Skocz do zawartości

bartek_z

Members
  • Postów

    110
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bartek_z

  1. Mam nadzieję,że moderatorzy darują mi pisanie jednego postu pod drugim, postanowiłem przeliczyć na podstawie zalączonego przez kolegę kantora wykresu jaka będzie różnica w ilości żywych komórek drożdży między zadaniem ich do brzeczki o temperaturze 20°C a uwodnieniem ich. Uważam że to na tyle istotne, że pozwolę sobie odświeżyć wątek pisząc nowy post. Założenia są takie, że brzeczka nie zmienia swojej temperatury, natomiast woda stygnie w tempie 1°C na minutę. W gruncie rzeczy to mocno przesadzone założenie na niekorzyść wody, z 35 stopni do 22,5 nie wystygnie tak szybko. Każdy kto choć raz chłodził piwo przy pomocy chłodnicy i kontrolował temperaturę termometrem ten doskonale wie,że im mniejsza jest różnica temperatur tym więcej czasu potrzeba na schłodzenie brzeczki o 1°C. Medota obliczeń jest prosta. Najpierw dzielę sobie zakresy na 2,5 stopnia (mniej nie ma sensu) i odczytuję średnią przeżywalność drożdży dla danej temperatury. żadnych całek i takich tam, zwykłe dodawanie,żeby wszyscy za tym mogli nadążyć ze mną włącznie W pierwszej kolejności policzmy ilość żywych drożdzy dla brzeczki o temperaturze 20 stopni. Na tyle ile mi się udało odczytać z wykresu jest to jakieś 12%. Dla uproszczenia załóżymy,że mamy 100 mln komórek. Oznacza to,ze przeżyje 12. Teraz policzmy uwodnione drożdże.Dzieląc wszystko na 2,5 minutowe przerwy otrzymujemy 8 podzakresów. Liczymy od początku 1. Przez pierwsze 2,5 minuty temperatura spadnie z 35 stopni do 32,5. Z wykresu wynika,że średni odsetek przeżycia komórek w tym zakresie to 85%. Gdyby taka temperatura miała się utrzymać przez cały czas uwadniania przeżoło by 85 mln komórek. 2. Następny krok. Średnia przeżywalność w zakresie 30-32,5°C to 77. 3. w trzecim kroku mamy około 60 4. 40 5. 28 6 -8. 24 (od tego momentu zakładamy, że temperatura już nie spada) Liczymy: (85+77+60+40+28+24*3)/8 = 44,6 Zatem w żadnym wypadku nie możemy mówić o porównywalnym wyniku. W przypadku prawidłowej rehydratacji przeżyje niemal 4 razy więcej komórek niż w przypadku wsypania drożdży do brzeczki. Zadaję sobie minimalną ilość trudu i przykładam linijkę do ekranu, a nie określam "na oko" gdzie przebiega linia. Mogę się mylić o max 1°C, dodatkowo w razie wątpliwości staram się działać na korzyść brzeczki a nie wody. Dla sportu jeszcze odczytajmy z wykresu wartości dla 25 , 22,5 i 20°C, zarówno brzeczki jak i wody. Dla 25°C - z wykresu odczytuję mniej więcej 16% dla brzeczki i 34 dla wody. Znowu przepaść. Dla 22,5°C jest to 15% dla brzeczki i 26% dla wody Dla 20°C 12% brzeczka i 22% woda. Wynika z tego, że nawet jeśli uwadnianie drożdży przeprowadzimy "na pałę" wsypując drożdże do wody o temperaturze takiej, do jakiej ma prawo się schłodzić w pomieszczeniu mieszkalnym to w najlepszym razie uzyskamy o przeszło 40% zdrowych komórek mniej w brzeczce niż w wodzie i to zdecydowanie nie jest jakaś głupia ilość, którą nie warto sobie zawracać głowy. Wykres zamieszczony przez kolegę kantora w żadnym razie więc nie dowodzi bezcelowości uwadniania, dowodzi, że jeśli przyłożymy do uwadniania trochę uwagi (i nawet nie musimy być przy tym specjalnie dokładni i celować koniecznie w te 35 stopni) to uzysk żywych komórek będzie większy niż gdyby wsypać do brzeczki drugą saszetkę drożdży. Patrząc od innej strony - unikamy w ten sposób "produkcji" całego jednego pokolenia, albo i dwóch. Nawet jeśli fermentacja ruszy bez uwadniania (a w przypadku mocniejszych piwek to nie jest powiedziane,że tak będzie) to raczej nie obędzie się bez wpływu na smak piwa. P.S. Zdaję sobie sprawę z dużego uproszczenia moich metod obliczeniowychi ich nieprzydatności do badań naukowych. doktoryzować się z tego nie zamierzam, chodziło mi wyłącznie o to, zeby pokazać w jakim kierunku podążają zyski z uwadniania drożdży, ponieważ padały tutaj różne stwierdzenia, włącznie z takimi,że kilkoma milionami komórek nie warto się przejmować, bo nie ma to wpływu na cokolwiek poza późniejszym startem. Liczba 100 mln została przyjęta dla ułatwienia obliczeń i oczywiście nie będzie miała pokrycia w realiach. Mam nadzieję, że moje wypociny pomogą uniknać dalszych nieporozumień i wątpliwości. Pozdrawiam!
