
Pierre Celis
Members-
Postów
4 714 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[warzepiwo]Cornelius Ciemny Pszeniczny (Sulimar)
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Niedawno opisywałem ciemną pszenicę z Zawiercia. Czas na kontrę z Piotrkowa Trybunalskiego. Myśleliście pewnie, że czeka nas pełen emocji wyrównany pojedynek, ale nie, ach nie. Cornelius poddaje walkę już na rozgrzewce. On w ogóle nie chce wyjść na ring, bo wie, że padnie pod pierwszym ciosem. Choć w szklance wygląda dobrze – może z pianą nie szaleje, ale trzyma się ona dzielnie do końca. Cornelius pachnie z początku mocno bananowo-kubusiowo, z czasem pojawia się karmel. Pierwszy łyk to… sok bananowy. I to tyle z plusów. Kolejne kosztowania odsłaniają wszystkie wady tego piwa. Jest kwaśne nieprzyjemną, pozbawioną aromatu kwaśnością. Szczypie w gardło agresywnym dwutlenkiem węgla, sprawiając, że piwo jest w smaku wodniste, pozbawione głębi. W miarę ogrzewania się ujawnia smaki palenia (minimalnie wyczuwalna kawa) i drożdży. Nie odczuwam przyjemności pociągając łyk za łykiem, chciałbym już się tego piwa pozbyć, a to niedobry znak. Ale niech będzie, poczekam do końca, zobaczymy czy jeszcze coś się wydarzy. No i jestem przy końcu. Piwo się ogrzało, wydusiło z siebie jeszcze jakieś owocowe posmaki, jednak i tak dominuje palenie, kawka i niezbyt miła cierpkość. Nie jest to przyjemne doświadczenie. Być może komuś ten smak podejdzie, ja wolę następnym razem sięgnąć po Jurajskie. ==Radar== Alkohol: 5%, ekstrakt: 12,5% wag. Cena: 3,95 zł Ocena: 5/10 + wygląd, piana + zapach + cena – nieprzyjemny kwaśny smak – brak głębi – dominujący posmak palenia – gwałci moje podniebienie, zamiast je pieścić View the full article -
[warzepiwo]Dębowe Mocne (Kompania Piwowarska)
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
„Mocne piwa na polskim rynku przez długie lata nie były darzone estymą. Wysoka zawartość alkoholu, wyprodukowanego przez drożdże, uzyskana kosztem piwnego smaku i bukietu przykleiła mocnym piwom etykietę piw wzmocnionych alkoholem (…) Na szczęście istnieją piwa, które zaliczyć możemy do elitarnego klubu dobrych, mocnych piw”. To, co przeczytaliście w pierwszym akapicie, to fragment „artykułu” opublikowanego przez KP w kilku tygodnikach opinii. Jeśli jeszcze zastanawiacie się, co wspólnego z tym opisem ma omawiane dziś piwo, to już wyjaśniam – oni naprawdę twierdzą, że Dębowe należy do tego „klubu”. Czytamy dalej? „To, co je wyróżnia, to przede wszystkim złożony smak i aromat. Alkohol jest tu otulony owocowym bukietem, słodową pełnią smaku i złożonym, goryczkowym finiszem. (…) smak piwa nie kończy się w momencie przełknięcia trunku – przeciwnie, im dłużej zajmujemy się smakowaniem piwa, tym więcej sensorycznych tajemnic odkrywamy”. Przekonujące? Zajmijmy się zatem tłumaczeniem poezji na prozę. Po nalaniu „z góry” do wysokiego szkła piana obfita, gruba czapa, która jednak szybko okazała się ułudą, jak to bywa w zwyczaju produktów piwnych KP. Błyskawicznie zredukowała się do tyskiego standardu, czyli czegoś, co przypomina kożuch na powierzchni przegotowanego mleka. Zapach równie znormalizowany – słód, alkohol, cień chmielowego aromatu. Kolor ciemnozłoty, gaz – bardzo niski. Smak – nieco mocniejsze Tyskie Gronie. Kompletnie niczym się nie wyróżnia, opowieści o „bogatym bukiecie” można włożyć między bajki Andersena. Baza prymitywna, wodnista, kompletny brak głębi i treściwości. Mocno schłodzone początkowo wchodzi dobrze, jednak z czasem alkohol zaczyna coraz bardziej wychodzić na wierzch i szczypać w gardło. Końcówka męcząca, niemal niewypijalna – miałem dość i resztkę wylałem do zlewu. Podsumowując – poniżej przeciętnej i faktu tego nie zmienią ogłoszenia choćby i w New York Timesie. Pochwalę za to oprawę graficzną w tym przypadku puszki. Ładny rysunek dębu, efektowne liternictwo i… nadmiar marketingowych haseł, nachalnej, choć całkowicie wyssanej z palca ideologii w rodzaju zdań: „Prawdziwi znawcy doceniają jego bogaty smak i naturalną moc”. Znam ja dobrze tych znawców; szczytem ich marzeń jest kanał sportowy w kablówce i sześciopak Tyskiego w lodówce. Spece od sprzedaży w KP posunęli się jeszcze dalej, umieszczając na blasze gwarancję Głównego Piwowara z jego odręcznym podpisem! No ja cię przepraszam…. Przy okazji, zerknijcie na cenę. Czy piwo, jak twierdzi browar, długo i starannie warzone może kosztować poniżej 3 zł (mimo ceny sugerowanej widocznej na puszce, Dębowe w sklepach kosztuje sporo poniżej 3 zł)? Szczerze wątpię. ==Radar== Alkohol: 7%, ekstrakt:14,5% wag Cena: 2,80 zł (Tesco, sugerowana: 3,25 zł) Ocena: 4/10 + niska cena + estetyka opakowania – brak smaku – brak piany – marketingowa ściema mająca podpompować ego nabywców View the full article -
[warzepiwo]Ciechan Maciejowe (Browar Ciechan)
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Dla matki, żony i kochanki. Niewiele mamy na naszym rynku niskoprocentowych ciemnych piw. Właściwie to wcale. Bo o Karmi przecież wspominać nie będziemy. Tę lukę zauważył browar w Ciechanowie i wypuścił swoje nowe dziecko – piwo nazwane na cześć syna właściciela browaru. Dziwne, bo jest to trunek raczej dla kobiet. Ale bez uprzedzeń, bez podtekstów. Próbujemy! Po nalaniu widać, że piwko nie ma ochoty się pienić. Piana czysto symboliczna, pojawia się w postaci trzymilimetrowego kożuszka na minutę i znika – zupełnie jak we wspomnianym napoju piwnopodobnym. Maciejowe jest brunatne, nieprzejrzyste, pod światło rubinowe. W zapachu pobrzmiewa nuta karmelu i kawy zbożowej. Wysycenie dość niskie. Smak – słodkawy (piwo jest dosładzane syropem glukozowo-fruktozowym), ale nie przesłodzony. Na drugim planie wyraźne, ale nie natarczywe aromaty palenia i kawy oraz odrobina popiołu. Maciejowe to miły słodziak dla kobiet, w sam raz do ciasteczek i pogaduszek. Pije się go przyjemnie, ale nie dostarcza żadnych emocji. Alkohol praktycznie niewyczuwalny – ot, taki napój nieco bardziej wytrawny od coli. Polecam paniom – na pewno lepszy od Karmi, ale facetom radzę – weźcie się za coś porządnego. ==Radar== Alkohol: 3,2%, ekstrakt: 11% Cena: 3,40 zł Ocena: 7/10 + przyzwoite „deserowe” piwo + niuanse smakowe – karmel, kawa + coś dla miłośników słabych (nisko alkoholowych) piw – dosładzany – niemal bez piany – nie zachwyca niczym nowym View the full article -
Piwo warzone z dodatkiem pestek dyni ze Styrii. Brzmi ciekawie? Czego to browary nie wymyślą, żeby skłonić do kupna nowego produktu. Piwo z pestek dyni? Czemu nie! Myśl przewodnia to „Energia i siła pestki”. Cokolwiek pretensjonalnie. Dlaczego? Bo Core to całkiem zwyczajne ciemne piwo. Naprawdę polowałem na choćby cień aromatu dyniowej pestki i nic takiego nie wyczułem ani aparatem gębowym, ani nosem. No, prawie nic… O tym za chwilę. Nalewamy zatem. Piana średnia, dość trwała. Wysycenie przyzwoite. W smaku czuć przede wszystkim palenie, wyrazistą goryczkę, a w tle pewną trudną do określenia oleistość (o ile to nie była autosugestia). Oho, jestem przy końcu i coś poczułem. Coś więcej niż nutę, to był prawie smak łuskanej pestki. Nawet przyjemne uczucie, szkoda że tak nikłe i nie nadające charakteru całości. Ciekawy pomysł, gorzej z wykonaniem. W Core naprawdę trudno dopatrzyć się czegoś wyróżniającego to piwo od innych ciemnych. Producent bardziej buduje klimat za pomocą intrygującej oprawy graficznej butelki i enigmatycznych haseł niż rzeczywistego smaku pestki dyni. Piwo ewidentnie do poprawienia – ma szansę być ciekawostką poszukiwaną przez smakoszy. O historii powstania piwa na pestkach (wg użytkowników forum browar.biz piwo to warzy już trzeci browar z kolei; to nie jest najlepsza wiadomość) można przeczytać na tej stronie: http://www.core-beer.com/ ==Radar== Alkohol: 4,9%, ekstrakt: 11,7% Cena: 3,40 zł (Tabakiera, Gliwice) Ocena: 7,5/10 + pomysł, wizerunek + solidne ciemne piwo + przez drobną chwilę czułem smak pestek – brakuje mu wyrazistości View the full article
-
Rzadko zdarza się możliwość spróbowania w wersji lanej kilku bałtyckich porterów pochodzących z browarów średniej wielkości. Z okazji Baltic Porter Day w stołecznym Piw Paw na Foksal podłączono kilka z nich, nie odpuściłem więc okazji by je przetestować. Zaczynamy od Browaru Witnica i ich Witnickiego Portera. To akurat ten lżejszy wariant o początkowej zawartości ekstraktu 18,1° Blg. Drobna i obfita piana o lekko żółtawym odcieniu i rubinowe przebłyski sprawiają dobre wrażenie. Aromat ciemnych owoców również dobrze rokuje. Co z tego, skoro w smaku mamy fatalną karmelkową słodycz. Miałem wrażenie że biorę łyka Karmi, albo innego karmelowego napoju, a nie rasowego bałtyka. Beznadziejna rzecz, do zlewu. Jeśli chodzi o Witnicę, zdecydowanie sugeruję zostać przy Black Bossie (tutaj wideodegustacja wyleżakowanej wersji). Po tym rozczarowaniu skok na głęboką wodę – Porter Warmiński z Wiśnią z Browaru Kormoran. 23,5° Blg to już konkret, jednak większy ekstrakt w porównaniu do wersji podstawowej wynika z dodania soku z wiśni. Piana drobna, ale względnie niska. Aromat zachęcający – czekolada dopełniona miękkimi czerwonymi owocami. Ale w smaku znów to samo co u poprzednika – niedopuszczalna jednowymiarowa słodycz. Cały profil smakowy tego piwa został przejęty przez słodki, jakby syropowy motyw wiśni. Dwa łyki i do widzenia. Czy zatem wersja podstawowa Porteru Warmińskiego (21° Blg) będzie trzymała wysoki poziom? Przypominam, że niedawno próbowana, przeleżakowana 9 miesięcy wersja butelkowa była fantastycznym reprezentantem gatunku, jednym z lepszych jakie miałem okazję próbować w roku 2017. Nalane z kranu prezentuje się świetnie – nieprzejrzysta ciemna barwa i obfita, drobna beżowa piana. Wąchamy – jest lekka paloność, jest skórka ciemnego pieczywa, są czerwone owoce i jest…diacetyl. Chyba po raz pierwszy spotkałem się z diacetylem w bałtyckim porterze. Potwierdził to smak – wyjątkowo gładki, wręcz śliski z wyraźnym maślanym akcentem współwystępującym z gorzką czekoladą. Ech… Czy napiję się dzisiaj dobrego bałtyka? Kolejny zawodnik nie rokował zbyt dobrze. Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe (21° Blg) zawiera to czego nie lubię – skrawków beczki wnoszących zazwyczaj nieprzyjemny, ściągający taninowy posmak. Zobaczymy jak z tym motywem poradził sobie Browar Fortuna. Prezencja bez zarzutu, no może ta piana jest trochę zbyt jasna. W aromacie czerwone owoce, czekolada, ale niestety i rozpuszczalnikowy alkohol zaburzający dobre wrażenie. Czy alkohol będzie atakował też i kubki smakowe? Bierzemy łyk…i pierwsze odczucie to gładkość tekstury. Jest leciutka słodycz, są wyraźne czerwone owoce, jest i intrygująca wanilia, pochodząca zapewne od dębowych płatków. Wszystko to zanurzone w czekoladzie. Gdyby nie ta rozpuszczalnikowa nuta w zapachu, równałby do grona najlepszych polskich bałtyków w ogóle. Zaskoczenie na plus! Na koniec bałtyk rzemieślniczy więc jak na rzemiosło przystało – podrasowany. Wars BA z Browaru Bazyliszek czyli porter bałtycki z dodatkiem laktozy leżakowany w drewnie (24,8° Blg). W zapachu mamy porzeczkę, malinę i inne czerwone owoce, wszystko skąpane w kwaskowej, jakby winnej otoczce. Potwierdza się to w smaku – jest tu delikatna kwaśność, jest owocowość ale za tym idzie czekolada i lekka słodycz. Mało? Jest też i ciekawy motyw funky od beczki. Gładkie i łagodne w teksturze, a całość skutkuje wyraźnym rozgrzewaniem, jakiego nie dawały poprzednie portery. Werdykt? Wars BA okazał się piwem ciekawym, to jednak wariacja na temat a i cena, jak widzicie, do najniższych nie należy. Zatem najlepszym bałtykiem wieczoru okazał się Komes. Czy wersja butelkowa oferuje podobne wrażenia? Trzeba będzie się zaopatrzyć przy nadarzającej się okazji… View the full article
-
Wchodzę do multitapu, widzę niemal te same twarze przy barze, które dyskutują coś na temat tego, czy opłaca się robić piwo domowe? Przysiadłem się, chwilę przysłuchałem, po czym dołączyłem do konwersacji. Myślałem, że w sumie ją zamknę krótkim… „TAK”, ale oni chcieli wiedzieć dlaczego. No to jedziemy z tym… Piwo domowe to Twoje piwo Robiąc piwo domowe sam masz wpływ na to jak ostatecznie będzie smakować. Możesz sobie zaplanować jakich chmielów użyjesz, czy ma być bardziej słodkie, czy może wytrawne, bardziej słodowe, a może bardziej chmielowe itd. Po prostu robisz to co najbardziej lubisz. Kupując nieznane Ci piwo, a nowości w piwnej rewolucji jest co nie miara, zawsze ryzykujesz, że to jednak będzie źle wydany pieniądz. Nie mówię tutaj, że będąc piwowarem domowym nie powinieneś kupować kraftu. Zawsze przecież trzeba znać na bieżąco obecne trendy, inspirować się, szukać nowych smaków oraz aromatów. Można później próbować odtworzyć w domowym zaciszu receptury tych piw, które smakują Ci najbardziej. Pochwal się znajomym Opłaca się również pod względem możliwości pochwalenia się znajomym czymś oryginalnym. Ci z Was, którzy już warzą na pewno mogą potwierdzić, że robi to wrażenie. Pojawiają się liczne pytanie, z czego chyba najpopularniejsze to „a to Ty sam kapslujesz butelki?”. To zabawne, że w pierwszej kolejności nie interesuje ich skąd surowce, jakie surowce, jak długo i czy trudno, ale właśnie najbardziej intrygujące są te kapsle. Robisz piwo domowe? Jesteś po prostu kozak! Aspekt ekonomiczny Patrzę na te twarze przy barze i pytam: siedzicie tu, wydajecie kasę w sumie na jedno i to samo piwo, czy nie lepiej byłoby napić się podobnego piwa w niższej cenie? Zatkało ich. To fakt, że jeśli robisz piwo domowe, to ci się to opłaca finansowo. Lubisz kraft, to pewnie wiesz jakie są ceny takich piw na sklepowych półkach. Powiedzmy, że kupujesz coś w stylu IPA. Trzeba wydać minimum 7,90 zł albo i więcej. W multitapie z kega posmakujesz piwa za 10-15 zł. Ja niedawno liczyłem ile wydałem na swoje warki, na sprzęt, na wodę i gaz, podzieliłem to na ilość piwa jakie uzyskałem i… wyszło, że taka jedna butelka półlitrowa kosztuje mnie około 1,70-2 zł plus oczywiście mój czas, którego nie liczę, bo to czysta pasja. Opłaca się robić piwo domowe? Myślę, że to pytanie retoryczne. W miesiącu kupuję kilka butelek piw browarów rzemieślniczych, zwłaszcza nowości i tych co lubię najbardziej, czyli Atak Chmielu, Crazy Mike’a, czy coś z Birbantu. W domu mam natomiast między 100 a 200 butelek własnych wyrobów, więc w sumie nie potrzebuję więcej wydawać. Inni to dostrzegają Te trzy krótkie argumenty sprawiły, że dyskusja pt. „Czy opłaca się robić piwo domowe?” ustała. Twarze przy barze spojrzały na siebie, schyliły głowy przytakując. Przestali mówić o tym „czy”, a zaczęli dyskutować „jak”, ale to już na inny raz jak dla mnie. Wstałem, podziękowałem i oddaliłem się w swoim kierunku. View the full article
-
Wchodzę kiedyś do mojego Tesco Extra i boom! Na dzień dobry półki z piwami od Pinty. To było coś nowego, niespotykanego. Duża sieć uśmiechnęła się do nas kraftowców. Ostatnio jednak przeżywałem kolejne zawody w tym sklepie, stąd nasuwa mi się pytanie, czy Tesco jest kraftowe? Wygoda dla kraftowców Człowiek wybiera się na zakupy, więc jest po prostu wygodnie, kiedy w jednym miejscu może sobie coś z kraftu też kupić. Długo w Tesco mogłem wybierać spośród pozycji od browaru Raduga, Brokreacja, Pinta, Wrężel i kilku innych. Owszem Crazy Mike’a nie uświadczyłem, ale już Atak Chmielu czasami był. W lipcu pojawiłem się tam kilka razy i nawet jak nie mam zamiaru nic kupić, to i tak zaglądam na dział z browarami. Mam trochę jeszcze butelek swojej produkcji, więc też nie ma potrzeby kupować, ale jakby się coś nowego, ciekawego pojawiło, to bym sięgnął. Właśnie. Rzecz w tym, że nowości nie dostrzegłem. Mało tego. Coraz mniej jest też piw z tego dotychczasowego asortymentu. Browarów niewiele, więc, żeby półki wyglądały na pełne, to się dokładało po prostu butelek jednego piwa. Oferta, której nie znalazłem Tymczasem w ostatnich dniach minionego miesiąca na fejsie pojawiła się informacja, że Tesco szykuje fajne promocje na browarach. Piwa Brokreacji miały być 2 zł tańsze. No super, akurat polowałem na The Alchemist. Okazja się pojawiła, bo 5 sierpnia Dzień Piwa i Piwowara, zatem pojechałem. Dupa, dupa, dupa. Mało, że promocji się nie doszukałem, to nawet półki puste. Szczytem żalu było patrzeć na jedną, gdzie dosłownie kilka sztuk butelek rozstawionych co 7-10 cm na całej długości. Bardzo biednie to wyglądało. Z Pinty było mnóstwo Aja Pale Ale, coś z Kraftwerku oraz jeszcze kilka propozycji, ale bez szału. Z Brokreacji nic. No to jak to w końcu jest? Tesco jest kraftowe, czy nie? Mnie się wydaje, że jednak nie. Alejka w dziale piwnym nie wiem jaka jest długa, ale pewnie każdy kojarzy. Zaledwie niewielki kącik jest przeznaczony pod kraft. Ok, to nawet rozumiem, bo też znam miejsce takich browarów w szeregu. Szkoda jedynie, że nawet taka część nie jest w pełni wykorzystana. Czemu oferta ogranicza się do… nie wiem 5-6 browarów? Czemu są takie pustki? Skoro od jednego browaru nie ma akurat dostawy, to czemu w tym momencie nie bierze się od kolejnego? Poczułem się robiony w konia i postanowiłem, że na zakupy kraftu wrócę do swojej osiedlowej monopolki. Duży plus za chęci, za otwarcie się na takiego klienta jak ja. Duży minus za realizację, organizację i złą komunikację. View the full article
-
Biszkek, stolica wielokulturowego Kirgistanu, mieni się w oczach europejczyka za zachodnią ostoję cywilizacji. To właśnie tylko tutaj, dokonamy zakupów wielko-powierzchniowych sklepach, przejedziemy się po szerokich arteriach drogowych i rzecz jasna, zrelaksujemy się w klubach wzorowanych na europejskich wzorcach. Jednakże jest w tym wszystkich łyżka dziegciu. Zabrzmiało intrygująco? Mam taką nadzieję! Zapraszam was do Steinbräu, najstarszego browaru restauracyjnego działającego w Kirgistanie. Założony został w ścisłym centrum miasta w 1997 roku, jednakże samo jego umiejscowienie dla przybyszy z daleka może być nieco kłopotliwe, ze względu na funkcjonowanie browaru w jednej z ciasnych uliczek dość dużego blokowiska. Na całe szczęście, uprzejmych ludzi w tym pięknym kraju nie brakuje i chętnie wskażą właściwą drogę do upragnionego celu. Gdy już dotrzemy na miejsce, niech was nie zmylą ledwo świecące neony i nieco tajemnicze wejście do lokalu, sugerujące delikatnie, że czasy świetności tego lokalu już dawno minęły. Na całe szczęście, że po przekroczeniu progu lokalu, naszym oczom ukazała się jasno rozświetlona wysoka aula, która w pierwszej chwili przywodzi na myśl lokal użyteczności publicznej, niż lokal gastronomiczny. Szybkie rozejrzenie się po wnętrzach, może również doprowadzić do małego skołowania. Z jednej strony widzimy piękną, jednakże nieco kosmiczną warzelnię o wybiciu 10 hektolitrów, długi bar, z drugiej zaś strony, rzucające się w oczy niewygodne ławy w liczbie kilkunastu sztuk, które jak się później okazało, stanowiły główną część wyszynkową lokalu. Na całe szczęście, było to tylko pierwsze wrażenie, które dość szybko poszło w odstawkę, gdy tylko zobaczyliśmy antresolę, która górowała nad całym lokalem. To tutaj mogliśmy w przeciwieństwie do reszty lokalu odnaleźć wygodne krzesła i szerokie stoły a jednocześnie napawać się widokiem na cały lokal, włącznie z wspomniana wcześniej warzelnią. Chyba dla nikogo nie będzie wielkim zaskoczeniem, że lokal ten pomijając aspekt piwny specjalizuje się w niemieckiej kuchni, z naciskiem na własny wyrób kiełbas typu norymberskiego. Na całe szczęście, w tamtejszym menu nie brakuje również i miejscowej kuchni, która mym zdaniem jest wyjątkowo smaczna. Jednakże powróćmy na chwilę do oferty piwnej. Mimo, że lokal chwali się ofertą czterech gatunków piw, na kranach na skosztujemy jedynie tylko dwóch z czterech. Pojawiają się one w systemie rotacyjnych. Nam przypadło skosztowanie piwa kolońskiego oraz bursztynowego (pozostałe dwa piwa to koźlak, pils). Oba piwa dolnej fermentacji, mające podobne parametry (~5,0% alk.). Oba poprawne, czyste. Co prawda nie wnosiły elementu zachwytu do konsumpcji, jednakże cieszyły podniebienie. Podobnie było i restauracyjną kuchnią, która serwowała smaczne potrawy, jednakże niczego nieurywany (przynajmniej ja niczego takiego nie zaobserwowałem). W takim razie, gdzie ta przysłowiowa łyżka dziegciu, o której wam na początku wspomniałem? A no właśnie. To że na obsługę było długo czekać, to jestem w stanie na to machnąć ręką (nawet przy pustym lokalu), jednakże natarczywego domagania się sowitego napiwku (wszak pochodzimy z bogatej europy) nie jestem wstanie zaakceptować. I tak oto, z lokalu, który uchodził za wyśmienitą miejscówkę w Biszkeku, stał się naszą zmorą. Niestety, okazało się, że jest to przypadłość większej części lokali w tym mieście. No cóż, taka przypadłość. . . . . . . View the full article
