śniadaniowym oraz piwa będącego przedstawicielem tak pięknie nazwanej grupy jak „night cap” – czapa na dobranoc.


    De Molen Bed & Breakfast

    bed-225x300.jpg


    Piwo z kubańską kawą.

    Piana: Wybitnie bujna, aż do przesady. Początkowo drobno i średniopęcherzykowata, dosyć szybko pęcherzyki łączą się w większe i zaczyna opadać. Nieszczególnie znaczy się na szkle.

    Barwa: przymglone, jasna miedź.

    Zapach: Pierwsze co rzuca się w nozdrza to ewidentny zapach kawy. A konkretnie zmielonego i lekko już utlenionego ziarna. Drugi mocny organoleptycznie, ale słaby ogólnie, akcent to por. Tak pięknego pora jeszcze nie czułem w piwie. Na sam koniec bardzo delikatnie wyczuwalny chmiel Amarillo. Mam ambiwalentne odczucia.

    Smak: Cholernie mocno wysycone, wręcz przesycone do tego stopnia, że szczypie i nadaje węglowej kwaśności. Pierwszy akord to przyjemna słodowość, bardzo szybko wchodzi przyjemna kawowość, lekko pylasty finisz o wyraźnej goryczce, dosyć przyjemnie łączącej się z kawą.

    Bardzo fajnie wkomponowana kawa, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to jasne piwo. De Molen wraz z Kujo Coffee Stout pokazują jak należy wkomponować ten niestandardowy składnik. Przeszkadza mi tutaj por i przesycenie, ale generalnie jest ciekawe i warto spróbować.


    Mooi & Meedogenloos – Piękne i bezwzględne

    moot-225x300.jpg

    Piana: Tak samo jak w poprzednim piwie, bujna do oporu. Drobno i średniopęcherzykowata, brązowa. Ta już oblepia szkło.

    Barwa: Czarne jak smoła. 160 EBC.

    Zapach: Likier kawowy, melasa, wanilia, brzoskwinia, czekolada, alkohol, po zapachu czuć ekstrakt. W przeciwieństwie do St. Petersburg nuty są na odpowiednim poziomie i w idealnej harmonii, dzięki czemu zapach jest bogaty, ujmujący ale nie przytłaczający.

    Smak: Niskie do średniego nasycenie. Potężna pełnia praktycznie od razu atakuje język. Słodowość trwa przez cały czas wybrzmiewania piwa na języku, od pierwszego uderzenia pełni i jasnych słodów, poprzez nuty czekoladowe, kawowe, ciemnych słodów, owoców i wanilii, aż po lekko cierpki, ale aksamitny finisz z ciemnych słodów i delikatną goryczkę. Mocno rozgrzewa w żołądku. Ciekawe są te brzoskwinie wyczuwalne i w aromacie i w smaku. Bardzo fajnie komponują się z całokształtem piwa. A niby 78 IBU ;)


    Świetne piwo. Tutaj już żadnych wad nie wyczułem, trzeba tylko brać po uwagę, że to mocarz.

    W ramach eksperymentu warto się szarpnąć i rzucić dukatami w stronę sprzedawcy w klepie piwnym. Co więcej Mooi & Meedongenloos pod względem przyjemności z picia jest na wyższym poziomie niż 2 z 4 RISów z Hoppin’ Frog.



    Wyświetl pełny artykuł

  4. Się nam chłopaki z Torunia rozpędzili i zamiast corocznego Zlotu i konkursu piw domowych postanowili serwować nam dwie edycje w roku: letnią i zimową. II zlot odbył się w Toruniu w minioną sobotę (22.06). Było sporo zmian względem pierwszej edycji, które jak się okazuje, przy drobnych modyfikacjach w  konkursowych kategoriach mogą dać bardzo fajny efekt […]b.gif?host=malepiwko.wordpress.com&blog=

     

    Wyświetl pełny artykuł

  5. Dzisiejszy wpis jest trochę nietypowy, ale dla piwowarów domowych będzie z pewnością dość cenny. Wiele osób pyta mnie o recepturę zwycięskiego porteru z konkursu w Żywcu. Ciężko odpowiedzieć każdemu z osobna, stąd dzisiejsza publikacja.

