ESB już wczoraj piłem - otwarło się spokojnie - zakochałem się w tej pianie! Genialnie się trzymała do samego końca, tyle, że piłem tylko ok 200ml bo rozlałem dla 2 i pół degustatorów (2x200ml + reszta).
Co by tradycji stało się zadość, spróbuję (podkreślam że to próba, bo nie często pisze o doznaniach;)) opisać:
ESB - Undeath
Barwa: ciemny bursztyn, zmętniona, co może wynikać z krótkiego przebywania w lodówce, a wcześniej butelka przejechała ok 77 km w aucie
Piana: o bardziobfita, długo się utrzymuje, pozostaje ładnie na szkle, po środku szkła na piwie utorzyła się ładna czapa towarzysząca do końca
Aromat: z butelki słodowo-chmielowy, chyba wyczułem Iunge, jej owocowość
Smak: goryczka na przyzwoitym poziomie, nie zalega, nie drapie, bardzo przyjemnie zbalansowana ze słodowością.
Podsumowanie: Stwierdziliśmy wraz z LP, że piwo naprawdę można pić w większych ilościach, oraz że było najlepsze/najsmaczniejsze wśród spożywanych tego dnia (inne to co prawda inna bajka, inny styl bo Oto Mata Ipa i Deep Love, ale ja w zasadzie dzielę na piwa na te które mi smakują i te które wypije po tych które mi smakują ).