-
Co to jest próba jodowa? Jak zrobić ją poprawnie? Kiedy warto ją robić, a kiedy można pominąć? O próbie jodowej wspominałam już w artykule dotyczącym rozkładu skrobi podczas zacierania . Przypomnę tylko, że próba jodowa informuje nas o stopniu rozkładu skrobi i wskazuje, czy zacieranie możemy uznać za zakończone, czy też […] View the full article
-
Żywiec wyrasta na zagłębie piwnego rzemiosła i na powrót może stać się synonimem dobrej jakości, która tak mocno została nadszarpnięta przez koncernowego molocha. Od kilku lat działa tu restauracyjny Krajcar, w pobliżu znajduje się też dedykowane kontraktowcom Zarzecze. Jednak przełom w jakości oferowanego piwa nastąpił dzięki uruchomionemu w grudniu 2016 Browarowi Zapanbrat. To podobnie jak Zarzecze browar „na wynajem”, w którym miejsce znaleźli Trzech Kumpli oraz Raduga. Mieści się w zabudowaniach zakładu mięsnego, w których dawniej utrzymywany był park samochodowy. W browarze mamy nowoczesną i wykonaną pod zamówienie instalację czeskiej firmy Pacovské strojírny oraz to co istotne w kwestii dobrej jakości piwa butelkowego – pasteryzator przepływowy i linię rozlewniczą pochodzące z czeskich firm Morávek i Raveco. Właścicielami browaru są bracia Przemek i Michał Dobijowie. Chcecie by oprowadzili Was po browarze? Zobaczcie wideo! Będąc na miejscu nie mogło obyć się bez spotkania z głównym bohaterem dnia czyli Piotrkiem Sosinem z Trzech Kumpli. Jego inicjatywa jako pierwsza uzyskała nowy tytuł Piwna Jakość w roku 2017. Z Piotrkiem oraz Przemkiem i Michałem rozmawiam m.in. o tym jakie nowe piwa od Trzech Kumpli pojawią się w najbliższych miesiącach i jakie usprawnienia czekają Browar Zapanbrat! View the full article
-
[Docent]Imperium Prunum vs Porter Podbity Śliwką – edycja 2018
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Ślepy test legendarnego już imperialnego portera z suską sechlońską z Browaru Kormoran skonfrontowanego z rynkową odpowiedzią Browaru Jabłonowo. Czym różnią się te piwa poza ceną? View the full article -
Czy ktoś spodziewa się kameralnego, wręcz zacisznego browarku, który położony jest w samym sercu przemysłowego Górnego Śląska? Niekoniecznie. Tymczasem w budynku dawnej społemowskiej piekarni położonej w działkowo-leśnej części dzielnicy Godula powstał prawdziwy rodzinny browar. Agnieszka i Rafał Skórka skromnie (lub realistycznie) oszacowali swoje doświadczenia w piwowarstwie i do współpracy zaprosili Zenona Makułę, Daniela Lempke oraz dobrze znanego w środowisku piwowarów domowych Jacka Kocurka. Sprzęt jest charakterystyczny dla większości rzemieślników – warzelnia ma wybicie 10 hl, do tego pięć tanków po 20 hl. Większość produkcji idzie w butelki, które rozlewane są za pomocą karuzeli, a następnie są pasteryzowane zanurzeniowo. Na szczęście problemów z takim sposobem utrwalania tu nie ma – butelkowa pszenica smakowała świetnie! Alternatywa to jeden z nielicznych polskich rzemieślników, który ma możliwość utworzenia pokaźnego przybrowarnianego ogródka i tym samym może zbliżyć się do klimatu niedalekich Czech, gdzie w takich miejscach nie brakuje lokalnych piwoszy. Zamiar ten ma ziścić się już w nadchodzącym sezonie letnim, oby tylko frekwencja dopisywała. Póki co w browarze działa sklepik, choć degustacja na miejscu możliwa jest wyłącznie podczas specjalnych oprowadzeń po browarze albo w trakcie takich wizyt jak nasza (w której uczestniczyli Marusia i Slav z Warsztatu Piwowarskiego plus ekipa bbizu). Nie ukrywam, że tego dnia byłem zmęczony po uprzedniej wizycie z Zapanbracie i raczyłem się wyłącznie piwem jasnym. Spróbowałem Pale Ale z trawą cytrynową oraz rzeczonej Pszenicy. Obydwa były smaczne i szybko postawiły mnie na nogi. Takiego mocnego stanięcia na nogi, szczególnie w lokalnym środowisku, życzyć warto również Alternatywie! Browar Śląski Alternatywa, Ruda Śląska, Tylna 17 www.browar-alternatywa.pl View the full article
-
Będąc w innym mieście opcją pierwszego wyboru jest dla mnie miejscowy browar. Co jednak zrobić, gdy po spróbowaniu dostępnych próbek, a nawet i wypiciu najlepszego (jak się wydawało) piwa, potrzebujemy przepłukać usta czymś dobrym? Wtedy nieuchronnie skierować się trzeba do miejscowego wielokranu. W Bielsku-Białej są co najmniej trzy takie, z czego dwa zlokalizowane blisko siebie i w dodatku należące do tego samego właściciela. Są nimi Piwnica Zamkowa i Chmielowe Podcienia. Piwnica to jeden z dłużej działających u nas lokali serwujących rzemieślnicze piwo, ale tego wieczoru postanowiliśmy odwiedzić ten drugi, funkcjonujący od marca 2015 r. Co tu dużo pisać? Lokalizacja na zabytkowym rynku, sporo przestrzeni, długi bar, 8 nalewaków zarówno z krajowymi jak i zagranicznymi piwami. Co istotne, dostępnymi również w pojemnościach 250 ml. Zatem jeśli jesteście w Bielsku i spróbowaliście już w jakiej formie są lokalne piwa, uderzajcie właśnie tutaj Chmielowe Podcienia, Bielsko-Biała, Podcienie 3 Facebook View the full article
-
Jak zapewne większość z Was zdążyła się przekonać warzę zazwyczaj piwa w klasycznych stylach, stosując jak najprostsze receptury. Jednak i mnie czasami najdzie ochota na eksperymenty. Warząc ostatnio imperialnego stouta (czy też właściwie bardziej portera), zaczęłam się mocno zastanawiać jakich dodatków użyć i w jakiej kombinacji. Uruchomiłam własną wyobraźnię i […] View the full article
-
Browar Rockmill to niewątpliwie najciekawszy debiut ubiegłego roku. Tak się składa, że niedawno obchodził pierwszy rok działalności. Teraz Łukasz i Andrzej przyjechali do Wawy z różnymi wariantami swojego RISa o nazwie Going Dark. Zatem o pierwszym roku, o planach i o rzeczonym RISie rozmawiamy w Same Krafty! View the full article
-
W kwestii lokalizacji browarów restauracyjnych są trzy tendencje. Pierwsza, jak najbardziej naturalna, to wpisanie lokalu w historyczną tkankę miasta czyli umiejscowienie w obrębie starówki. Daje to namiastkę nawiązania do tradycji browarniczych, sięgających (jak to lubią określać marketingowcy) setek lat wstecz. Druga tendencja to uruchomienie minibrowaru w centrum handlowym. Wiadomo, wielkie handlowe kombinaty to współczesne świątynie konsumpcjonizmu. Dla browaru też na pewno coś skapnie, szczególnie że po zakupowym szale warto się schłodzić zimnym piwem. W końcu tendencja ostatnia to lokalizacja gdzieś na obrzeżach, zazwyczaj w hotelu czy innym ośrodku wypoczynkowym. Tam już nie warto jechać na jedno czy trzy piwa. Trzeba zostać dłużej, by cała eskapada miała rację bytu. W przypadku Prosta sprawa zbliżona jest do przypadku ostatniego, choć nie do końca. Bo faktycznie, browar mieści się jakieś 10 minut z buta od pętli tramwajowej Poświętne, oznaczającej północny kraniec zasięgu tramwajowej komunikacji Wrocławia. Ale mieści się w dawnej siedzibie firmy Pneumat System, której właściciel Ryszard Pachura zauroczony bawarskim piwowarstwem postanowił otworzyć restauracyjny browar. Do tego z kameralnymi salami konferencyjnymi, idealnymi na biznesowe spotkania. Szczerze? Nie przekonują mnie takie historie. Łatwo się domyśleć, że efektem takich fascynacji jest kolejny sztampowy minibrowar serwujący piwa na recepturach dostarczonych w pakiecie przez producenta sprzętu. I z którymi potem się zmaga szwagier lub piwowar z ogłoszenia. Gdy jeszcze trzeba poświęcić połowę popołudnia na przejazd tam i z powrotem, by przekonać się o wątpliwej jakości wyrobów, gra nie jest warta zachodu. Czasem jednak sytuacja wygląda inaczej. Na przykład miejsce w zespole znajduje piwowar, który ma doświadczenie z rzemieślniczego browaru i który może wrzucić swoje trzy grosze do piwnej oferty. Takim człowiekiem w Proście jest Piotrek Świerzko, który pracował w Browarze Widawa i dołączył do pracującego już Bartka Rutkowskiego. Zatem zapraszam do obejrzenia jak Piotrek oprowadza po browarze i częstuje takimi niestandarowymi dla browaru restauracyjnego piwami jak Red Ale, American Pils czy Schwarzbierem z wędzoną śliwką! Browar Prost, Wrocław, Paprotna 4 www.browarprost.pl View the full article
-
Łukasz Kierski z Ziemi Obiecanej to jeden z najczęściej pojawiających się u mnie rozmówców. Ale jak może być inaczej, skoro zawsze ma dużo do powiedzenia. I to nie tylko w kwestii drożdży czy procesu produkcji ale ogólnych spostrzeżeń na temat piwnego rynku. Przy jego kolejnej wizycie w stolicy nie odmówiłem sobie okazji do kolejnego wywiadu. Tym razem jest o butelkach, rozpoznawalności, stylowej różnorodności, dystrybucji wokół komina i wychodzeniu ze strefy komfortu. I oczywiście o planach na rok 2018! View the full article
-