  2. https://www.youtube.com/watch?v=-DeLzoPzswQ Oczywiście są to drożdże z innych źródeł i stąd mogą wynikać też jakieś różnice, dlatego ten test nie koniecznie należy traktować jako dowód. Ale: - te które wystartowały później zostały gorzej ocenione, dlatego uważam, że jednak istnieje taka możliwość,ze spóźniony start mimo wszystko przełoży się na gorszą jakość - z faktu zadania zbyt małej ilości drożdży wynikają dokładnie opisane w literaturze wady. Problem w tym, że nigdy nie wiesz kiedy przekroczysz próg wyczuwalności tych wad, więc po co ryzykować? - to ze coś jest wystarczające na 10tkę czy 12stkę nie oznacza, że należy tworzyć zasadę. Przecież na takich piwach świat się nie kończy. Nie mówię tutaj o RIsach i takich tam, ale jakieś double IPA, to już jest piwo, dla którego jedna saszetka drożdży to już jest wyraźnie za mało, a nikt nie dorzuci jeszcze połowy drugiej saszetki. Dlatego właśnie co do zasady lepiej jest zadbać o to, żeby przeżyło jak najwięcej grzybków. Dlatego,że jeśli nawet nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi.
  3. Jeśli już bym chciał namnożyć suche drożdże to bym je najpierw uwodnił a potem dopiero robił starter. Tyle, że nie bardzo widzę sens tej roboty, suchary są na tyle tanie,że po prostu można zadać ich więcej jeśli zachodzi taka potrzeba. Co do garnków emaliowanych to wiadomo tyle,że nie jest to stal szlachetna*, a zatem jest taka, która na pewno będzie wchodziła w reakcję z żywnością. Sam fakt że czernieje już tego niezbicie dowodzi. @Puzii - nie strasz, nie strasz. Transformatą Fouriera liczy się skomplikowane składowe harmoniczne, tutaj wystarczy sprawdzić o ile przez 20 minut obniży się temperatura, zrobić wykres, zinterpolować funkcję liniową i porównać pole pod jej wykresem. Nawet z tą całką trochę pojechałem za bardzo, tym razem to ja postraszyłem . A tak serio styknie po prostu trochę wyobraźni, żeby nie kwestionować słuszności uwadniania drożdży. *) Stal 18/10 również wchodzi w reakcję z żywnością. Po to właśnie na nożach na przykład stosuje się powłoki ceramiczne lub całe ostrza robi się z ceramiki. Jest to jednak znacznie mniejsza reakcja niż ze zwykłą stalą konstrukcyjną, na tyle niewielka, że tego typu produkty są w stanie uzyskać atesty do kontaktu z żywnością. Ten fakt jednak też jest wskazówką, że reakcja ze zwykłą stalą musi być naprawdę duża, nawet jeśli tego nie można wyczuć w smaku.
  4. @ Marcin Zielonkas - no proszę Cię, całe piwowarstwo polega na pilnowaniu temperatur, a Ty widzisz problem żeby wsypać drożdże kiedy woda ma 30 -35 stopni? Sposobów jest cała masa, ja naklejam sobie na słoik ciekłokrystaliczny termometr, a następnie robię próbę termometrem alkoholowym,żeby stwierdzić jaka jest rozbieżność między tym co w środku a temperaturą na słoiku. Zapisuję sobie flamastrem co ma mi się "zaświecić" i tego się trzymam. to jest naprawdę bardzo łatwe. No i nie ma opcji,zeby w temeraturze pokojowej w ciągu kilku minut zeszło z 35 do 20. Oprócz tego moim zdaniem źle interpretujesz dane z wykresu. Nawet zakładając,że w ciągu tych 20 minut będziesz miał 23-24 stopnie (i nie mniej, bo tyle jest w mieszkaniu) to nie będzie tyle cały czas. Drożdże zaczną ginąć, ale co zdąży się udownić w ponad 30 stopniach to Twoje. Musiał byś sobie to rozpisać w funkcji czasu a potem zcałkować i dopiero porównać wynik z tym co masz kiedy zadasz drożdze do brzeczki o temperaturze 20 stopni. Wynik nie będzie tak porównywalny jak przy prostym odczycie danych z wykresu.
  5. ok, czyli nadal brak źródeł, ale szanuję wprowadzenie na forum klimatu rodem z elektroda.pl. praktyka pokazuje że napowietrzanie gorącej brzeczki nie wpływa na smak/przebieg reszty procesów, guślarskie przesądy wskazują że trzeba tego unikać. z mojej strony koniec dyskusji, bo to jakiś absurd. 1. Daruj sobie porównania do elektrody. Sam właśnie wprowadzasz taki klimat. nie chcesz dyskutować to nie zaczynaj. 2. Napowietrzanie gorącej brzeczki nie wpływa na smak ponieważ jest nieskuteczne. ktoś już pisał,ze gorąca ciecz słabo miesza się z tlenem. Każde skuteczne napowietrzenie wpływa na smak. 3. Poczytaj trochę publikacji to nie będziesz się domagał podawania źródeł dla absolutnie podstawowej wiedzy. 4. Mogę bardzo łatwo odbić piłeczkę w twoim stylu - pokaż TY MNIE publikację gdzie napisali, że na jakimkolwiek etapie napowietrzenie jest korzystne.W końcu to TY obalasz "mit" a nie ja. @ Marcin Zielonkas - pytanie czy dyskutujemy o tym jak coś skaszanić czy jak zrobić dobrze? No fajnie,,że mniej skaszani się jak wsypiesz drożdże bezpośrednio do brzeczki niż jeśli je nieprawidłowo uwodnisz, ale krótkie pytanie - co takiego trudnego jest w uwadnianiu? Każdy kto ma doświadczenie 10 warek doskonale wie kiedy zacząć uwadniać drożdze. Prawidłowe uwodnienie zawsze będzie skutkowało większą liczbą żywych komórek i wcale nie jest trudne jak usiłujesz to przedstawić. Oczywiście uważam,że bardzo dobrze, że dyskutujemy na ten temat, bo to pomaga zrozumieć co się dzieje z drożdżami, ale argumenty jakie podajesz,że trudno jest wycyrklować z czasem sa moim zdaniem naciągane. Przynajmniej dla mnie od dawna nie stanowi to żadnej trudności.
