Skocz do zawartości

hopek

Members
  • Postów

    314
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez hopek

  1. eslord widzę kawał dobrej roboty zrobiłeś. Właśnie robię przymiarki do zwiększenia wybicia ze standardowego gara 30l do 50, a nawet 70l. Tak jak JacekKocurek jestem bardzo zainteresowany czasem chłodzenia oraz zużyciem wody oraz jeśli to możliwe to w warto zaznaczyć jaka jest temp. wody używana do chłodzenia.

  2. 3. Czy drożdże są wrażliwe na energiczne mieszanie? Często pisze się żeby nie mieszać drożdży przy rehydratacji ani po wlaniu do brzeczki... mogą się w jakiś sposób "uszkodzić"?

     

    Przy pszenicy kiedyś z braku takiej właśnie "wiedzy" wstrząsnąłem solidnie słoikiem z wb-06 i wodą aż do uzyskania piany. Piwo wyszło genialne, zatem to nie ma znaczenie chyba.

  3. o właśnie nie napisałem najważniejszego - właśnie brak jakichkolwiek oznak fermentacji, woda w rurce stoi w miejscu.

    Czekaj cierpliwie, z kalkulatora wychodzi mi 360ml tygodniowej gęstwy dla 20L, 18Blg. Jeżeli była niepłukana, to w tych 300ml miałeś jeszcze śmieci, co oznacz jeszcze większy deficyt drożdży. Teraz musisz po prostu dać się im namnożyć. Osobiście podniósłbym im trochę temperaturę otoczenia, tak do 16-17°C i jak tylko by ruszyły, to znów do zimnego.

     

    a więc zajrzałem do piwnicy. Bulka, może nie szaleńczo ale solidnie i regularnie. Pofermentuje tak kilka dni w 13 st. C i przeniosę później aby dofermentować w temp. 18 st. C.

     

    Dzięki za pomoc!

  4. Cześć,

    możliwe, że mam problem z fermentacją mocnego stouta 18 blg. Wczoraj o godzinie 18:30 zadałem jakieś 300 ml tygodniowej nieprzemytej gęstwy S-04. Temp. zadania gęstwy to 16,5 st. C, temp. otoczenia, w którym leży piwko to 13,5 st. C. Biorąc poprawkę na podnoszenie temp. podczas fermentacji planowałem fermentować 3-4 dni w taki niskiej temp. ze względu na uzyskanie czystego, niealkoholowego profilu, a później przenieść do temp. 18 st. C. Pierwszy raz fermentuję tak nisko, wcześniej nie schodziłem poniżej 17 st. C dla tego szczepu drożdży. Czy mam podjąć jakieś działania czy zostawić fermentor w spokoju?

  5. Mi też wychodzi piwko z butelki. Jest to imperial stout 19 blg, który był fermentowany na jednej saszetce S-04 przez 3 tyg. na burzliwej i 3 tyg na cichej. Zeszło do 4 blg. Temperatura fermentacji to 17 st. C. Do rozlewu poszło jedynie 80g glukozy na 25l piwa. Po 3 miesiącach pierwsza degustacja i wychodzi z butelki przy czym jest przegazowane. Do tej pory byłem niemal pewny, że piwko nie dofermentowało bo mała ilość drożdży, a w butelkach prócz glukozy dojada sobie resztę cukrów, które dojedzone byłyby gdyby wrzucić dostateczną ilość drożdży. Więc jak chodzi o niedofermentowanie czy zakażenie?

  6. Nie ma się co dziwić temu, jak odbierane są "autorskie", domowe piwa.

     

    Chleb, wędliny, sery, wódka, piwo, wino - to w sumie wszystkie główne dobroci które próbuje się przywrócić w jakości i wyborze współczesnemu odbiorcy, po 70-letnim okresie wojennej i

    komunistycznej kastracji naszych gustów i kubków smakowych. Chleb, mięso i wódka broni się samo. Wystarczy, żeby chleb nie miał zakalca, kiełbasa pachniała dymem i nie była za słona a bimber

    walił fuzlem umiarkowanie. Wszyscy są zachwyceni, co bardziej świadomi (1%) coś tam pomarudzą ale i tak jest OK. "Domowe" - magiczne słowo.

     

    Wina się u nas nigdy nie piło powszechnie. Dobre wina były importowanym luksusem dla zamożniejszych a owocówki awaryjnym "nabombadłem" jak brakło bimbru. Zresztą, na wsi jest tak do dzisiaj.

