Ja tam wpadek miałem ogrom.
Raz, kiedy to była moda na mieszanie podczas fermentacjo burzliwej wypadła mi łycha i została tylko rączka-piwo było ok.
Raz, sypałem suche drożdże do tanka to razem z opakowaniem- piwo było ok.
Nie raz piwa były przegrzane podczas zacierania i wydłużone innym razem i piwo też było ok.
Raz podczas warzenia jednego z najmocniejszych piw brzeczka przednia poszła w kanał- piwo było takie sobie ale i ok jeśli patrząc na ilość dodanego cukru.
Najlepsza okazała się jednak moja druga warka. Wtedy to po uwarzeniu już piwa przelałem do tanka przez pieluchę tetrową. Ojciec przez moją chwilową nieuwagę wycisnął ładnie wszystko brudnymi łapami. Zniechęcony do tego piwa, bo od razu skazałem na na paskudztwo. Pp zabutelkowaniu dałem go głęboko w kont. Po paru miesiącach niechętnie otwierając było to jedne z moich najlepszych piw. Od pół roku wiem że była jedna wada - diacetyl, ale było rewelacyjne.
Najgorsza warka jaka była to 200-tna. Padł mi laptop, grzałka wspomagająca nurkowa też padła, wywaliło mi bezpieczniki na głównym i strasznie się dłużyła fermentacja i była nie dobra. Dziś okazało się, że może być to jedna z najlepszych warek jakie uwarzyłem.