  6. Nie mam doświadczenia z tymi konkretnymi drożdżami, ale mnie generalnie stouty nigdy nisko nie schodziły. Ostatniego robiłem na US-05 licząc na to,że zjedzą go trochę bardziej. Zszedł mi z 15-16 blg do 4,5-5, a zacierałem na wytrawnie, 62-63 stopnie. Zabutelkowałem, dałem 80g cukru i jest taki jaki powinien być dry stout. W smaku nawet trochę wodnisty, słabo nasycony. Skoro od 2 tygodni BLG stoi to ja bym butelkował. Generalnie wydaje mi się, że obecność palonych słodów przekłamała wynik. Przy tak słabym odfermentowaniu powinno być słodkie, a zdecydowanie nie jest. Smakuje jak by faktycznie było odfermentowane do tych 2-3 ballingów, tylko spławik nie chce tonąć. Ale to już tylko mój domysł.
  7. Wychodzą, ale 10-12blg. Sam to napisałeś. Myślę,ze to po prostu nie uprawnia do tworzenia reguły. Tak jak pisałem w pierwszych moich warkach nie natleniałem prawidłowo brzeczki, po prostu przelewałem wężykiem z góry, tak, żeby się spieniło i na tym koniec. Piwa też mi wychodziły, tylko ciut gorsze niż teraz. Ale nie zdarzyło się,że fermentacja mi nie ruszyła, choć czasem czekałem ponad dobę zanim zaczęła tworzyć się piana. W końcu doszedłem do wniosku,że tak jednak nie jest lepiej. Zrób parę eksperymentów takich jak mówiłem to będziesz mógł w sposób konstruktywny zabrać głos. Na razie posługujesz się argumentami takimi że po pierwsze producenci drożdży celowo wprowadzają nas w błąd, po drugie większość się myli, a po trzecie fermentacja startuje więc jest OK. No więc to że startuje jeszcze niczego nie dowodzi, a jeśli chcesz powiedzieć że większość się myli a producenci lecą z nami w przysłowiowe przyrodzenie to należy poprzeć to jednak czymś więcej niż tym,że piwa Ci wychodzą dobre. @LUBIE_GRAC_W_GRY_WIDEO - nie powiem Ci gdzie to wyczytałem, nie archiwizuję takich rzeczy, ale było to kilka poważnych publikacji. Ale zarówno forumowa wyszukiwarka jak i google nie gryzą, poszukasz to znajdziesz. Kup sobie porządny garnek tak czy inaczej. Gwoździa może nie być czuć, ale generalnie w obitych garach nie powinno się gotować niczego. Poza tym serio aż tak bardzo szkoda Tobie 100 złotych? To jest po prostu jak jeżdżenie 20 letnim samochodem z przerdzewiałymi progami, luzami w zawieszeniu i cieknącym silnikiem. Pewnie że się da i masa ludzi tak jeździ i nawet udaje im się przeżyć, ale jeśli stać cię na coś lepszego to zawsze dobrze jest sobie zadać fundamentalne pytanie - "po co?"
  8. Syndi, jest istotne zawsze. 40 litrów na jednej saszetce to już proszenie się o kołopoty bez względu na to czy są uwodnione czy nie. zawsze większa ilość na start jest lepsza, bo mniej razy się będą musiały mnożyć. Poszukaj sobie ile np, diacetylu produkuje każde kolejne pokolenie drożdzy. Albo zresztą rob jak chcesz, tylko nie rozpowszechniaj teorii, których nie zweryfikowałeś pomiarowo albo conajmniej w drodze bezpośredniego porównania. Można w ogóle nie zadać drożdży i po pewnym czasie fermentacja też wystartuje. czy to jest dowód na to, że wszyscy robimy źle kupując szlachetne szczepy drożdzy?
  9. Natlenienie zawsze psuje warkę. W jaki sposób to można doczytać praktycznie wszędzie. Brzeczkę natlenia się przed zadaniem drożdży tylko dlatego,że jest to niezbędne dla ich prawidłowego rozmnażania. Jeśli się tego nie zrobi namnożą się "niedorobione" drożdże i straty wynikające z kulawej fermentacji będą większe niż mogą być ewentualne korzyści wynikające z braku natlenienia brzeczki. Dlatego właśnie natlenia się warkę tylko na tym jednym etapie, a na każdym innym się unika. @ Syndi - zrób sobie porównanie, połowę warki na drożdżach uwodnionych a resztę na suchych. Będziesz wiedział wszystko, ile później ruszą, o ile mniej żywiołowo będzie przebiegała fermentacja, wreszcie jak to rzutuje na smak. A jak nie chcesz prowadzić eksperymentu to poczytaj sobie wątki o weizenach. Tam niemal cały profil smakowy piwa wynika z pracy drożdży, dlatego po pierwsze mega ciężko jest zrobić dobrą pszenicę, a po drugie jak się chce zrobić ją dobrze to w zasadzie należy użyć drożdży płynnych. Ale to,że w takim AIPA czy RISie można wady przykryć jak nie chmielem to palonymi słodami, to też nie oznacza,że wad tam nie będzie jeśli zrobisz jakiś błąd. Weizena polecam dlatego, że tam od razu to poczujesz.
