Skocz do zawartości

Wilczur

Members
  • Postów

    137
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Wilczur

  1. Po pierwsze zależy jaki ekstrakt, "jasny" od różnych producentów może mieć wyraźnie inny kolor (osobną kwestią jest jeszcze LME vs DME). Po drugie gotowanie 10-15 minut ekstraktu to o 10-15 minut za dużo. Po trzecie nie będzie żadnego mocnego smaku słodowego. Poniżej przykład (autor: homebrewer_99), kolor dostatecznie jasny? http://www.homebrewtalk.com/attachment.php?attachmentid=1366&d=1175409591
  2. 1.) Partial mash lub steeping zawsze warto robić, niewielki nakład czasu i świetny efekt. 2.) Kolor wyjdzie odpowiedni jeżeli zastosuje się technikę o jakiej napisałem powyżej. 3.) Również nie będzie zbyt słodowe, dzięki temu, a dla większej wytrawności zawsze można dodać cukier / glukozę. Jeżeli Double IPA wychodzi jasne i wytrawne to nie widzę problemu dlaczego Pils miałby taki nie wyjść. Trzeba tylko odpowiednio to zrobić.
  3. Oczywiście, że jest. Tylko kluczą sprawą, jeżeli chcesz uzyskać odpowiedni kolor, będzie późne dodanie ekstraktu. Ogólnie ekstraktu nie tylko nie trzeba, ale wręcz nie powinno się gotować (już został ugotowany wcześniej, więc to tak jakby brzeczkę gotować drugi raz). Dlatego stosuje się opóźnione dodawanie ekstraktu (Late Extract Addition), na 15 min przed końcem gotowania. Ja idę krok dalej i dodaję ekstrakty dopiero na flame out, co oczywiście nie jest moim autorskim pomysłem, również wyczytane na amerykańskich forach, z wieloma bardzo udanymi dzięki tej technice przykładami piw - po prostu w ten sposób można uzyskać optymalny kolor i unika się reakcji Maillarda. Mogę potwierdzić, że ta technika się sprawdza i jestem z niej bardzo zadowolony. Co do samego ekstraktu to Bruntal powinien być jaśniejszy (i przy okazji tańszy) niż WES.
  4. Ok, racja. Zasugerowałem się fermentorem z kranikiem, bo sam do fermentacji stosuję najczęściej bez kranika, więc sądziłem, że to ma być takie 3w1. W takim razie nie ma tragedii.
  5. Wg mnie kiepski pomysł, będziesz mieć syf w butelkach. Nawet jak będzie poniżej poziomu kranika, to w pewnym momencie będziesz chciał przechylić fermentor, żeby dolać resztę, a wtedy chcąc nie chcąc wzburzysz osad. Ja bym to zlał do innego fermentora, nachmielił na zimno, a potem ponownie przelał do rozlewu. Przy czym warto tutaj dodać, że stosuję automatyczny syfon (i szczerze polecam, chyba najlepszy wydatek zaraz po garnku ), przez co zlewanie jest banalnie proste, ale co ważniejsze nie zasysa się syfu z dna - dzięki temu w ogóle nie filtruję z chmielin, bo nie ma po co. No są 2 szkoły, jedni powiedzą, że najlepiej to w ogóle nie przelewać, ja jestem z tej drugiej szkoły - zlewać ile wlezie
  6. Jakie było początkowe blg? Jeżeli ok. 12 blg to jeszcze spokojnie powinien zejść o te 1-2 blg. Ja osobiście zawsze stosuję cichą (zlewam do innego fermentora) i trzymam minimum tydzień. Nie musisz tak robić, to już kwestia indywidualna co kto woli, ale na pewno potrzymałbym jeszcze kilka dni i sprawdził czy zmieni się blg. Nie ma też sensu sprawdzać za często, teraz blg będzie spadać wolniej, a za częste gmeranie przy fermentorze to niepotrzebne ryzyko. Ogólnie nie ma się co przesadnie spieszyć z butelkowaniem, lepiej potrzymać kilka dni dłużej niż butelkować za szybko.
