
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Małe Piwko Blog]Milkshake IPA na przykładzie Big Boy z Brokreacji
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Przez jednych kochane, przez innych znienawidzone. Czym właściwie jest Milkshake IPA? Czy to już pełnosprawny styl piwa, czy tylko drink imitujący piwo? The post Milkshake IPA na przykładzie Big Boy z Brokreacji appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article -
Saison wywodzi się z Walonii, francuskojęzycznej części części Belgii. Tradycyjnie było warzone w okresie wiosennym z myślą o spożyciu podczas żniw. Michael Jackson („Beer Hunter”) żartował, że tylko w kraju z tak dużą ilością mocnych piw jak Belgia trunek o zawartości alkoholu od 5 do 7% może być uznawany za […] View the full article
-
Z Łukaszem Szynkiewiczem rozmawiam o najnowszych piwach Browaru Absztyfikant: Berlinerze z Pigwowcem, Double Kumaru BA, Hazy IPA oraz o nadchodzących RISie i dzikusie! View the full article
-
[Docent]Stu Mostów DDH DIPA vs Rockmill Juicy Symphony
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W styczniu ukazały się dwie mocarne wersje IPA w modnej odsłonie New England. DDH DIPA z Browaru Stu Mostów oraz Juicy Symphony z Browaru Rockmill. Tak, wiem że bezpośrednie porównywanie Double IPA z Triple IPA jest nie na miejscu. Jednak nie tyle chodzi tu o wyłanianie zwycięzcy, co sprawdzenie jaki poziom prezentują obydwa piwa. Będzie aromatycznie, soczyście i pijalnie? View the full article -
Drugi odcinek Alchemii! A w nim: przegląd stycznia, bardzo ciekawy wywiad z Gosią Bujok z multitapu Kraftodajnia - o własnym pubie i piwie kobiecym. A w Laboratorium pierwsza część tematu fermentacji w browarze domowym. Miłego słuchania! A jeśli Ci się spodoba, dodaj nas do obserwowanych! Dzięki Wstęp - 1:05 Wywiad z Gosią Bujok (Kraftodajnia, PiwnyLajfstajl) - 9:11 Laboratorium o Fermentacji (cz 1.) - 28:12 Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - https://goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - https://goo.gl/7Seiwc Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (http://pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (https://www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (https://www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
Drugi odcinek Alchemii! A w nim: przegląd stycznia, bardzo ciekawy wywiad z Gosią Bujok z multitapu Kraftodajnia - o własnym pubie i piwie kobiecym. A w Laboratorium pierwsza część tematu fermentacji w browarze domowym. Miłego słuchania! A jeśli Ci się spodoba, dodaj nas do obserwowanych! Dzięki Wstęp - 1:05 Wywiad z Gosią Bujok (Kraftodajnia, PiwnyLajfstajl) - 9:11 Laboratorium o Fermentacji (cz 1.) - 28:12 Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - https://goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - https://goo.gl/7Seiwc Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (http://pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (https://www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (https://www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
Piwo z którego jestem mega zadowolona. Wyszedł naprawdę dobry stout o intensywnym aromacie kawy i czekolady z czapą trwałej, beżowej piany. Słody zostały tak dobrane, aby w piwie pojawiły się intensywne aromaty kojarzące się z czekoladą. Aby podbić słodycz została dodana laktoza, a na cichą fermentację powędrowała kawa. Całość wyszła […] View the full article
-
Porter był piwem, które w okresie szczytowej popularności cieszyło się uznaniem nie tylko w miejscu pochodzenia – Anglii, ale i w angielskich koloniach – w tym Indiach, Australii, Ameryce Północnej a z czasem i w niepodległych Stanach Zjednoczonych (więcej o amerykańskiej wersji porteru można przeczytać tutaj). Ten gatunek ciemnego piwa zaczęto warzyć także w krajach spoza kręgu kultury anglosaskiej, zwłaszcza w północnej Europie z uwagi na uwarunkowania klimatyczne – Rosji, ziemiach niemieckich i Szwecji. W XIX-wiecznych podręcznikach piwowarskich sporo miejsca poświęcano piwom angielskim, a w szczególności porterowi. Jeżeli chodzi o tereny dzisiejszych Niemiec, porter przyjął się zwłaszcza na północy. Bawarczycy, z uwagi na własne tradycje piwowarskie, nie byli nazbyt zainteresowani tym produktem zza Kanału La Manche. Niemiecka wersja porteru z XIX wieku była mocniejsza od tej angielskiej. W Anglii z upływem owego stulecia porterowi mocno „spiłowano szpony” poprzez zmniejszenie goryczki, ekstraktu początkowego, a co za tym idzie – mocy trunku. Niemiecki wariant cechował się zawartością alkoholu wahającą się od 5% do 8% alk. obj. Istniały też wersje lżejsze, w których poziom alkoholu nie przekraczał 3% alk. obj, jednak były one w mniejszości. Ekstrakt początkowy wahał się między 12 a 22 st. Plato. Odfermentowanie plasowało się na poziomie 35-70%. Niektóre z piw musiały być bardzo słodkie, jeden z przykładów w artykule Rona Pattinsona wskazuje piwo o ekstrakcie początkowym wynoszącym ponad 22 st. Plato, jednak zawierało ono zaledwie 4.27 alk. obj. Wymieniany jest także parametr „kwaśność”, czyli zawartość kwasu mlekowego w piwie. Występował w przypadku niektórych piw zestawionych przez Rona Pattinsona i wynosił od 0,16 do 0,45. Niemieckie wersje porteru z okresu XIX wieku także zawierały dodatek cukru oraz lukrecji i podczas ich produkcji nie stosowano wysładzania. Nie sięgano za to po dodatki takie jak: opium, rybi trutka i inne – niemieccy autorzy odradzali takowe praktyki. Najwięcej tego typu piwa warzono w Berlinie. Jeszcze w połowie tegoż stulecia niemieckie podręczniki zalecały zasyp w postaci kombinacji słodów brown, pale oraz kryształowego, podczas gdy na Wyspach Brytyjskich od lat 20-tych owego wieku stosowano już słód black, nieco słodu brown a za słód bazowy służył pale malt. Wiek XX był czasem, w którym porter coraz bardziej tracił na popularności – zarówno w Anglii jak i w Niemczech. Co ciekawe. W Niemczech historia tego piwa potoczyła się zgoła odmiennie po II wojnie światowej. Podczas gdy w Niemczech zachodnich piwo tego typu warzyło raptem kilka browarów (zwłaszcza z miast na północy tego kraju) a z czasem zaniechano w zupełności jego produkcji. Najdłużej, bo do lat 80-tych warzono porter w browarze Hoepfner. Browar ten powrócił do warzenia porteru w słabszej wersji w 1998 roku a relację z pobytu w nim zamieścił sam Michael Jackson (aka Beer Hunter - link) W NRD znacznie chętniej poń sięgano, ale i tam jego popularność z czasem spadła, zwłaszcza po zjednoczeniu Niemiec. Pod koniec lat 90-tych i później zaczęto wracać do tradycji warzenia tego piwa. Teraz dodatkowym asumptem do sięgania po ten rodzaj piwa przez browary w tym kraju stała się coraz większa popularność piw spod znaku „nowej fali”. Z dokumentu pochodzącego z 1947 roku można dowiedzieć się kilku detali na temat porteru warzonego w berlińskim browarze Groterjan. Piwo to posiadało ekstrakt początkowy wynoszący 18 st. Plato. Jego zasyp stanowiły: słód monachijski (70%), słód typu pale (20%), słód karmelowy (7%), słód barwiący (3%). Poziom chmielenia wynosił 500 gramów na 1 hektolitr (stosowano rodzime odmiany). Do na etapie cichej fermentacji wykorzystywano drożdże Brettanomyces, co jest ciekawe, bowiem w Wielkiej Brytanii zrezygnowano z tych drożdży w piwowarstwie już w latach 30-tych minionego stulecia. W czasie zimnej wojny w NRD nadal stosowano tę praktykę, jednak o wiele rzadziej niż przed II wojną światową i z upływem czasu, zupełnie jej zaniechano. Fermentację burzliwą przeprowadzono z użyciem drożdży górnej