Skocz do zawartości

crosis

Members
  • Postów

    2 934
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez crosis

  1. To jest temat rzeka, bo chmielenie na zimno strasznie ciężko porównać między piwowarami. Jeden miał temperaturę 21°C, inny 18, jeden miał jeszcze lekko pracujące drożdże itd... 

     

    Możesz to porównać co najwyżej w swoich piwach. Natomiast wg mnie lepiej podzielić większe porcje na dodawane częściej, a mniej. Ja przy 2 porcjach dawałem po 30 g, przy 1 - 50 g. 

  2. Po 150 warkach, setkach, jeśli nie tysiącach piw wypitych, takich z zacierania i z ekstraktów pozwolę się sobie nie zgodzić, a nawet powiem więcej: gadasz bzdury. Ekstraktem i własnym chmieleniem, whirpoolem, dodatkami, fermentacją itd zastąpisz wiele, ale nie wszystko. Poza tym jak już bawisz się w wysładzanie dodatkowych słodów, to od zacierania dzieli Cię już tak mało, że nie warto dalej ciągnąć ekstraktów.

  3. To nie jest opinia tylko objeżdżanie ludzi którzy robią mniejsze warki. Ten wątek nie jest o tym jaka objętość jest lepsza tylko jak najlepiej zrobić 5-litrową warkę.

     

     

    No i wieczny overpitching...

    Nie kumam z tym overpiczingiem. Nie można zadać odpowiedniej ilości gęstwy na te 5l albo mniej sucharów?

     

    Jasne że można. To jest problem pozorny.

    Odpowiadając na "pozorny problem" - dzielenie paczki sucharów nie należy do najlepszych rozwiązań. Tak samo wydzielanie paczki płynnych. Także albo decydujesz się na standardowy overpitching, albo kombinujesz.

     

    Przy gęstwie oczywiście można zadać mniej - to akurat nie jest problem. 

     

    Co do samego tematu: auto poprosił o wykazanie błędów w doku myślenia. Większość ludzi wskazała jeden: oszczędność czasu jest tylko pozorna. Niektórzy wskazują drugi: ilość piwa przy minimalnie zmniejszonym nakładzie pracy wydaje się nieadekwatna do tegoż nakładu. 

     

    I tyle. Nikt tutaj nie naskakuje na ludzi robiących warki po 10-15 l. Natomiast 5 dla wielu wydaje się głupim pomysłem. Dla mnie też. 

  4. Ojej, robiliśmy na torfowym bruntalu, robiliśmy na średnim torfowym z CM, robiliśmy na średnim pół na pół z pilsem. Temperatura? Jak do piwa, w okolicy 18-22 °C. 

     

    Generalnie to nie jest jakiś tam niesamowity eksperyment, po kilku pędzeniach załapiesz o co chodzi i zrozumiesz, że to tak naprawdę nie jest improwizacja. Po prostu my mamy swoje podniebienia i smakuje nam jak jest mocne. Wam może pasować w okolicy 50% i sobie będziecie kapać, aż do tego zejdzie, bo będziecie mieli czas. Każdy ma swój sprzęt i swoje gardło ;)

     

    Prawda jest taka, że jak widzisz np, że po zejściu do 30% na odbiorze jakość pogorszyła się drastycznie, to nie będziesz już tego ciągnął dalej, bo po co?

  5. Kompletnie nie rozumiem skąd twierdzenie, że 20 l to za dużo dla domowego browaru. Wg mnie to właśnie optymalna ilość w przeliczeniu na czas potrzebny na przygotowanie. Od 3,5 godziny na proste piwa, po 6-8 godzin na trudne. 

     

    40 butelek pozwala na optymalną weryfikację piwa w ramach procesu dojrzewania w butelkach, a nie, że potem zostaje Ci 1 butelka kiedy piwo akurat ma swoje optimum.