  10. Syndi, piszesz,że się nie znasz, ale o udawnianiu drożdzy z pełnym przekonaniem twierdzisz,że to bzdura. Powiem tak - ja też się nie znam, ale w ogólna zasada jest taka, że jakikolwiek dyskomfort pracy drożdzy ma przełożenie na jakość procesu fermentacji. To ze fermentacja rusza i przebiega w kilka dni to jeszcze nie oznacza,że przebiega optymalnie. Dlatego sorry, ale po pierwsze nigdy nie powiem,że uwadnianie to bzdura, a po drugie nie uważam,żeby sensownym było odpuszczenie sobie uwadniania w momencie kiedy od tego po części może zależeć rezultat kilku godzin mojej pracy. Za to na pewno nie ma ryzyka infekcji. O ile wszystko wykonasz prawidłowo żadne zakażenie nie wejdzie na drożdże. Zawsze uwadniam drożdże i nigdy nie miałem infekcji.
  11. Jeszcze słówko o wiadrach. Sam w sobie polipropylen (PP) jest raczej bezpieczny dla człowieka, natomiast trzeba pamiętać,że jest to tworzywo sztuczne, które swoją trwałość zawdzięcza modyfikatorom. Są dodatki które uodparniają go na ultrafiolet i na tlen, ponieważ sam z siebie odporny na to nie jest. Od ilości i jakości tych dodatków zależy to jak późno nastąpi rozkład materiału. Fabryka jest w stanie zaplanować to z dokładnością co do miesiąca. Problem w tym, że nikt nie podaje na wiadrach daty przydatności do użytku. Ilość warek nie ma tutaj aż tyle do rzeczy co wiek i ekspozycja na światło. Dlatego co rok, dwa dobrze jest wymienić wiadra na nowe. Ja to robię stopniowo. Co pół roku - maksymalnie rok wymieniam jedno z trzech jakich stale używam. Oczywiście nie jestem w stanie powiedzieć,że jak ktoś używa takie wiadro 5 lat to na pewno się truje, albo ze na pewno nic mu nie grozi. Ja tego nie wiem, wie to fabryka, ale prawdy nie powie. Ale te 20-30 złotych raz na pół roku czy na rok - to nie są pieniądze.
  12. Zgadza się, i tak wciągamy syf z żywnością. Dlatego mom zdaniem tym bardziej nie należy tego robić tam, gdzie można tego uniknąć. Jeszcze żeby taki gar kosztował pół pensji, ale kosztuje śmieszne 100 złotych i jak się uważa żeby nie obić to i kilka lat posłuży. A jak się nie umie uważać styknie kupić nierdzewkę i takiemu nie zaszkodzi ani obicie ani przypalenie. A przy okazji też łatwiej będzie w takim utrzymać temperaturę. Dlatego mimo iż mam emaliowany gar całkiem dobry planuję kupić nierdzewny z grubym dnem. Bo po co sobie życie utrudniać skoro można ułatwić stosunkowo niewielkim kosztem.
  13. Też nie wiem skąd to się bierze, ale u mnie przy celowaniu w 27 blg leciało bardzo słabo, a słyszałem,ze czasem potrafi iść zupełnie normalnie. W moim przypadku 11 kg zasypu i celowanie w 25 BLG jest całkowicie bezpieczne, leci wolniej, tak,ze też tego nie przefiltruję w godzinę czasu, ale w przypadku 27 BLG to jest tak jak opisałem. Jeśli się wcześniej nie robiło takich piw lepiej jest zatem nie wchodzić moim zdaniem w ryzykowne zakresy, poprzestać na tych 11 kg słodu, a jeżeli będzie szło szybko to można zwiększyć zasyp.