  7. Piszę na bazie własnych doświadczeń. Tak, zadanie drożdży w 26 stopniach to nic złego. Najczęściej zadaje w trochę wyższej temperaturze (27-29), jeżeli fermentor jest wstawiony w chłodnym miejscu bez problemu zdąży się schłodzić zanim ruszą. 17 blg to również żadne wyzwanie dla 1 paczki drożdży. Napisałbym w jakiej maksymalnej temperaturze dodałem drożdże i ile wyciągnąłem z 1 paczki, ale nie chcę żebyś czytał więcej "debilizmów". Co do kondycji to drożdże mogły być źle przechowywane bądź przeterminowane. Czy to jest coś co się nie może zdarzyć według Ciebie? Akurat w tym przypadku co również dopisałem później problemem mogło być zastosowanie drożdży, które są oznaczone jako drożdże do refermentacji.
  8. Autor pisał o ekstrakcie suchym, a jego potrzeba mniej niż płynnego do uzyskania tego samego blg, przyjmuje się że 0,25kg na 1 blg przy 20l, więc z 4kg ekstraktu wychodzi 16 blg. Także mniej więcej się zgadza.
  9. Tak, nie ma tutaj wielkiej filozofii. Co do mniejszych warek to pewien zysk czasu jest (głównie przy podgrzewaniu i chłodzeniu), aczkolwiek oczywiście nie proporcjonalny do mniejszej ilości piwa, bo część czynności zabierze tyle samo czasu, ale jak nie zależy Ci na początku na większej ilości to jednak zawsze trochę czasu się oszczędzi. No to powodzenia i daj znać jak wyszło . No i oczywiście w razie wątpliwości śmiało pytaj, na początku zawsze jest sporo wątpliwości, a potem z warki na warkę nabiera się doświadczenia w szybkim tempie.
  10. Wątpię. Dodawanie w 26 stopniach to nie jest nic złego, a 17 blg to również nie jest na tyle wysoko, żeby 1 paczka drożdży sobie nie poradziła. Chociaż nie podałeś o jakie drożdże chodzi. Bardziej bym obstawiał, że drożdże były w słabej kondycji. Nie było sensu zlewać na cichą skoro piwo tak płytko odfermentowało. Ja bym tego na pewno nie butelkował, zresztą szczerze wątpię w pijalność tego piwa. Spróbowałbym dodać nowych drożdży. Edit: a jednak podałeś o jakie drożdże chodziło, umknęło mi. F2 - przyznam, że nie miałem z nimi styczności, ale z tego co czytam one są oznaczone jako drożdże do refermentacji. Czy to przypadkiem nie tutaj tkwi problem?
  11. Mi nie chodzi o to, żeby Ci narzucać jak masz warzyć, ale w tej chwili wchodzisz trochę w gdybanie (oceniasz jaki będzie efekt w teorii). Według mnie jak Ci wyjdzie średniak na pierwszy raz to i tak smakować będzie (bo wiadomo własne smakuje lepiej, a wcale nie musi wyjść średniak), zresztą gdybyś miał się zrazić po jednej warce to by się należało mocno zastanowić czy to jest zajęcie dla Ciebie. Biorąc pod uwagę, że zainteresowałeś się tematem i starasz się dowiedzieć jak najwięcej, sądzę że tak łatwo się nie zrazisz. Możesz zacząć od brewkitu, aczkolwiek biorąc pod uwagę że ewidentnie rwiesz się do kolejnych stopni wtajemniczenia to ja bym na Twoim miejscu zaczął od ekstraktu + samodzielne chmielenie, możesz dodać jakieś ziarno do parzenia (warto nawet w małej ilości), aczkolwiek na pierwszy raz nie jest to konieczne. Podczas pierwszego warzenia najbardziej istotne jest ogólne załapanie całego procesu, który nie jest trudny, ale trzeba to poczuć, bo teoria teorią, a doświadczenie wyciągnięte z praktyki jest bezcenne. Warto też sprawdzić w praktyce jak zmienia się piwo zależnie od użytych technik. Jak potem przejdziesz na partial mash to prawie cały proces będzie wyglądać tak samo. Przy warzeniu jasnych piw z ekstraktu (aczkolwiek ta metoda ma zastosowanie nie tylko w jasnych, bo redukuje efekt "karmelizacji", a tak właściwie reakcji Maillarda) kluczową sprawą jest ich późne dodanie (gotujesz tylko część, powiedzmy np. 1/4, a cała reszta idzie na ostatnie minuty albo nawet na flameout). Popularnym błędem jest gotowanie ekstraktu przez godzinę i potem ludzie się dziwią, że z ekstraktu im wychodzi ciemniejsze niż miało być. Aczkolwiek to sobie możesz przetestować przy kolejnym warzeniu - na pierwszy strzał kluczowa jest prostota, a kombinacje później. Inną ważną sprawą jest sam proces dodawania ekstraktu, który najczęściej jest bardzo gęsty przez co jak warzysz sam jego dodanie może być utrudnione, bo nie możesz jednocześnie mieszać, żeby nie przywarł, więc trzeba go sprawnie wydobyć. Dlatego warto go podgrzać (np. wstawić do osobnego garnka z gorącą wodą), żeby się upłynnił, pomocne będzie też na czas dodawania chwilowe wyłączenie ognia i przesunięcie garnka na zimną płytę - dzięki temu łatwiej uniknąć przypalenia. Problem ten nie występuje w mieszankach ekstraktów Wayermanna, te mają już bardzo dobrą konsystencje i łatwo się je dodaje. Pamiętaj, że sam proces produkcji piwa to również inne czynności niż przygotowanie receptury czy samo wrzenie, które trzeba opanować, żeby piwo wyszło dobre, dlatego uważam że nie ma sensu też sobie specjalnie komplikować na początek. Co do przepisów to jest tak na prawdę najmniejszy problem, receptura na piwo to nie jest mechanika kwantowa, zanim się obejrzysz będziesz tworzył własne receptury.