fermentacji. Inny dokument przytaczany przez Rona Pattinsona zawiera informację o tym, że na 1 hektolitr piwa stosowano 34 kg słodu i 450 gramów cukru. Ten drugi dodawano podczas wzrostu Brettanomyces w piwie (drożdże z tej grupy wymienione są jako specjalny składnik wykorzystywany przy produkcji tego piwa). Andreas Krennmair przestudiował kilka niemieckich publikacji z okresu przełomu XIX i XX wieku wzmiankujących o niemieckim porterze i sformułował następujące wnioski: Ekstrakt początkowy: 13-22 st. Plato (najczęściej wskazywanym przez autorów przedziałem było 16-20 st. Plato). Zasyp: także opiera się na przytoczonym powyżej przykładzie z browaru Groterjan. Inne propozycje to: 74% słodu monachijskiego, 20% słodu karmelowego oraz 6% palonego słodu nie wnoszącego gorzkiego smaku (bezłuskowy?). Według jeszcze jednego schematu zasyp może wyglądać następująco: ok. 2/3 słodu pale, ok. 1/3 słodu monachijskiego i 2-2,5% słodu palonego. Chmielenie:zalecane niemieckie odmiany, tu także przytoczono instrukcję z berlińskiego browaru Groterjan. Inne źródło wspominało o poziomie goryczki wynoszącym 30 IBU, a według jednego z autorów na 50 kg słodu winno się użyć od 500-750g chmielu. Drożdże: w tej kwestii obowiązywała spora dowolność – zalecano drożdże ejlowe jak i lagerowe, jednak wszyscy autorzy podkreślali, że kluczowym czynnikiem dla rozwinięcia odpowiedniego bukietu tego typu piwa jest użycie drożdży z grupy Brettanomyces. Można było ich użyć w formie mieszanki kultur Saccharomycesi Brettanomyces dodawanych do schłodzonej brzeczki lub przeprowadzić burzliwą fermentację z użyciem szlachetnych drożdży a „bretty” dodawano na etapie cichej fermentacji. Czas cichej fermentacji wynosił od 3 do 6 tygodni. W pierwszej połowie XX wieku piwa tego rodzaju nie poddawano pasteryzacji, ale później stało się to powszechne, zwłaszcza gdy zrezygnowano z użycia dzikich drożdży. W niektórych browarach cichą fermentację przeprowadzano w drewnianych beczkach i to właśnie wtedy dochodziło do (pożądanej) infekcji tymi mikrobami. Z bloga Rona Pattinsona dowiemy się także, że czas gotowania brzeczki wynosił od 2 do 3 godzin lub do momentu uzyskania dobrego przełomu (inne cytowane źródło podaje czas 3 godzin). Schematy zacierania wyglądały następująco: 35 st. C – 30 minut, 65 st. C – minimum 45 – do całkowitego scukrzenia skrobi, mash-out w temperaturze 75 st. C. Alternatywny sposób polegał na wsypaniu słodu do wody i podgrzaniu zacieru do 55 st. C. Następnie odbierano 2/3 zacieru, który trafiał do drugiego naczynia (kotła), gdzie podnoszono temperaturę do 65 st. C. Podczas tej przerwy następowało scukrzenie skrobi, po czym całość doprowadzano do wrzenia, gotowano przez 10 minut, po czym dodawano do pozostawionej w kadzi zaciernej części zacieru, po czym temperatura całości wynosiła około 65 st. C. Następnie odbierano odpowiednią część, którą przez zagotowywano i przez 5 minut gotowano, po czym dodawano ją do reszty, aby podnieść temperaturę całości do 75 st. C, którą trzymano w tej temperaturze przez 35-40 minut, po czym rozpoczynano wysładzanie. Jeszcze inny schemat zakładał zacieranie przez 3 godziny w temperaturze 69 st. C, po czym całość trafiała do kadzi filtracyjnej, w której także trzymano ją w temperaturze 69 st. C. przez czas 30 minut. Temperatura fermentacji wynosiła 18-24 st. C, gdy używano drożdży górnej fermentacji. Schemat chmielenia:1/3 chmielu trafiała do kotła razem z brzeczką przed rozpoczęciem się procesu gotowania, a pozostałe 2/3 – na godzinę przed końcem gotowania. Niemiecka wersja porteru pomimo przeniesienia na inny grunt zachowała wiele z wczesnych wersji angielskiego pierwowzoru. Posiadała ekstrakt początkowo porównywalny z porterem z przełomu XVIII i XIX wieku. Stosowano mniej chmielu (Anglicy stosowali go dwa więcej), za to o wiele dłużej pozostano przy dzikich drożdżach. W angielskim porterze był to jeden z kluczowych elementów składowych tego piwa. Aromat określany jako „stale” rozwijał się podczas leżakowania porteru w drewnianych kadziach. Trwało to około roku. W tym czasie goryczka ulegała redukcji a piwo nabierało aromatów „funky”. „Stale porter” posiadał 2-3-krotnie wyższą cenę rynkową od „świeżego” porteru, dlatego browary nie szczędziły nakładów kapitałowych, aby sprostać wymaganiom rynku. Było to o tyle istotne, że na takie podejście mogli pozwolić sobie wyłącznie „duzi gracze”, dla których czas leżakowania i nakłady inwestycyjne nie były zagrożeniem dla płynności finansowej, przez co porter dał asumpt do rozwoju przemysłu piwowarskiego na wyspach, a jego sława stała się przyczynkiem do naśladowania go w innych krajach. Skoro mowa o porterze i Niemczech, warto dodać jako ciekawostkę, że porter był ulubionym piwem głównego bohatera książki Thomasa Manna pod tytułem „Czarodziejska góra”. Franz Castorp miał zwyczaj pić porter codziennie zarówno ze względów zdrowotnych (zalecany był mu przez lekarza na wzmocnienie i poprawę krążenia) jak i czystego zamiłowania tego rodzaju piwa. Gdy pozbawiony był możliwości picia porteru, sięgał po tradycyjne i mocne piwo z Kulmbach, które także cenił. W jednym z fragmentów przytoczonej książki znajdziemy taki oto opis: „Hans Castorp wzrasta przy paskudnej pogodzie, w wietrze i we mgle, wzrastał w żółtym płaszczu gumowym, jeżeli się wolno tak wyrazić, i na ogół czuł się z tym dobrze. Co prawda, od samego początku był trochę anemiczny; stwierdził to również doktor Heidekind i kazał mu co dzień na trzecie śniadanie po szkole dawać dużą szklankę porteru, napoju, jak wiadomo, odżywczego, któremu doktor Heidekind przypisywał krwiotwórcze własności; w każdym bądź razie trunek ten mile oddziaływał na umysł chłopca i sprzyjał jego skłonności do „zagapiania się”, jak to nazywał Tienappel; Hans Castorp zwykł był mianowicie, z ustami na wpół otwartymi i nie trzymając się żadnego określonego wątku, zamyślać się o niebieskich migdałach.” Dalej znajdziemy także fragment zawierający wzmiankę o porterze: „Po przytłumionych akordach chorału nastąpiła pauza, po czym zagrano marsza i Hans Castorp, który bardzo lubił muzykę, bo działała na niego podobnie jak porter do śniadania: uspokajała go, oszołamiała i skłaniała do zagapiania się — słuchał zadowolony, z głową pochyloną na bok, z otwartymi ustami i trochę zaczerwienionymi oczami.” Na sam koniec pozwolę przytoczyć sobie jeszcze jeden cytat z tego wielkiego dzieła literackiego: „— Nie — rzekł Hans Castorp siadając na swoim miejscu między szwaczką a Angielką i rozkładając z rezygnacją na kolanach serwetę, chociaż czuł się jeszcze bardzo syty po pierwszym śniadaniu. — Nie, na Boga, mleka w ogóle pić nie mogę, a już wcale nie teraz. Czy nie ma przypadkiem porteru? — zapytał grzecznie karlicy. Niestety, porteru nie było. Ale obiecała podać mu piwo kulmbacheńskie i rzeczywiście natychmiast je przyniosła. Było gęste, czarne, z brązową pianą i doskonale zastępowało porter. Hans Castorp pił chciwie z wysokiej półlitrowej szklanki.” Foto.: https://flic.kr/p/eW8Efe Bibliografia: https://www.beeradvocate.com/articles/13291/german-porter-part-one/, https://www.beeradvocate.com/articles/13351/german-porter-part-two/, http://dafteejit.com/2018/01/german-porter/, http://barclayperkins.blogspot.com/search?q=german+porter, http://www.beerhunter.com/documents/19133-000150.html, Thomas Mann: „Czarodziejska góra”, MUZA S.A., 2008. View the full article
-