    Winiarze mają w sumie nie najgorzej, bo współczesny odbiorca jest dosyć świadomy i jeżeli szuka to zwykle ma już jakąś wiedzę.

     

    Z piwem i serem jet przekichane totalnie. Mamy w Polsce pierdylion wybitnych specjalistów od jednegio i drugiego. Przecież sery jemy wszyscy od zawsze a piwo, po powrocie na stoły w

    latach 80-tych, jest chyba naszym najukochańszym napojem alkoholowym. I oczywiście każdy ma swojego ukochanego srubra, srywca czy sryskie a zółty ser najlepszy to kupisz w Realu.

     

    Niestety, mało kto jarzy, że w latach 40-tych zabrano nam całkiem fajną piaskownicę i zastąpiono ją niedużym wiaderkiem piasku, do zabawy w kącie podwórka. Ja dopiero chcę zacząć robić piwo

    więc praktycznie wszyscy wiecie ode mnie więcej na ten temat. Wielu z Was ma pewnie też świadomość, jak wyglądało browarnictwo w międzywojniu. W moim ukochanym Wrocku było podobno

    około dwustu (!) miejsc gdzie warzono piwo. Często na potrzeby tylko jednej, lokalnej gospody. To nie były tylko jasne lagery. Ze względu na wymogi produkcji, śmiem twierdzić że jasnego było mało.

    Za to "reszty" od jasnego groma i każde inne. Dziś zostało nam ze 2% tamtej różnorodności i kilka milionów ludzi dla których "piwo" i "pils" to synonim i którzy myślą, że mają wybór ... pomiędzy Żywcem, Żubrem i Warką.

    To samo z serami. Przed wojną, przeciętna gospodyni domowa korzystała z kilku rodzajów serów i miała świadomość co do czego i dlaczego. Dziś ? Zajrzyjcie do swoich lodówek. Żółty, może

    trochę twarogu. U co niektórych camembert czy jakaś mozarella (daj Bóg, że kogoś nie doceniłem :)).

     

    Nie ma, kur...cze, czegoś takiego jak "żółty ser" !. To polskie określenie dla grupy technologicznej serów podpuszczkowych. 95 procent klientów nie zdaje sobie sprawy, że od lat wpiernicza sery

    niedojrzałe, które w cywilizowanych krajach nie trafiłyby do sprzedaży. Że, z kilkunastu grup szlachetnych serów została nam w sumie jedna - ten zakichany "żółty ser" podpuszczkowy w wersji

    holenderskiej i szwajcarskiej. Że nawet to, co zostało jest już w większości tak zmodyfikowane technologicznie "żeby szybciej, żeby więcej", że z pierwowzorem ma już niewiele wspólnego ? Zauważacie analogie ?

    Zrób człowieku przwdziwy ser pleśniowy z porostem albo przerostem pleśni albo nie daj boże jakiś ser maziowy. Że śmierdzi, za słodkie, dziwne w smaku itd. Przyjeżdża Bułgar, Grek, Włoch, czy Francuz i pieje z zachwytu, że u nas takie sery się robi. Tu zapewne też są analogie.

     

    Sory, wiem, że mi się troche ulało ale szlag mnie trafia jak sobie pomyślę ile straciliśmy dobrego. I nie chodzi mi bynajmniej o Lwów, zabytki Warszawy czy świdnicki rynek. Chodzi mi o te 200 wrocławskich browarów, doswiadczonych masarzy i piekarzy. Trzebnickie i zielonogórskie winiarstwo oraz wszystkich wielkopolskich i pomorskich serowarów.

     

    Zanim "konsumenci" zaczną się otwierać na "dziwne i nowe" piwa czy sery, trzeba ich po prostu uczyć i uświadamiać, że po pierwsze - takowe są a po drugie, że "to wszystko jest zupełnie nie tak jak myślisz - kochanie. Ja ci zaraz wszystko wytłumaczę ..."

     