    Może tytułem wstępu jeszcze kilka zdań o genezie tego piwa. Bezpośrednią inspiracją do uwarzenia piwa kawowego była Kawka z Browaru Widawa. Jako, że piwo było w zasadzie niedostępne w moim mieście, postanowiłem zadziałać samemu i uwarzyć coś w podobnym klimacie. Kawa to po piwie mój drugi ulubiony napój, więc piwo kawowe było dla mnie naturalnym wyzwaniem.

    Prototypowa receptura powstała na okoliczność Szczecińskich Warsztatów Piwowarskich, które mam przyjemność współorganizować. Jak się później okazało, była ona strzałem w dziesiątkę. Piwo wyszło znakomite – gładkie, dobrze zbalansowane, o pięknym kawowym aromacie. Mimo obaw o tłuszcz zawarty w kawie, piana na niczym nie straciła. Wręcz odwrotnie – choć nie była obfita, to miała cudną kremową strukturę.

    Recepturę powtórzyłem z drobnymi zmianami w domu, już trochę pod kątem konkursu w Żywcu. Jak widać kawa jest wdzięcznym dodatkiem i na tyle zauroczyła sędziów, że piwo zajęło pierwsze miejsce w swojej kategorii zdobywając 42 na 50 możliwych punktów.

    Z ciekawostek dodam, że nie byłem do końca zadowolony z efektów. Marzyło mi się piwo pełniejsze w smaku. Werdykt jury był dla mnie tym większą niespodzianką.

    Robust Coffee Porter 14,2 Blg

    Obliczony kolor: 48 EBC
    Obliczona goryczka: 30 IBU
    Receptura na 25L gotowego piwa.

    Składniki

    2,8kg słód pilzeński
    2kg słód monachijski
    1kg płatki owsiane
    0,3kg słód Carabelge
    0,3kg jęczmień palony
    0,1kg słód Carafa III
    drożdże WYeast 1728 Scottish Ale (gęstwa)

    Zacieranie

    Skleikowane wcześniej płatki owsiane dodałem na początku zacierania.
    Wygodniej jest użyć płatków błyskawicznych, bo tych nie trzeba kleikować.

    52C – 10min,
    63C – 30min,
    72C – 30min

    Chmiel i kawa

    Gotowanie 80 min.

    Chmielenie: Sybilla 130 HBU + Chinook 246 HBU po 20 minutach od rozpoczęcia gotowania.

    200g grubo zmielonej (ześrutowanej) kawy (Lavazza Crema & Aroma) moczone w podwójnej siateczce muślinowej przez ok. 5 minut po wyłączeniu palnika i rozpoczęciu powolnego chłodzenia.

    Fermentacja

    Fermentacja burzliwa 8 dni w temperaturze 21°C (w pierwszych 2 dniach
    przeniesione do 16°C, bo zbyt mocno wyłaziło z wiadra)

    Fermentacja cicha 8 dni w temperaturze 21°C

    Ekstrakt końcowy 3,75 Blg (odfermentowanie ok. 73,5%, alkohol objętościowo ok. 5.45%)

    Do refermentacji użyłem 115g białego cukru.

    Smacznego!

    Post Robust Coffee Porter, czyli piwo kawowe od Piwologa pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi ....



    Wyświetl pełny artykuł
  6. Zona Cesarini

    Zona Cesarini – Pacific India Pale Ale
    Ekstrakt nieznany, alkohol 6.6%
    Temperatura serwowania: 8-10C

    Przeciętnemu piwoszowi Włochy nie kojarzą się z krainą piwem płynącą. Błąd! Okazuje się, że Włochy mają piwnym smakoszom do zaoferowania dużo więcej niż można by się spodziewać. Piwna rewolucja dotarła i tam. Do tego dużo wcześniej niż do nas. Włosi warzą odważnie i mają tendencję do eksperymentowania. Dodatkowym ich atutem jest wino, a raczej beczki po nim, do których mają łatwy dostęp. Rośnie nam zatem mała (mała?) Belgia z piwami dzikimi, kwaśnymi, niesztampowymi. Jest ciekawie.