  14. Właśnie o tlenki metali się rozchodzi. Węgiel akurat specjalnie groźny nie jest, ale tlenek żelaza już bardziej. oza tym w kładzie znajdują się inne pierwiastki, które tak samo mogą wchodzić w reakcję z żywnością. Chrom, nikiel, wolfram, miedź mangan, a także tlenki fosforu i siarki. Zatem ogólnie "smacznego". to że z czegoś robi się woki lub dawniej robiło "cygańskie" patelnie nie oznacza, że to jest korzystne dla zdrowia. Kiedyś woda przecież nie nadawała się do picia i dlatego wymyślono piwo . Chodzi o to,że wiedza na temat żywienia się zmienia i raczej nie należy się powoływać na to co było 100 lat temu. Również nie do końca taka super jest stal szlachetna (10/18), z której robi się garnki niepowlekane. Każda stal tak naprawdę wchodzi w rekcję z żywnością, wystarczy przekroć jabłko stalowym nożem a potem ceramicznym i zobaczyć które szybciej czernieje. Coś jednak jest na rzeczy, choć oczywiście nie jest to tak spektakularna reakcja jak w przypadki zwykłej blachy, która sama pokrywa się momentalnie tlenkami. ale również nie jest to sprawa zupełnie obojętna, dlatego do łask wracają powłoki ceramiczne. Tak jak pisałem - piwo być może będzie dobre (piszę być może, bo nigdy tego nie sprawdzałem), ale takie gotowanie jest niezdrowe. No i jest argument który zawsze podnoszę - skoro coś nie kosztuje majątku to po co ryzykować? Garnek emaliowany na Alledrogo kosztuje trochę ponad 100 złotych, zaś nierdzewka 300 PLN. To nie jest na tyle duża kasa,żeby się truć. ... a MacGyver zbudował samolot z betoniarki i bambusa Tak serio to nie potrafię się do tego odnieść, nie jestem farmaceutą, ale po pierwsze to tylko film, a po drugie wiele leków to substancje w gruncie rzeczy szkodliwe, które przyjmuje się z konieczności, bo na coś tam pomagają ale gdzie indziej dają cały szereg niepożądanych skutków. Serio ludzie - co Wam szkoda 100-kilkanaście złotych na nowy gar... Rodziny przez rok czasu za to nie utrzymacie przecież
  15. Dżizas... prowokacja jakaś czy tak na poważnie? Ad.1 Obity garnek nadaje się, ale do wyrzucenia. W smaku być może niczego nie czujesz (choć polecam sobie rozetrzeć piwo na skórze i sprawdzić czy nie ma żelaza), ale to nie znaczy, że szkodliwe dla zdrowia związki nie przedostają się do piwa i tego nie pijesz. Pewnie, od razu się nie otrujesz, mojemu świętej pamięci ojcu też było zawsze szkoda cokolwiek wyrzucić, gotował w obitych garach i dożył prawie 90tki, ale rodzi się jedno zasadnicze pytanie - po co, skoro nowy gar kosztuje raptem 100 złotych? Ad.2 - Nie wiem, nie sprawdzałem ale nie wierzył bym we wszystko co piszą/mówią, bo i takich kwiatków nie brakuje: https://www.youtube.com/watch?v=wil2AXLI51c . Raczej bym polegał na opinii większości uznanych piwowarów a nie na odkryciach jakichś szarlatanów. Tak więc sorry, to że ktoś gdzieś napisał jakąś teorię to nie jest rzeczowy argument. Ad. 3 - pewnie że ruszą wsypane po prostu do brzeczki. Pewnie,że wciągną tylko wodę. Tyle, że wszystko co utrudnia start drożdżom rzutuje na efekt ostateczny. Równie dobrze można uznać napowietrzanie brzeczki za zbędne, bo przecież bez tego fermentacja też wystartuje (i mogę też to potwierdzić moimi wczesnymi warkami). Tyle, że to że ruszą to jeszcze nie oznacza,że nie naprodukują jakiegoś niepożądanego syfu. Żeby naprawdę się przekonać czy rehydratacja jest zbędna, trzeba by wykonać test na tej samej brzeczce i przeprowadzić fermentacje w tych samych warunkach. Ludzie przeprowadzali podobne testy, część z nich jest dostępna na YT. Ze wszystkich pośrednio lub bezpośrednio wynika,że kondycja drożdży ma duże znaczenie. Oczywiście w jednych piwach większe (np. Weizeny), a w innych mniejsze (np. AIPA, gdzie wiele wad można przykryć chmielem). Suche drożdże rzucone na brzeczkę ruszą i to może nawet dość szybko, ale jak to wpłynie na proces fermentacji można albo zgadywać, albo polegać na opinii większości doświadczonych piwowarów. Również nie zgodzę się,że rehydratacja to proszenie się o infekcję. Wlewasz wrzątek do naczynia, które od razu się dezynfekuje. Zakręcasz, czekasz aż ostygnie, wsypujesz drożdże i gotowe. Nigdy nie miałem zakażenia. Procedura tak prosta i tak tania, że moim zdaniem zwyczajnie nierozsądnym jest ją pomijać.
  16. Nie, w przypadku niechmielowych piw aromat zawsze jest taki sam, problem dotyczy jedynie chmielu. Piwo po rozlewie ma różnie, ale u mnie nigdy nie więcej niż 3 miesiące, przy czym zawsze czekam aż się sklaruje. To już zauważyłem, że ilość pływających drożdży mocno wpływa na finalny aromat. Problem jednak dotyczy butelek otwieranych dzień po dniu, albo i tego samego dnia. Jedna potrafi pachnieć dobrze, a druga albo połowę gorzej albo wcale, a na drugi dzień znów pachnie. Piszesz o utlenieniu - hmmm, możliwe, że różna ilość Oxi które pozostaje w butelkach różnie może rzutować na to ile aromatu zostanie a ile diabli wezmą... Jest sens przerzucić się na dezynfekcję termiczną?