Porter był piwem, które w okresie szczytowej popularności cieszyło się uznaniem nie tylko w miejscu pochodzenia – Anglii, ale i w angielskich koloniach – w tym Indiach, Australii, Ameryce Północnej a z czasem i w niepodległych Stanach Zjednoczonych (więcej o amerykańskiej wersji porteru można przeczytać tutaj). Ten gatunek ciemnego piwa zaczęto warzyć także w krajach spoza kręgu kultury anglosaskiej, zwłaszcza w północnej Europie z uwagi na uwarunkowania klimatyczne – Rosji, ziemiach niemieckich i Szwecji. W XIX-wiecznych podręcznikach piwowarskich sporo miejsca poświęcano piwom angielskim, a w szczególności porterowi. Jeżeli chodzi o tereny dzisiejszych Niemiec, porter przyjął się zwłaszcza na północy. Bawarczycy, z uwagi na własne tradycje piwowarskie, nie byli nazbyt zainteresowani tym produktem zza Kanału La Manche. Niemiecka wersja porteru z XIX wieku była mocniejsza od tej angielskiej. W Anglii z upływem owego stulecia porterowi mocno „spiłowano szpony” poprzez zmniejszenie goryczki, ekstraktu początkowego, a co za tym idzie – mocy trunku. Niemiecki wariant cechował się zawartością alkoholu wahającą się od 5% do 8% alk. obj. Istniały też wersje lżejsze, w których poziom alkoholu nie przekraczał 3% alk. obj, jednak były one w mniejszości. Ekstrakt początkowy wahał się między 12 a 22 st. Plato. Odfermentowanie plasowało się na poziomie 35-70%. Niektóre z piw musiały być bardzo słodkie, jeden z przykładów w artykule Rona Pattinsona wskazuje piwo o ekstrakcie początkowym wynoszącym ponad 22 st. Plato, jednak zawierało ono zaledwie 4.27 alk. obj. Wymieniany jest także parametr „kwaśność”, czyli zawartość kwasu mlekowego w piwie. Występował w przypadku niektórych piw zestawionych przez Rona Pattinsona i wynosił od 0,16 do 0,45. Niemieckie wersje porteru z okresu XIX wieku także zawierały dodatek cukru oraz lukrecji i podczas ich produkcji nie stosowano wysładzania. Nie sięgano za to po dodatki takie jak: opium, rybitrutka i inne – niemieccy autorzy odradzali takowe praktyki. Najwięcej tego typu piwa warzono w Berlinie. Jeszcze w połowie tegoż stulecia niemieckie podręczniki zalecały zasyp w postaci kombinacji słodów brown, pale oraz kryształowego, podczas gdy na Wyspach Brytyjskich od lat 20-tych owego wieku stosowano już słód black, nieco słodu brown a za słód bazowy służył pale malt. Wiek XX był czasem, w którym porter coraz bardziej tracił na popularności – zarówno w Anglii jak i w Niemczech. Co ciekawe, w Niemczech historia tego piwa potoczyła się zgoła odmiennie po II wojnie światowej. Podczas gdy w Niemczech zachodnich piwo tego typu warzyło raptem kilka browarów (zwłaszcza z miast na północy tego kraju) i z czasem zaniechano w zupełności jego produkcji. Najdłużej, bo do lat 80-tych warzono porter w browarze Hoepfner. Browar ten powrócił do warzenia porteru w słabszej wersji w 1998 roku a relację z pobytu w nim zamieścił sam Michael Jackson (aka Beer Hunter - link) W NRD znacznie chętniej poń sięgano, ale i tam jego popularność z czasem spadła, zwłaszcza po zjednoczeniu Niemiec. Pod koniec lat 90-tych i później zaczęto wracać do tradycji warzenia tego piwa. Teraz dodatkowym asumptem do sięgania po ten rodzaj piwa przez browary w tym kraju stała się coraz większa popularność piw spod znaku „nowej fali”. Z dokumentu pochodzącego z 1947 roku można dowiedzieć się kilku detali na temat porteru warzonego w berlińskim browarze Groterjan. Piwo to posiadało ekstrakt początkowy wynoszący 18 st. Plato. Jego zasyp stanowiły: słód monachijski (70%), słód typu pale (20%), słód karmelowy (7%), słód barwiący (3%). Poziom chmielenia wynosił 500 gramów na 1 hektolitr (stosowano rodzime odmiany). Na etapie cichej fermentacji wykorzystywano drożdże Brettanomyces, co jest ciekawe, bowiem w Wielkiej Brytanii zrezygnowano z tych drożdży w piwowarstwie już w latach 30-tych minionego stulecia. W czasie zimnej wojny w NRD nadal stosowano tę praktykę, jednak o wiele rzadziej niż przed II wojną światową i z upływem czasu, zupełnie jej zaniechano. Fermentację burzliwą przeprowadzono z użyciem drożdży górnej fermentacji. Inny dokument przytaczany przez Rona Pattinsona zawiera informację o tym, że na 1 hektolitr piwa stosowano 34 kg słodu i 450 gramów cukru. Ten drugi dodawano podczas wzrostu Brettanomyces w piwie (drożdże z tej grupy wymienione są jako specjalny składnik wykorzystywany przy produkcji tego piwa). Andreas Krennmair przestudiował kilka niemieckich publikacji z okresu przełomu XIX i XX wieku wzmiankujących o niemieckim porterze i sformułował następujące wnioski: Ekstrakt początkowy: 13-22 st. Plato (najczęściej wskazywanym przez autorów przedziałem było 16-20 st. Plato). Zasyp: także opiera się na przytoczonym powyżej przykładzie z browaru Groterjan. Inne propozycje to: 74% słodu monachijskiego, 20% słodu karmelowego oraz 6% palonego słodu nie wnoszącego gorzkiego smaku (bezłuskowy?). Według jeszcze jednego schematu zasyp może wyglądać następująco: ok. 2/3 słodu pale, ok. 1/3 słodu monachijskiego i 2-2,5% słodu palonego. Chmielenie:zalecane niemieckie odmiany, tu także przytoczono instrukcję z berlińskiego browaru Groterjan. Inne źródło wspominało o poziomie goryczki wynoszącym 30 IBU, a według jednego z autorów na 50 kg słodu winno się użyć od 500-750g chmielu. Drożdże: w tej kwestii obowiązywała spora dowolność – zalecano drożdże ejlowe jak i lagerowe, jednak wszyscy autorzy podkreślali, że kluczowym czynnikiem dla rozwinięcia odpowiedniego bukietu tego typu piwa jest użycie drożdży z grupy Brettanomyces. Można było ich użyć w formie mieszanki kultur Saccharomycesi Brettanomyces dodawanych do schłodzonej brzeczki lub przeprowadzić burzliwą fermentację z użyciem szlachetnych drożdży a „bretty” dodawano na etapie cichej fermentacji. Czas cichej fermentacji wynosił od 3 do 6 tygodni. W pierwszej połowie XX wieku piwa tego rodzaju nie poddawano pasteryzacji, ale później stało się to powszechne, zwłaszcza gdy zrezygnowano z użycia dzikich drożdży. W niektórych browarach cichą fermentację przeprowadzano w drewnianych beczkach i to właśnie wtedy dochodziło do (pożądanej) infekcji tymi mikrobami. Z bloga Rona Pattinsona dowiemy się także, że czas gotowania brzeczki wynosił od 2 do 3 godzin lub do momentu uzyskania dobrego przełomu (inne cytowane źródło podaje czas 3 godzin). Schematy zacierania wyglądały następująco: 35 st. C – 30 minut, 65 st. C – minimum 45 – do całkowitego scukrzenia skrobi, mash-out w temperaturze 75 st. C. Alternatywny sposób polegał na wsypaniu słodu do wody i podgrzaniu zacieru do 55 st. C. Następnie odbierano 2/3 zacieru, który trafiał do drugiego naczynia (kotła), gdzie podnoszono temperaturę do 65 st. C. Podczas tej przerwy następowało scukrzenie skrobi, po czym całość doprowadzano do wrzenia, gotowano przez 10 minut, po czym dodawano do pozostawionej w kadzi zaciernej części zacieru, po czym temperatura całości wynosiła około 65 st. C. Następnie odbierano odpowiednią część, którą przez zagotowywano i przez 5 minut gotowano, po czym dodawano ją do reszty, aby podnieść temperaturę całości do 75 st. C, którą trzymano w tej temperaturze przez 35-40 minut, po czym rozpoczynano wysładzanie. Jeszcze inny schemat zakładał zacieranie przez 3 godziny w temperaturze 69 st. C, po czym całość trafiała do kadzi filtracyjnej, w której także trzymano ją w temperaturze 69 st. C. przez czas 30 minut. Temperatura fermentacji wynosiła 18-24 st. C, gdy używano drożdży górnej fermentacji. Schemat chmielenia:1/3 chmielu trafiała do kotła razem z brzeczką przed rozpoczęciem się procesu gotowania, a pozostałe 2/3 – na godzinę przed końcem gotowania. Niemiecka wersja porteru pomimo przeniesienia na inny grunt zachowała wiele z wczesnych wersji angielskiego