Jeżeli zależy Ci na czasie, wygodzie i minimalizacji DMS-u oraz ryzyka infekcji, kup chłodnicę lub sam wykonaj np. z rurki miedzianej (ja tak zrobiłem i nie narzekam). Nie ma potrzeby zajmowania wanny, nie rozumiem nawet, po co miałbyś to robić. Tak samo nie rozumiem, dlaczego chłodziłeś wstępnie chłodnicą, a później w wannie. Miałeś jakiś problem z chłodnicą?
Jeżeli warzysz w kuchni albo miejscu, gdzie masz dostępną wodę i kanalizację, dorabiasz sobie rozgałęźnik z zaworem lub nakładkę na kran i gotowe.
Warzyłem w takich warunkach jak Ty (drugie piętro, małe dzieci, może tylko wentylacja lepsza i rodzina przychylniej nastawiona) i nie miałem większych problemów. BIAB robi tu dużą różnicę, ale chłodnica również. Teraz mieszkam w domu, ale to niewiele zmienia, tylko tyle, że nie muszę po sprzęt schodzić do piwnicy. U mnie przeciętna warka to:
0,5h na przygotowanie sprzętu i zagrzanie wody do zacierania,
1h zacierania,
0,5h ociekania worka,
0,5h grzania do wrzenia,
1h gotowania,
0,5h chłodzenia,
0,5h uwadniania drożdży, przelewania, napowietrzania,
0,5h sprzątania.
Wartości oczywiście spod grubego palca, ale razem wychodzi 5h, czasem 6h, jak dojdzie hop-stand, dłuższe gotowanie czy inne ekstrawagancje. Dla mnie to całkiem niezły wynik. Jak wysładzałem sraczwężykiem i chłodziłem w wannie, to ciężko było zejść poniżej 8h.
Ciekawy masz patent z przekładaniem worka do drugiego garnka. Pomyślę nad tym, bo w całym procesie najbardziej marnuję czas, jak worek ocieka do gara, a brzeczka, zamiast już się grzać, to stygnie.