     

    Jest się czym wymienić, bo przecież 1 butelką to wstyd :P

     

    Jest co zabrać na ognisko, bo przecież bez skrzynki się nie pokażesz, a tak wrzucisz po 5 piw z 4 warek, albo po 4 piwa z 5 warek i jest cacy.

     

    I finalnie: słody i chmiele. Nie wiem jak Wy, ale ja nie lubiłem kupować np słodów specjalnych po 20 g. Chmieli po 5 g też nie sprzedają, a jak warzysz tak raz na dwa tygodnie, zakładając, że coś tam jednak mieszasz - to pieprzenia z tymi ilościami jest strasznie dużo.

     

    No i wieczny overpitching...

  6. Nie, tutaj nie musisz gotować. Prekursory DMS nie są tutaj problemem.

     

    Nie pamiętam BLG przed fermentacją, bo nie chciało mi się mierzyć ;)

     

    Nie wiem, czy zjadły do zera, bo nie chciało mi się mierzyć ;)

     

    Moc na wyjściu: regulujesz sam. My w granicach 75% nie rozcieńczamy, pijemy tak. Po co psuć to wodą. Jak będziesz chciał rozcieńczyć, to za pomocą proporcji rozcieńczysz każdą ilość do oczekiwanego %.

     

    Moc i ilość gotowego produktu regulujesz sam poprzez długość pędzenia. My kończymy przy tym, jak kapie 30%. Po prostu nie chce nam się dalej czekać. Możesz ciągnąć dalej, wtedy ilość gotowego rośnie, ale spada jego moc. 

     

    Ja, ani nikt inny nie damy Ci gotowego wzoru na to. Wszystko zależy od tego, jak będzie wychodziło i jak będzie smakowało, plus ile czasu macie na cały proces. 

  7. 1) Zacieramy na leniucha w 66C 10kg słodu w 30L wody i dolać jeszcze 25L czyli mamy 55L na dwa wiaderka. Ciężko mi to policzyć ale obstawiam z tego 13-16BLG

    2) bez zadnego wygrzewu [?], bez filtrowania [?], bez gotowania [???] chłodzimy i transferujemy do fermentacji 

    3) zadajemy spec drożdże - pierwsze z googli  https://destylacja.c...ISKY-YEAST/1932[?]

    4) po fermentacji - filtracja? sraczwężyk da radę?

    5) destylacja % filtratu - jeśli drożdze zjedzą do 0 to bezie z 7% przy wcześniejszych założeniach... Ktoś tam napisał że destylować powoli czyli jaka moc ma być na wyjsciu? rozumiem że nie chodzi o uzyskanie spirytusu tylko o coś ze smakiem...   może to głupie pytania ale totalnie jest to dla mnie nowa sprawa. Piszcie czy powyższa koncepcja trzyma się kupy? pozdrawiam,

     

     

    Źle się trochę wyraziłem w pierwszym poście - chodzi o dodanie takiej ilości wody, żeby po skończonej fermentacji było 25 l płynu do pędzenia. Ja mam mały gar i na 10 l słodu mogę dodać max 20-22 l wody. Stąd potem dolewanie do wiader. W dwa wiadra są potrzebne, bo w jedno się nie zmieści... a i drożdże robią trochę piany.

     

    Wygrzew nie jest Ci potrzebny po zacieraniu. W piwie służy dezaktywacji enzymów i rozluźnieniu zacieru do filtarcji, a i tak nie zawsze jest wymagany. Tutaj jest zbędny.

    Gotowanie: po co? Nie chcesz chmielić tego zacieru. 

     

    Tak, po fermentacji sraczwężyk wystarcza idealnie. My filtrujemy bezpośrednio do kega, w którym gotujemy ;)

     

    Moc na wyjściu - pamiętaj, że moc nie jest wyznacznikiem, bo:

    1. Zależy od wsadu

    2. Zmienia się w czasie

     

    Większość pot-stillów pozwala regulować szybkość. Nam wychodzi fajny smak i zapach przy wydajności 1-1,2 litra na godzinę. Finalny produkt staramy się utrzymać w konwencji 68-78%. Tak, żeby zdzierał papę z dachu :D

     

    Trzeba sprawdzać w trakcie ;)

     

    Generalnie whiskey czy whisky są destylowane raz, tradycyjnie w dość "klasycznych" alembikach. To nie jest bardzo czysty alkohol (etanol), stąd też niezły kac po pierwszych najebkach "wódą na myszach". Potem organizm przyzwyczaja się do ilości "trucizn" jakie dostaje.

