Skocz do zawartości

bartek_z

Members
  • Postów

    110
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bartek_z

  1. @ Dario - pozwolę sobie nie nie tłumaczyć się Tobie dłużej z mojego postępowania i podejścia, żeby nie zaśmiecać forum tego typu nic nie wnoszącymi przepychankami. Nie możesz wiedzieć jak było i ile rzeczy czytałem, a mimo wszystko poświęcasz dużo energii na to, żeby pewne rzeczy mi zaimputować łapiąc mnie w dodatku za słówka. Szczerze? Myśl sobie na mój temat co tam chcesz, mnie to nie interesuje. Napiszę tylko, że takimi wpisami jak ten ani mi nie pomagasz, ani nie wpływasz na moje postępowanie, więc celowość pisania takich rzeczy jest zerowa. @ Sławek - było 6 dni burzliwej i 8 cichej. W sumie 14 dni. 6 dni burzliwej wzięło się z przekonania, że czas zabija aromat i jak tylko przestało mocno bulgotać i jak zobaczyłem, że blg jest tylko pół stopnia wyższe niż w próbce, którą przefermentowałem w ciepłym miejscu na szybko to od razu przelałem na cichą, nie czekając aż drożdże osiądą. Teraz jak już wiem, ze mogą "złapać" chmiel i pociągnąć go ze sobą na dno to już wiem, że upływ czasu może i szkodzi aromatowi, ale opadające drożdże zabierają go ze sobą. Podobnie zresztą było z tą temperaturą. Oczywiście naczytałem się wielokrotnie, że wraz z temperaturą zwiększa się ilość estrów i fenoli, zapamiętałem też, ze jak naprawdę mocno ucieknie pod 25°C to może jechać rozpuszczalnikiem i dlatego właśnie lepiej sobie odpuścić warzenie latem. Nie trafiłem na info, lub zwyczajnie w natłoku wielu informacji przyswajanych w krótkim czasie zwyczajnie o tym zapomniałem, że estry mogą przykryć chmiel. Dlatego też pomyślałem sobie, że pewnie nic "grubego" się nie stanie z chmielem jak na początek sobie ułatwię sprawę, co najwyżej będzie trochę za dużo estrów i jeśli faktycznie tak będzie to skoryguję to w następnej warce. To nie miało być przecież idealne piwo i na tym etapie mojego piwnego rozwoju nie miało prawa takie być. W związku z tym że wyszło jak wyszło oczywiście nie ma żadnej dyskusji, temperatura musi być niższa i taka będzie następnym razem.
  2. O! dokładnie o czymś takim myślałem. W dodatku chłopaki wyliczyli jaka jest skuteczność. Po świętach narzędzia w łapę i jechane... Za chwilę zajmę się aktualizacją mojego profilu. Skoro kastra budowlana sprawdza się gorzej to nie będę sobie zawracał tym głowy, szafka jest wystarczająco łatwa do sklecenia.
  3. @ Dario - wybacz, ale to czy szkoda czasu i nerwów to ocenię ja. Nic do Ciebie nie mam, ale nie oczekuję wyjaśniania mi jakie to jest trudne i debaty czy w ogóle powinienem się za to zabierać , tylko odpowiedzi na konkretne pytania. Skoro jednak już przy tym temacie jesteśmy - na razie mam z tego fun i póki będę miał będę się w to bawił. Nie traktuję tego jakoś śmiertelnie poważnie, nie mam ambicji zrobienia czegoś co będzie dostawało wysokie noty w konkursach (i nie mówię o ambicji na teraz, ale w ogóle tego typu rywalizacja mnie nie kręci, robię to dla siebie). Nikt mi również nie powiedział, że to jest łatwe i nigdzie nie napisałem, ze tak mi się zdawało. Zapytałem o poradę bo czegoś nie wiedziałem, ale to nie oznacza, że mam z tego tytułu jakiś mega stres. Chcę po prostu wiedzieć co mam poprawić. To co jest to spokojnie wypiję, następne zrobię lepsze. Chyba mi wolno, prawda? Oczywiście za wszystkie merytoryczne rady serdecznie dziękuję, są dla mnie cenne i mimo, że trochę się "skrzywiłem" na pewne stwierdzenia to jestem Tobie wdzięczny za wszystkie wskazówki odnośnie samego warzenia. Po prostu nie jestem narwańcem, który nie był świadomy podstawowych trudności. Ogólnie sporo kucharzę i lubię to robić, mimo że robię to od wielu lat ciągle się czegoś uczę, ciągle zmieniam, eksperymentuję i jest OK, zdaję sobie sprawę, że w tych kwestiach dochodzi się do dobrych efektów latami, nie