bogdan62 Opublikowano 24 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 24 Sierpnia 2010 Przy siarkowaniu duże znaczenie ma dokładne odmierzenie ilości piro. Mi chyba jakaś zaćma padła na oczy i na 20 l moszczu dałem pirosiarczyn potasu przewidziany na 200 l , wytrącił się barwnik, moszcz z czerwonego stał się szary i skończył w kiblu. Siarkowanie brzeczki może pomóc, chyba że infekcja bierze się z powietrza - przy natlenianiu można zainfekować brzeczke. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bnp Opublikowano 24 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 24 Sierpnia 2010 @bogdan62 szkoda moszczu, procesy o których piszesz są odwracalne. Piro się rozkłada do SO2 które się z biegiem czasu ulatnia. wystarczyło moszcz przewietrzyć przelewając z wiadra do wiadra i byłby uratowany. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zgoda Opublikowano 24 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 24 Sierpnia 2010 Lampę UV pożyczałem w zaprzyjaźnionym sklepie mięsnym - takie 2in1, lampa + elektromordownik na muchy. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kopyr Opublikowano 26 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 26 Sierpnia 2010 Spróbowałem tego piwa i na moje to jest apteka. Jeszcze nie na poziomie odrzucającym, ale już wyraźnie przeszkadzającym. Skoro drożdże nie były mocno fenolowe (np. weizenowe, belgijskie), to raczej chyba można odrzucić chlor jako przyczynę. Pozostają więc dzikie drożdże. Chociaż jakieś 5-10% bym dał na chlor. 90-95% na dzikie drożdże. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bnp Opublikowano 27 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Sierpnia 2010 dziękuję kopyr, o to mi chodziło, teraz już wiem co robić by to się nie trafiło ponownie. Chlor to na pewno nie jest bo nie stosuję preparatów na chlorze. Więc to pewnie dzikie drożdże. Jeszcze nie na poziomie odrzucającym, ale już wyraźnie przeszkadzającym. a to dziwne. Po 1 łyku tego piwa mało się nie zrzygałem a smak pozostał na cały dzień jeszcze raz dzięki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kopyr Opublikowano 27 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 27 Sierpnia 2010 Jeszcze nie na poziomie odrzucającym, ale już wyraźnie przeszkadzającym. a to dziwne. Po 1 łyku tego piwa mało się nie zrzygałem a smak pozostał na cały dzień Cóż widać ja twardy jestem. W swoich paru piwach miałem jeszcze intensywniejszą aptekę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bmalkow Opublikowano 27 Sierpnia 2010 Udostępnij Opublikowano 27 Sierpnia 2010 dziękuję kopyr, o to mi chodziło, teraz już wiem co robić by to się nie trafiło ponownie. A możesz rozwinąć? Tak dla potomnych i innych niedouczonych Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bnp Opublikowano 27 Sierpnia 2010 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Sierpnia 2010 podstawowy błąd to warzenie w lecie gdzie w powietrzu jest pełno mikrobów. Dodatkowo warzyłem w mieszkaniu ( w kuchni ) gdzie mam sporo warzyw i owoców na których rozwijają się drożdżaki. Powywalam wszystkie odkażę teren i może to coś pomoże. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