To już kolejny rok w zestawieniu Debiutu Miesiąca pokazujący, że rozkład sił w czołówce polskiego rzemieślniczego piwowarstwa jest wyrównany. Walka o wygraną toczyła się do samego końca i nie było mowy o tym, by któryś z pretendentów odskoczył na bezpieczną odległość. Tegoroczne podsumowanie pokazuje też, że szczyt nie jest zarezerwowany wyłącznie dla weteranów sceny i że młode wilki mogą sporo namieszać. Po tytuł Debiutu Miesiąca w roku 2017 sięgnęło aż 10 browarów, co oznacza, że tylko dwóm z nich udało się powtórzyć ten wyczyn. Wystarczy powiedzieć, że o zwycięstwie i mianie Browaru Roku zadecydowało właśnie dwukrotne uzyskanie prymatu wśród najlepszych nowości miesiąca. Po raz pierwszy przyznaję też wyróżnienie specjalne o nazwie PIWNA JAKOŚĆ dla browaru, który przez cały miniony rok utrzymywał wysoką formę swych piw. Słowem specjalna nagroda za stabilność i powtarzalną wysoką jakość oferty. Przypomnijmy zasady punktacji: Za tytuł Debiutu Miesiąca przyznawałem 3 punkty, za każde wyróżnienie 1 punkt. W przypadku równej ilości punktów decyduje liczba Debiutów Miesiąca. Kto zatem oferował najciekawsze nowe piwa? Panie i Panowie, oto Browar Roku 2017! BROWAR ROKU 2017 – GOLEM Po raz pierwszy tytuł Browaru Roku uzyskała inicjatywa kontraktowa! Przypomnę laureatów lat poprzednich: 2014 Pracownia Piwa, 2015 Piwne Podziemie, 2016 Artezan. To historyczny moment pokazujący, że świetne piwa w Polsce można robić też na kontrakcie. Golem fantastycznie rozpoczął rok zdobywając Debiut Miesiąca stycznia swoim Lilith Bourbon BA. Powtórzył to w październiku Gehenną Laphroaig BA. Prócz tego uzyskał osiem wyróżnień. Bo Golem to nie tylko mocarze leżakowane w drewnie ale też piwa kwaśne, piwa sesyjne a nawet niskoalkoholowe. Zawsze jednak wnoszące coś ciekawego, czasem zaskakującego przez połączenie różnych elementów zapachowo-smakowych. Wystarczy tylko przytoczyć określenia przykładowych piw Golema: Lite Sour Rye Milk Hoppy Ale czy Norsk Sour Oatmeal Milk Farmhouse Hoppy Ale. Jednak nie są to piwa idące na rekord we wrzuconych bez ładu i składu dodatkach. Kluczem są odpowiednie proporcje i balans. W kolejnym roku życzę Golemom utrzymywania wysokiej formy i dopieszczenia jakości wersji butelkowych Gratulacje dla całej ekipy Golema i zachęcam do ponownego obejrzenia podsumowującej rok rozmowy z Arturem Karpińskim i Michałem Kamińskim! Na drugim miejscu, tak jak i rok temu uplasowało się Piwne Podziemie. To niezmiennie od trzech lat ścisła czołówka. W tym roku widać zmianę priorytetów, z 41 nowości w 2016 zrobiło się 25. Ale z tej liczby jest jeden Debiut Miesiąca i aż 11 wyróżnień! Cieszę się, że Piwne Podziemie połączyło dwie, nie idące zazwyczaj ze sobą w parze kwestie czyli względnie dużą liczbę wypuszczanych nowości z pojawieniem się regularnej, kontraktowanej oferty butelkowej. To, jaki poziom prezentuje część oferty butelkowej Piwnego Podziemia możecie zobaczyć tutaj, a tu podsumowujacą rok rozmowę z Darkiem Piecuchem Trzecie miejsce na podium przypadło ubiegłorocznemu wygranemu czyli Browarowi Artezan, którego piwa zdobyły dwa Debiuty Miesiąca i 6 wyróżnień. Artezan to już od dawna browar dojrzały, z przemyślaną strategią działania. Z racji sporej częstotliwości uczestnictwa w zagranicznych festiwalach stanowi wizytówkę naszego piwowarstwa. Warto obejrzeć obszerne podsumowanie roku dokonane przez Jacka Materskiego PIWNA JAKOŚĆ 2017 – TRZECH KUMPLI Przy okazji poprzednich podsumowań spotykałem się z opiniami, że nie jest miarodajne przyznawanie tytułu Browaru Roku opierając się wyłącznie na nowościach. Idea i cała magia świata piwa rzemieślniczego polega (przynajmniej w mojej opinii) na ciągłej możliwości spróbowania czegoś nowego, bycia zaskoczonym i przez to ciągłym odkrywaniem potencjału jaki tkwi w kreatywnym piwowarstwie. Jednak prócz tego niezmiernie ważna jest powtarzalność i utrzymywanie wysokiej jakości. To właśnie browar, który jest w stanie zaproponować niezmiennie dobre piwo jest najlepszym reprezentantem piwnego rzemiosła i jest najbardziej godnym polecenia ludziom, który dopiero mają zamiar odkryć bogactwo piwa. W roku 2017 takim browarem było Trzech Kumpli – podobnie jak Golem inicjatywa kontraktowa, która od końca 2016 warzy swoje flagowce w żywieckim browarze Zapanbrat. Piwa Misty oraz Pan IPAni stworzyły krajowy wzorzec dla stylu NE IPA niezmiennie prezentując wysoką jakość. Po spróbowaniu listy premier w danym wielokranie zawsze z przyjemnością wracałem do któregoś z tych piw. W roku 2017 nie zawiodłem się na nich nigdy. Jak się osiąga taki poziom? Zobaczcie rozmowę z Piotrkiem Sosinem! Pełna klasyfikacja przedstawia się następująco (w przypadku tytułu lub wyróżnienia zdobytego przez piwo uwarzone w kooperacji taka sama ilość punktów przyznawana była każdemu z kooperantów): 1. Golem (2 Debiuty, 8 wyróżnień) – 14 pkt 2. Piwne Podziemie (1 Debiut, 11 wyróżnień) – 14 pkt 3. Artezan (2 Debiuty, 6 wyróżnień) – 12 pkt 4. Rockmill (1 Debiut, 8 wyróżnień) – 11 pkt 5. Palatum (10 wyróżnień) – 10 pkt 6. Ex aequo: Deer Bear, Ziemia Obiecana (po 9 wyróżnień) – 9 pkt 7. Zakładowy (1 Debiut, 5 wyróżnień) – 8 pkt 8. PINTA (8 wyróżnień) – 8 pkt 8. Stu Mostów (1 Debiut, 3 wyróżnienia) – 6 pkt 10. Ex aequo: Pracownia Piwa, Szałpiw (po 6 wyróżnień) – 6 pkt 11. Ex aequo: Brokreacja, Trzech Kumpli, Monsters (po 1 Debiucie, 2 wyróżnienia) – 5 pkt 12. Ex aequo: Kingpin, Nepomucen (po 5 wyróżnień) – 5 pkt 13. Ex aequo: Birbant, Cztery Ściany, Karuzela, Raduga (po 4 wyróżnienia) – 4 pkt 14. Amber (1 Debiut) – 3 pkt Po trzy wyróżnienia otrzymały: Absztyfikant, Podgórz, Widawa Po dwa wyróżnienia otrzymały: Bazyliszek, Beer Bros, Grodzisk, Hopium, Kazimierz, Łańcut, Profesja Po jednym wyróżnieniu otrzymały: AleBrowar, BeerLab, Brovca, Eureka, Harpagan, Hopkins, Jana, Langier Beer, Milicz, Olimp, Piwojad, Probus, Prost, Recraft, Spółdzielczy, Stary Kraków, Stary Rynek, Szpunt, Warsztat Piwowarski Na koniec tradycyjne już gratulacje i podziękowania dla wszystkich zaangażowanych w scenę nowofalowego piwowarstwa w Polsce. Tak naprawdę to ludzie tworzą koloryt i urok świata craftu. Niewątpliwie rok 2018 będzie kolejnym rokiem tej wspaniałej przygody! View the full article
-
Zgłębiając tematykę piw historycznych, łatwo zauważyć, że lwia część ich nazw była ściśle związana z miejscem pochodzenia – miastem (Mannheimer Bier, Merseburger Bier, Dorchester Ale) lub regionem (White Devon Ale, Kentucky Common). Nazwa piwa, o którym będzie mowa poniżej, nie posiada konotacji geograficznych, ale – co nie jest nazbyt częste – personalne. Jej źródeł należy szukać w osobie Michaela Gabriela Fredersdorfa (1708-1758) Z pomocą spieszy browar.biz, gdzie znajdziemy wyczerpujące opracowanie na temat tego piwa wraz z próbą jego odtworzenia (link). Zacznijmy od osoby Fredersdorfa, warto przytoczyć fragment jemu poświęcony w przytoczonym powyżej opracowaniu: „Sroczyński myli się tu w pierwszym zdaniu, bowiem Michael Gabriel Fredersdorf związany był z Fryderykiem II [Sroczyński podaje, że był on szambelanem Fryderyka Wilhelma I (1688-1740), ojca Fryderyka II (1712-1786) – M.H.]. Urodził się w 1708 r., a w 1730 r. pełnił w Kostrzynie służbę jako oboista w regimencie pieszym von Schwerin. Tam poznał go Fryderyk II, skazany przez ojca (!) na pobyt w twierdzy za próbę ucieczki. Pozbawiony wszelkich rozrywek Fryderyk zaprzyjaźnił się z Fredersdorfem i często potajemnie grywali na fletach. Po odzyskaniu wolności kronprinz zabrał go ze sobą do Rheinsbergu, a po objęciu tronu mianował tajnym radcą i zarządcą prywatnych finansów, jednocześnie Fredersdorf pełnił funkcję głównego kamerdynera, powiernika, przyjaciela, zaufanego doradcy, a nawet koordynatora tajnych służb. W 1740 roku otrzymał od króla majątek Zernikow koło Rheinsbergu. Fredersdorf okazał się znakomitym zarządcą - w ciągu dziesięciu lat uruchomił cegielnię, wybudował nowy dwór, przeprowadził melioracje, założył plantację 8 tys. drzew morwowych z hodowlą jedwabników oraz wybudował browar, w którym warzono znakomite piwo, które zaczęto naśladować wpierw w Spandau, później w Berlinie. Popularność piwa o kilkadziesiąt lat przetrwała zmarłego w 1758 r. Fredersdorfa. Na początku XIX w. wzmianki o jego nadzwyczajnej popularności pojawiają się w wielu wydawnictwach, wydaje się jednak, że już w połowie XIX w. nastąpił kres jego świetności.” Chcąc wyczerpać wątek związany z osobą Fredersdorfa, warto dodać, że wiele osób podejrzewało go o utrzymywanie stosunków homoseksualnych z Fryderykiem II, choć nigdy nie udało się tego udowodnić w sposób niezbity. Podobno pruskiemu władcy było bardzo nie w smak, gdy Fredersdorf wyjawił mu plany względem swego ożenku. W 1757 roku zwolniono go z dworu królewskiego, co motywowano nieprawidłowościami finansowymi, jednak jak uczy stara prawda – „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. Sam Jakub Sroczyński o piwie tym pisał tymi oto słowy: „Fredersdof Podkomorzy czyli Szambelan Fryderyka Wilchelma I. kazał w swym browarze w Spandau robić piwo, które tam do tychczas w lepiey wydoskonalonym sposobie pod nazwiskiem Fredersdorf-bier wyrabiaią. To piwo ma iasno brunatny kolor, nayczyścieyszą przy tem klarowność, miły i tęgi smak i dlatego tak w Berlinie iako i w przyległych okolicach bardzo jest lubione [...]”