-
Postów
651 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
5
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez TomX
-
Warka # 23 - Feniks 12 BLG (a'la American Amber Ale) Koledzy, po ponad pięciu (!) latach przerwy, w końcu wróciłem do warzenia! Jak feniks z popiołów Jakoś tak wyszło, że w 2012 roku dość niespodziewanie wyjechałem za granicę, po powrocie praca, dom, terefere... tylko winni się tłumaczą, więc zamilczę Ważne, że po długim namyśle w końcu zdecydowałem się wrócić do starego hobby. Muszę przyznać, że przez te 5 lat dużo się zmieniło. Zaczynałem warzyć z kolegami, ponieważ była to jedyna opcja żeby napić się ciekawego piwa. Teraz, mieszkając w Krakowie, bez problemu w tym czy innym sklepie mam do wyboru IPY, AIPY, Roggeny, Rauchbiery i inne RISy, nie mówiąc już o wyborze piw w multitapach. Dodatkowo ogrom dostępnych surowców w sklepach piwowarskich, jak i sama liczba dostępnych sklepów, przyprawiają mnie o zawrót głowy. Ostatecznym impulsem do uruchomienia warzelni była rozmowa przy piwie z kolegami z pracy. Gdy przyznałem się że kiedyś sam warzyłem, kumple zdecydowanie zażądali "naucz nas"! Tym sposobem zakupiłem nowy sprzęt, surowce, i w towarzystwie trzech znajomych i jednej koleżanki upichciłem coś takiego: Zasyp: 1,75 kg Pale Ale (Strzegom) 0,5 kg Pszeniczny (Strzegom) 150 g Karmelowy 150 (Strzegom) Zacieranie: zasyp do 7 litrów wody w temp. 68C. 30 min w 64 C 45 min w 72 C do negatywnej próby jodowej Wygrzew do 78 C. Filtracja: Filtrator z oplotu 40 cm. Brzeczka przednia 18 BLG, 4 litry. Około 7 litrów wody w temp 80C do wysładzania. Ostatecznie do warzenia poszło 11 litrów 11 BLG. Wydajność parszywa, bo słód był bardzo grubo ześrutowany - dużo ziaren pozostało w całości (!) - nie mając własnego śrutownika byłem zdany na usługę sklepu, z której nie do końca jestem zadowolony... Dodatkowo filtrat pozostał dość mętny, ale to już chyba tylko wina mojego braku cierpliwości. Warzenie: 8 g Citry na 60 min. 5 g Citry na 10 min. 10 g Citry po wyłączeniu palnika. Na początku trochę mi wykipiało, więc dorzuciłem kilka granulek chmielu (na oko z 2 g) aby uzupełnić to, co zostało na kuchence. Musze przyznać, że zaskoczył mnie bardzo obfity przełom. Chłodzenie w balii z wodą i lodem, w 25 minut temperatura zeszła do 30 C. Ostatecznie skończyłem z 9,5 l 12 BLG. Niestety dekantując brzeczkę do fermentora dałem popis braku zgrabności, zasysając sporo osadów białkowych i chmielin Zadane uwodnioną w przegotowanej wodzie saszetką drożdzy Mangrove Jack's M15 Empire Ale. Drożdże dostały 50 ml brzeczki odebranej zaraz po zagotowaniu i ostudzonej. Przy dodaniu starter już ładnie pracował. Fermentor stoi w mieszkaniu, w miejscu o temperaturze 21 C. Cóż, nie wszystko poszło zgodnie z planem, skład piwa też nie jest w pełni zgodny ze stylem - zobaczymy co z tego wyjdzie. Następnym razem może zdecyduję się uwarzyć większą warkę - mimo obaw moja kuchenka indukcyjna spokojnie sobie radziła z tymi 11 litrami. Najważniejsze, że i mi i znajomym cały proces dostarczył ogromnej radości Update 16.10.2017 Po 2 tygodniach burzliwej, piwo przelane na cichą. Pierwszy tydzień fermentacja