pierwowzoru. Posiadała ekstrakt początkowo porównywalny z porterem z przełomu XVIII i XIX wieku. Stosowano mniej chmielu (Anglicy stosowali go dwa razy więcej), za to o wiele dłużej pozostano przy dzikich drożdżach. W angielskim porterze był to jeden z kluczowych elementów składowych tego piwa. Aromat określany jako „stale” rozwijał się podczas leżakowania porteru w drewnianych kadziach. Trwało to około roku. W tym czasie goryczka ulegała redukcji a piwo nabierało aromatów „funky”. „Stale porter” posiadał 2-3-krotnie wyższą cenę rynkową od „świeżego” porteru, dlatego browary nie szczędziły nakładów kapitałowych, aby sprostać wymaganiom rynku. Było to o tyle istotne, że na takie podejście mogli pozwolić sobie wyłącznie „duzi gracze”, dla których czas leżakowania i nakłady inwestycyjne nie były zagrożeniem dla płynności finansowej, przez co porter dał asumpt do rozwoju przemysłu piwowarskiego na wyspach, a jego sława stała się przyczynkiem do naśladowania go w innych krajach. Skoro mowa o porterze i Niemczech, warto dodać jako ciekawostkę, że porter był ulubionym piwem głównego bohatera książki Thomasa Manna pod tytułem „Czarodziejska góra”. Franz Castorp miał zwyczaj pić porter codziennie zarówno ze względów zdrowotnych (zalecany był mu przez lekarza na wzmocnienie i poprawę krążenia) jak i czystego zamiłowania tego rodzaju piwa. Gdy pozbawiony był możliwości picia porteru, sięgał po tradycyjne i mocne piwo z Kulmbach, które także cenił. W jednym z fragmentów przytoczonej książki znajdziemy taki oto opis: „Hans Castorp wzrasta przy paskudnej pogodzie, w wietrze i we mgle, wzrastał w żółtym płaszczu gumowym, jeżeli się wolno tak wyrazić, i na ogół czuł się z tym dobrze. Co prawda, od samego początku był trochę anemiczny; stwierdził to również doktor Heidekind i kazał mu co dzień na trzecie śniadanie po szkole dawać dużą szklankę porteru, napoju, jak wiadomo, odżywczego, któremu doktor Heidekind przypisywał krwiotwórcze własności; w każdym bądź razie trunek ten mile oddziaływał na umysł chłopca i sprzyjał jego skłonności do „zagapiania się”, jak to nazywał Tienappel; Hans Castorp zwykł był mianowicie, z ustami na wpół otwartymi i nie trzymając się żadnego określonego wątku, zamyślać się o niebieskich migdałach.” Dalej znajdziemy także fragment zawierający wzmiankę o porterze: „Po przytłumionych akordach chorału nastąpiła pauza, po czym zagrano marsza i Hans Castorp, który bardzo lubił muzykę, bo działała na niego podobnie jak porter do śniadania: uspokajała go, oszołamiała i skłaniała do zagapiania się — słuchał zadowolony, z głową pochyloną na bok, z otwartymi ustami i trochę zaczerwienionymi oczami.” Na sam koniec pozwolę przytoczyć sobie jeszcze jeden cytat z tego wielkiego dzieła literackiego: „— Nie — rzekł Hans Castorp siadając na swoim miejscu między szwaczką a Angielką i rozkładając z rezygnacją na kolanach serwetę, chociaż czuł się jeszcze bardzo syty po pierwszym śniadaniu. — Nie, na Boga, mleka w ogóle pić nie mogę, a już wcale nie teraz. Czy nie ma przypadkiem porteru? — zapytał grzecznie karlicy. Niestety, porteru nie było. Ale obiecała podać mu piwo kulmbacheńskie i rzeczywiście natychmiast je przyniosła. Było gęste, czarne, z brązową pianą i doskonale zastępowało porter. Hans Castorp pił chciwie z wysokiej półlitrowej szklanki.” Foto.: https://flic.kr/p/eW8Efe Bibliografia: https://www.beeradvocate.com/articles/13291/german-porter-part-one/, https://www.beeradvocate.com/articles/13351/german-porter-part-two/, http://dafteejit.com/2018/01/german-porter/, http://barclayperkins.blogspot.com/search?q=german+porter, http://www.beerhunter.com/documents/19133-000150.html, Thomas Mann: „Czarodziejska góra”, MUZA S.A., 2008. View the full article
-
Minęło już trochę czasu, gdy świętowaliśmy koniec 2017 roku, a piwny świat nadal nie dostrzegł browaru, którym mym zdaniem, zapoczątkował nową jakość wśród browarów przemysłowych (nie mylić proszę tutaj browarów rzemieślniczych, lub co gorsza, restauracyjnych). Rzecz, jak dla mnie, niebywała, wszak nie często się słyszy, a żeby duży browar, już na samym początku działalności, wprowadził na rynek tak interesujący asortyment a na dodatek wyglądał jak „pudełko czekoladek”. O jakim browar mowa? Oczywiście, mam na myśli, Browar Kościerzyna, który nie jako tchną w nasz rodzimy rynek odrobinę świeżości! Mój nieukrywany zachwyt nad tym browarem, nie wziął się znikąd i ma niejako wymiar wielo złożeniowy. W tej egzaltacji nie chodzi wyłącznie o kwestię przybycia nam na rynku kolejnego browaru, ale przede wszystkim o to, że browar ten ma zadatki, aby stać się wiodącym w północnej Polsce browarem. To właśnie w nim dopatruję szansy na to, aby na nowo wytoczył gusta wśród autochtonicznej ludności zamieszkującej całą kaszubszczyznę , która w głównej mierze piwowarstwo kojarzy z piwem pochodzącym, z bądź co bądź dość odległego, Elbląga. A to nie wszystko! Mimo, że ziemia kaszubska mogła już wcześniej poszczycić się trzema browarami (Bielkówko, Bytów i Puck), żaden z tych browarów nie zadbał o wyraźne zaakcentowanie swojego pochodzenia w regionie. Po dziś dzień ubolewam nad tym, że mieszkańcy Bytowa i Pucka nie znają swojego browaru. Co w innych częściach Europy jest nie do pomyślenia, tutaj jest rzeczą naturalną, że browar nie sprzedaje w głównej mierze swojego piwa wokół przysłowiowego komina. Mało tego, nawet nie posiada swojego firmowego lokalu w okolicy. Kolejnym bezsprzecznym atrybutem tego przedsiębiorstwa, jest to, że udowodnił niedowiarkom, że zakład przemysłowy, może stać się piękną wizytówką miasta. Każdy, kto choć raz przejeżdżał w ostatnim okresie czasu przez Kościerzynę, z pewnością zauważył zachwycającą bryłę browaru, która góruje nad miastem od północnej strony miasta. I nie mam tutaj na myśli jedynie skali, ale również fantastyczną bryłę tej budowli. Znakomite połączenie nowoczesności z najlepszymi przykładami przemysłowej architektury z końca XIX wieku. Jak dla mnie, istny majstersztyk! A to nadal nie wszystko, co może zaprezentować nam tytułowy browar. Przekraczając próg zakładu, ukazuje się nam ultranowoczesny park maszynowy. Inwestor nie poszedł na skróty i zafundował sobie i przy okazji nam, przepiękną czteronaczyniową warzelnię o jednorazowym wypuście pięćdziesięciu hektolitrów, rzecz jasna, w otoczeniu najlepszych wzorców naszych pradziadów (piękna posadzka, strzeliste otwory okienne zwieńczone gustownymi łukami). Delikatnym rozczarowaniem była wizyta w dziale fermentacyjno-leżakowym, gdzie znalazły swoje miejsce sześć tanko-fermentatorów o pojemności dwieście hektolitrów, sześć o pojemności stu hektolitrów oraz cztery o pojemności pięćdziesięciu hektolitrów. Robi niebywałe wrażenie, jednakże w tym wszystkim zabrakło mi otwartej fermentacji, choć zastosowanej przy eksperymentalnych warkach. Szkoda, jednakże rozumiem. Nie mniej ciekawą formą zaprezentowania firmy od dobrej strony, było wypuszczenie na szerszy rynek piw, które powinny ucieszyć nie tylko piwoszy o tradycyjnym spojrzeniu, ale również miłośników piwa, którzy łakną nowofalowych gatunków. I tak oto, mamy jednej strony takie perełki, jak jasny lager (13,5blg), ciemny lager (10,0blg), czerwony lager(13,0blg), pszeniczne (13,4blg). Z drugiej zaś strony, odnajdujemy nowofalowe gatunki, takie jak: AIPA (15,0blg, angielska IPA (16,0blg), Irish Red Ale (10,0blg). Czyż to nie piękny repertuar? Jednakże przeczuwam, że nie jest to ich ostatnie słowo co do ich portfolio. Pozostaje życzyć browarowi, jak i nam, piwoszom, wspaniałego rozkwitu i poszerzenia dystrybucji. Tak, aby piwo z Kościerzyny dotarło i było rozpoznawalne w każdej, nawet w najmniejszej osadzie położonej na terenie pięknej kaszubszczyzny! Trzymam kciuki za Was!!! . . . . . . Zbiorniki do propagacji drożdży . . . . View the full article