  17. Zrobiłem kilka RISów, w tym parę bardzo mocnych, więc mogę opowiedzieć jak to wyglądało od strony praktycznej. Przy celowaniu w ekstrakt 21-23 blg nie ma żadnych problemów. Jako zasypu użyłem zestawu z homebrewing. Przy użyciu filtratora z oplotu wszystko idzie zupełnie gładko. Do gara też się wszystko mieści, nie trzeba też nic specjalnego robić,żeby nie przypalić. Znaczy trzeba mieszać przy podrzewaniu, ale tak to sobie może stać i zacierać. Nie robiłem na dwa gary, zrobiłem tak, że piwo było zaprojektowane na jakieś 25 blg, obierałem brzeczkę tak długo aż nie spadło do około 20, po czym do tych 22-23 wzmocniła się podczas warzenia. Wyszło z tego jakieś 16-17 litrów piwa, a z wysłodzin jeszcze 10 litrów bezstylowca. Później postanowiłem zrobić coś mocniejszego, w okolicach 24-25 BLG. Dodałem do zasypu kilogram słodu Pale Ale, łącznie więc było już grubo ponad 1 kg słodu. Nic się nie przypaliło, mimo,ze mieszałem tylko od czasu do czasu, filtracja szła wolno, ale stabilnie. Ostatnim razem postanowiłem zrobić siekierę, uzyskać 27 blg z samych tylko słodów, a przy okazji jeszcze jakąś sensowną ilość piwa. Zasyp już był mocno inny od tego co na początku, w sumie ponad 12 kg słodu. I uważam,że to jest kres technicznych możliwości dla domowego piwowara. Znaczy można osiagnąć wyższy ekstrakt, podbijając go albo dłużej gotując brzeczkę, ale przy tym zasypie po pierwsze trochę mi się przypaliło (choć mógłbym tego uniknąć, intensynwniej mieszając, muszę obiektywnie przyznać, że się nie wysiliłem), ale co ważniejsze filtracja to ledwo szła. Wąziutka stużka, w sumie cedziłem to ponad 6 godzin przy kranie odkręconym na maksa. Nie stanęło, ale nie będę sprawdzał co będzie jak sypnę jeszcze 0,5 kg słodu, nic mocniejszego juz ćwiczyć nie będę. Co więcej - postanowiłem być "sprytny" i jeszcze podbiłem ekstrakt cukrem, do 29 blg. Drożdże ruszyły, ale refermentacja... no trochę CO2 jest, ale moim zdaniem połowę za mało, nawet jak na nisko nasyconego RISa. Może jeszcze się nagazuje, póki co leży dopiero dwa miesiące, ale niestety liczę się z tym, że zatłukłem drożdże alkoholem. Użyty szczep drożdży to był US-05, mający opinię odpornego na takie traktowanie. Nie była to gęstwa po innym piwie tylko zrehydratyzowane dwie saszetki sucharów. Być moze gdybym użył gęstwy, albo jakichś płynnych drożdży to by było inaczej. Co jeszcze istotne przy takim warzeniu - koniecznie solidne drewniane mieszadło, plastik to się nadaje do 15stek. Zacier w 30 litrowym garze jest tak gęsty, że jak wstawisz mieszadło to samo będzie stać. Mocno wskazany nierdzewny garnek, a to dlatego,że coś tam zawsze może przywrzeć do dna, a czyszczenie emalii to masakra. Sam mam emalię i będę jednak kupował nierdzewkę. Trzecia rzecz - dużo, dużo mieszać. Czwarta rzecz - dobrze podgrzać przy rozluźnianiu zacieru, dolewając wody też raczej pilnować, żeby nie było to 75 stopni tylko conajmniej 80 albo trochę więcej. Im wyższa temperatura tym zacier luźniejszy i mniejsza szansa,że filtracja się zatrzyma. Reasumując: 1. Proszę, żeby nie pisać, że tak się robić nie powinno jak zrobiłem - mówię jak zrobiłem i co z tego wyszło, wiem, że obok zdrowego rozsądku to nie leżało, nie gwarantuję też, że się uda tak samo każdemu. 2. 12 kg zasypu jest problematyczne, aczkolwiek w moim przypadku jeszcze udało się ogarnąć. 3. Zainwestować w dobre mieszadło i nie lenić się tylko mieszać podczas zacierania 4. Jak jesteś wierzący to się módl do wszystkich świętych od piwa i przyłóż się do mash-outu oraz używaj raczej cieplejszej niż chłodniejszej wody do wysładzania. Jak nie jesteś wierzący to rób wszystko to samo. Módl się też na wszelki wypadek, może ktoś wysłucha ;-) 5. Jak masz nierdzewny gar to takiego używaj. Jak nie masz to sobie kup. Jak nie masz 3 stów na wydanie to jeszcze więcej mieszaj przy zacieraniu. 6. Jak już zrobisz coś co ma 27 blg i masz tylko suche drożdże, to raczej już tego nie poprawiaj cukrem ani ekstraktem - może się nie nagazować. Smaczniejsze i tak nie będzie jeśli dodatkowy ekstrakt nie będzie pochodził ze słodów. 6. Tak poza wszystkim to raczej bym nie przekraczał 11 kg. Powinno styknąć na uzyskanie sporej ilości 25tki, a prawdopodobnie unikniesz dzięki temu jazdy po bandzie.
  18. Problem nie dotyczy konkretnej warki, tylko właściwie wszystkich amerykańskich ales jakie ostatnio robię. Podejrzewam, że robię jakiś błąd przy rozlewie, choć nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy. Problem polega na tym,że jedna butelka tej samej warki potrafi pięknie dawać po nosie chmielowym aromatem, a inna mieć taki słaby zapach,że gdybym nie wiedział czego szukać w aromacie to bym w ogóle tego nie znalazł. Temperatura serwowania bywa różna, ale obecność aromatu raczej nie ma związku. Czasem jest jak otwieram piwko mocno schłodzone, a czasem ciężko się doszukać aromatu nawet w czymś, co stało pół godziny w lodówce. Jeśli chodzi o sam rozlew to stosuję metodę wsypywania cukru do butelek przy pomocy miarki. Wiem,że większość ludzi miesza piwo z roztworem cukru przed rozlewem, ale uważam,że w ten sposób mogę dokładniej wszystko kontrolować. Zresztą nie wydaje mi się,że to jest powód, bo teoretycznie aromat powinien być jednakowy we wszystkich butelkach. Co do dezynfekcji butelek używam Oxi staram się wszystko dokładnie wylać przed rozlewem. Ale wszystko raczej robione jest na pałę, de facto nie mam kontroli nad tym ile roztworu zostało w jakiej butelce. Ale czy to akurat może być powód? Macie jakiś inny pomysł co jest nie tak?