trzeba mnie w tym kierunku uświadamiać. Jeśli chodzi o trzymanie niskiej temperatury - nigdzie nie napisałem że się nie da. Napisałem,że nie dysponuję pomieszczeniami, w których by takie temperatury mogły się utrzymać w sposób ciągły i dlatego wstawiłem w takie pomieszczenia jakie miałem, licząc na to, że kwestia temperatury nie jest aż tak istotna. Nie słuchałem wcale "mędrców". Jak się na czymś nie znasz to nie wiesz kogo słuchać. Czytałem takie i takie opinie. Będziesz kupował samochód to też przeczytasz od jednych, że każdy VW to szmelc, a od drugich,żeby nie kupować samochodów na F, czyli Fiatów, Fordów i francuskich. Jak ktoś sam nie wie nic o samochodach to musi rzucić monetą kogo ma posłuchać, a koniec końców przekonuje się, że ani jedni ani drudzy nie mieli racji, bo u każdego producenta trafiają się różnie dopracowane modele. Ponieważ nie wiedziałem czyje argumenty są słuszne (teraz już wiem) wybrałem na początek łatwiejsze w moich warunkach rozwiązanie. Nie sprawdziło się - będę szukał innego, nigdzie nie napisałem,że to mnie zniechęca i w ogóle tylko się pochlastać z takim czymś, wręcz przeciwnie, napisałem, że zamierzam następnym razem przypilnować temperatury. @ kordas - wanna nie wchodzi w rachubę, rodzina by mnie z domu wyrzuciła razem z tym fermentorem, chyba, że bym za każdym razem go wyciągał jak ktoś by chciał się wykąpać. A to niestety nie na mój kręgosłup, nie mam już ani 20 ani 30 lat czego żałuję . Gdyby to było możliwe pewnie bym tak zrobił za pierwszym razem, bo to bardzo proste rozwiązanie, czyli takie jak lubię. Mam już jednak pewne koncepcje. Pierwsza to zbudowanie mebla szafki wyłożonej styropianem od wewnątrz (sam styropian nie wchodzi w rachubę, bo mam kota i jak to zobaczy to rozwali to w drobny mak i rozniesie kulki po całym domu. Tam będzie sobie można wkładać butelki z lodem. Drugie co mi chodzi po głowie to posłużenie się kastrą budowlaną i zalanie jej wodą, tyle,że musiałbym obmyślić coś sensownego do spuszczania tej wody w celu dolania świeżej. Co do fermentora to jest właśnie przykład na to o czym mówię, naczytał się człowiek, ze niezbędne minimum to dwa fermentory, z czego jeden z kranikiem, ale jak coś zrobił sam to zmienił szybko zdanie.
  4. @ Gawon - spoko, Tyskie i Lech nie przechodzi mi przez gardło, a to co wymodziłem jednak przechodzi i to bez cienia odruchu wymiotnego, więc i tak jest nieźle, ale to oczywiście nie oznacza, że nie należy się rozwijać, a tym bardziej traktować popłuczyny jako punkt odniesienia. Cóż, pierwsze koty za płoty, mogło być gorzej, ale sporo nauki przede mną. Oczywiście porównując do jakiegoś Żubra to aromat jest, ale jeśli silniejszy aromat posiada na przykład Miłosław Pilzner a miała być to AIPA to zdecydowanie coś poknociłem @ adamsky - skoro temperatura jest tak ważna (znów właśnie wychodzi przewaga dyskusji nad czytaniem, bo przeczytać to można różne opinie, między innymi takie,że niektórzy robią w 25 stopniach i o ile uda się uniknąć kwacha to jest dobrze, dlatego właśnie może zadaję głupie pytania, ale nie oznacza to, że nic nie czytałem i oczekuję cudownej recepty w pigułce) to zastanowię się jak to rozegrać, żeby ją obniżyć i utrzymać na jednakowym poziomie. Zdobycie dodatkowego chmielu przed następną warką nie będzie problemem. Doszedłem do wniosku,że jeden fermentor bez kranika to za mało (i to jest kolejna rzecz, mogłem trochę "zalatwić" to piwo wielokrotnym przelewaniem) i będę kupował kolejny, chmiele dołączę do zamówienia i tyle. Nie chcę za dużo "poprawiać" naraz, bo tak jak pisze 19Mateusz87 można się w tym pogubić. Skoro mówi to ktoś ze stażem ponad 60 warek to znaczy, że ja bez żadnego doświadczenia pogubię się na pewno. Oczywiście dzięki za wskazówkę z tym ekonomicznym chmieleniem, ale zacznę od tego, że dam więcej i później, oraz będę pilnował temperatury.