-
[Małe Piwko Blog]HIT czy SZIT #14 – Amber RIS Po godzinach
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Najpotężniejsze piwo z serii – RIS Po godzinach browaru Amber. Czy okaże się lepsze od ich Barley Wine? The post HIT czy SZIT #14 – Amber RIS Po godzinach appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article -
30 stycznia 2018 r. w Browarze na Jurze gdzie rezyduje PINTA, pojawiła się mocna ekipa związana z Warszawskim Konkursem Piw Domowych: Mateusz Puślecki (prezes MOT PSPD), Artur Napiórkowski (szef jury WKPD) oraz Miłosz Ostrowski (współorganizator WKPD). Cel – obserwacja warzenia Grand Prix przez zwycięzców ubiegłorocznej edycji konkursu czyli Asię Mitek i Maćka Palusińskiego. Zwycięski milk stout zdołał wywołać sporo emocji poprzez nietypowy dodatek – pieczone banany. Wszyscy zachodzili w głowę, czy piwowarzy PINTY będą w stanie przełożyć proporcje domowej receptury na postać komercyjną tego piwa. Nie dane nam było jednak sprawdzenie tej kwestii naocznie – banany dodane zostaną na etapie leżakowania. Sami zresztą posłuchajcie co na ten temat mówią autorzy receptury oraz Paweł Masłowski z PINTY! W Browarze na Jurze gościłem poprzednio przy okazji kooperacyjnego warzenia pierwszego z udanej serii Kwasów. To był rok 2015. Co się zmieniło od tego czasu? Przede wszystkim zainstalowana została nowa warzelnia, o przeszło dwukrotnie większym wybiciu. Na instalację czeka nowy pasteryzator tunelowy, pojawiły się też obowiązkowe na wyposażeniu rzemieślniczego browaru drewniane beczki. Mieliśmy okazję spróbować wprost z leżaków piw niedostępnych na rynku – RISa 30° Blg/10% alk oraz bazę do Kwasa Jota (przed dodaniem porzeczek). Imperialny stout charakteryzował się wyraźnym aromatem czekolady dopełnionym lekkim lakierem. W smaku początkowo słodkie (zobaczcie na odfermentowanie) ale po przełknięciu pojawia się wyraźny palony finisz. Jeszcze trochę leżakowania przyda się temu piwu. Zachwyceni za to byliśmy czystym kwasem. Między innymi o tym piwie rozmawiam z Pawłem Masłowskim. Czy pojawi się kwas w tym typie, bez dodatku owoców? Premiera Grand Prix 2017 WKPD planowo ma odbyć się na najbliższym Warszawskim Festiwalu Piwa, ale w podróży powrotnej pojawił się pomysł, by zorganizować wcześniejszą prapremierę tego piwa. Argumenty są dwa – na WFP piwo będzie tylko jedną z dziesiątek premier specjalnie szykowanych przez browary na festiwal. I zginie w tłumie. Poza tym obawiamy się, że aromat i smak bananów w tym piwie do czasu WFP może być śladowy. Dobrze byłoby zatem prócz oficjalnego wydarzenia na WFP zorganizować prapremierową degustację. To piwo i ten konkurs zasługuje na dobre wypozycjonowanie w Warszawie. View the full article
-
Aframon madagaskarski (Aframomum melegueta) – bo o nim będzie mowa – znany jest także pod kilkoma innymi nazwami: rajskie ziarno, pieprz gwinejski, pieprz melegueta. Występuje w stanie dzikim na terenie zachodniej i środkowo-zachodniej Afryki (jego uprawy posiadają o wiele szerszy zasięg). Jest to bylina przypominająca kształtem trzcinę, blisko spokrewniona z imbirem i kardamonem (wszystkie te rośliny należą do rodziny imbirowatych – Zingiberaceae). Owoce zawiązują się z zapylonych purpurowych kwiatów w kształcie trąbki. Nasiona tej rośliny zbiera się z dojrzałych owoców (w każdym jest od 60-100 ziaren) i poddaje suszeniu. Są one o połowę mniejsze od ziaren czarnego pieprzu. Wykorzystuje się je w celach leczniczych (zwłaszcza w Afryce) oraz jako przyprawę. Źródło: Wikipedia Aframon posiada bardzo charakterystyczny i złożony smak – po trosze przypomina kardamon zmieszany z białym pieprzem i imbirem z lekko cytrusowym aromatem oraz nutą, która kojarzy mi się z gumą Turbo. Cechuje go rozgrzewająca pikantność. Mieszkańcy zachodniej i środkowo-zachodniej Afryki chętnie żują owoce aframonu madagaskarskiego (wraz z pestkami) z dodatkiem orzechów kola jako stymulującą przekąskę. Sama nazwa „rajskie zairno” wzięła się stąd, że dawniej właśnie tak zachwalali aframon kupcy, aby podnieść jego cenę. W Europie pieprz gwinejski znany jest od czasów starożytnych i jeszcze w XIX wieku Anglia sprowadzała spore jego ilości. Z czasem musiał ustąpić pierwszeństwo czarnemu pieprzowi, z którym przez długi czas walczył o prymat na europejskich stołach. Niestety, czasy największej popularności aframonu minęły i dziś jest on egzotyczną ciekawostką, której największymi mankamentami są: ograniczona dostępność i wysoka cena w porównaniu z innymi przyprawami. Na szczęście, piwowarzy domowi mogą w Polsce od jakiegoś czasu bez problemu nabyć ten dodatek w sklepach z surowcami piwowarskimi, Po dziś dzień aframon znajduje zastosowanie w produkcji napojów alkoholowych. W czasach minionych często używano go do maskowania niedoborów jakościowych rozcieńczonych destylatów. Występuje jako składnik ginów, wódek oraz nalewek ziołowych. Swoje miejsce odnajduje także w piwowarstwie, choć o wiele rzadziej niż jeszcze kilka wieków temu. W Belgii tradycyjnie wykorzystywany jest jako składnik takich piw jak dubbel czy saison, dobrze komponujący się z fenolowymi nutami belgijskich szczepów drożdży. Istnieją regularnie warzone piwa, do których produkcji wykorzystuje się pieprz gwinejski – np.: „Summer Ale” z browaru Samuel Adams. Także w Polsce mieliśmy kilka piw, w których wykorzystano ten dodatek. Były to między innymi: „Kociamber” z Browaru Szałpiw, „African Queen” z Browaru Raduga, „Aframon Saison” z Browaru Wrężel czy „Saison na Madagaskar” uwarzone przez Browar Amber w ramach serii „Po godzinach”. Sporą rolę odgrywać musiał w dawnej Anglii, bowiem do dziś zachowały się receptury wymieniające rajskie ziarno jako jeden z integralnych składników piw z okresu XVIII i XIX wieku. W tym miejscu warto podkreślić, że angielskie prawodawstwo czasem było łaskawsze a czasem – surowsze dla tego rodzaju dodatków w piwie, dlatego czytając teksty ze wspomnianego okresu nieraz można natknąć się na informację, że użycie tej i innych przypraw było zakazane i obłożone surowymi karami. W XVIII wieku miano aframonem zaprawiać także porter. Jednak nie była to powszechna praktyka – częściej sięgano po pieprz kajeński – wiele podręczników wspomina właśnie o tymże składniku nazywając go „capsicum”. John Tuck szczególnie zalecał pieprz gwinejski jako dodatek do ciemnych i mocnych piw z uwagi na jego aromatyczne i rozgrzewające właściwości. W czasach kolonialnych i po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone był to składnik, który znajdował zastosowanie jako przyprawa w pumpkin ale. Jak już wspomniałem, istniały też piwa – dziś już zapomniane – w przypadku których aframon był sine qua non. Należały do nich: Reading Beer/Reading Ale – piwo wyrabiane z jasnego słodu jęczmiennego (jasnego jak na tamte czasy) z dodatkiem cukru, chmielonego dobrym jakościowo chmielem i zaprawiane także aframonem i kolendrą. Amber Twopenny – mocne piwo, którego zasyp stanowiły słody jęczmienne: jasny, bursztynowy oraz żółty (tak określał je Jakub Sroczyński), chmielone dobrym jakościowo chmielem a jego smak wzbogacano: syropem z brunatnego cukru, wyciągiem z lukrecji, imbirem, aframonem, solą kuchenną. Stosowano także „faba amara”, co nazywano także gorzką fasolą (bitter bean). Podręczniki z kontynentalnej Europy mylnie tłumaczyły to jako bób, a tak naprawdę chodziło o trujący składnik (zawierający