  19. Jasne. Wywalam w takim razie. Dzięki za opinie.
  20. To jest moje pierwsze podejście ever do zbierania gęstwy, więc kompletnie nie wiem czego się spodziewać. Pomyślałem, że skoro w trakcie fermentacji wydzielały taki zapach to może i naturalnym jest, że dają takimi rzeczami w słoiku, tym bardziej,że słoim był wyparzony a drożdże stoją w nim raptem 2 dni. Zgłupiałem po prostu, ale po tym co napisałeś to idą w kanał...
  21. Mam taki problem. Zlałem 2 dni temu piwo z burzliwej na cichą i pobrałem gęstwę. Piwo w trakcie fermentacji burzliwej dawało trochę siarkowodorem z rurki, ale pod koniec burzliwej przestało a przy zlewaniu na cichą zarówno smak jak i zapach były w normie. Pobrałem gęstwę, nie płukałem jej, po 2 dniach "wylazło" z gęstwy jakieś 2 - 2,5 cm piwa. W zapachu oprócz ostrego aromatu świeżo przefermentowanej brzeczki czuć dość silnie zgniłe jajo. Pytanie do lepiej zorientowanych - czy to normalny objaw pracy drożdży i o ile nie przetrzymam tego za długo mogę po przepłukaniu taką gęstwą zaszczepić kolejną warkę czy takie zapachy kompletnie dyskwalifikują te drożdże?
  22. A po co czekać tyle czasu, żeby brzeczka się schłodziła? Ktoś nie chce kupować chłodnicy to wanna lub kastra budowlana (jeśli ktoś ma kabinę zamiast wanny) powinna załatwić temat. Nie tak dobrze jak chłodnica, ale sam póki co używam takich metod i jak się dobrze miesza to zejście do 22-23 stopni nie zajmuje więcej niż 40 minut. W dodatku jak się nie chłodzi szybko to ryzykuje się DMS. Zakażenie też może się nie ujawnić od razu, piwo zamiast po kilku miesiącach zacznie się psuć po kilku tygodniach. Zupełnie nie rozumiem sensu chłodzenia brzeczki powietrzem. Drożdże przecież też nie ruszają od razu, a do tego brzeczkę po schłodzeniu jeszcze się przelewa. Całość spokojnie zdąży ostygnąć do temperatury wynikającej z temperatury otoczenia. Oczywiście gdybym zapomniał dać drożdży albo odpukać - stało się coś, co by mnie zmusiło do przerwania pracy no to niezależnie ile by brzeczka stała to bym zadał drożdże - wolałbym tyle zaryzykować niż wylać w kanał kilka godzin pracy, ale celowe przetrzymywanie brzeczki przed zadaniem drożdży?
  23. No to co pisałem, takie rzeczy są wykonane w standardzie IP 20, nie mają żadnego zabepieczenia przed wilgocią. Coś się skropli, coś popłynie... ja bym tego do lodówki nie pakował. Elektroniczne termostaty nie są aż takie drogie, żeby ryzykować fajerwerki Liebherr, nie Liebherr, flaki zazwyczaj pochodzą od jednego z niewielu producentów. Co mi się jeszcze przypomniało, ale to byś musiał skonsultować z jakimś serwisem lodówek - ja w swojej lodówce (nie do piwa, tylko do użytko domowego) dwa razy miałem wymieniony termostat. Raz zrobił to naprawiacz, nie było mnie w domu, a lodówka była rozkraczona, był środek lata, więc trzeba było wezwać płatnego MacGyvera. Wstawił coś, co podziałało jakoś krótko, 2-3 lata i na czym nie doszukałem się sygnatury żadnego producenta. Myk polegał jednak na tym, że aby utrzymać temperaturę poniżej 10 stopni trzeba było gałkę ustawić na jakieś 70-80%. Termostat jak wspomniałem padł i wymieniłem go już na dedykowany do mojego modelu lodówki, sygnowany przez Danfossa. Z tym termostatem w celu uzyskania temperatury poniżej 10 °C wystarczy odkręcić gałkę na jakieś 30-40%, oczywiście o ile lodówka nie jest obładowana tak jak teraz, czyli nie są zrobione świąteczne zapasy. Na podstawie tego doświadczenia mogę powiedzieć, że termostaty lodówkowe istnieją różne i różniste. Musiałbyś dopytać kogoś biegłego w tej materii jaki termostat kupić, żeby agregat załączał się rzadziej. Wiem tylko, ze jest to możliwe. Druga kwestia - może zrobić jakiś szacher-macher z kapilarą. Wsadzić ją w jakąś osłonę, żeby się nie nagrzewała na całej długości, nie wiem jednak czy to nie będzie broń obosieczna, to znaczy wolniej będzie się nagrzewać, ale także wolniej będzie się schładzać, przez co będzie włączać agregat na dłużej. Ewentualnie zaizolować kapilarę u góry a zostawić gołą na dole, gdzie powietrze jest zimniejsze. Można spróbować kupić termostat z odpowiednio dłuższą kapilarą i taką zaizolować. Trzecia kwestia - termostat mierzy temperaturę powietrza w lodówce, w dodatku nie wiem jak w Twojej, ale w tych lodówkach które ja miałem to kapilara zawsze szła zaraz przy tylnej ściance, w której jest umieszczony wymiennik ciepła. "Zbiera dane" nie z brzeczki, tylko z otoczenia tak naprawdę i to z najchłodniejszego miejsca w całej lodówce. Co można kombinować - jeśli kapilara leci po tylnej ścianie to zastawić ją styropianową płytą i dopiero wstawić fermentor. Sam fermentor podnieść możliwie wysoko. Drożdże same podniosą sobie nieco temperaturę to raz, a dwa jak to nie wystarczy można spróbować zostawić szczelinę w drzwiach.