  5. Dzięki wszystkim za porady, wszystkie są pomocne. Ja sobie zdaję sprawę, że nikt mi nie poda cudownej recepty w pigułce, ale liczyłem na to, że jeśli podam co w piwie wyszło nie tak jak wyjść powinno to doświadczone osoby mogą mi wskazać co zrobiłem źle i następnym razem zwrócę na to większą uwagę. Tym, ze coś poknociłem na początku się nie zniechęcam, uważam to za naturalne, ale coś mi się wydawało, że nie tylko ilość chmielu była nie halo. Infekcję podejrzewam, ale jeśli już to na pewno nie za dużą, piwo jak mówiłem jest pijalne, i to całkiem nieźle, jedyne podejrzenie brało się z tych jabłek z rurki i z tego powodu otworzyłem pierwszą butelkę mniej niż tydzień po rozlewie. Miałem jednak na tyle oleju w głowie, żeby podejrzewając (chyba raczej bezpodstawnie, ale pewnie się okaże dopiero jak piwko poleży), żeby nie otwierać fermentora w trakcie cichej i nie próbować w trakcie fermentacji. To co na pewno zrobiłem źle to chmielu poszło za mało, po drugie za wcześnie w trakcie gotowania, po trzecie na zimną zlałem bardzo wcześnie, zanim jeszcze się sklarowało (po zimnej na dnie fermentora zebrało się niewiele mniej drożdży niż po burzliwej) i dałem chmiel praktycznie od razu, a po czwarte drożdże były oczywiście uwodnione, ale mogły mieć rzeczywiście dość ciężko. Ruszyły po jakichś 18 godzinach i przez okres całej fermentacji piana nie robiła się wysoka, jakieś 1,5 cm. Po piąte temperatura - była wyższa niż 16-18 stopni, ale nie miałem możliwości postawienia fermentora w chłodniejszym pomieszczeniu. Było jakieś 20 -21 stopni. No i po szóste - infekcja rzeczywiście mogła być. Ponieważ jednak infekcja to tylko jeden z powodów i to potencjalnych, a z tego co napisaliście popełniłem kilka zdecydowanie bardziej oczywistych błędów zacznę od poprawienia tych rzeczy przy następnej warce. Temperatury nie obniżę, będzie dobrze jeśli okaże się podobna, ale wywalę tą gęstwę którą zebrałem z tego "bezzapachowego" piwa, zrobię piwo z mniejszym blg, chmiel na aromat wrzucę później i przytrzymam na burzliwej aż się jako tako sklaruje. No i oczywiście dokupię więcej chmielu. Mam trochę 50g Simcoe i tyle samo Chinooka kupionego z myślą o następnej warce, ale teraz już wiem, ze to będzie mało. Serdecznie dziękuję wszystkim za szybkie odpowiedzi i pozdrawiam Bartek
  6. Nie bardzo mam komu dać, tutaj sami wielbiciele koncerniaków i na niczym spełzły moje wysiłki, żeby to zmienić. Z otwarciem na pewno się pospieszyłem, na pewno jest niedojrzałe, a pospieszyłem się bo obawiałem się że hmm... wdała się jakaś infekcja. Nie stworzył się żaden kożuch, ale z rurki czasem mi się zdawało, ze czuję jabłka. Małe jednak mam doświadczenie, więc pewne rzeczy mogą mi się tylko wydawać. Nie ruszałem tego oczywiście, spróbowałem dopiero przy rozlewie i w sumie już wtedy zapach wydawał mi się słaby, szybko jednak otworzyłem, żeby się przekonać, czy piwo nadaje się do picia. Nadaje się, ale Twoja hipoteza ma moim zdaniem sens i też jest dla mnie dziwne, że aromatu chmielu nie czuć było prawie w ogóle. Na upartego coś-am można wyczuć, ale to nawet nie leży obok AIPA.