strychninę) – zamiennik chmielu i konserwant – kulczybę wronie oko. Więcej na ten temat tutaj. London Ale – poza słodami jęczmiennymi (jasnym i bursztynowym), cukrem oraz chmielem należało użyć – zgodnie z zachowanymi recepturami: aframon, kolendrę, sól, imbir, zielone pomarańcze, a także faba amara. Niektóre receptury wymieniają tylko afranon, kolednrę i pomarańcze. Mogą być użyte w formie niedojrzałych owocni – zielone pomarańcze, kawałków skórek lub proszku (zestu). Czasem mowa jest o gorzkich pomarańczach, jednak częstokroć nie jest to uściślane. Windsor Ale – receptura Sroczyńskiego zawiera podobne składniki – nie są tu wymienione imbir i zielone, gorzkie pomarańcze. Z kolei w innych wymienione są wszystkie składniki takie same, jak w przypadku London Ale a dodatkowo pojawia się jeszcze kminek. Morrice wymienia jedynie aframon i kolendrę (oraz miód jako surowiec niesłodowany). Welsh Ale/Welch Ale – opisywane jako bardzo aromatyczne, wyrabiane wyłącznie ze słodu bursztynowego, dobrego chmielu, z dodatkiem aframonu (dwa razy większej ilości niż w poprzednio wymienionych piwach). Receptura wymienia także sól i cukier jako składniki. Z uwagi na intensywny smak tej przyprawy, zaleca się oszczędne dawkowanie wynoszące 2-6 gramów na około 20 litrów piwa. Najlepiej dodawać ją w ostatnich minutach gotowania brzeczki, aby proces ten nie wpłynął negatywnie – redukując aromaty, które ma wnieść w gotowym piwie aframon. Randy Mosher zaleca jako substytut rajskiego ziarna mieszankę jagód jałowca, białego pieprzu i kardamonu. Innym zastosowaniem ziaren aframonu są cele medyczne: polepsza krążenie, pomaga zwalczyć stany zapalne, a także zaleca się jego stosowanie w przypadku nadmiernego wydzielania gazów. Używany jest także jako afrodyzjak. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że naukowców interesuje potencjalne wykorzystanie tej rośliny jako leku w kardiologii. Okazuje się bowiem, że goryle nizinne żyjące w niewoli często chorują na zapalenie mięśnia sercowego, co kończy się zgonem w około 40% przypadków zachorowań. Udowodniono, że jest to silnie skorelowane z brakiem aframonu w ich diecie. Osobniki żyjące na wolności w zachodniej Afryce nie borykają się z takimi problemami, gdyż owoce tej rośliny stanowią nierzadko nawet do 90% ich diety. Źródło: Wikipedia Bibliografia: Randy Mosher: „Grains of Paradise – Put a Little Paradise In Your Beer”, „Zymurgy”, Special Issue, 1994, Jakub Sroczyński, „Nowy piwowar”, Warszawa, 1821 (przedruk), Stephen H. Buhner: „Sacred And Herbal Healing Beers: The Secrets Of Ancient Fermentation”, Brewers Publications, 1998, Amy Stewart: „The Drunken Botanist: The Plants That Create The World’s Great Drinks”, Algonquin Books of Chapell Hill, 2013, http://notopopiwku.blogspot.com/2017/05/piwo-i-trucizny-czyli-mroczna-karta.html John Tuck: „The Private Brewer’s Guide”, London, 1822, Alexander Morrice: „A Treatise on Brewing”, London, 1802. View the full article
-
Aframon madagaskarski (Aframomum melegueta) – bo o nim będzie mowa – znany jest także pod kilkoma innymi nazwami: rajskie ziarno, pieprz gwinejski, pieprz melegueta. Występuje w stanie dzikim na terenie zachodniej i środkowo-zachodniej Afryki (jego uprawy posiadają o wiele szerszy zasięg). Jest to bylina przypominająca kształtem trzcinę, blisko spokrewniona z imbirem i kardamonem (wszystkie te rośliny należą do rodziny imbirowatych – Zingiberaceae). Owoce zawiązują się z zapylonych purpurowych kwiatów w kształcie trąbki. Nasiona tej rośliny zbiera się z dojrzałych owoców (w każdym jest od 60-100 ziaren) i poddaje suszeniu. Są one o połowę mniejsze od ziaren czarnego pieprzu. Wykorzystuje się je w celach leczniczych (zwłaszcza w Afryce) oraz jako przyprawę. Źródło: Wikipedia Aframon posiada bardzo charakterystyczny i złożony smak – po trosze przypomina kardamon zmieszany z białym pieprzem i imbirem z lekko cytrusowym aromatem oraz nutą, która kojarzy mi się z gumą Turbo. Cechuje go rozgrzewająca pikantność. Mieszkańcy zachodniej i środkowo-zachodniej Afryki chętnie żują owoce aframonu madagaskarskiego (wraz z pestkami) z dodatkiem orzechów kola jako stymulującą przekąskę. Sama nazwa „rajskie zairno” wzięła się stąd, że dawniej właśnie tak zachwalali aframon kupcy, aby podnieść jego cenę. W Europie pieprz gwinejski znany jest od czasów starożytnych i jeszcze w XIX wieku Anglia sprowadzała spore jego ilości. Z czasem musiał ustąpić pierwszeństwo czarnemu pieprzowi, z którym przez długi czas walczył o prymat na europejskich stołach. Niestety, czasy największej popularności aframonu minęły i dziś jest on egzotyczną ciekawostką, której największymi mankamentami są: ograniczona dostępność i wysoka cena w porównaniu z innymi przyprawami. Na szczęście, piwowarzy domowi mogą w Polsce od jakiegoś czasu bez problemu nabyć ten dodatek w sklepach z surowcami piwowarskimi, Po dziś dzień aframon znajduje zastosowanie w produkcji napojów alkoholowych. W czasach minionych często używano go do maskowania niedoborów jakościowych rozcieńczonych destylatów. Występuje jako składnik ginów, wódek oraz nalewek ziołowych. Swoje miejsce odnajduje także w piwowarstwie, choć o wiele rzadziej niż jeszcze kilka wieków temu. W Belgii tradycyjnie wykorzystywany jest jako składnik takich piw jak dubbel czy saison, dobrze komponujący się z fenolowymi nutami belgijskich szczepów drożdży. Istnieją regularnie warzone piwa, do których produkcji wykorzystuje się pieprz gwinejski – np.: „Summer Ale” z browaru Samuel Adams. Także w Polsce mieliśmy kilka piw, w których wykorzystano ten dodatek. Były to między innymi: „Kociamber” z Browaru Szałpiw, „African Queen” z Browaru Raduga, „Aframon Saison” z Browaru Wrężel czy „Saison na Madagaskar” uwarzone przez Browar Amber w ramach serii „Po godzinach”. Sporą rolę odgrywać musiał w dawnej Anglii, bowiem do dziś zachowały się receptury wymieniające rajskie ziarno jako jeden z integralnych składników piw z okresu XVIII i XIX wieku. W tym miejscu warto podkreślić, że angielskie prawodawstwo czasem było łaskawsze a czasem – surowsze dla tego rodzaju dodatków w piwie, dlatego czytając teksty ze wspomnianego okresu nieraz można natknąć się na informację, że użycie tej i innych przypraw było zakazane i obłożone surowymi karami. W XVIII wieku miano aframonem zaprawiać także porter. Jednak nie była to powszechna praktyka – częściej sięgano po pieprz kajeński – wiele podręczników wspomina właśnie o tymże składniku nazywając go „capsicum”. John Tuck szczególnie zalecał pieprz gwinejski jako dodatek do ciemnych i mocnych piw z uwagi na jego aromatyczne i rozgrzewające właściwości. W czasach kolonialnych i po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone był to składnik, który znajdował zastosowanie jako przyprawa w pumpkin ale. Jak już wspomniałem, istniały też piwa – dziś już zapomniane – w przypadku których aframon był sine qua non. Należały do nich: Reading Beer/Reading Ale – piwo wyrabiane z jasnego słodu jęczmiennego (jasnego jak na tamte czasy) z dodatkiem cukru, chmielonego dobrym jakościowo chmielem i zaprawiane także aframonem i kolendrą. Amber Twopenny – mocne piwo, którego zasyp stanowiły słody jęczmienne: jasny, bursztynowy oraz żółty (tak określał je Jakub Sroczyński), chmielone dobrym jakościowo chmielem a jego smak wzbogacano: syropem z brunatnego cukru, wyciągiem z lukrecji, imbirem, aframonem, solą kuchenną. Stosowano także „faba amara”, co nazywano także gorzką fasolą (bitter bean). Podręczniki z kontynentalnej Europy mylnie tłumaczyły to jako bób, a tak naprawdę chodziło