przebiegała w temperaturze 19 - 20 stopni. Drugi tydzień - ok. 22 stopnie (już nie mogłem w zimny mieszkaniu dłużej wytrzymać :P) Teraz piwo stoi w piwnicy w temperaturze 15 stopni, postoi tak przynajmniej 2 kolejne tygodnie. Zeszło z 12 do 3 BLG. Ma piękny, miedziany kolor, cudownie chmielowy aromat. W smaku dominuje goryczka, jeszcze jest nieułożona. Niestety piwo jest całkowicie mętne, nieprzejrzyste. Coś najwyraźniej poszło nie tak... Na szczęście w smaku OK Update 5.11.2017 Piwo stało na cichej przez 2 tygodnie. Ostatnie 2 dni spędziło wstawione do lodówki ustawionej na 5 stopni. Odfermentowało do 2,5 BLG. 29.10 zostało zabutelkowane z 28 g białego cukru rozpuszczonego w 150 ml wody. Pierwsza degustacja już się odbyła Wrażenia: 3,5/5 - piwo dobre, ale ma ewidentne wady. Po pierwsze mętność - wynika częściowo z obecności skrobi w piwie. Wyrób gotowy wciąż delikatnie barwi wskaźnik jodowy. Obstawiam, że to przez mało dokładną filtrację (nie chciało mi się zawracać filtratu do uzyskania bardzo klarownej brzeczki). Mąką w brzeczce musiała uwolnić skrobię podczas warzenia... Drugim czynnikiem wpływającym na mętność są wyjątkowo słabo flokulujące drożdże. Po drugie, aromat nie powala. Dałem zdecydowanie za mało chmielu na aromat, powinienem był też przeprowadzić chmielenie na zimno. Tym niemniej piwo pije się przyjemnie. Pamiętajmy, że jest dopiero 8 dni w butelkach, więc jeszcze musi się ułożyć i dojrzeć. Wrażenia z degustacji, 22.12.2017 Tego dnia opróżniona została ostatnia butelka. Ogólnie piwo wyszło bardzo dobre, tylko mętne. Aromat wyraźny, ale jednak nie ma tego efektu WOW, który dałoby chmielenie na zimno.
-
OSTRY DYŻUR - wątek TYLKO dla potrzebujących pilnej pomocy !
TomX odpowiedział(a) na coder temat w Wsparcie piwowarskie
7-8 litrów to mała warka a nie starter Może lepiej tego użyć zamiast wody do zacierania kolejnej warki? -
Krówka w piwie jakoś nie pasuje do mojego światopoglądu, ale już kukułka - czemu nie?
-
OSTRY DYŻUR - wątek TYLKO dla potrzebujących pilnej pomocy !
TomX odpowiedział(a) na coder temat w Wsparcie piwowarskie
Masz chyba na myśli zacieranie, a nie gotowanie z chmielem? -
OSTRY DYŻUR - wątek TYLKO dla potrzebujących pilnej pomocy !
TomX odpowiedział(a) na coder temat w Wsparcie piwowarskie
Spróbuj rozkruszyć po jednym pelecie z każdej paczki w palcach i porównaj ich kleistość, odczucie lepkości. Marynka jako chmiel goryczkowy powinna zawierać więcej żywic więc powinna się bardziej "lepić". W sumie nigdy nie próbowałem tego na granulacie, ale na szyszkach różnica była ewidentna. -
Co mogę zrobić z tych składników?
TomX odpowiedział(a) na Thrashturbator temat w Piaskownica piwowarska
Przepis na całkiem przyjemnego ciemniaczka Według mnie śmiało możesz warzyć według takiej receptury, drożdże też jak najbardziej odpowiednie, pewnie wyjdzie nieźle -
Lawendowy Witbier
TomX odpowiedział(a) na St. Anger temat w Belgian i French Ale, Lambic, Belgian Strong Ale, Strong Ale
Potwierdzam, pyszne piwo! -
Jest jeszcze możliwość, że na pływaku osadzały się bąbelki CO2 wypychając go do góry. Przed następnym pomiarem upewnij się, że próbka piwa jest zupełnie odgazowana.