    Dzisiaj nie będzie jednak trunku z dębowej beczki. Mam jednak nadzieję, że równie ciekawie i trochę zaskakująco. Zona Cesarini z browaru Toccalmatto to pacyficzna IPA, czyli India Pale Ale nachmielone odmianami chmielu z rejonu Pacyfiku (podobnie jak Pacific Pale Ale czy Oto Mata IPA). W tym przypadku z Japonii (odmiana Sorachi Ace) i Nowej Zelandii (odmiana Pacific Jam). Oczekuję zatem piwa nieco łagodniejszego od niektórych amerykańskich IPA, ale czy gorszego? Przekonajmy się.

    Z informacji technicznych dodam jeszcze, że piwo jest żywe, czyli refermentowane w butelce. Butla (jakże piękna) jest szampanowa, co jest akurat żadnym zaskoczeniem w przypadku włoskich browarów.

    No to otwieram:

    Wygląd: atrakcyjny bursztynowy kolor. Duża, choć nie idealna klarowność. Piana stosunkowo obfita w kolorze złamanej bieli. Utrzymuje się bardzo ładnie do końca. Idealna!

    Aromat: żywica i dość słodkie tropikalne owoce – mango, ananas. Aromat przyjemny i wyraźny, ale nie agresywny. Niestety wdało się też delikatne utlenienie (mokry karton).

    Wysycenie: umiarkowane, odpowiednie.

    Smak: trochę karmelowej słodyczy i odrobina orzeźwiającej kwaskowości. Dalej do głosu dochodzi lekko żywiczny posmak chmielu. Goryczka średnia do średnio-wysokiej. Niby nie robi wrażenia, ale moim zdaniem jest
    bardzo dobrze dobrana do ciała. Jest delikatnie pozostająca, dając do zrozumienia z jakim stylem mamy do czynienia.

    Odczucie w ustach: średnio treściwe, lekko musujące, delikatnie rozgrzewające. Dobry balans pomiędzy ciałem i goryczką. Pomimo sporej zawartości alkoholu baaaardzo pijalne.

    Wrażenie ogólne: bardzo dobre IPA, cechujące się ciekawym i złożonym aromatem, przy jednoczesnym zachowaniu równowagi pomiędzy treściwością a goryczką. Dzięki temu pije się ze smakiem i można przy tym nim spędzić długi czas, bez jakiegokolwiek zmęczenia. Widać tu zamysł i kunszt piwowara. Brawo!

    Często padają tezy, że pacyficzne odmiany chmielu spoza USA (Nowa Zelandia, Australia, Japonia) nie dorównują tym amerykańskim. To piwo pokazuje, że jednak tak. Jest to zdecydowanie najlepsze „pacyficzne” piwo jakie miałem okazję degustować.

    Ocena: 7/10

    Choć na koniec przyznam, że mój egzemplarz jest już nadgryziony zębem czasu. Pojawiło się lekkie utlenienie, aromat pewnie też
    już nie ten. Pite kilka miesięcy temu „na świeżo” robiło na mnie jeszcze większe wrażenie. Przykład ten pokazuje, że piw szczodrze chmielonych nie warto przechowywać. Ta butelka ma termin jeszcze do stycznia 2014. Strach pomyśleć jak by smakowała w okolicy nowego roku :/

    Post Zona Cesarini – włoskie IPA w stylu pacyficznym pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi ....



    Wyświetl pełny artykuł
  7. Festiwal Birofilia 2013

    Ostatni weekend minął mi pod znakiem Festiwalu Birofilia. W kilku słowach postaram się wam streścić jak mi minął ten czas i zdradzić kilka piwnych plotek.

    Święto piwa

    Festiwal Birofilia, to święto piwa w pełnym tego słowa znaczeniu. W ciągu dwóch dni w Żywcu spotykają się piwosze, piwowarzy domowi i rzemieślniczy, a także kolekcjonerzy piwnych różności. Ponad 500 piw z całego świata, w tym kilkadziesiąt lanych. Do tego piwa z browarów restauracyjnych i rzemieślniczych oraz piwa domowe serwowane przez najbardziej utytułowanych piwowarów. Ogrom, przesyt i trudność wyboru. Tak można to podsumować w kilku słowach.