nikhil Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Jak sobie czytam na tym forum o infekcjach to zastanawiam się czasami czy nie jesteśmy przewrażliwieni i zbyt szybko nie wyrokujemy że piwo jest zepsute. Bywa że nie wyjdzie takie jak byśmy chcieli. Mam małe doświadczenie , w moim ważeniu pojawiają się wątpliwości ale przedwcześnie niczego nie wylewam. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kopyr Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 A ja dochodzę do wprost przeciwnych wniosków. Zbyt mało sobie ufam. Taka sytuacja - nalewam piwo (pszeniczny Primator) u siebie w restauracji, na weselu kuzynki na którym byłem gościem. Próbuję, kurde apteka. No ale może jestem przewrażliwiony. Pytam innych, żona - no chyba rzeczywiście coś tam nie tak, ale był jeden amator pszenicy, któremu bardzo smakowało. Dobra nalewam pilsa - to samo. Pytam kiedy była instalacja czyszczona - nikt nie pamięta. :rolleyes: Po podpięciu nowej beczki wszystko już było ok. Nota bene sama sytuacja jest dla mnie nieźle zaskakująca, bo w życiu bym nie pomyślał, że piwo się zainfekuje w ten sposób w beczce podpiętej do kranu. Skwaśnieje, zaoctuje ok, ale apteka? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Jak sobie czytam na tym forum o infekcjach to zastanawiam się czasami czy nie jesteśmy przewrażliwieni i zbyt szybko nie wyrokujemy że piwo jest zepsute. Bywa że nie wyjdzie takie jak byśmy chcieli. Mam małe doświadczenie , w moim ważeniu pojawiają się wątpliwości ale przedwcześnie niczego nie wylewam. Jest dokładnie odwrotnie. Średnio pewnie co drugie piwo domowe jest mniej lub bardziej zainfekowane, ale piwowarzy jakoś nie chca tego przyjąć do wiadomości: "...piwo jest OK, takie kwaśne posmaczki to pewnie drożdże, trochę mętne ale to nic, domowe ma być metne, takie dentystyczne posmaki to charakterystyczne dla belgów, ta octowa nuta to od słodów ciemnych, jakiś kożuszek pływa, ale to niegroźne, na wszytkich moich piwach tak pływa..." Ludzie! Piwa się infekują i tyle, trzeba to wziąć na klatę, wyciągnąć wnioski, polepszyć procedury w browarze i będzie lepiej. Ja mam faszystowsko ostre procedury dezynfekcyjne a też mam infekcje i to regularnie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pieron Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 JAk Kopyr pisał że komercyjne piwa mają wpadki, które są już mało wybaczalne (mi też Paulaner nie smkował w Wodzisławiu Śl.) to w piwowarstwie domowym jest jeszcze gorzej. Piwo musi smakować i wyglądać przyzwoicie wtedy jest pierwsza klasa ( i możliwe jakieś pudło). Ale też nie ma się czym przejmować, bo bym musiał przestać się warzyć. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tieroo Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Ludzie! Piwa się infekują i tyle, trzeba to wziąć na klatę, wyciągnąć wnioski, polepszyć procedury w browarze i będzie lepiej. Ja mam faszystowsko ostre procedury dezynfekcyjne a też mam infekcje i to regularnie. Bardzo ciekawy temat. mnie zastanawia jak uważasz jaki procent warek masz z infekcjami, po czym rozpoznajesz najczęściej. i jakie rodzaje infekcji u Ciebie powstają. Pytanie tak naprawdę ma prowadzić do odpowiedzi na pytanie czy znajdujesz źródła tych infekcji. I czy udaje Ci się wyeliminować je w kolejnych warkach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 (edytowane) Jeszcze mała refleksja: pewne nieporozumienie może wynikać z definicji piwa zainfekowanego. Większość rozmumie, że piwo zainfekowane to takie które musimy wylac do kibla, a niekoniecznie, infekcja może robić całkiem małe zmiany w piwie i na tym skończyć. Można się pokusić o taką klasyfikacje infekcji: - piwo zepsute - do kibla - piwo z wyczuwalną infekcją, ale pijalne - infekcja niewyczuwalna dla nas, ale w piwie coś jest lekko nie tak - często taką infekcję nazwie dopiero sędzia w czasie konkursu - infekcja nie wyczuwalna w ogóle, ale pogarszające parametry piwa (np. Fix pisze, że często niedostateczna słodowość w piwie jest efektem infekcji) - teroretycznie powinny być też infekcje zupełnie neutralne, a nawet polepszające smak piwa. Na koniec przypomnienie - jedynym 100% pewnym sposobem na rozpoznanie infekcji jest posiew. Edytowane 6 Września 2010 przez coder Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bielok Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Cześć Ludzie! Piwa się infekują i tyle, trzeba to wziąć na klatę, wyciągnąć wnioski, polepszyć procedury w browarze i będzie lepiej. Ja mam faszystowsko ostre procedury dezynfekcyjne a też mam infekcje i to regularnie. I właśnie dlatego nie warto jakoś na zabój dezynfekować, bez szaleństw. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Bardzo ciekawy temat. mnie zastanawia jak uważasz jaki procent warek masz z infekcjami, po czym rozpoznajesz najczęściej. i jakie rodzaje infekcji u Ciebie powstają.Pytanie tak naprawdę ma prowadzić do odpowiedzi na pytanie czy znajdujesz źródła tych infekcji. I czy udaje Ci się wyeliminować je w kolejnych warkach. U mnie bilans infekcji ostatniego sezonu wygląd tak: Wee heavy z nutą octową, pils z podejrzanie wysokim diacetylem, witbier z siarkowym aromatem, dwa hellesy z goździkami w zapachu, dwa milk stouty z błonką brudzącą szyjki butelek, zupełnie zaoctowany testowy kriek. Ale z roku na rok jest tego coraz mniej. Źródło infekcji zwykle trudno wskazać palcem, literatura wskazuje najczęściej: niedomyty fermentor lub wężyk, zainfekowane drożdże/gęstwy, ew. chłodnica przepływowa. Moje gęstwy testuję w ten sposób, że po przemyciu część gęstwy zostawiam w cieple na parę dni, mniej więcej co piąta się psuje - najczęściej pojawia się kożuszek bakterii octowych. Robiłem też podobny test z brzeczką nastawną, ale psuła się prawie zawsze, chyba za mało starannie dezynfekowałem słoiczek. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tieroo Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Moje gęstwy testuję w ten sposób, że po przemyciu część gęstwy zostawiam w cieple na parę dni, mniej więcej co piąta się psuje - najczęściej pojawia się kożuszek bakterii octowych. Robiłem też podobny test z brzeczką nastawną, ale psuła się prawie zawsze, chyba za mało starannie dezynfekowałem słoiczek. Ten pomysł mi się podoba z zostawianiem gęstwy. Jak rozumiem dezynfekujesz słoiczek. wlewasz gęstwę i zamykasz szczelnie i obserwujesz ? Czy warunki przechowywania tej gęstwy są takie jak piwa podczas fermentacji czy trzymasz w cieplejszym miejscu by ułatwić sprawę ewentualnym "szkodnikom" ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Belzebub Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Robiłem też podobny test z brzeczką nastawną, ale psuła się prawie zawsze, chyba za mało starannie dezynfekowałem słoiczek. Coder to chyba normalne, takie doskonałe środowisko dla bakterii, że na pewno coś się rozwinie. Twierdzę, że dlatego szybki start drożdży jest ważny, by szybko opanowały środowisko uniemożliwiając rozwinięcie się badziewia. Wątpię, by była to wina źle domytego słoika. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wiktor Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 drożdże bardzo szybko obniżają pH do 4-4,5 co powoduje że większość bakterii nie jest w stanie jakoś mocniej się rozwinąć. Z drugiej strony czasem zostawię piwo w menzurce po mierzeniu gęstości bo pominę ją przy sprzątaniu i nawet po 2-3 dniach nic podejrzanego się nie dzieje. Główne źródła infekcji są na początku fermentacji. Potem gdy piwo ma już alkohol i niskie pH ciężej jest je zakazić. Drugie źródło zakażeń to gęstwy. Teraz ich nie trzymam, tylko bezpośrednio po przelaniu na cichą, drożdże przelewam do do świeżej brzeczki zostawiając większość paprochów na dnie fermentora, Fermentacja rusza błyskawicznie i minimum ryzyka zakażenia. