Właśnie wróciłem z wypadu w Bieszczady na rydze, byłem pomiędzy Arłamowem, a Ustrzykami. Fakt, że jechaliśmy w miejsce wskazane przez miejscowych, ale efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. W dobre 2 godziny sam uzbierałem dwa duże wiadra (z czubem) rydzów, same kapelusze, wszystkie 1 wyboru tzn. do 5cm średnicy. Po większe wyrośnięte nawet nie schylałem się, a była taka ilość, że można uzbierać na ukiszenie całej beczki. Grzybiarzom polecam wypad w Bieszczady, wysyp jeszcze potrwa, jest wiele młodych grzybów, dopiero "wyłażą" z ziemi. Teraz godzina odpoczynku i biorę się za obróbkę grzybów tzn. część kiszona, część parzona do mrożemia i cześć smażona w maśle i do słoików (pasteryzacja0, trochę do smażenia i jedzenia na teraz. Jeszcze ciekawostka, jako że byłem pasażerem zabrałem na wypad domowe weizenbock na drożdżach W 3333, ok. 2 miesiące od butelkowania, część wróciła, w czasie jazdy butelki walały się po bagażniku, przeważnie lezały, jazda w części była polnymi drogami, po takich przygodach piwo dalej klarowne, osad na dnie, jestem w szoku - zaskakują mnie te drożdże, można na nich robić piwo do picia z butelki.