o trujący składnik (zawierający strychninę) – zamiennik chmielu i konserwant – kulczybę wronie oko. Więcej na ten temat tutaj. London Ale – poza słodami jęczmiennymi (jasnym i bursztynowym), cukrem oraz chmielem należało użyć – zgodnie z zachowanymi recepturami: aframon, kolendrę, sól, imbir, zielone pomarańcze, a także faba amara. Niektóre receptury wymieniają tylko afranon, kolednrę i pomarańcze. Mogą być użyte w formie niedojrzałych owocni – zielone pomarańcze, kawałków skórek lub proszku (zestu). Czasem mowa jest o gorzkich pomarańczach, jednak częstokroć nie jest to uściślane. Windsor Ale – receptura Sroczyńskiego zawiera podobne składniki – nie są tu wymienione imbir i zielone, gorzkie pomarańcze. Z kolei w innych wymienione są wszystkie składniki takie same, jak w przypadku London Ale a dodatkowo pojawia się jeszcze kminek. Morrice wymienia jedynie aframon i kolendrę (oraz miód jako surowiec niesłodowany). Welsh Ale/Welch Ale – opisywane jako bardzo aromatyczne, wyrabiane wyłącznie ze słodu bursztynowego, dobrego chmielu, z dodatkiem aframonu (dwa razy większej ilości niż w poprzednio wymienionych piwach). Receptura wymienia także sól i cukier jako składniki. Z uwagi na intensywny smak tej przyprawy, zaleca się oszczędne dawkowanie wynoszące 2-6 gramów na około 20 litrów piwa. Najlepiej dodawać ją w ostatnich minutach gotowania brzeczki, aby proces ten nie wpłynął negatywnie – redukując aromaty, które ma wnieść w gotowym piwie aframon. Randy Mosher zaleca jako substytut rajskiego ziarna mieszankę jagód jałowca, białego pieprzu i kardamonu. Innym zastosowaniem ziaren aframonu są cele medyczne: polepsza krążenie, pomaga zwalczyć stany zapalne, a także zaleca się jego stosowanie w przypadku nadmiernego wydzielania gazów. Używany jest także jako afrodyzjak. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że naukowców interesuje potencjalne wykorzystanie tej rośliny jako leku w kardiologii. Okazuje się bowiem, że goryle nizinne żyjące w niewoli często chorują na zapalenie mięśnia sercowego, co kończy się zgonem w około 40% przypadków zachorowań. Udowodniono, że jest to silnie skorelowane z brakiem aframonu w ich diecie. Osobniki żyjące na wolności w zachodniej Afryce nie borykają się z takimi problemami, gdyż owoce tej rośliny stanowią nierzadko nawet do 90% ich diety. Źródło: Wikipedia Bibliografia: Randy Mosher: „Grains of Paradise – Put a Little Paradise In Your Beer”, „Zymurgy”, Special Issue, 1994, Jakub Sroczyński, „Nowy piwowar”, Warszawa, 1821 (przedruk), Stephen H. Buhner: „Sacred And Herbal Healing Beers: The Secrets Of Ancient Fermentation”, Brewers Publications, 1998, Amy Stewart: „The Drunken Botanist: The Plants That Create The World’s Great Drinks”, Algonquin Books of Chapell Hill, 2013, http://notopopiwku.blogspot.com/2017/05/piwo-i-trucizny-czyli-mroczna-karta.html John Tuck: „The Private Brewer’s Guide”, London, 1822, Alexander Morrice: „A Treatise on Brewing”, London, 1802. View the full article
-
[Smaki Piwa]10 faktów o Piwie Grodziskim, które musisz poznać.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Piwo Grodziskie nazywane jest polskim szampanem lub szampanem grodziskim. Podobnie do szampana produkowanego tzw. metodą szampańską, fermentacja Piwa Grodziskiego przebiega w dwóch etapach. Najpierw fermentuje w kadziach, a następnie leżakuje i dojrzewa w butelkach. Podobnie do szampana Piwo Grodziskie charakteryzuje się wysokim wysyceniem dwutlenkiem węgla, powstałym naturalnie... Continue Reading → View the full article -
[Smaki Piwa]10 faktów o Piwie Grodziskim, które musisz poznać.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Piwo Grodziskie nazywane jest polskim szampanem lub szampanem grodziskim. Podobnie do szampana produkowanego tzw. metodą szampańską, fermentacja Piwa Grodziskiego przebiega w dwóch etapach. Najpierw fermentuje w kadziach, a następnie leżakuje i dojrzewa w butelkach. Podobnie do szampana Piwo Grodziskie... Continue Reading → The post 10 faktów o Piwie Grodziskim, które musisz poznać. first appeared on Smaki Piwa - Bierzemy Chmiel na Cel. View the full article -
Czym wyróżnia się najnowszy warszawski lokal z selekcją rzemieślniczego piwa na kranach? Na pewno tym, że niezręcznie byłoby go nazwać wielokranem. Kładzie się tu bowiem mocny akcent na kulinaria pod postacią samodzielnie wędzonych na miejscu mięs serwowanych pod postacią pastrami, pulled pork czy wołowych policzków. Nie oznacza to, że wegetarianie nie mają tu czego szukać – dla nich są nie tylko różne warianty pizzy, ale też i dedykowane dania. To raz. Sprawa druga to klimat nadawany przez Akademię Sztuk Pięknych. Eufemia mieści się w piwnicach Pałacu Czapskich będącego siedzibą rektoratu ASP, a ściany lokalu ozdobione są pracami studentów uczelni. Miejsce to od lat funkcjonowało jako kultowy dla niezależnych środowisk artystycznych klub, jednak władze uczelni zadecydowały o zmianie charakteru Eufemii i zmieniły najemcę (więcej o tej sprawie tutaj). Eufemia w nowej postaci wystartowała w połowie stycznia 2018 r, po trwającym kilka miesięcy remoncie. Przejdźmy do kwestii najbardziej nas interesującej czyli dobrego piwa. Piwnym menedżerem w Eufemii został Arek Suchecki, znany ze współprowadzenia wraz z Jackiem Stachowskim warszawskiej inicjatywy Browar Karuzela. Tym samym Eufemia została lokalem patronackim Karuzeli. Prócz tego jest budżetowy czeski Skalák oraz piwa zaprzyjaźnionych krajowych browarów. Trzy z dwunastu zainstalowanych tu kranów przeznaczone są na wino. Co mi się najbardziej podobało w Eufemii? Poza tym, że mamy referencyjny lokal stołecznej piwowarskiej inicjatywy, to jest to jedno nielicznych miejsc z dobrym piwem w Warszawie, które znajduje się w klimatycznych piwnicach. Z nastaniem sezonu odpalony ma być też ogródek, co na pewno dodatkowo zwiększy atrakcyjność Eufemii. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zobaczcie rozmowę z Markiem i Arkiem! Eufemia, Warszawa, Pasaż Niżyńskiego Facebook View the full article
-
Peated Imperial Stout oraz Sour IPA? Brzmi mocno w moim klimacie więc nie mogłem odpuścić wizyty ekipy Browaru Szpunt w Warszawie. Degustacja obydwu piw była też dobrą okazją do wybadania, co tam słychać u chłopaków. Zatem zobaczcie, czy piwa spełniły moje oczekiwania i co Kacper i Paweł mówią m.in o planach na najbliższe miesiące! View the full article
-
Pierwszy odcinek podcastu o piwie. A w nim: podsumujemy rok 2017, porozmawiamy o marketingu i sporcie z Łukaszem Rokickim z browaru Rockmill, a na koniec - solidna dawka wiedzy o dezynfekcji w browarze domowym. Miłego słuchania! Podsumowanie Roku - 01:51 Wywiad z Łukaszem Rokickim - 15:23 Laboratorium o Dezynfekcji - 39:50 Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - https://goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - https://goo.gl/7Seiwc Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters Przeczytaj cały wpis
-
Pierwszy odcinek podcastu o piwie. A w nim: podsumujemy rok 2017, porozmawiamy o marketingu i sporcie z Łukaszem Rokickim z browaru Rockmill, a na koniec - solidna dawka wiedzy o dezynfekcji w browarze domowym. Miłego słuchania! Podsumowanie Roku - 01:51 Wywiad z Łukaszem Rokickim - 15:23 Laboratorium o Dezynfekcji - 39:50 Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - https://goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - https://goo.gl/7Seiwc Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters Przeczytaj cały wpis
-
[warzepiwo]Damm Lemon (Browar Damm, Hiszpania)