  7. Po żadnych tam szkoleniach, chciałem po prostu zdobyć jak największą wiedzę teoretyczną przed rozpoczęciem jakiejkolwiek praktyki no i przy tej okazji zasłyszałem parę określeń. Co do pretensji o to ,że nie przeczytałem paru rzeczy które wiszą w necie i zadaję głupie pytania. Przeczytałem od a do z tylko dla mnie jako dla osoby, która jeszcze nie ma się do czego odnieść nic z tego nie wynika. W moim pytaniu nie chodziło wyłącznie o to czy dałem za mało zieleni czy schrzaniłem coś jeszcze i tego nie da się łatwo wywnioskować z tego co jest napisane. To znaczy pewnie da się, ale jak już się trochę piwa wcześniej nawarzyło i ma się już jakieś punkty odniesienia. Informacja zawarta w wylinkowanym wpisie, że ostatnie 10 -0 minut daje głównie aromat dała mi tyle, że sypnąłem tak jak sypnąłem, bo w związku z tym, że blg wyszło mi sporo niższe niż miało wyjść nie chciałem przesadzić. No i zrobiłem tak, że aromatu nie ma prawie wcale i gdybym wiedział co było konkretnie źle oprócz tego ze chmielu było za mało to bym się tutaj nie rejestrował i się o to nie pytał. Ilość dostępnych opracowań wcale sprawy nie ułatwia, robi tylko początkującej osobie tylko większy zamęt w głowie.
  8. @ krzysiek9999 - Oczywiście wypiję, bo nie jest to złe, tylko nie takie miało być i chcę wiedzieć gdzie się "wyłożyłem". Poza tym myślałem,że nawet jeśli ilość będzie nie za duża to coś tam i tak powinno dać się poczuć, tymczasem nie ma prawie nic, aromat owoców jest naprawdę śladowy, gdybym nie wiedział czego szukać to bym się nie domyślił,że o to właśnie chodzi. Dlatego wydawało mi się, że może coś jeszcze spowodowało taki a nie inny stan rzeczy no i się zgadza - nie dość że dałem za mało to jeszcze za wcześnie. Jeszcze jedno lamerskie pytanie - te 20, 10 i 0 minut to dać cały chmiel czy tylko to chcę dać na aromat, a na goryczkę walnąć oprócz tego? @ yapko - cenne informacje. Chłodzone oczywiście w wannie z braku laku i to może też być jeden z powodów, nie było mieszane w trakcie chłodzenia. Na cichej nie zaczekałem aż drożdże opadną, zlałem z burzliwej niecały dzień po tym jak przestało "pracować" dałem chmiel od razu i zapewne cały aromat poszedł w kanał. Tym bardziej,że z rurki było czuć to co trzeba.
  9. Ekstrakt 13,5 blg. Miało być więcej, ale tyle wyszło, i jeszcze nad tym nie panuję. Ilość - 21 litrów. Burzliwa - 6 dni, cicha 8 dni. Cicha oczywiście po przelaniu. @ Erikos - tak, ale na moje jakiś aromat powinien się pojawić nawet bez chmielenia na zimno (popraw, jeśli się mylę) tymczasem nie ma prawie nic.
  10. Ponieważ to mój pierwszy post na początku chciałem wszystkich serdecznie przywitać. Mam nadzieję,że moje pytania nie okażą się zbyt głupie i zbyt irytujące. Odpowiedzi na jakiekolwiek pytania to proszę wybaczcie, ale nie jestem w stanie udzielać. Zdecydowane jestem na etapie zbierania doświadczeń a nie dzielenia się nimi. Do rzeczy - zrobiłem coś w stylu AIPA. Słody nie do końca takie jak powinny być, (pilzneński i karmerlowy), drożdże US-05, chmiele Chinook i Cascade. 25 g Chinooka na goryczkę, potem na aromat 25 Chinooka 15 minut przed koncem gotowania i 25 Cascade'a na 10 minut przed końcem. Do tego 25 g Chinooka na zimno. Nie byłem zbyt cierpliwy, piwo otworzyłem zanim jeszcze się dobrze nagazowało, to co mnie rozwaliło jednak to nie słaba piana (tego się spodziewałem) ale bardzo, bardzo słabiutki zapach chmielowy z butelki, ze szklanki już właściwie żaden. Retronosowo też zero (przynajmniej jak na mój nos) . Zupełnie nie równoważy to słodowości. W smaku goryczka jest konkretna, ale nie jak z AIPA tylko coś a'la Lwówek Belg (mógłbym długo opisywać, ale uważam,że najlepiej będzie jak poda się coś do czego to jest podobne), czyli nie to kompletnie co miało być. Ogólnie nawet smaczne to, ale przecież nie chodzi wyłącznie o to, żeby dało się pić, ale żeby panować jakoś nad procesem. Pytanie do znawców - co zrobiłem źle? Za mało chmielu na aromat? Za wcześnie zacząłem go sypać i cały aromat diabli wzięli? Czy może poczekać, to w końcu się pokaże? A może coś z samym chmielem było nie halo? z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam Bartek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.