. Sroczyński, przywołując podręcznik Sigismunda Herbmstädta pod tytułem: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu brauen”, podaje, że receptura piwa nie była znana niemieckiemu autorowi, ale tak jak w przypadku Mannheimer Bier, miał on ją opracować drogą eksperymentów. Ich efektem miało być piwo, którego nie sposób było odróżnić od oryginału. Także u Herbmstädta znajdziemy informację, że Fredersdorf był związany z osobą Fryderyka Wilhelma I, zatem błąd ten został po prostu powielony. Choć Sroczyński korzysta w swoim podręczniku z receptury Sigismunda Hermstädta, to ta zaprezentowana w „Nowym Piwowarze” wydaje się o wiele ciekawsza, bowiem Hermbstädt przedstawia ją bez dodatków, o których wzmiankuje Sroczyński. W podręczniku niemieckiego autora mowa jest o słodach (jęczmiennych i pszenicznym), najlepszym chmielu i syropie cukrowym. Zasyp tego piwa u Hermbsädta stanowią następujące słody: jęczmienne – brunatny i bursztynowy oraz pszeniczny – bursztynowy. Te same wymienia Jakub Sroczyński, jednak u niego mowa jest także o słodzie owsianym (a także przedstawia on receptury na 2000 i 30 kwart piwa, które różnią się nieco między sobą). Znajdziemy tu także surowiec niesłodowany w postaci brązowego syropu cukrowego lub melasy. Rzeczą oczywistą jest, że w recepturze znajdziemy chmiel, jednak oprócz niego mowa jest o dwóch innych dodatkach. Jednym z nich jest lebiodka pospolita (Origanum creticum), znana szerzej jako oregano, którą Sroczyński nazywa „hiszpańskim chmielem” oraz jagody jałowca. Fredersdorfer (warka na 30 litrów) Surowiec Obliczenia z receptury na 2000 kwart Receptura na 30 kwart Słód jęczmienny brunatny 3,6 kg 2,4 kg Słód bursztynowy 3,6 kg 2,4 kg Słód pszeniczny bursztynowy 3,6 kg 3,4 kg Słód owsiany 1,2 kg 1,4 kg Chmiel 480 g 320 g Oregano 12 g 6 g Jałowiec 24 g 12 g Melasa, ciemny cukier 120 g 96 g Pomimo różnic w recepturach – dotyczą one przede wszystkim ilości surowców, sposób postępowania był bardzo zbliżony. Fredersdorfer miało być piwem lekkim (ok 10 st. Plato) z bardzo niską zwartością alkoholu (1,5-2% obj.). Duże ilości surowców wynikają z kilku przyczyn: wydajności surowców (niższa zawartość skrobi w ziarnie i alfa-kwasów w chmielu niż obecnie) i wydajności procesu technologicznego (kwestia siły diastatycznej słodów, metody ekstrakcji chmielu, braku przywiązywania takiej wagi do wydajności jak w dzisiejszych czasach). Zacieranie przeprowadzano w sposób następujący: wykonywano dwa nalania do kadzi zaciernej. W przypadku receptury na 2000 kwart każde z nich wynosiło 1500 kwart, a w przypadku tej na 30 kwart – po 25. Temperatura wody powinna wynosić 68,75 st. C. Po nalaniu pierwszej porcji wody, pozostawiano zacier na 2 godziny, po czym dolewano drugą jej część do kadzi (nie odbierając pierwszego nalania) i całość pozostawiano na kolejne 2 godziny. W recepturze na 2000 kwart, która pochodzi z podręcznika Hermbstädta mowa jest o tym, że po odfiltrowaniu, brzeczkę powinno się zagotować i powtórnie zalać nią słodziny. Sroczyński nie zgadza się z takim sposobem postępowania, twierdząc, że nie przynosi pożytku, ale same szkody – szybsze psucie piwa, zmętnienie i niepożądane smaki. Stoi on na stanowisku, że ze słodzin, po odfiltrowaniu zacieru, należy wyrabiać jedynie podpiwek. Sroczyński pisze również, że temperatura cieczy lanej na słodziny nie powinna przekraczać 72.5 st. C. Po zakończeniu zacierania, odbierano brzeczkę, która powinna być klarowna. Przelewano ją do kadzi warzelnej, gdzie gotowano ją do uzyskania określonej objętości – w zależności od receptury wynoszącej 2000 lub 30 kwart. Pod koniec gotowania brzeczki, dodawano syrop cukrowy i ekstrakt z chmielu i innych roślin (jałowca i oregano). Sporządzano go odpowiednio wcześniej zalewając powyższe składniki dwoma porcjami wody w odpowiedniej temperaturze (ok. 90 st. C) i pozostawiając całość na czas kilku godzin (8-10). Po schłodzeniu brzeczki do 17,5 st. C., przelewano ją do kadzi fermentacyjnej i zadawano drożdże. Po ustaniu fermentacji, piwo zlewano znad osadu drożdżowego do beczek oraz dodawano do nich zimną, czystą i przegotowaną wodę. Ze słodu używanego do wyrobu tego piwa robiono także podpiwek. Sposób jego wyrobu poległ na zalaniu słodzin 600 kwartami wrzącej wody (w przypadku przepisu na 2000 kwarta piwa, zatem proporcja ta dla receptury na 30 kwart wyniesie 20 kwart wrzątku). Całość pozostawiano na godzinę, po czym odbierano część płynną i przelewano do kadzi warzelnej. Gotowano przez 30 minut i dodawano chmiel, który wcześniej wykorzystano do ekstraktu na piwo właściwe. Po zakończeniu gotowania, brzeczkę nastawną przelewano do kadzi fermentacyjnej, do której dodawano drożdże, gdy brzeczka osiągnęła odpowiednią temperaturę. Michael Gabriel Fredersdorf, źródło: Wikipedia Bibliografia: https://en.wikipedia.org/wiki/Michael_Gabriel_Fredersdorf, https://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=106036, Sigismund Hermbstädt: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu brauen”, Berlin, 1826, Jakub Sroczyński: „Nowy piwowar”, Warszawa, 1821. View the full article
-
Zgłębiając tematykę piw historycznych, łatwo zauważyć, że lwia część ich nazw była ściśle związana z miejscem pochodzenia – miastem (Mannheimer Bier, Merseburger Bier, Dorchester Ale) lub regionem (White Devon Ale, Kentucky Common). Nazwa piwa, o którym będzie mowa poniżej, nie posiada konotacji geograficznych, ale – co nie jest nazbyt częste – personalne. Jej źródeł należy szukać w osobie Michaela Gabriela Fredersdorfa (1708-1758) Z pomocą spieszy browar.biz, gdzie znajdziemy wyczerpujące opracowanie na temat tego piwa wraz z próbą jego odtworzenia (link). Zacznijmy od osoby Fredersdorfa, warto przytoczyć fragment jemu poświęcony w przytoczonym powyżej opracowaniu: „Sroczyński myli się tu w pierwszym zdaniu, bowiem Michael Gabriel Fredersdorf związany był z Fryderykiem II [Sroczyński podaje, że był on szambelanem Fryderyka Wilhelma I (1688-1740), ojca Fryderyka II (1712-1786) – M.H.]. Urodził się w 1708 r., a w 1730 r. pełnił w Kostrzynie służbę jako oboista w regimencie pieszym von Schwerin. Tam poznał go Fryderyk II, skazany przez ojca (!) na pobyt w twierdzy za próbę ucieczki. Pozbawiony wszelkich rozrywek Fryderyk zaprzyjaźnił się z Fredersdorfem i często potajemnie grywali na fletach. Po odzyskaniu wolności kronprinz zabrał go ze sobą do Rheinsbergu, a po objęciu tronu mianował tajnym radcą i zarządcą prywatnych finansów, jednocześnie Fredersdorf pełnił funkcję głównego kamerdynera, powiernika, przyjaciela, zaufanego doradcy, a nawet koordynatora tajnych służb. W 1740 roku otrzymał od króla majątek Zernikow koło Rheinsbergu. Fredersdorf okazał się znakomitym zarządcą - w ciągu dziesięciu lat uruchomił cegielnię, wybudował nowy dwór, przeprowadził melioracje, założył plantację 8 tys. drzew morwowych z hodowlą jedwabników oraz wybudował browar, w którym warzono znakomite piwo, które zaczęto naśladować wpierw w Spandau, później w Berlinie. Popularność piwa o kilkadziesiąt lat przetrwała zmarłego w 1758 r. Fredersdorfa. Na początku XIX w. wzmianki o jego nadzwyczajnej popularności pojawiają się w wielu wydawnictwach, wydaje się jednak, że już w połowie XIX w. nastąpił kres jego świetności.” Chcąc wyczerpać wątek związany z osobą Fredersdorfa, warto dodać, że wiele osób podejrzewało go o utrzymywanie stosunków homoseksualnych z Fryderykiem II, choć nigdy nie udało się tego udowodnić w sposób niezbity. Podobno pruskiemu władcy było bardzo nie w smak, gdy Fredersdorf wyjawił mu plany względem swego ożenku. W 1757 roku zwolniono go z dworu królewskiego, co motywowano nieprawidłowościami finansowymi, jednak jak uczy stara prawda – „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. Sam Jakub Sroczyński o piwie tym pisał tymi oto słowy: „Fredersdof Podkomorzy czyli Szambelan Fryderyka Wilchelma I. kazał w swym browarze w Spandau robić piwo, które tam do tychczas w lepiey wydoskonalonym sposobie pod nazwiskiem Fredersdorf-bier wyrabiaią. To piwo ma iasno brunatny kolor, nayczyścieyszą przy tem klarowność, miły i tęgi smak i dlatego tak w Berlinie iako i w przyległych okolicach bardzo jest lubione [...]”. Sroczyński, przywołując podręcznik Sigismunda Herbmstädta pod tytułem: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu brauen”, podaje, że receptura piwa nie była znana niemieckiemu autorowi, ale tak jak w przypadku Mannheimer Bier, miał on ją opracować drogą eksperymentów. Ich efektem miało być piwo, którego nie sposób było odróżnić od oryginału. Także u Herbmstädta znajdziemy informację, że Fredersdorf był związany z osobą Fryderyka Wilhelma I, zatem błąd ten został po prostu powielony. Choć Sroczyński korzysta w swoim podręczniku z receptury Sigismunda Hermstädta, to ta zaprezentowana w „Nowym Piwowarze” wydaje się o wiele ciekawsza, bowiem Hermbstädt przedstawia ją bez dodatków, o których wzmiankuje Sroczyński. W podręczniku niemieckiego autora mowa jest o słodach (jęczmiennych i pszenicznym), najlepszym chmielu i syropie cukrowym. Zasyp tego piwa u Hermbsädta stanowią następujące słody: jęczmienne – brunatny i bursztynowy oraz pszeniczny – bursztynowy. Te same wymienia Jakub Sroczyński, jednak u niego mowa jest także o słodzie owsianym (a także przedstawia on receptury na 2000 i 30 kwart piwa, które różnią się nieco między sobą). Znajdziemy tu także surowiec niesłodowany w postaci brązowego syropu cukrowego lub melasy. Rzeczą oczywistą jest, że w recepturze znajdziemy chmiel, jednak oprócz niego mowa jest o dwóch innych dodatkach. Jednym z nich jest lebiodka pospolita (Origanum creticum), znana szerzej jako oregano, którą Sroczyński nazywa „hiszpańskim chmielem” oraz jagody jałowca. Fredersdorfer (warka na 30 litrów) Surowiec Obliczenia z receptury na 2000 kwart Receptura na 30 kwart Słód jęczmienny brunatny 3,6 kg 2,4 kg Słód bursztynowy 3,6 kg 2,4 kg Słód pszeniczny bursztynowy 3,6 kg 3,4 kg Słód owsiany 1,2 kg 1,4 kg Chmiel 480 g 320 g Oregano 12 g 6 g Jałowiec 24 g 12 g Melasa, ciemny cukier 120 g 96 g Pomimo różnic w recepturach – dotyczą one przede wszystkim ilości surowców, sposób postępowania był bardzo zbliżony. Fredersdorfer miało być piwem lekkim (ok 10 st. Plato) z bardzo niską zwartością alkoholu (1,5-2% obj.). Duże ilości surowców wynikają z kilku przyczyn: wydajności surowców (niższa zawartość skrobi w ziarnie i alfa-kwasów w chmielu niż obecnie) i wydajności procesu technologicznego (kwestia siły diastatycznej słodów, metody ekstrakcji chmielu, braku przywiązywania takiej wagi do wydajności jak w dzisiejszych czasach). Zacieranie przeprowadzano w sposób następujący: wykonywano dwa nalania do kadzi zaciernej. W przypadku receptury na 2000 kwart każde z nich wynosiło 1500 kwart, a w przypadku tej na 30 kwart – po 25. Temperatura wody powinna wynosić 68,75 st. C. Po nalaniu pierwszej porcji wody, pozostawiano zacier na 2 godziny, po czym dolewano drugą jej część do kadzi (nie odbierając pierwszego nalania) i całość pozostawiano na kolejne 2 godziny. W recepturze na 2000 kwart, która pochodzi z podręcznika Hermbstädta mowa jest o tym, że po odfiltrowaniu, brzeczkę powinno się zagotować i powtórnie zalać nią słodziny. Sroczyński nie zgadza się z takim sposobem