    Nawet nie starałem się próbować wszystkich dostępnych trunków. Moja ścieżka degustacji przebiegała raczej przypadkowo i chaotycznie. W ogóle się nie przygotowałem merytorycznie. Piwa, które najbardziej zapadły mi w pamięci, to na pewno dwie premiery Pracowni Piwa. Dwa Smoki (na cześć bliźniaków, które urodziły się piwowarowi PP), to w założeniu Wit IPA, czyli z jednej strony przyprawy (curacao, kolendra, rumianek), a z drugiej amerykańskie chmiele (w tym chmielenie na zimno). Efekt? Bardziej amerykański niż wit, ale jakże aromatyczny. No i co najważniejsze – wybitnie sesyjny i orzeźwiający.

    Druga premiera, nieco nudniejsza, ale tylko w teorii – to brown ale o nazwie Plan.T. O wiele bardziej aromatyczne i złożone od znanych mi do tej pory piw w tym stylu. Do tego lekkie i bardzo pijalne. Znakomite.

    Inna premiera rzemieślnicza, to Ortodox Stout z AleBrowaru. Rasowy stout z nutą „amerykańską”. Aktualnie mój numer jeden, jeśli chodzi o piwa ciemne w Polsce. Gorzej wypadł debiut Browaru Piwoteka. Miedziana Dziewica (extra special bitter) trochę nijak. Ani special ani bitter. No, może goryczki to jej akurat nie brakuje.

    Toast za zdrowie piwowara Browaru Emelisse, który obchodził w tym dniu urodziny.

    Toast za zdrowie piwowara Browaru Emelisse, który obchodził w tym dniu urodziny.

    Z zagranicznych nie popróbowałem wiele. W pamięci pozostały mi piwa z holenderskiego EmelisseEspresso Stout oraz Black IPA. Całkiem dobre wrażenie robił też kwaśny belgijski oud bruin Bacchus. Było niestety kilka rozczarowań, ale nie robiłem notatek, a tym bardziej szkoda było mi głowy na ich pamiętanie.

    Piwowarstwo domowe

    To co zawsze robi na mnie duże wrażenie, to piwa domowe. W tym roku było też kilka bardzo pozytywnych niespodzianek. Najciekawsze z nich to znakomite piwa kwaśne. Słynne już flandryjskie red/brown ale od Wojtka Szały (Browar Szałpiw) i wcale mu nie ustępujące piwo w podobnym stylu od Jacka Materskiego (Artezan). Swoją drogą fajnie, że panowie nie odcinają się od piwowarstwa domowego i znajdują czas na eksperymenty. Mam nadzieję, że zaowocują one równie dobrymi piwami komercyjnymi.

    Inna fajna niespodzianka, to piwa miętowe z Browaru Arkowego. Naturalny aromat mięty nie zdominował piwa, dając ciekawy orzeźwiający efekt.

    Miętówki z Browaru Arkowego

    Miętówki z Browaru Arkowego

    Najbardziej szalony pomysł, to kupaż powstały w wyniku zmieszania piw typu Schwarzbier nadesłanych na Śląski Konkurs Piw Domowych, który odbył się tydzień wcześniej. Poziom konkursu musiał być całkiem niezły, bo kupaż okazał się całkiem smacznym i stylowym piwem.

    Program merytoryczny

    Festiwal Birofilia 2013 miał swój główny namiot, a w nim scenę. Scenę, na której cały czas coś się działo. I pomimo tego, że szkoda było mi czasu, by siedzieć i słuchać, chciałbym wam przekazać, że działo się. Od samego rana wykłady merytoryczne – Tomek Kopyra obalał piwne mity, a Michał Kopik (piwnygaraz.pl) przybliżył kategorie Konkursu Piw Domowych. Andrzej Sadownik opowiadał szczegółowo o chmielu, a Marcin Chmielarz (portery.pl) o drożdżach i tajnikach fermentacji.

    Warzenie z zacieraniem

    Był też pokaz poprawnego serwowania piwa, pokaz warzenia (Jacek i Beata Michna) oraz chyba po raz pierwszy – gotowanie z piwem. To ostatnie w wykonaniu znakomitego kucharza – Wojtka Frączyka z Browaru Widawa, który przygotował trzy dania z użyciem piwa – stek z polędwicy, piwną polewkę i sorbet z chmielem. Dania wyglądały smakowicie. Jeśli chcecie przetestować przepisy w domu, to znajdziecie je na fanpage Browaru Widawa.