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Lemoniadowy Joe nadciąga na ratunek w upalny dzień! Nie ma to jak napić się w taki upał jak ostatnio zimnej lemoniady. A najlepiej lemoniady z piwem. W sukurs przychodzi lekkie piwko z dodatkiem cytronety (6 części piwa na 4 części lemoniady), produkowane przez browar Damm z Barcelony, sprzedawane w małych zielonych butelkach z naklejkami w stylu Desperadosa. Nie jest to jedyny punkt wspólny z tym produktem, niestety. Ale nie uprzedzajmy faktów. Damm Lemon nalewa się z całkiem fajną białą pianą, która wbrew oczekiwaniom nie znika od razu, ale opada powoli i osadza się na ściankach szkła. Trunek jest cytrynowożółty, nieprzejrzysty, dobrze nagazowany. W zapachu miła dla nosa nuta cytrynowego napoju, dość naturalna. Pierwsze łyki są naprawdę świetne, orzeźwiające, kwaśne, może mało piwne, ale gdzieś tam w tle jakaś goryczka zdaje się pojawiać na krótką chwilę. Niestety, od połowy szklanki w smaku zaczyna dominować coś jak słodka melasa, posmak zbliżony do tego z Desperadosa. Im bliżej końca, tym gorzej. Myślałem najpierw optymistycznie, że dam siódemkę, ale końcówka bardzo mnie rozczarowała. Niemniej jednak, czasem można kupić. Mocno schłodzone, wypite na dwa-trzy łyki powinno być to piwko całkiem smaczne. ==Radar== Alkohol: 3,2%, ekstrakt: nie podano Cena: 3,04 zł (Auchan) Ocena: 5/10 + wrażenie świeżości soku z cytryn + fajna piana – szybko ujawnia się nieprzyjemna słodycz – końcówka w stylu Desperadosa View the full article -
Piwo to czy oranżada? Nowość z Browaru Fortuny trafia do sklepów wraz z dwiema odnowionymi (przynajmniej wizualnie) markami: Czarne i Miodowe. Od razu rzuca się w oczy brak konsekwencji w nazewnictwie, ale pal to sześć, nie to jest najważniejsze. Nowe piwo z Miłosławia pachnie intensywnie wiśniami, ma kolor oranżady i nie wykazuje żadnych chęci do tworzenia piany. W smaku okazuje się bardzo wiśniowe, raczej jak sok rozcieńczony gazowaną wodą niż piwo z dodatkiem wiśni. Z jednej strony to dobrze, bo ma fajny, kwaśno-słodki orzeźwiający smak, z drugiej źle, bo trudno w ogóle skojarzyć ten smak z piwem. Nie pomagają aż dwa rodzaje użytego chmielu, goryczkowy i aromatyczny. Aromaty piwne nikną przytłoczone masywnym, zawłaszczającym wszystkie zmysły smakiem wiśni. Może pod koniec da się wyczuć jakieś delikatne chmielowe akcenty, ale to dosłownie niuansy. Mam też niestety uczucie lepkości, które pojawiło się pod koniec szklanki. Reasumując: browar nieco przesadził z ambicjami i przedawkował ekstrakt z wiśni, zmieniając hipotetycznie dobre piwo w napój owocowy. Ewidentnie piwo jest do poprawienia, może kolejne warki będą nieco bardziej zrównoważone. Kormoranowi przyda się poważniejsza konkurencja, więc do roboty! ==Radar== Alkohol: 5,3%, ekstrakt: nie podano Cena: 4,75 zł Ocena: 6/10 + naturalny smak wiśni + początkowo przyjemnie orzeźwiające – …z czasem coraz bardziej męczy – za słodkie – za mało piwa w piwie View the full article
-
O rany, a to co za siury? Wziąłem odruchowo z półki, bo spodobała mi się ta czerwona pucha, a i skromność motywów zdobniczych wydała mi się jakaś taka szlachetna. Niska cena nawet mnie nie odstraszyła ze względu na niską zawartość alkoholu, zresztą browar z Połczyna Zdroju siedzi mi w głowie jako taki lepszy jakościowo od Głubczyc dostawca nołnejmów do marketów. Degustacja błyskawicznie rozwiała moje nadzieje na przyzwoity produkt. Wygląda to wprawdzie całkiem nieźle – słomkowy kolor, trzymający się powierzchni kożuszek piany – a w zapachu można wyczuć nutkę chmielu, jednak po wzięciu pierwszego łyka miałem ochotę splunąć nim do zlewu. Coberg smakuje jak woda z dodatkiem kwasku cytrynowego, nawet nie woda mineralna, tylko kranówka zaprawiona sztuczną „cytrynką”. Liczyłem na to, że po ogrzaniu odda choć trochę piwnego smaku, ale nic z tego. Nie byłem w stanie zmęczyć nawet połowy i ¾ kufla poszło do ścieku. Odradzam, to nie jest piwo. ==Radar== Alkohol: 3%, ekstrakt: nie podano Cena: 1,29 zł (Tesco) Ocena: 1,5/10 + estetyka puszki, wygląd w kuflu – smakuje jak woda, którą płukano kadzie po piwie – zerowe doznania smakowe – nie byłem w stanie wypić do końca View the full article
-
Jakieś półtora roku temu na FFE pisałem o tym piwie i nie byłem nim specjalnie zachwycony. Niedawno spróbowałem go w pubie z beczki w wersji niepasteryzowanej i smakowało rewelacyjnie. Dlatego postanowiłem odnowić znajomość z wersją butelkową. No i wyszło, że jednak różnica między niepasterem z beczki a pasterem z flaszki jest – i to duża. Może nie kolosalna (choć korciło mnie, żeby tego słowa użyć), ale wyczuwalna wyraźnie. Po nalaniu do kufla pieni się słabo i bardzo krótko. Kolor – czarny z rdzawym odcieniem. Zapach – jak ze słoika z miodem. Pierwszy łyk – i zamiast spodziewanej słodyczy miodu czuję przede wszystkim gorzkawy smak karmelu. Jak podczas wspomnianej degustacji w 2009, tak i dziś Czarne Miodowe od razu zalazło mi za skórę tym popiołkowym smaczkiem. Choć niezbyt mi się to spodobało, muszę pochwalić browar – utrzymali to piwo na tym samym poziomie przez całkiem długi czas. Nie poprawili go, ale i nie spieprzyli. To chyba dobrze świadczy o kontroli jakości w Fortunie? Wracając do Czarnego. Okej, piło się je w miarę bezboleśnie. Z czasem miód coraz wyraźniej dochodzi do głosu, w żadnym momencie jednak nie atakuje lepką słodyczą. Wydaje mi się, że rozumiem zamysł browarników z Miłosława – chcieli uniknąć przesadnej słodyczy, którą sam często krytykowałem w przypadku piw miodowych innych browarów. Rzecz w tym, że w pubie to piwo miało bardziej harmonijny smak, nie było w nim tej przykrej dominacji słodu karmelowego. To by się dało poprawić i w wersji butelkowej, ale wnioskując z poprzedniego akapitu – raczej nie ma na to szansy. Pozostaje raczenie się Czarnym z miodem z beczki w miejscach, o których wiedzą tylko nieliczni… Swoją drogą ciekawi mnie, jakiego miodu używa Fortuna (i inne browary). Bo jeśli jest to jakaś podejrzana mieszanka miodów importowanych z Chin, to może lepiej unikać częstego spożywania zaprawionych nim trunków. To nie jest żadna szpila, ale producent mógłby podawać na etykiecie pochodzenie tak istotnego składnika. A może jestem po prostu przewrażliwiony na tym punkcie. ==Radar== Alkohol: 5,6%, ekstrakt: 12,2% wag. Cena: 4 zł Ocena: 6,5/10 + przyjemny zapach miodu + nie jest za słodkie – dominujący smak karmelu – kiepska piana View the full article
-
[warzepiwo]Dobre wieści z dwóch małych browarów
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Coraz ciekawsze robi się sytuacja na polskim rynku piwnym – małe i średnie browary śmielej wysuwają noski poza swoje podwórko i nie tylko rozszerzają dystrybucję, ale także proponują coraz to nowe marki piwne. Dla przykładu browar Witnica już niedługo zaprezentuje dwa zupełnie nowe piwa smakowe: jagodowe (!) i wiśniowe. Zielone im – poza kolorkiem – nie wyszło, ale może te owocowe będą ciekawsze? Mamy już Wiśnię w piwie i Magnusa Wiśniowego, zobaczymy co zaproponuje nam Witnica. Przy okazji warto zapoznać się z krótkim wywiadem, jakiego udzielił Portalowi Spożywczemu wiceprezes browaru, Zdzisław Czyrka. Optymistyczne wieści płyną też browaru GAB z Wąsocza. Browar pozyskał inwestora i wznowi produkcję własnego piwa (przez ostatnie miesiące zakład był dzierżawiony przez browar Konstancin). Jak zapowiadają właściciele GAB-a, Emilia i Jan Kowalscy, już w połowie kwietnia powinny być gotowe pierwsze warki zupełnie nowych piw tego niewielkiego browaru. Wznowiona zostanie także produkcja znanych marek GAB-a, w tym cenionego stouta. Trochę więcej na ten temat tu. View the full article