  12. Dokładnie o to chodzi. Również nie rozumiem czemu autor z góry założył, że z ekstraktów nie można zrobić różnych stylów piwa. No właśnie można, kluczem jest odpowiedni dobór słodów specjalnych, tą metodą można osiągnąć bardzo wiele. Zdecydowanie polecam spróbować, uwarz w ten sposób kilka piw i przekonaj się sam, a potem możesz zdecydować co dalej, czy chcesz przejść na partial mash albo bawić się w pełne zacieranie. To już kwestia indywidualna. Co do receptur to na wspomnianym przeze mnie wcześniej BrewToad masz ich ponad 23,5 tysiąca dla samych ekstraktów (+ steeping).
  13. Jesteś na dobrej drodze. Ekstrakty + parzenie ziarna to jest świetna sprawa. Na polskich forach niestety jest mało informacji o tej metodzie, natomiast na amerykańskich forach jest cała masa tematów, więc warto poczytać co piszą zza oceanem (np. HomeBrewTalk). Moje rady: 1.) Olej brewkit, zamiast tego po prostu weź ekstrakty. Nie przejmuj się jeżeli chodzi o różnorodność ekstraktów. Jasny i ciemny ekstrakt to właściwie wszystko co potrzebujesz, bo resztę załatwią ziarna. Chociaż jak dobrze poszukasz to znajdziesz też inne ekstrakty, ale to jest osobny temat, zresztą tak jak mówię nawet te 2 bazowe wystarczą na całą masę piw. 2.) Na początek zastosuj najzwyklejsze parzenie ziarna. W gruncie rzeczy partial mash nie jest jakoś porażająco trudniejszy, ale steeping to jest już zupełna pestka. Po prostu 30 min w temp. 65 - 70 stopni, nie musisz specjalnie kontrolować temperatury, jedynie upewnić się, że nie przekraczasz 75 stopni, potem wyjmujesz, podgrzewasz do gotowania i już dalej normalnie. Musisz tylko zwrócić uwagę, że do parzenia nie wszystkie ziarna się nadają. 3.) Jak robisz steeping to nie martwisz się specjalnie o enzymy itp. bo to co robisz to głównie wydobycie koloru i smaku. 4.) Jak chcesz zrobić stout to daj na parzenie palony jęczmień + np. carafa. Ogólnie znajdziesz masę receptur dla ekstraktów + steeping chociażby na BrewToad. Aczkolwiek na początek nie ma sensu cudować, zacznij od prostej receptury. 5.) Ekstraktów nie musisz gotować przez godzinę, tak na prawdę to nie tylko nie musisz, ale nawet nie powinieneś ich gotować przez tak długi czas. Nie chcę Ci teraz mieszać za bardzo, na początek nie musisz się tym aż tak bardzo przejmować, ale na przyszłość sprawdź "late extract additions". Podsumowując parzysz ziarna w 65-70 stopni przez 30 min, wyjmujesz, podgrzewasz do gotowania, dodajesz ekstrakt + chmielisz i gotowe. Przy okazji argument cenowy jest śmieszny, mam wrażenie że istnieje jakieś dziwne przekonanie, że nasz czas jest nic nie warty, więc dodatkowe kilka godzin pracy to oczywiście zysk, bo wydaliśmy mniej na surowce - jak dla mnie to absurd.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.