-
Najlepiej nachmielone piwo jakie uwarzyłem - Koelsch na Hellertauer Mittelfruh. Najgorzej nachmielone piwo jakie uwarzyłem - Alt na Hellertauer Mittelfruh. W Alcie problemem było zdecydowane przegięcie w ilości chmielu wrzuconego na aromat. Zamiast delikatnych trawiasto - kwiatowych nut jak w koelschu (chyba 15 gram na 5 minut na 20 litrów) dostałem landrynki i chemiczny posmak tanich kwiatowych perfum (chyba coś koło 40 g/5minut/20 litrów - chmiel z tej samej dostawy). Co za dużo to nie zdrowo.
-
Hej! Też się ostatnio na studiach biedziłem z OOŚ Moce produkcyjne dla średniego browaru to w naszych warunkach jakieś 50 - 200 tysięcy hektolitrów piwa rocznie (całkiem z sufitu brane liczby). Przykładem może być np. Ciechan, Lwówek Śląski... Browary zazwyczaj posiadają własne studnie głębinowe. Ścieki - raczej do oczyszczalni miejskiej. Ciepło technologiczne jest dostarczane z własnej, zazwyczaj węglowej, kotłowni. Wysłodziny po zacieraniu są sprzedawane jako pasza dla bydła. Zatrudnienie wydaje mi się, że oscyluje w granicach 30 - 60 osób. Przy czym to są wszystko moje "zdaje mi się". Konkretnych źródeł musiałbyś poszukać. Wydaje mi się, że warto poszukać informacji o browarach Marka Jakubiaka - Ciechan i Lwówek - o ile kojarzę to te zakłady podawały ość dużo tego typu danych w różnych miejscach sieci, np. w licznych wywiadach z Jakubiakiem. Powodzenia!
-
W stanach podobno zaczyna się szał na piwa kwaśne. "Sour is new hoppy" - gdzieś mi się o o czy obiło...
-
Historia alternatywna - "Pakt Ribbentrop - Beck"
TomX odpowiedział(a) na Lusterko87 temat w Kącik czytelnika
Błąd. Józef Piłsudski: Mając te dwa pakty siedzimy na dwu stołkach - to nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego spadniemy najpierw i kiedy wypowiedź bodaj z '34 albo właśnie '35 roku. -
OSTRY DYŻUR - wątek TYLKO dla potrzebujących pilnej pomocy !
TomX odpowiedział(a) na coder temat w Wsparcie piwowarskie
Po podgrzaniu do 78' enzymy powinny ulec dezaktywacji, więc teoretycznie proces zacierania powinien się zatrzymać. Więc podgrzej, przetrzymaj w tej temperaturze parę minut i wszystko powinno być dobrze. Załatw wodę do wysładzania jak najszybciej i kontynuuj, nic nie powinno się stać. W najgorszym razie, jeżeli enzymy nie całkiem się zdezaktywują, taki przestój będzie skutkował głębszym odfermentowaniem, ale nic gorszego nie powinno się stać. -
No ja bardzo słabo w tej statystyce wypadam. 1 piwo na 23 warki było zupełnie nie pijalne, kilka butelek przemęczyłem, ale reszta poszła w kanał. Tu zawiniły leniwe drożdże, które przez ponad 2 dni budziły się do życia. Oprócz tego było 1 piwo które całe wypiłem, ale miało wyraźne oznaki infekcji (waliło rozpuszczalnikiem jak ze sklepu z farbami, też wina drożdży - prawdopodobnie zakażona gęstwa) i około 5 które miało jakieś tam oznaki infekcji (błonka), ale i tak były pyszne Trzeba jednak przyznać, że warzenie i fermentacja w moim przypadku bardzo często zachodziła w mega partyzanckich, studenckich warunkach, np w akademiku gdzie cholera wie co i kto mogło się dostać do fermentora
-
Apartamentu nie polecę, bo byłem pod namiotem, ale mogę polecić cel na jednodniową wycieczkę: Kanion Mrtvicy. Dużo mniej znany niż Kanion Tary (w którym niestety nie byłem), ale robi niesamowite wrażenie, według osób które widziały oba te kaniony, Mrtvica niczym Tarze nie ustępuje. Oczywiście, jeżeli ktoś lubi górskie wycieczki