postępowania, twierdząc, że nie przynosi pożytku, ale same szkody – szybsze psucie piwa, zmętnienie i niepożądane smaki. Stoi on na stanowisku, że ze słodzin, po odfiltrowaniu zacieru, należy wyrabiać jedynie podpiwek. Sroczyński pisze również, że temperatura cieczy lanej na słodziny nie powinna przekraczać 72.5 st. C. Po zakończeniu zacierania, odbierano brzeczkę, która powinna być klarowna. Przelewano ją do kadzi warzelnej, gdzie gotowano ją do uzyskania określonej objętości – w zależności od receptury wynoszącej 2000 lub 30 kwart. Pod koniec gotowania brzeczki, dodawano syrop cukrowy i ekstrakt z chmielu i innych roślin (jałowca i oregano). Sporządzano go odpowiednio wcześniej zalewając powyższe składniki dwoma porcjami wody w odpowiedniej temperaturze (ok. 90 st. C) i pozostawiając całość na czas kilku godzin (8-10). Po schłodzeniu brzeczki do 17,5 st. C., przelewano ją do kadzi fermentacyjnej i zadawano drożdże. Po ustaniu fermentacji, piwo zlewano znad osadu drożdżowego do beczek oraz dodawano do nich zimną, czystą i przegotowaną wodę. Ze słodu używanego do wyrobu tego piwa robiono także podpiwek. Sposób jego wyrobu poległ na zalaniu słodzin 600 kwartami wrzącej wody (w przypadku przepisu na 2000 kwarta piwa, zatem proporcja ta dla receptury na 30 kwart wyniesie 20 kwart wrzątku). Całość pozostawiano na godzinę, po czym odbierano część płynną i przelewano do kadzi warzelnej. Gotowano przez 30 minut i dodawano chmiel, który wcześniej wykorzystano do ekstraktu na piwo właściwe. Po zakończeniu gotowania, brzeczkę nastawną przelewano do kadzi fermentacyjnej, do której dodawano drożdże, gdy brzeczka osiągnęła odpowiednią temperaturę. Michael Gabriel Fredersdorf, źródło: Wikipedia Bibliografia: https://en.wikipedia.org/wiki/Michael_Gabriel_Fredersdorf, https://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=106036, Sigismund Hermbstädt: „Chemische Grundsätze der Kunst, Bier zu brauen”, Berlin, 1826, Jakub Sroczyński: „Nowy piwowar”, Warszawa, 1821. View the full article
-
Ostatni miesiąc roku 2017 to czas podsumowań, Wielkiego Finału Warszawskich Bitew Piwnych i corocznego piwowarskiego przedświątecznego spotkania w Browarze Widawa. To też czas ostatecznego rozstrzygnięcia w kwestii wyboru Browaru Roku. Po opublikowaniu tego zestawienia pozostaje zliczyć punkty i wszystko będzie jasne A jak wygląda kwestia nowych browarów, które jako ostatnie wystartowały w roku 2017? Bez fanfar warzenie we własnym browarze w Czarnej Białostockiej rozpoczęło Waszczukowe. Pojawił się też nowy browar restauracyjny w Suwałkach, własne piwo zaczął też serwować minibrowar w Świnoujściu. Jak zatem wygląda bilans za ten rok? Otóż mamy 30 nowych browarów stacjonarnych (uwzględniając kontraktowców, którzy przeszli „na swoje”) oraz 26 nowych inicjatyw kontraktowych. To praktycznie takie same liczby co 12 miesięcy wcześniej. Wzrost zatem jest stabilny. A piwem, które zamyka zestawienie Debiutu Miesiąca za rok 2017 jest… Monsters (Ziemia Obiecana) – Kwaśny Harry Imperial Hoppy Gose, 16,5° Blg, 6,5 % alk. Autorzy tego piwa czyli znani piwowarzy domowi Janek Gadomski i Olek Hurko odgrażali się w zapowiedziach, że to piwo ma wszystkie podstawowe smaki. No może poza umami. I faktycznie. Jest tu i kwaśność, słoność, goryczka i owocowa słodycz. Wszystko w idealnych proporcjach powodujących ekstremalną pijalność. Wspominałem o obowiązkowej w roku 2017 soczystości? To piwo przyrównać można do pintowego Kwasu Epsilon, z tym że jest bardziej kompleksowe i po prostu smaczniejsze Wrażenia z degustacji na premierze tutaj W wyróżnieniach można zauważyć niestandardowe w końcu podejście do piw „świątecznych”, które potraktowane zostały egzotycznymi owocami. Mamy też piwa chmielone nowymi odmianami, kwaśne i imperialne wersje leżakowane w drewnie. Czyli jak co miesiąc zróżnicowana próbka najciekawszych nowości Ale Browar – Saint No More 2017 Ocena piwa Artezan – Samiec Alfa 2017 Ocena piwa Brovca/ Palatum – Bella Ocena piwa Eureka – Bach Ocena piwa Golem (Kamionka) – Double Dybuk Laphroaig Ocena piwa PINTA (Browar na Jurze) – Wesołych Świąt 2017 Ocena piwa Podgórz – Luz Blues Ocena piwa Rockmill (BeerLab) – Episode 7: APA Calypso & Idaho7 Ocena piwa Rockmill (Bytów) – Florida Rider Ocena piwa Widawa – Świąteczne Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
-
Browar Gzub to najdłużej powstający browar rzemieślniczy w Polsce. Od pierwszych zapowiedzi do czasu jego uruchomienia minęło przeszło 5 lat! Teraz spotkałem się z Jankiem i Wiktorem Staszewskimi przy okazji stołecznej premiery piw z Annopola w Samych Kraftach. Posłuchajcie co mówią o powstawaniu, funkcjonowaniu i strategii działania Gzuba! View the full article
-
Kwiecień już tradycyjnie stanowił start festiwalowego sezonu. We Wrocławiu odbyła się piąta edycja Beer Geek Madness, a zaledwie tydzień później szósty Warszawski Festiwal Piwa. Mnogość piwnych premier spowodowała, że po raz pierwszy od 2014 nie wyrobiłem się z podsumowaniem miesiąca i postanowiłem przygotować zestawienie krótko przed podsumowaniem całorocznych wyników. Na mapie polskich browarów przybyły rzemieślnicze Alternatywa z Rudy Śląskiej, Końska Grzywa z Rumii oraz restauracyjny browar w Turku. A jakie piwo okazało się najlepszym debiutem kwietnia? Rockmill (Bytów) – Juicy Melody Double India Pale Ale, 18° Blg, 7,8 % alk. Chyba nie ma drugiego stylu tak partaczonego przez polski craft jak Double IPA. Wyróżniające się piwa tej kategorii można zliczyć na palcach obu rąk. Propozycja Rockmilla, który obecny był na rynku niecałe pół roku była jak strzał prosto w twarz. Piwo charakteryzowało się intensywnym aromatem cytrusów i owoców tropikalnych dopełnionych leciutką naftą. Najlepsze jednak działo się w smaku. Nie dość że piwo było świetnie zbalansowane ze względnie niską goryczką i niskim odczuciem słodowej pełni, to jeszcze urzekało łagodną i soczystą teksturą. Oczywiście tak jak w aromacie obecne były owoce, a alkohol był perfekcyjnie ukryty. Piwo zapamiętałem jako fantastycznie pijalne, właściwe nie do odróżnienia stylowo od NE IPA. A jak wypadło ponowne spotkanie z tym piwem w styczniu 2018? W aromacie słodkie owoce tropikalne z lekkim naftowym akcentem. Smak totalnie owocowy – brzoskwinia, mandarynka i pomarańcza. I to wyłącznie od chmielu! Goryczka co najwyżej średnia, trochę o zestowo-albedowym charakterze. Słodowość względnie niska, niezamulająca. Tekstura gładka, woltaż wyczuwalny jedynie w przełyku i głowie. W porównaniu do piwa premierowego brakuje soczystości, ale to i tak ciągle względnie lekka w odbiorze Double IPA! W wyróżnieniach sporo pozycji, zgodnie z dużą ilością premier. Na uwagę zasługuje fakt, że to jedyny miesiąc tak bogaty w warianty flagowca rewolucji czyli IPA – aż 7 pozycji! Poza tym oczywiście kwasy, wytrawne piwa z dodatkiem owoców i coś z cięższej kategorii – żytni porter BBA i imperialny porter bałtycki. Na szczególną uwagę zasługuje ciągle rzadko warzony w Polsce Flanders Red Ale, który był bezpośrednim konkurentem do wygranej w kwietniu! Beer Bros – Kwassitropic Ocena piwa Birbant (Zarzecze) – Powder Man Ocena piwa Birbant (Zarzecze) – Viking’s Blood Ocena piwa Deer Bear (Wąsosz) – Yellowstone Ocena piwa Golem (Kamionka) – Dybuk Bourbon BA Ocena piwa Golem (Kamionka) – Naftali Ocena piwa Hopium/ Piwne Podziemie – Saltnisław Leem Ocena piwa Nepomucen – Forest IPA Ocena piwa Olimp (Bytów) – Klio Ocena piwa Palatum – Mangus Ocena piwa Palatum/ Szałpiw – Béatrice Ocena piwa PINTA (Zarzecze) – Express IPA Ocena piwa Piwne Podziemie – Blue Sunshine Ocena piwa Podgórz – Król Melanżu Ocena piwa Pracownia Piwa – Lab 7 Ocena piwa Pracownia Piwa – Lab 9 Ocena piwa Raduga (Zapanbrat) – Trapeze Ocena piwa Szałpiw (Wąsosz) – Duke of Flanders Cuvée Ocena piwa Widawa – 5th anniversary Imperial Porter Ocena piwa Zakładowy – Sokowirówka (Kwaśne Leśne Ale) Ocena piwa Ziemia Obiecana – Dżordż Ocena piwa Ziemia Obiecana – Mejson Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
-
Rok 2017 skończył się na dobre, a co za tym idzie – pora na małą „autostradę wspomnień” związaną z rokiem minionym. Jak pisałem przy okazji tego rodzaju podsumowań w ubiegłych latach, prezentowane przeze mnie zestawienie jest specyficzne z kilku względów: preferuję piwa lekkie; w zestawieniu ujmowane są piwa, które wypiłem w danym roku (a nie zawsze jest to tożsame z rokiem ich rynkowej premiery); z zasady nie biegam za piwami wypuszczanymi na rynek w małych ilościach i nie odczuwam imperatywu picia tego, co okrzyknięto „sztosami”. Myślę, że wiele osób dokona lepszego podsumowania 2017 roku ode mnie, choćby dlatego, że był to rok, w którym piwne hobby zeszło u mnie na dalszy plan, bowiem skupiłem się na nadrabianiu zaległości czytelniczych – przeczytałem około pięćdziesięciu książek – lwią część z nich stanowiła beletrystyka, ale nie zabrakło też literatury branżowej o piwie i piwowarstwie. Między innymi z tego powodu przez cały miniony rok ma blogu pojawiło się raptem około 25 wpisów. I chociaż liczba ta nie jest imponująca, to jednak z większości z opublikowanych w tym przedziale czasu tekstów jestem naprawdę zadowolony. Pięć lat szlifowania warsztatu w towarzystwie słowników – w szczególności: poprawnej polszczyzny, wyrazów obcych, synonimów – przyniosły efekty. Do tego lektura ponad stu woluminów z zakresu piwa i piwowarstwa także przyczyniła się do obecnej formy tekstów publikowanych na blogu (i na łamach „Piwowara”). W 2017 roku blog obchodził piąte urodziny, liczba opublikowanych tekstów przekroczyła trzysta, a na Facebooku przekroczyłem pułap 1000 polubień. To bardzo budujące. Dziękuję za udzielony kredyt zaufania, postaram się go nie zdefraudować. W nadchodzącym roku planuję kontynuować tematykę piw historycznych, dawnych technik piwowarskich, prezentować mniej popularne dodatki piwowarskie. Zamierzam wrócić także do pisania felietonów i tekstów historycznych, ale w luźniejszej formie. Nie chcę deklarować częstotliwości publikacji, bo wiele czynników ode mnie niezależnych ma na to wpływ i nigdy nie wiadomo jak to będzie z tym pisaniem, weną itp. Co do poniższego zestawienia, obejmuje ono 10 piw wypitych w ubiegłym roku i najlepiej przeze mnie zapamiętanych. Kolejność jest przypadkowa. Przejdźmy zatem do sedna. 