    Pokaz gotowania z piwem w  wykonaniu Wojtka Frączyka

    Pokaz gotowania z piwem w wykonaniu Wojtka Frączyka

    Wieczorami, do późnych godzin, trwały koncerty mało znanych (celowo, by nie przyciągać tłumów), aczkolwiek fajnie grających zespołów muzycznych.

    Rzemieślnicza ofensywa

    Warto odnotować ewolucję jaka dzieje się w piwowarstwie restauracyjnym. Coraz więcej browarów odchodzi od nudnego zestawu jasne-ciemne-pszeniczne. Tym samym zyskują u mnie prawo do nazywania się rzemieślniczymi. Bo przecież warzyć średnie piwa wg przepisów dostarczonych razem ze sprzętem może każdy. Tworzenie własnych, często całkiem oryginalnych receptur, to już prawdziwe rzemiosło.

    Stoisko żywieckiego Browaru Krajcar

    Stoisko żywieckiego Browaru Krajcar

    Trochę w tym zasługi Konkursu Piw Rzemieślniczych, w którym w tym roku pojawiły się takie kategorie jak extra special bitter czy maibock. Całkiem niezłe wyzwanie.

    Było zatem dostępnych kilka piw w tych stylach, w tym całkiem niezły Magic autorstwa Wojtka Frączyka z Widawy, który zajął 2 miejsce w konkursie piw rzemieślniczych. Było też kilka własnych inicjatyw. Jan Olbracht z Torunia, Browar Miejski z Bielska Białej czy też żywiecki Krajcar, śmiało dołączają do piwnej rewolucji, warząc piwa niesztampowe i oryginalne. Mam nadzieję, że za tym przykładem pójdą także inni.

    Konkursy

    Żywiec to także największy i najbardziej uznany konkurs piw domowych, ale także piw rzemieślniczych oraz etykiet piw domowych. Warto też wspomnieć o inicjatywie Grupy Żywiec, która organizuje osobny konkurs piw domowych pracowników tejże firmy. Brawo!

    Jak pewnie wiecie, wyłaniany jest także Gran Champion, czyli najlepsze piwo domowe. Jego autor w nagrodę może uwarzyć swoje piwo w skali komercyjnej w Browarze Zamkowym w Cieszynie.

    W imieniu zwycięzcy nagrodę odebrał prezes PSPD Krzysztof Lechowski

    W imieniu zwycięzcy nagrodę odebrał prezes PSPD Krzysztof Lechowski

    W tym roku konkurs był dla mnie wyjątkowo szokujący. Po pierwsze ze względu na rekordową ilość zgłoszonych piw – 432 czyli ponad 50 na każdą z ośmiu kategorii! Po drugie, bo po raz pierwszy udało mi się stanąć na podium konkursu. I to największego konkursu piw domowych w kraju! Po trzecie, jeśli wierzyć plotkom, to byłem bardzo blisko zdobycia głównego tytułu. Podobno było w trójce nominowanych.

    Sędzia Krzysztof Teliżyn przy pracy

    Sędzia Krzysztof Teliżyn przy pracy

    Do konkursu wystawiłem 5 piw w kategoriach: alt, robust porter, koźlak, (belgijski) blond i imperial IPA. Z testów przed Żywcem zadowolony byłem tak naprawdę z dwóch – blonda i koźlaka. Sędziowie mieli jednak nieco inne zdanie. Zgodzili się wprawdzie co do blonda przyznając mu zaszczytne 3 miejsce, natomiast koźlak nie dostał się nawet do finału. Doceniono za to mój porter.

    Jego recepturę ułożyłem kiedyś na potrzeby warsztatów piwowarskich. Miało być ciemne piwo, z dodatkiem świeżo mielonej kawy. Wyszło lepiej niż dobrze, podczas degustacji piwo było dosłownie rozchwytywane. Zatem naturalne było powtórzenie receptury w domu, już pod kątem konkursu. Okazuje się, że kawa w piwie ma swoje miejsce. Dokładniej 1 miejsce!