-
Tia, ja pracując w Anglii na sklepie musiałem uświadomić jednego dziadka, że Niemcy już dawno skończyli okupywać Polskę... Zdziwił się
-
Susanna Gregory - właściwie Elizabeth Cruwys, brytyjska pisarka używająca również innego pseudonimu - Simon Beaufort. Doktor filozofii, wykłada na uniwersytecie w Cambridge, wcześniej pracowała w policji. Pisze powieści kryminalne osadzone w czasach historycznych. Głównym polem działalności autorki jest seria Matthew Bartholomew's Chronicles, o której chciałbym napisać trochę więcej i szczerze ją wszystkim polecić. Do tej pory wydano 18 tomów tej serii, kolejny ma się ponoś ukazać w połowie tego roku. 3 pierwsze części - "Robaczywe jabłko", "Wspólnicy piekieł" i "Kość niezgody" przetłumaczono na polski (obecnie za grosze można je dostać na Allegro, polecam). Reszta, niestety, jest dostępna tylko po angielsku (spotkałem się też z niektórymi tomami w języku niemieckim), dość trudno dostępna w naszych warunkach. Opiszę pierwszy tom, jeżeli ktoś się zachęci i przeczyta to na pewno sięgnie i po kolejne Akcja osadzona jest w połowie XV wieku w Cambridge. Wykładowca medycyny w jednym z college'y, tytułowy Matthew, słynie z bardzo kontrowersyjnych, jak na owe czasy, metod leczenia ludzi, czym wzbudza podejrzliwość kleru, ale dzięki odnoszonym sukcesom i dużej empatii wobec biednych jest powszechnie szanowany. Spokojne życie na uniwersytecie zostaje zakłócone przez brutalne morderstwo jednego ze starszych wykładowców. Matt, jako bliski przyjaciel ofiary, podejmuje się śledztwa, w którym pomaga mu posiadający duże wpływy na uczelni benedyktyn, brat Michael. Prowadząc śledztwo duet ten odkrywa wiele mrocznych sekretów ważnych postaci zarówno uniwersytetu jak i miasta. Tymczasem morderca uderza ponownie, nienawidzący uniwersytetu mieszczanie wzniecają brutalne i krwawe zamieszki, a co najgorsze, do Anglii nadciąga Czarna Śmierć - katastrofalna epidemia dżumy. A morderca postanawia wyeliminować śledczych... Całą serię (przeczytałem tomy 1 - 13 oraz 17) oceniam wysoko, choć przyznaję, że nie jest to literatura najwyższych lotów, klasykiem raczej nigdy się nie stanie. Niemniej gdy zacznie się czytać, historia wciąga i trudno oderwać się od lektury. Cechami wyróżniającymi styl tej autorki jest duży naturalizm, przejawiający się silnie działającymi na wyobraźnię opisami miasta. Dość powiedzieć, że nie ma tam rycerzy w lśniących zbrojach, jest za to błoto, brud, bieda i głód. Ponadto od połowy książki w umyśle czytelnika każda opisywana postać staje się podejrzanym, a mimo to po ujawnieniu tożsamości mordercy przeżywamy zaskoczenie. Pochwalić też trzeba dbałość o zgodność historyczną. Historie, choć fikcyjne, często mają pierwowzory w zapisach historycznych, a intrygi rozgrywają się wokół udokumentowanych autentycznych wydarzeń. Prawdę o fikcji autorka wyraźnie rozdziela w nocie historycznej na końcu każdej książki. Największą wadą tej serii jest stały schemat zakończenia - gdy Matt i Michael wpadają w pułapkę zastawioną przez mordercę, który przed ich zabiciem szczegółowo opowiada wszystkie szczegóły zbrodni, dając bohaterom czas na wyrwanie się z opresji. Ponadto, o ile pierwsze tomy były na prawdę świetne, po kilkunastym poziom wyraźnie się obniża, akcja zaczyna się robić nieco przewidywalna a autorka, podejmując