1. „Buzdygan rozkoszy” (Browar Harpagan) RIS z dodatkiem prażonych płatków kokosowych, który był jedną z najgłośniejszych premier podczas Poznańskich Targów Piwnych. Sam Browar Harpagan debiutował w 2017 roku i pokazał, że choć rynek staje się coraz bardziej nasycony, to jednak można na nim namieszać, zwłaszcza gdy ma się na pokładzie kreatywnych i doświadczonych piwowarów. Sam „Buzdygan” był piwem ułożonym, w którego aromacie i smaku bardo wyraźny był kokos, jednak nie było go na tyle dużo, aby zakryć nuty typowe dla imperialnego stoutu (kawa, czekolada, karmel). Mariaż kokosa i cukrów resztkowych sprawiał wrażenie, jakby w piwie tym rozpuszczono batonik „Bounty”. Alkohol niewyczuwalny, choć piwo zawiera go na poziomie oscylującym wokół 8,5% przy ekstrakcie początkowym wynoszącym 24 st. Plato. Liczę na to, że piwo będzie cyklicznie powracać na rynek, zwłaszcza w po jesiennym ekwinokcjum, gdy tego typu piwa cieszą się większym wzięciem niż latem. 2. „Kwassiflora” (Beer Bros) Choć to Berliner Weisse z dodatkiem passiflory (marakui) miało premierę w roku 2016, ja zetknąłem się z nim po raz pierwszy dopiero w roku kolejnym. Byłem ciekaw połączenia kwaśnego piwa z tym cierpkim owocem i efekt finalny zrobił na mnie wrażenie. Piwo było lekkie (8 st. Plato, 3% alk. obj.), posiadało wyraźny aromat passiflory oraz efektów pracy bakterii z grupy Lactobacillus (od pierwszego niucha było czuć, że zakwasiły je te mikroby a nie kwas mlekowy z uwagi na aromaty – w tym lekkiej kiszonki). Podobnie w smaku, gdzie słodowość szybko ustępowała miejsce kwaśnemu smakowi i owocowości. Sesyjne, rześkie i bardzo orzeźwiające. Nie było mocno wysycone, co tylko zwiększało jego pijalność. Pozycja obowiązkowa na letnie, upalne dni, ale nie tylko. 3. „Kara Mustafy” (Browar Kazimierz) Piwo od kolejnego debiutanta 2017 roku. Lekki stout (3% alk. obj.) z dodatkiem kawy i laktozy. Doskonały kontrargument dla osób twierdzących, że piwa lekkie są nieciekawe i niegodne uwagi. Pomimo użycia dwóch dodatków, które potrafią zdominować smak i aromat piwa, w przypadku „Kary Mustafy” wszystko jest a swoim miejscu. Mamy aromaty typowe dla stoutu, które okraszono sporą dozą mlecznej słodyczy i kawy, co daje efekt „kawy z mlekiem”. Kawowość nie wnosi nut kwaśnych, a użyta laktoza nie czyni go nazbyt słodkim i męczącym, nadając mu wyłącznie pełni i treściwości. Świetne piwo deserowe oraz propozycja dla osób nie lubiących goryczki. 4. „Amadeo” (Browar Kingpin) Milkshake IPA to trend w piwowarstwie budzący ambiwalentne odczucia wśród konsumentów piwa rzemieślniczego. Moim zdaniem problemem nie jest trend per se, ale częste „przekombinowanie” reprezentantów tego stylu. Na szczęście, „Amadeo” jest przykładem udowadniającym, że można zrobić to tak. by był i wilk syty, i owca cała. Mamy w tym piwie sporo słodyczy i malinowej owocowości, ale całość doprawiona jest cytrusową i wyraźną, choć krótką i niezbyt wysoką goryczką. Bardzo ciekawa kombinacja smaków, tworząca spójną całość, której efektem jest wysoce pijalne piwo, niemęczące i niezalepiające, ale zachęcające do kolejnych łyków. Można? Można. 5. „Grodziska White IPA” (Browar Grodzisk) Grodziski browar postanowił rozszerzyć swoją ofertę o piwa spod znaku nowej fali. Interpretacja White IPA nie posiada kolendry, skórki pomarańczy, ale użyto tutaj herbaty Sencha Earl Grey – tej samej, która obecna była także w wersji piwa grodziskiego uwarzonego z okazji Piwobarnia 2016. Mieliśmy zatem wyraźne nuty bergamotki w smaku i aromacie uzupełnione nutami nadanymi przez chmiel, spośród których prym wiodła odmiana Sorachi Ace znana z typowego dla niej kokosowego aromatu i posmaku. Jasne, wyraźnie zmętnione i odpowiednio wysycone dwutlenkiem węgla. Bardzo orzeźwiające i rześkie z ciekawym połączeniem owocowości z ziołowością (pochodzącą od chmielu i herbaty). Innym atutem tegoż piwa była szeroka dostępność i dobra cena. 6. „El Jaguaris” (Browar Birbant) Browar Birbant uraczył nas w zeszłym roku kilkoma ciekawymi piwami – jednym z nich było choćby głośne „Sheep Shit”, które okazało się porządnym stoutem z ciekawym aromatem wędzonym, jednak to „El Jaguaris” okazał się moim faworytem. Stout imperialny z dodatkiem gwatemalskiej kawy El Jaguar. Dodatek ten wyraźnie zaznaczał swoją obecność w smaku i w aromacie. Choć dominował, dawał także dojść do głosu aromatom pochodzącym od użytych słodów, idącym w sukurs kawowości (paloność, gorzka czekolada). W smaku lekko kwaskowe, wytrawne (niewielka ilość cukrów resztkowych pozwala uwypuklić kawowy smak piwa) z wyczuwalną nutą alkoholową na finiszu, bardzo przyjemną, rozgrzewającą, uświadamiającą konsumentowi, że to nie jest piwo lekkie (24 st. Plato, 10,5% alk. obj.). Piwo ułożone, dlatego nie polecam go leżakować w piwnicy. 7. „Dziecinada” (Browar Artezan) Miniony rok przyniósł wysyp piw tego typu, jednak o dobre Session IPA wcale nie jest tak łatwo. Częstokroć piwa te są albo za bardo słodkie lub karmelowe (pewnie z obawy przed wodnistością), ale nierzadko chmielowa goryczka jest ich prawdziwą piętą Achillesa – częstokroć bywa niska (przykryta przez słodycz) lub nazbyt wysoka, zalegająca, szorstka, co nie spełnia sine qua non tego typu piwa – rześkości i pijalności. Na szczęście są browary, które potrafią porządne Session IPA uwarzyć i takim chlubnym przykładem jest Browar Artezan. Choć ekstrakt początkowy „Dziecinady” to 10 st. Plato, to mamy w tym piwie wyraźną i przyjemną słodowość, która szybko ustępuje miejsca chmielowości nadanej przez chmiele zza Oceanu Atlantyckiego, przez co w smaku i aromacie domurują nuty żywiczno-cytrusowe, tak typowe dla jankeskich odmian. Goryczka, choć wyraźna, jest krótka, przyjemna i nie zalega. Piwo – jak na styl przystało – jest lekkie, sesyjne i bardzo pijalne. I o to chodzi! 8. „Pieprzony Grodzisz” (Browar Golem) Browar Golem postanowił zrobić grodziskie po swojemu, czyli z twistem w postaci różowego pieprzu. Pieprz i grodziskie to, w mojej opinii, stąpanie po kruchym lodzie, bowiem grodziskie powinno być przede wszystkim pijalne, a nadmiar tego dodatku może efekt pijalności obrócić wniwecz (dowodem tego były piwa na Grodziskim Konkursie Piw Domowych). W przypadku tego grodzisza wszystko poszło jak należy. Mamy sporo słodyczy, co przy tak niskim ekstrakcie (8 st. Plato, 2.7% alk. obj.) nadaje efektu pełni, jest wędzonka, a co najważniejsze – pieprz jest wyczuwalny, jednak przewija się gdzieś na dalszym planie w postaci cierpkości i subtelnego pieczenia w język, które niwelują cukry resztkowe. Sama kombinacja pieprzu i wędzonki jest bardzo intrygująca (o ile lubimy takie klimaty w piwie). Ciekawe i udane „otwarte podejście do tradycji”. Szanuję to. 9. „B-Day 4.0 Panie Proszą Panów” (AleBrowar/Browar PINTA/Browar Piwoteka) Co roku czekamy na to, czym owe trio nas zaskoczy? W tejże wersji sięgnięto po elementy ze świata piwa oraz wina. Były słody i chmiel (Nelson Sauvin, któremu przypisywane są nuty winogron), ale także sok z winogron Seyval Blanc i drożdże szampańskie. Aromat piwa był owocowy – estrowo-chmielowy, z kolei w smaku było naprawdę ciekawie, bowiem piwo smakowało bardziej jak szampan – zapewne dzięki zastosowaniu soku winogronowego i użytym drożdżom. Było tu sporo białych owoców, przewijała się lekka kwaskowość, a całość uzupełniało dość wysokie wysycenie dwutlenkiem węgla. Co ciekawe, choć pojawiły się tu elementy „winne” (co mogłoby sugerować raczej wysoką zawartość alkoholu), piwo uwarzono w stylu Session IPA (ekstrakt początkowy wynosił 9 st. Plato). Ciekawa propozycja, szkoda tylko, że to jednorazowy „strzał”, bo chętnie obdarowałbym nim kilka Pań. 10. „Mystery” (Browar Rockmill) Browar Rockmill uraczył nas w 2017 roku wieloma naprawdę ciekawymi premierami. Moim zdaniem to – obok Browaru Hrpagan i Browaru Kazimierz – jeden z najbardziej obiecujących zeszłorocznych debiutów. Przyznam szczerze, że trudno było mi wybrać najlepsze piwo z oferty, ale ostatecznie to właśnie „Mystery” uznałbym za mojego faworyta. Pierwsze skojarzenie, gdy dowiedziałem się, że to Black IPA z kawą, przywiodło mi na myśl piwo „Black Malts And Body Salts” z browaru To Øl. To piwo jednak bardziej koresponduje z moim gustem, bowiem jest lżejsze. Mamy tu sporo chmielowości nadanej przez amerykańskie chmiele, a także sporo kawowości, aromatów prażonego ziarna, orzecha i słonecznika, jednak nie tak intensywnych jak w amerykańskiej wersji stoutu. Udane i nieprzekombinowane piwo. Niskie wysycenie podwyższa pijalność. Piwo o wyraźnym smaku, dla osób lubiących piwa wyraziste w smaku. W wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! A jakie są Wasze typy? View the full article
-