    Grand Champion został przyznany imperialnemu IPA Czesława Dziełaka. Jestem pod wrażeniem wyboru, bo to styl niegrzeczny i nie dla każdego. Do tego pojawia się dodatkowe wyzwanie logistyczne przy kontraktowaniu chmielu. Moment jest kiepski, bo chmiel amerykański jest towarem deficytowym. Zeszłoroczne zapasy są zapewne na wyczerpaniu, a na nowe będzie trzeba poczekać co najmniej do września (nie licząc czasu transportu do Polski). Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i w Mikołajki napijemy się rewelacyjnie nachmielonego Brackiego Imperialnego IPA.

    Plotki

    W dużym skrócie:

    Browar Zarzecze jest w kryzysie. Miał być start w lipcu, lecz pewnie nie będzie. Oczekiwania ludzi uczestniczących w projekcie rozjechały się. Budynek stoi, sprzęt jest i … nie wiadomo co dalej. Szkoda.

    Ursa Maior. W Bieszczadach wszystko już na finiszu, brakuje tylko (i aż) odbiorów. Jak szczęście dopisze, to może w lipcu zostanie uwarzone pierwsze piwo. Piwowarka Aga (Agnieszka Łopata) snuje plany warzenia piwa „dla wszystkich”, które ma być swoistym produktem regionalnym. Z jednej strony popieram, z drugiej szkoda. Choć kocham Bieszczady, to mam tam strasznie nie po drodze. No, może będzie motywacja, by pojechać, obejrzeć, spróbować.

    Piwowarka Aga, czyli Agnieszka Łopata z Ursa Maior

    Piwowarka Aga, czyli Agnieszka Łopata z Ursa Maior

    Szałpiw. Wstyd przyznać, że poza domowymi wyrobami Wojtka i Jana nie spróbowałem tym razem niczego z ich browaru. Wojtek zdradził za to fotograficzną tajemnicę, na której widniały beczki po winie. Będzie ciekawie.

    Na zakończenie

    Genialny festiwal. Okoliczności przyrody, ale przede wszystkim atmosfera i ludzie sprawiają, że czuję się tam jak ryba w wodzie. Tak po prawdzie jedyne czego mi brakowało, to czasu. Te kilka/kilkanaście godzin spędzonych na dziedzińcu Piwiarni Żywieckiej to zdecydowanie za mało. Za mało, by posmakować wszystkich ciekawych piw, za mało by porozmawiać ze wszystkimi ciekawymi ludźmi, za mało by rozeznać się w ofercie sklepu Piw Świata i zrobić sensowne zakupy. No cóż, pozostaje oczekiwanie na Birofilia 2014. Mam nadzieję, że was też tam spotkam.

    Mocna ekipa ze Szczecina (fot. Iwona Miler)

    Mocna ekipa ze Szczecina (fot. Iwona Miler)

    Post Raport z Żywca – Birofilia 2013 pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi ....



    Wyświetl pełny artykuł
  8. kierujmy się do Żywca, tam musi być piwo


    Birofilia są festiwalem położonym w przypuszczalnie najurokliwszych okolicznościach przyrody. Szczególnie, jeżeli jedzie się jednośladem – pomiędzy Bielsko-Białą a Międzybrodziem Bialskim jest kapitalna trasa z pięknymi winklami. Aczkolwiek trzeba od razu zaznaczyć, że festiwale „pod chmurką” sprawdzają się w przypadku dobrej pogody. Czego przykładem jest Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa. Przy okazji, trawa już odrosła?


    Wracając do meritum – tegoroczna edycja była trzecią w której miałem przyjemność uczestniczyć. Obserwowanie zmian, które zachodzą z roku na rok jest cokolwiek fascynujące i tylko świadczy o tym jaki jeszcze niewykorzystany potencjał drzemie w tego typu imprezach. Warszawie przydałby się w końcu piwny festiwal. Szczęśliwie są już inicjatywy festiwalozastępcze w postaci Warszawskiego Szlaku Piwnego.