  24. Krzycho_gd - sprawdź ta histerezę, bo gdzieś widziałem dane, ze może ona wynosić do 5°C. Wkomponowanie go w miejsce standardowego w lodówce? hmmm... To jest drugi problem, takie wynalazki są zazwyczaj wykonane w standardzie IP 20, co oznacza zerową ochronę przed wilgocią. Po trzecie służą do obsługi kotłów grzewczych, więc działają odwrotnie niż te w lodówkach,załączają prąd jeśli temperatura spadnie poniżej pewnej wartości, a nie jeśli wzrośnie. Ta czy inaczej nie obędzie się bez kombinowania i nie będzie to specjalnie proste, bo na kablach, które dochodzą do termostatu w lodówce zwykle jest 230V. Musiałbyś dać conajmniej przekaźnik odwracający działanie tego wynalazku, ale w tym celu byś musiał doprowadzić jeszcze 12V do zasilania przekaźnika. Nie unikniesz kombinowania.
  25. Skrzynia pójdzie pod nocną lampkę. Mało to oryginalne jak zauważyłem, ale widocznie dlatego właśnie optymalne ;-) Co do ilości fermentorów no to sama upierdliwość przelewania wszystkiego do fermentora z kranem i z powrotem jest jeszcze do przełknięcia (choć oczywiście jest to bezsensowne dodawanie sobie roboty i w zasadzie to już jest wystarczający powód, żeby wydać jeszcze 20 złotych na następny fermentor) ale tak jak sobie to przelewałem w tę i wewtę to przyszła taka myśl - ciekawe ile to łapie powietrza, a można by przecież tego uniknąć. Przyznam się, że znów uwierzyłem w niewłaściwe wersje, ponieważ spotkałem się z opinią,ze jak kranik jest nowy i dobrze się go odkazi to raczej nie zwiększa mocno ryzyka infekcji. No tak, tylko to są kawałki plastiku za kilka złotych i mój się okazał może trochę mniej dokładnie wykonany niż powinien. Przeciekać nie przeciekał, ale przy filtracji widziałem, że brzeczka włazi tu i ówdzie między elementy kranu, No przecież nie zostawię tak tego na tydzień. Skończyło się tym, że przelałem z powrotem do wiadra bez kranu po burzliwej. Jeśli zaś chodzi o moje pomysły na piwo no to na razie chcę po prostu wypracować sobie jakieś przyzwoite metody, kombinować można dopiero jak się ogarnie podstawy. Poza tym nie będę raczej warzył zbyt wiele piwek (tempo przewiduję średnio raz na miesiąc z wyłączeniem lata), bo zwyczajnie nie będzie komu tego pić. Mi znajomi albo w ogóle nie piją piwa, albo nawet jak dostrzegają, że piwa z niezależnych browarów smakują lepiej to lansują tezę, ze biorąc pod uwagę różnicę w cenie koncerniaki "dają radę, szczególnie jak się doda soku". Jeszcze inni stwierdzili, że piwa rzemieślnicze są "strasznie gorzkie". Paradoksalnie prędzej jestem skłonny zrozumieć, że ktoś nie lubi gorzkiego i kupuje Żywca bo nie ma w sklepach oranżady "z prądem", niż że zadowala się totalną bylejakością. Ale wystarczająco dużo się ludzi nauświadamiałem bez rezultatu, nie będę tego praktykował ze swoim piwem. ================================================================== Edit: no i nie wytrzymałem, otworzyłem kolejne 0,33. Lepiej i nie lepiej. Jest siarkowodór, wyczuwalny w zapachu z butelki i ze szklanki, ale jak już w szklance zrobi się pustawo. W smaku nie ma. Chmiel natomiast się trochę pokazał. Czuć go i w zapachu, zmienił się też smak, goryczka nie jest taka "ciężka", bardziej typowa dla chmieli amerykańskich. Jak na pierwszy raz - powoli zaczynam być zadowolony, oczywiście o ile H2S nie okaże się być infekcyjny i raczy się zredukować. Jeśli nie to w sumie też będzie wiadomo w czym rzecz, choć nie będzie to budujące, bo o co jak o co, ale o sterylność to się starałem mocno dbać. Poprawa tego aspektu będzie trudna, choć oczywiście możliwa. Wracając do aromatu chmielowego - nie jest silny, jednak za dużo błędów popełniłem po drodze, no, ale jest już ewidentny, nie ma tak, że ledwo mogę się go doszukać i to wiedząc czego mam szukać. Teraz aromat nie jest silny, ale na pewno nie trzeba wiedzieć czego szukać,żeby to znaleźć. Nie czuć też tak mocno słodów. Z otwarciem kolejnej butelki już poczekam dłużej. Dziękuję wszystkim za porady, następnym razem będzie lepiej .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.