Rok 2017 skończył się na dobre, a co za tym idzie – pora na małą „autostradę wspomnień” związaną z rokiem minionym. Jak pisałem przy okazji tego rodzaju podsumowań w ubiegłych latach, prezentowane przeze mnie zestawienie jest specyficzne z kilku względów: preferuję piwa lekkie; w zestawieniu ujmowane są piwa, które wypiłem w danym roku (a nie zawsze jest to tożsame z rokiem ich rynkowej premiery); z zasady nie biegam za piwami wypuszczanymi na rynek w małych ilościach i nie odczuwam imperatywu picia tego, co okrzyknięto „sztosami”. Myślę, że wiele osób dokona lepszego podsumowania 2017 roku ode mnie, choćby dlatego, że był to rok, w którym piwne hobby zeszło u mnie na dalszy plan, bowiem skupiłem się na nadrabianiu zaległości czytelniczych – przeczytałem około pięćdziesięciu książek – lwią część z nich stanowiła beletrystyka, ale nie zabrakło też literatury branżowej o piwie i piwowarstwie. Między innymi z tego powodu przez cały miniony rok ma blogu pojawiło się raptem około 25 wpisów. I chociaż liczba ta nie jest imponująca, to jednak z większości z opublikowanych w tym przedziale czasu tekstów jestem naprawdę zadowolony. Pięć lat szlifowania warsztatu w towarzystwie słowników – w szczególności: poprawnej polszczyzny, wyrazów obcych, synonimów – przyniosły efekty. Do tego lektura ponad stu woluminów z zakresu piwa i piwowarstwa także przyczyniła się do obecnej formy tekstów publikowanych na blogu (i na łamach „Piwowara”). W 2017 roku blog obchodził piąte urodziny, liczba opublikowanych tekstów przekroczyła trzysta, a na Facebooku przekroczyłem pułap 1000 polubień. To bardzo budujące. Dziękuję za udzielony kredyt zaufania, postaram się go nie zdefraudować. W nadchodzącym roku planuję kontynuować tematykę piw historycznych, dawnych technik piwowarskich, prezentować mniej popularne dodatki piwowarskie. Zamierzam wrócić także do pisania felietonów i tekstów historycznych, ale w luźniejszej formie. Nie chcę deklarować częstotliwości publikacji, bo wiele czynników ode mnie niezależnych ma na to wpływ i nigdy nie wiadomo jak to będzie z tym pisaniem, weną itp. Co do poniższego zestawienia, obejmuje ono 10 piw wypitych w ubiegłym roku i najlepiej przeze mnie zapamiętanych. Kolejność jest przypadkowa. Przejdźmy zatem do sedna. 1. „Buzdygan rozkoszy” (Browar Harpagan) RIS z dodatkiem prażonych płatków kokosowych, który był jedną z najgłośniejszych premier podczas Poznańskich Targów Piwnych. Sam Browar Harpagan debiutował w 2017 roku i pokazał, że choć rynek staje się coraz bardziej nasycony, to jednak można na nim namieszać, zwłaszcza gdy ma się na pokładzie kreatywnych i doświadczonych piwowarów. Sam „Buzdygan” był piwem ułożonym, w którego aromacie i smaku bardo wyraźny był kokos, jednak nie było go na tyle dużo, aby zakryć nuty typowe dla imperialnego stoutu (kawa, czekolada, karmel). Mariaż kokosa i cukrów resztkowych sprawiał wrażenie, jakby w piwie tym rozpuszczono batonik „Bounty”. Alkohol niewyczuwalny, choć piwo zawiera go na poziomie oscylującym wokół 8,5% przy ekstrakcie początkowym wynoszącym 24 st. Plato. Liczę na to, że piwo będzie cyklicznie powracać na rynek, zwłaszcza w po jesiennym ekwinokcjum, gdy tego typu piwa cieszą się większym wzięciem niż latem. 2. „Kwassiflora” (Beer Bros) Choć to Berliner Weisse z dodatkiem passiflory (marakui) miało premierę w roku 2016, ja zetknąłem się z nim po raz pierwszy dopiero w roku kolejnym. Byłem ciekaw połączenia kwaśnego piwa z tym cierpkim owocem i efekt finalny zrobił na mnie wrażenie. Piwo było lekkie (8 st. Plato, 3% alk. obj.), posiadało wyraźny aromat passiflory oraz efektów pracy bakterii z grupy Lactobacillus (od pierwszego niucha było czuć, że zakwasiły je te mikroby a nie kwas mlekowy z uwagi na aromaty – w tym lekkiej kiszonki). Podobnie w smaku, gdzie słodowość szybko ustępowała miejsce kwaśnemu smakowi i owocowości. Sesyjne, rześkie i bardzo orzeźwiające. Nie było mocno wysycone, co tylko zwiększało jego pijalność. Pozycja obowiązkowa na letnie, upalne dni, ale nie tylko. 3. „Kara Mustafy” (Browar Kazimierz) Piwo od kolejnego debiutanta 2017 roku. Lekki stout (3% alk. obj.) z dodatkiem kawy i laktozy. Doskonały kontrargument dla osób twierdzących, że piwa lekkie są nieciekawe i niegodne uwagi. Pomimo użycia dwóch dodatków, które potrafią zdominować smak i aromat piwa, w przypadku „Kary Mustafy” wszystko jest a swoim miejscu. Mamy aromaty typowe dla stoutu, które okraszono sporą dozą mlecznej słodyczy i kawy, co daje efekt „kawy z mlekiem”. Kawowość nie wnosi nut kwaśnych, a użyta laktoza nie czyni go nazbyt słodkim i męczącym, nadając mu wyłącznie pełni i treściwości. Świetne piwo deserowe oraz propozycja dla osób nie lubiących goryczki. 4. „Amadeo” (Browar Kingpin) Milkshake IPA to trend w piwowarstwie budzący ambiwalentne odczucia wśród konsumentów piwa rzemieślniczego. Moim zdaniem problemem nie jest trend per se, ale częste „przekombinowanie” reprezentantów tego stylu. Na szczęście, „Amadeo” jest przykładem udowadniającym, że można zrobić to tak. by był i wilk syty, i owca cała. Mamy w tym piwie sporo słodyczy i malinowej owocowości, ale całość doprawiona jest cytrusową i wyraźną, choć krótką i niezbyt wysoką goryczką. Bardzo ciekawa kombinacja smaków, tworząca spójną całość, której efektem jest wysoce pijalne piwo, niemęczące i niezalepiające, ale zachęcające do kolejnych łyków. Można? Można. 5. „Grodziska White IPA” (Browar Grodzisk) Grodziski browar postanowił rozszerzyć swoją ofertę o piwa spod znaku nowej fali. Interpretacja White IPA nie posiada kolendry, skórki pomarańczy, ale użyto tutaj herbaty Sencha Earl Grey – tej samej, która obecna była także w wersji piwa grodziskiego uwarzonego z okazji Piwobarnia 2016. Mieliśmy zatem wyraźne nuty bergamotki w smaku i aromacie uzupełnione nutami nadanymi przez chmiel, spośród których prym wiodła odmiana Sorachi Ace znana z typowego dla niej kokosowego aromatu i posmaku. Jasne, wyraźnie zmętnione i odpowiednio wysycone dwutlenkiem węgla. Bardzo orzeźwiające i rześkie z ciekawym połączeniem owocowości z ziołowością (pochodzącą od chmielu i herbaty). Innym atutem tegoż piwa była szeroka dostępność i dobra cena. 6. „El Jaguaris” (Browar Birbant) Browar Birbant uraczył nas w zeszłym roku kilkoma ciekawymi piwami – jednym z nich było choćby głośne „Sheep Shit”, które okazało się porządnym stoutem z ciekawym aromatem wędzonym, jednak to „El Jaguaris” okazał się moim faworytem. Stout imperialny z dodatkiem gwatemalskiej kawy El Jaguar. Dodatek ten wyraźnie zaznaczał swoją obecność w smaku i w aromacie. Choć dominował, dawał także dojść do głosu aromatom pochodzącym od użytych słodów, idącym w sukurs kawowości (paloność, gorzka czekolada). W smaku lekko kwaskowe, wytrawne (niewielka ilość cukrów resztkowych pozwala uwypuklić kawowy smak piwa) z wyczuwalną nutą alkoholową na finiszu, bardzo przyjemną, rozgrzewającą, uświadamiającą konsumentowi, że to nie jest piwo lekkie (24 st. Plato, 10,5% alk. obj.). Piwo ułożone, dlatego nie polecam go leżakować w piwnicy. 7. „Dziecinada” (Browar Artezan) Miniony rok przyniósł wysyp piw tego typu, jednak o dobre Session IPA wcale nie jest tak łatwo. Częstokroć piwa te są albo za bardo słodkie lub karmelowe (pewnie z obawy przed wodnistością), ale nierzadko chmielowa goryczka jest ich prawdziwą piętą Achillesa – częstokroć bywa niska (przykryta przez słodycz) lub nazbyt wysoka, zalegająca, szorstka, co nie spełnia sine qua non tego typu piwa – rześkości i pijalności. Na szczęście są browary, które potrafią porządne Session IPA uwarzyć i takim chlubnym przykładem jest Browar Artezan. Choć ekstrakt początkowy „Dziecinady” to 10 st. Plato, to mamy w tym piwie wyraźną i przyjemną słodowość, która szybko ustępuje miejsca chmielowości nadanej przez chmiele zza Oceanu Atlantyckiego, przez co w smaku i aromacie domurują nuty żywiczno-cytrusowe, tak typowe dla jankeskich odmian. Goryczka, choć wyraźna, jest krótka, przyjemna i nie zalega. Piwo – jak na styl przystało – jest lekkie, sesyjne i bardzo pijalne. I o to chodzi! 8. „Pieprzony Grodzisz” (Browar Golem) Browar Golem postanowił zrobić grodziskie po swojemu, czyli z twistem w postaci różowego pieprzu. Pieprz i grodziskie to, w mojej opinii, stąpanie po kruchym lodzie, bowiem grodziskie powinno być przede wszystkim pijalne, a nadmiar tego dodatku może efekt pijalności obrócić wniwecz (dowodem tego były piwa na Grodziskim Konkursie Piw Domowych). W przypadku tego grodzisza wszystko poszło jak należy. Mamy sporo słodyczy, co przy tak niskim ekstrakcie (8 st. Plato, 2.7% alk. obj.) nadaje efektu pełni, jest wędzonka, a co najważniejsze – pieprz jest wyczuwalny, jednak przewija się gdzieś na dalszym planie w postaci cierpkości i subtelnego pieczenia w język, które niwelują cukry resztkowe. Sama kombinacja pieprzu i wędzonki jest bardzo intrygująca (o ile lubimy takie klimaty w piwie). Ciekawe i udane „otwarte podejście do tradycji”. Szanuję to. 9. „B-Day 4.0 Panie Proszą Panów” (AleBrowar/Browar PINTA/Browar Piwoteka) Co roku czekamy na to, czym owe trio nas zaskoczy? W tejże wersji sięgnięto po elementy ze świata piwa oraz wina. Były słody i chmiel (Nelson Sauvin, któremu przypisywane są nuty winogron), ale także sok z winogron Seyval Blanc i drożdże szampańskie. Aromat piwa był owocowy – estrowo-chmielowy, z kolei w smaku było naprawdę ciekawie, bowiem piwo smakowało bardziej jak szampan – zapewne dzięki zastosowaniu soku winogronowego i użytym drożdżom. Było tu sporo białych owoców, przewijała się lekka kwaskowość, a całość uzupełniało dość wysokie wysycenie dwutlenkiem węgla. Co ciekawe, choć pojawiły się tu elementy „winne” (co mogłoby sugerować raczej wysoką zawartość alkoholu), piwo uwarzono w stylu Session IPA (ekstrakt początkowy wynosił 9 st. Plato). Ciekawa propozycja, szkoda tylko, że to jednorazowy „strzał”, bo chętnie obdarowałbym nim kilka Pań. 10. „Mystery” (Browar Rockmill) Browar Rockmill uraczył nas w 2017 roku wieloma naprawdę ciekawymi premierami. Moim zdaniem to – obok Browaru Hrpagan i Browaru Kazimierz – jeden z najbardziej obiecujących zeszłorocznych debiutów. Przyznam szczerze, że trudno było mi wybrać najlepsze piwo z oferty, ale ostatecznie to właśnie „Mystery” uznałbym za mojego faworyta. Pierwsze skojarzenie, gdy dowiedziałem się, że to Black IPA z kawą, przywiodło mi na myśl piwo „Black Malts And Body Salts” z browaru To Øl. To piwo jednak bardziej koresponduje z moim gustem, bowiem jest lżejsze. Mamy tu sporo chmielowości nadanej przez amerykańskie chmiele, a także sporo kawowości, aromatów prażonego ziarna, orzecha i słonecznika, jednak nie tak intensywnych jak w amerykańskiej wersji stoutu. Udane i nieprzekombinowane piwo. Niskie wysycenie podwyższa pijalność. Piwo o wyraźnym smaku, dla osób lubiących piwa wyraziste w smaku. W wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! A jakie są Wasze typy? View the full article