próby zaradzenia temu, ucieka się do wprowadzania coraz bardziej wymyślnych, czasem niestety absurdalnych, wątków intryg. Niemniej wciąż każdy tom dostarcza wiele przyjemności odbiorcy. Oprócz tego Susanna Gregory jest autorką serii Thomas Chaloner, której akcja jest osadzona w XVII wiecznym Londynie. Seria ta nie została przetłumaczona na język polski, nie czytałem jej, ale jestem w posiadaniu 3 pierwszych z 8 tomów, jak przeczytam to opiszę wrażenia. Inna seria, którą tworzy wspólnie z mężem, Beau Riffenburgh'iem pod wspólnym pseudonimem Simon Beaufort, opowiada przygody fikcyjnej postaci - Geoffrey'a Mappestone'a w XII wieku. Ponadto, razem z trzema innymi angielskimi pisarzami specjalizującymi się w średniowiecznych kryminałach tworzy grupę "The Medieval Murderers". Jednym z dzieł tej grupy jest przetłumaczona na polski "Przeklęta relikwia", zbiór opowiadań rozgrywających się od XII wieku do współczesności, dla których wspólnym elementem jest tytułowa relikwia posiadająca złowieszcze, ponad przyrodzone właściwości. W mojej opinii książka poprawna, ale nie zachwyca, nie porywa, właśnie ten paranormalny element fabuły mi w niej nie odpowiada. Więcej o autorce i jej dziełach na http://www.susannagregory.com/ Korzystając z okazji, mały apel. Gdyby przypadkiem ktoś z Was był w posiadaniu albo zauważył gdzieś następującye książki Susanny Gregory: The Devil's Disciples A Vein of Deceit The Killer of Pilgrims Murder by the Book lub którejś z pozostałych serii, proszę o kontakt. Chętnie odkupię lub choćby "wypożyczę" pokrywając koszty przesyłki i odsyłając z powrotem. Bardzo mi zależy na przeczytaniu całej serii Matthew Bartholomew's Chronicles. Oczywiście mógłbym sprowadzić brakujące tomy z Anglii, ale ze względu na koszty skazany raczej jestem na rynek wtórny
-
Spokojnie chłopaki chyba wiedzą co i jak - sam jestem chmielofilem (hop-head), ale nie wyobrażam sobie mocno chmielonego wit'a niestety jeszcze nie miałem okazji pić IPA Artezanu - ciekawe jak tam z goryczką Chodziło mi o więcej chmielu w RISie, co by miał "pazur"
-
Z tą powtórką RISa to mnie ucieszyliście. Tylko powtórzę to, co pisałem na Browarze: Więcej chmielu! Więcej goryczki!
-
25 stron dyskusji, a praktycznie niekt nie komentuje piw z Artezana Dzięki niezawodnej Strefie Piwa w Krakowie miałem okazję spróbować 3/4 piw wypuszczonych z browaru. Co Wy o nich sądzicie? Moje opinie są takie: - Witbier - te, które piłem, były pyszne. Dziękuję za nie i proszę o jeszcze! - Dubbel - wg. mnie porażka, najzwyczajniej w świecie słabe piwo, niczym nie zachwycające. No ale to tylko moje zdanie. - IPA, którego niestety nie próbowałem. - RIS, za którego na prawdę chciałbym uścisnąć rękę Chłopakom, bo nie dość, że spełniło się moje marzenie o polskim RISie, to jeszcze było to pyszne piwo Oby za rok pojawiło się znowu, oby dłużej wyleżakowane i szerzej dostępne! - Oud Bruin sobie kiśnie w dębowej beczce, oby stanęło na wysokości zadania Jakbym miał przygotować listę życzeń na nadchodzący rok, to poprosiłbym jeżyka o: - jasny, wędzony lager. Coś a'la Goller Rauch albo Mephisto. - piwo żytnie / pszenno - żytnie - dobry schwarzbier - powtórkę RISa
-
Z żalem czytam taką czysto polityczną napier*alankę, w której słowo "patriotyzm" we wszystkich przypadkach jest przez wszystkie strony używany w roli pałki do okładania strony przeciwnej.
