Ponieważ wiele osób robi takie lodówki chciałbym przedstawić zaimprowizowane wczoraj rozwiązanie, dzięki któremu pociąłem płyty bez żadnych fruwających śmieci.
Proszę nie reagować złośliwym śmiechem Rozwiązanie zadziałało wzorowo, wymyśliłem je w biegu, może komuś się przyda.
Maszyna w moim przypadku złożyła się z drewnianego stolika, który pożyczyłem od córki (nawet nie robiłem na nim porządku), zasilacza regulowanego, 1m drutu oporowego fi 0,5mm (koszt 1,1 PLN/mb), gumki do włosów (też pożyczonej od córki, lepsza byłaby mocna sprężyna, ale nie miałem), kabelków z krokodylkami i 4 trytytek (choć 2 wystarczą), zwanych potocznie opaskami zaciskowymi.
Drut rozciągnąłem na nogach stołu, z jednej strony przyczepiony do naprężonej gumki i trytytki, a z drugiej tylko do trytytki, do tego 15V przy 0.9A i drut pięknie ciął styropian (można i więcej prądu, ale nie trzeba było).
Cięty styropian kładziemy na książkach, bo drut do samej ziemi nie zejdzie, przykładamy drut na zimno w miejscu cięcia, włączamy prąd i za momencik lekko ściągamy trytytki w stronę ziemi. Gumka napręża drut, wszystko full profi!
Cała zabawa trwała 1,5h z przygotowaniem maszyny, mierzeniem i kreśleniem oraz cięciem właściwym. Sprzątania prawie nie było.
Maszyna:
Krawędzie cięcia:
Można uciąć nawet tak cienko, jeśli się źle wymierzyło i trzeba wyrównać:
Skrzynka (jeszcze nie poskręcana):
Zdrówka
Tomek