    Nie chce mi się skupiać na wynikach konkursów, czy poszczególnych miejscach. Wszystkie te informacje można znaleźć na stronie Festiwalu czy PSPD. Machnę natomiast luźny strumień świadomości, ponieważ tak.


    Kolekcjonerzy – strefa coraz bardziej marginalizowana. Sam ze względu na ograniczone możliwości bagażowe przyszedłem tylko na moment przy okazji wizyty przy piwnym korycie. Festiwal coraz bardziej idzie w kierunku piwnej kultury i piwowarstwa rzemieślniczego i amatorskiego – czy to dobrze czy źle, nie podejmuję się oceny.


    Sklep Piwa Świata – coś okropnego. Wydałem tam tyle pieniędzy, że przez najbliższy miesiąc będę się żywił patykami i trawą. Co więcej jednym z moich „genialnych” pomysłów było transportowanie ponad 30 butelek piwa motocyklem. Jazda po winklach w dwie osoby z pełnym bagażem – skill rośnie. Przy okazji dzięki dla Grześka i Piotra, następnym razem zabieram przyczepkę ;)


    Aleja Piw Świata – cieszy obecność piw z polskich browarów w tej części Festiwalu. Prawda jest taka, że nie mamy się czego wstydzić. Co więcej często piwa naszych rodaków są lepsze od uznanych marek zagranicznych. Z ciekawostek – Sour in the Rye jest wybitnie zajebistym piwem. Mam nadzieję, że Pastrami on Rye, które nabyłem drogą kupna również takie będzie. Po Voodoo Maple Bacon co może pójść nie tak z piwem do którego użyto przypraw do pastrami?


    Konkurs Piw Domowych – Nie jest źle. Sędziowałem dwie kategorie: Smoked Porter/Stout i Imperial India Pale Ale. W pierwszej w większości piw brakowało mi większej wędzoności. Ale to świadczy o tym, że piwowarowie nie cechują się hurraoptymizmem w dozowaniu składników. A to bardzo dobrze, do porządnych piw dochodzi się metodą drobnych kroków i zmian. Z kolei IIPA – Czesiek, Twoje piwo było zaiste zacne, gratulacje. Jak kiedyś wybierzesz się na Kawie w stronę Warszawy to daj znać.


    Konkurs Piw Rzemieślniczych – sędziowałem w najmniej obsadzonej kategorii Maibock. Może nie powinienem się do tego przyznawać, bo jeszcze piwowar z Kaszebsko Koruna przyśle mi szprota owiniętego w gazetę.


    Wykłady – z tego co udało mi się zaobserwować gromadziły całkiem sporą widownię. Nawet te znacznie bardziej technologiczne jak wykład Andrzeja Sadownika o chmielu czy Marcina Chmielarza o drożdżach. Fajnie było też zobaczyć, że nawet niestandardowe style smakowały osobom na widowni podczas mojej gadaniny.


    Spotkania towarzyskie – festiwale to doskonała okoliczność na socjalizację. Jeszcze raz dzięki za wszystkie rozmowy. A te jak wiadomo w kuluarach są najciekawsze ;)


    PSPD – nowa władza już okrzepła, Krzysiek radził sobie jak najlepiej się dało. Jest potencjał i trzeba to zdecydowanie wykorzystać. Szczególnie, że aktualne kadry rzemieślnicze tworzą w większości piwowarowie wywodzący się ze środowiska piwowarstwa domowego.


    I na sam koniec – piwa. Gwiazdą Festiwalu są dla mnie Dwa Smoki z Pracowni Piwa. Kapitalne piwo, jeżeli traficie beczkowe to zdecydowanie warto spróbować.


    Generalnie to by było na tyle. Zapewne o czymś zapomniałem, ale to najwyżej w komentarzach wyjdzie.

    PS. Oczywiście, zapomniałem wspomnieć o piwach domowych inaczej niż w ramach konkursu. Vettis jak zwykle pokazał klasę, Jacer z kolei poczęstował bardzo fajnym porterem. Alejka piwowarów domowych doskonale pokazuje dlaczego jest to przyszła kuźnia kadr.

    P6153899P6153898P6153897P6153892P6153889P6153888P6143887P6143883P6143879P6143875P6143861P6143858ikona

    Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.