-
Dziś znów oddawałem, nie obyło się bez przygód... Drugi raz na 9 donacji moje żyły zostały zmasakrowane, wyglądam jak narkoman Usłyszeć "cholera przeszła na wylot" przy wkłuciu - bezcenne Ale i tak za 2 miesiące wrócę do RCKiK, o ile hemoglobiny będzie dość Btw. właśnie stwierdzam empirycznie, że picie piwa na wieczór po donacji to zły pomysł. Niby takie oczywiste a nie pomyślałem, że jedno piwo mnie tak sponiewiera... Tyle czerwonych podkreśleń w poście... Nigdy więcej.
-
Szaleństwo z imionami mnie czasami przeraża. Moja Mama uczy w podstawówce, więc co roku we wrześniu słyszę jakie to kwiatki tym razem się trafiły. Czasem rodzice robią dziecku prawdziwą krzywdę nazywając chłopaka Denis (6 lat podstawówki z przezwiskiem "penis" ) albo np. Anastazja Szparka (lekko zmienione ale bardzo dobrze zachowuje sens). Nie mówiąc o tym, że był rocznik, gdzie w jednej klasie była Wanessa, Vanessa i Vanesa. W tej samej klasie nie było żadnej Ani i tylko jedna Kasia. Zaś z przymrużeniem oka, świetnym imieniem dla córki piwowara jest Hildegarda. Wszak św. Hildegardzie z Bingen przypisuje się wprowadzenie chmielu do piwowarstwa
-
Nie twierdziłem, że bzdurą jest oddziaływanie pływów na księżyc, tylko że wykorzystanie ich energii nie może spowodować upadku księżyca na ziemię Obecne techniki wykorzystywania energii pływów morskich są możliwe do stosowania tylko w specyficznie ukształtowanych ujściach rzek - w stosunku do objętości całych oceanów masy wody których wykorzystanie jest możliwe nie są nawet tysięczną częścią promila, ze względu na "efekt skali" są w takich rozważaniach zupełnie nieistotne. Co do oddalania się księżyca od ziemi mogę nie mieć racji, nie jestem fizykiem ani astronomem, więc nie będę się spierał Zaś co do OZE, to osobiście jestem zwolennikiem głębokiej geotermii i wykorzystania biomasy. Ponoć farma fotowoltaiczna w Wierzchosławicach (jedyna jak na razie w PL) notuje rewelacyjne wyniki, ale rzeczywiście chyba tylko dzięki dopłatom. No i nie widzę przyszłości bez elektrowni jądrowej, bo instalacje OZE wg. mnie mają większy sens w energetyce rozproszonej niż w potężnych siłowniach, a wzrost zapotrzebowania na energię trzeba zaspokoić.
-
Paliwa kopalne są nośnikami energii. Większej bzdury dawno nie słyszałem. Pochwal się jakimś źródłem tych rewelacji. Energetyczne wykorzystanie pływów morskich nie zmienia ich poziomu. Źródłem moich informacji są wykłady na kierunku Odnawialne Źródła Energii, którego jestem studentem. Btw. z powodów zupełnie nie związanych z pływami, księżyc systematycznie się oddala od ziemi. Prawdopodobnie za kilka miliardów lat ucieknie w przestrzeń. Pytanie czy ziemia i układ słoneczny zdążą tego dożyć.