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Ten pomysł mi się podoba z zostawianiem gęstwy. Jak rozumiem dezynfekujesz słoiczek. wlewasz gęstwę i zamykasz szczelnie i obserwujesz ? Tak, w zasadzie tak. W praktyce: ja stosuję przemywanie gęstwy, czyste drożdże przelewam do innego słoika, a osady i pozostałości gęstwy zostawiam w głównym słoju na parę dni do obserwacji. Trzymam najcieplej ja się da 20-25°C. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Coder to chyba normalne, takie doskonałe środowisko dla bakterii, że na pewno coś się rozwinie.Twierdzę, że dlatego szybki start drożdży jest ważny, by szybko opanowały środowisko uniemożliwiając rozwinięcie się badziewia. Pewnie, że tak, nie da się zrobić brzeczki 100% sterylnej. To trochę jazda po bandzie, wyścig drożdzy z bakteriami, ale trzeba się starać ułatwiać życie naszym zawodnikom jak tylko się da. Z drugiej strony, jeżeli test w słoiczku byłby pozytywny (a czasem bywał), mielibyśmy 100% pewności, że brzeczka jest czysta. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
TomX Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 dwa milk stouty z błonką brudzącą szyjki butelek Hymm... Moje IRA zostawia dużo osadu w szyjce butelki, ale nie przypisywałem tego infekcji bo 3 kolejne warki robione na tej samej gęstwie tego nie mają. Wszystkie smakują dobrze. Ciekawe... Może to być efekt dofermentowywania piwa w butelce? Rzeczone IRA lubi robić fontannę więc chyba było za wcześnie butelkowane... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
coder Opublikowano 6 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 6 Września 2010 Oj, wypierasz ToX, wypierasz Zapewne są jakieś inne przyczyny brudzenia szyjek niż bakterie tlenowe, ale bezpieczniej jest założyć, że to infekcja. Zachęcam wszystkich do przestawienia swojego sposobu myślenia, zamiast szukać usprawiedliwień, lepiej przy każdym dziwnym zachowaniu piwa stanąc w prawdzie i powiedzieć: "Najprawdopodobniej jest to infekcja. Żałuję i obiecuję poprawę" i polepszyć standardy dezynfekcyjne. W najgorszym przypadku niepotrzebnie się napracujemy, nadmiar dezynfekcji piwu nie zaszkodzi. Infekcje nie zawsze przenoszą się z gęstwami, czasem bakterie też giną. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
nikhil Opublikowano 8 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 8 Września 2010 Ludzie! Piwa się infekują i tyle' date=' trzeba to wziąć na klatę, wyciągnąć wnioski, polepszyć procedury w browarze i będzie lepiej. Ja mam faszystowsko ostre procedury dezynfekcyjne a też mam infekcje i to regularnie.[/quote']I właśnie dlatego nie warto jakoś na zabój dezynfekować, bez szaleństw. Podpisuje się w całej rozciągłości. Warzenie ma być przyjemnością, przynajmniej jest taką dla mnie. Świat jest pełen żyjątek których nie widzimy jak nam coś wleci do piwka, trudno. Też chce żyć. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
hoirack Opublikowano 8 Września 2010 Udostępnij Opublikowano 8 Września 2010 Mam pytanko w związku z infekcjami. Jeśli na tafli piwa (w fermentorze), nie ma żadnych wykwitów ani nawet cieniutkiej warstewki czegokolwiek, ani żadnych pływających kożuszków, to czy można założyć, że względnie wszystko jest w porządku? Bo jak próbuję brzeczkę przy pomiarach to czasem mi się wydaje, że jest trochę kwaskowa, a za chwilę że jednak słodkawa, bez kwasu. Z racji tego, że nie jestem zbyt doświadczony więc nie umiem zbyt dobrze rozpoznać co tam w piwie piszczy. Doświadczenie z piwa sklepowego wogóle się nie przydaje bo domowe piwo ma całkiem inny smak. A że strasznie mi zależy, żeby wszystko dobrze sprawdzić czy jest okej, to czasem się doszukuję różnych posmaków, których być może wcale nie ma. Za sobą mam 3 warki z czego jedna już w butelkach. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się