  8. Jak dla mnie to kompletnie nietrafiony pomysł. Oszczędność czasu jest minimalna, bo zacieranie niemal tyle samo, z wysładzaniem problem bo strata i złoże. Drożdże to trzeba dawać w mikro ilości, a ilość osadu i tak zostawi potem 8 piw do zabutelkowania...

     

    Jeszcze 10 litrów jakoś zrozumiem. 

  9. Zależy, co chcesz. Jak chcesz bourbon to kup kilka puszek (5) ekstraktu kukurydzianego, walnij to na 25 l wody i fermentuj. Potem do gara i termoulepszenie. Po całości wrzuć trochę płatków dębowych amerykańskich i zapomnij na 3-4 lata. Albo na 3-4 tygodnie, zależy od cierpliwości.

     

    Fermentuj dedykowanymi drożdżami do bourbona, albo naszymi do nastawów zbożowych.

     

    Jak lubisz szkocję i torf to zatrzyj w 66°C 10 kg słodu (torfowość wg własnego uznania), rozdziel na dwa wiadra, tak, żeby w sumie dodać z 25 l wody. Fermentuj albo dedykowanymi płynnymi albo też tymi do zbożowych. Ważne - fermentuj w ziarnie ;)

     

    Możesz też mieszać, np słód wędzny torfem z pilsem, albo z ekstraktem - kwestia smaku. 

    Do zacierów zbożowych możesz dodać 10-15% cukru dla podbicia ABV przed termoulepszeniem, ale im więcej tym wiadomo - efekty gorsze.

     

    Destylowanie raz, w miarę wolno, jak owocówki. 

  10. Jeśli piwo koncernowe jest złem, to takim samym złem jest krojony chleb o konsystencji gliny, wędliny z marketów o znikomej zawartości mięsa, wina, co nie widziały winogron, bułki na polepszaczach itd, sery "żółte"...

    Jesteśmy otoczeni gigantyczną ilością produktów, z czego te najtańsze i najbardziej dostępne zazwyczaj są takie sobie jakościowo. Taki lajf.

     

    Mnie najbardziej śmieszą ci wszyscy "uświadomieni konsumenci piw rzemieślniczych", którzy piją je zagryzając śląską z ogniska i śmieją się z tych pijących Żubra. 

     

  11. Zastanawiam się jak zmodyfikować chmielenie. Do tej pory robiac np. SH APA mialem nastepujacy schemat chmielenie (przyklad z ostatniej warki SH APA na Amarillo):

    1. 60' - 20g

    2. 30' - 10g

    3. 1' - 25g

    4. cicha - tydzien - 45g

    Daje mi to bardzo dobre efekty. Tylko zastanawiam sie czy robiac whirpoola moglbym zaczac zuzywac np. mniej chmielu. Czy schemat chmielenia nie powinien wtedy wygladac np.

    1. 60' - 20g

    2. whirpool 75-80oC, 80' - 30g

    3. cicha - tydzien - 30g

    Oszczedzam jakies 20g - oczywiscie jest to niewiele, ale w przypadku IIPA gdzie chemilu pewnie trzeba wrzucic z 1/4kg to juz robi róznice kazde 50g.

    A moze najbardziej optymalnym schematem by bylo:

    1. 60' - 20g

    2. 30' - 10g

    3. 1' - 10g

    4. whirpool 75-80oC, 50' - 25g

    5. cicha - tydzien - 25g

    Tylko tutaj nie ma oszczedności na chmielu.

    Przy tych rozwazaniach zakładam ze kwestia IBU schodzi na drugi plan (nie ze jest nie wazne, ale watek bylby za bardzo wielobiegunowy)

    Z artykułu wyraźnie wynika, że najlepsze efekty to:

    1. Standardowe chmielenie 

    plus

    2. Whirpool

    plus 

    3. Na zimno

     

    Dla mnie ta metoda nie ma nic wspólnego z oszczędnością chmielu i w moich piwach tak robionych nigdy go nie oszczędzałem. 

    Z doświadczenia wiem tylko, że trzeba mocno przemyśleć kwestie smak i koniec gotowania. Nie warto rezygnować z dodatku na 30', ale warto go zminimalizować (ze względu na utylizację podczas whirpoola), na pewno też warto sypać gęsto pod koniec gotowania, ale naprawdę małe ilości. 

     

    U mnie na warkę szło nawet 300 g chmielu ;)

  12. W sumie tak. Ostatnio jak robiłem to zrezygnowałem z sera twarogowego - zostawiłem samą fetę i typu greckiego - żeby otrzymać jednolitą, gładką masę serową. W tym celu dodałem trochę jogurtu naturalnego.

     

    Papryczki gotowałem krócej, bo robiłem z mega ostrymi (>1 MLN SHU) i gotowanie ich powoduje rozsianie kapsaicyny po mieszkaniu - żona uznała, że chcę ją zabić.

     

    Zalewa ta sama, czyli oliwa/olej 1:1. Tym razem zapakowałem do małych słoiczków, takich 200 ml i pasteryzowałem w sumie dwa razy, bo wcześniejsze mi się zepsuły. Na razie stoją, a to już ponad 3 tygodnie.

  13. Niestety, zostawienie weizena w piwnicy, kiedy wyłaził z wiadra nie było najlepszym pomysłem, wdała się ciekawa infekcja dzikusów. 

    Ciekawa o tyle, że nie dominuje wykręcającym, trawiastym posmakiem. Zostawiłem z 1 kg świeżego rabarbaru na dofermentowanie, potem zleję jeszcze raz, sklaruję, a w zależności od rozwoju sytuacji zdecyduję co dalej. Albo to zagotuję jeszcze raz, dodam znów owoców i LLB, albo zabutelkuję w takiej formie. W każdym razie jest szansa zrobić z tego coś ciekawego.

  14. To jest ciapkę tak:

    silnik w samochodzie też może osiągać 7 tys obrotów, co nie znaczy, że trzeba jeździć cały czas na maksymalnych. 

     

    Kompletnie uniwersalna zasada dla drożdży górnej fermentacji to fermentowanie w okolicach 20 °C. Oczywiście, każdy szczep się inaczej zachowa, ale będzie to cokolwiek przewidywalne zachowanie. Jest to jednocześnie relatywnie uniwersalna temperatura, bo zbliżona do warunków pokojowych, jakie zazwyczaj mamy. 

     

    Potem zaczyna się bawienie w dokładną regulację temperatury, zależnie od szczepu drożdży, np saisonowe w 28, święte stefany w 18 a potem w 22, itd itd itd.

     

    Ale mimo to nigdy, ale to nigdy nie sugerowałbym zadawania drożdży w temperaturze zbliżonej do 30°C, chyba, że to celowe, zamierzone i przemyślane zagranie. Wiem, że na początku ciężko też wyczuć pewne wady piwa (przy czym zapach z rurki o niczym nie świadczy), ale po kilkudziesięciu warkach przychodzi też większe doświadczenie ;)

  15. Oj tam czepiacie się. Chodziło mi po prostu o chłodzenie "naturalne?" 

     

    W sumie grawitacyjnie też można to nazwać, skoro między innymi grawitacja powoduje, że nie następuje cieplna śmierć wszechświata :P

     

    A pozostały kilogram pójdzie sparzony na cichą. Chodziło o to, żeby nie zrobić wykręcające piwa...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.