    chylę czoła świadomemu konsumentowi. Od dłuższego czasu zaczynam interesować się co my właściwie jemy, mając znajomości wśród osób pracujących w przemyśle mięsnym, wędliniarskim i mlecznym oraz znając absolwentów technologii żywienia poszerzam swoją wiedzę. Doszedłem do absurdów tj. zielone mięso już na etapie przemysłowej produkcji, worki chemii które: zabarwiają na piękny róż, likwidują nieprzyjemne zapaszki, itd. Ser żółty, który został wspomniany prawie nigdy nie staje się żółty, potrzebny jest barwnik bo ser wychodzi biały. Do tego masę konserwantów bo tak szybki proces produkcji nie pozwala na naturalne zakonserwowanie wytworzoną florą bakteryjną - idziesz do sklepu i kupujesz ser z konserwantami ważny 3 m-ce, podczas gdy właściwie wyprodukowany ser można składować kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt m-cy. Wracając do mięsa, normalnym jest absurd, gdzie kupując mięso mielone kupujesz tak naprawdę jakieś 80% mięsa mielonego. Wędliny szprycowane solankami, konserwantami, napompowane nawet o 50% swojej właściwej masy. Żeby kupić prawdziwie zrobioną wędlinę, bez konserwantów szykuj z portfela co najmniej 50 PLNów. A te poniżej 20 zł to jest przemysł chemiczny a nie spożywczy. Kolejna branża mleczna - założę się, że ne kupisz dziś prawdziwego jogurtu. Jogurt możemy sobie zrobić sami bo mieszanka syropów glukozowo-fruktozowych z skrobią to chyba nie najlepszy wybór ze sklepowych półek. A później mamy pretensje do losu, że umieramy na nowotwory - organizm nie potrafi się oczyszczać z tak szkodliwych i w takich ilościach trucizn.

     

    Jednym z niewielu produktów wolnych od chemii jest piwo. Mimo, że podłe i puste to wiesz co pijesz.

  7. Czytam i widzę, że niektórym można naprawdę współczuć. Wiadomo tolerancja wobec hobby, ale należy pamiętać, że nasze działania również powinny być kompromisowe. Jeszcze nie założyłem rodziny, studiuje i pracuję w innym mieście niż dom rodzinny, w którym dochodzi do warzenia. Należy brać pod uwagę to, że jak zajmie się całą kuchnię a ktoś planował obiadek to nie ma co się dziwić, że nastawienie jest złe.

     

    Szczególnie martwi mnie postrzeganie naszego hobby jako alkoholizmu. To musi być ciężkie wytłumaczyć bliskiej osobie, która miała/ma w rodzinie alkoholika, że to zupełnie inna bajka.

     

    Co do reakcji bliskich na naszą pasję to u mnie jest wręcz zbyt dobra, tzn. zaczynam żałować, że głosiłem tę wspaniałą wieść bo popyt zaczął przewyższać podaż. Jako piwosz piw koncernowych pierwszym strzałem oberwał ojciec. Warka nr 1 - pale ale jakieś 40 IBU. Dobrze trafiłem bo tata lubuje się w goryczce i smaku chmielu i od pewnego momentu na piwka powyżej 30 IBU musiałem wprowadzić ograniczenia bo robi się nieciekawie gdy skrzyneczka się opróżnia a Ty jako autor jesteś w tym procesie najmniejszym udziałowcem. Zatem z ojcem problemów nie miałem, AIPY jak twierdzi - urywają tyłek i nawet jak już trochę przeleżałe z nikłym aromatem to nadal uważa, że są bardzo dobre. Z kolei pszenice, piwa słodowe i lekkie poniżej 12 blg nie robią na nim wrażenia szczególnego i jeśli nie ma czegoś w jego guście to sięga po koncerniaka. Może to i dobrze bo na razie za mała produkcja.

     

    Kilka różnych piwek poszło do dalszej rodziny, komentarze jak najbardziej pochlebne i doszło nawet do roszczeń wobec mnie aby powiększyć produkcję.

     

    Kolejnym etapem są współlokatorzy. Zawsze staram się przywieźć kilka butelek. Dwóch zaraziłem smacznym piwkiem, może nie mają ambicji na warzenie, ale widzę, że dosyć często w ich kuflach gości jakiś craft beer - zatem kolejny sukces. Potem opowiedziałem koledze z pracy o tym czym się zajmuje, przywiozłem butelkę, posmakował i że do tej pory produkował wina to zdecydował się na warzenie. Ma za sobą już 5 warkę - sukces.

     

    Znajomi ogólnie wiedzą czym się zajmuje, ktoś chce spróbować, zasmakować, inny chce zobaczyć na czym polega cały proces produkcji, jeszcze inny rzuca standardowe - "też kiedyś spróbuję". Ogólnie zwróćcie uwagę jak działania jednej osoby propaguje kulturę piwa. Od jednej osoby można poprowadzić gałąź, na której znajdzie się jakiś kolejny piwowar, kilku smakoszy rozwijających swój zmysł oraz osoby zainteresowane tematem. To jest coś wspaniałego i życzę sobie i Wam, aby osób zainteresowanych oraz aktywnych w temacie piwowarstwa przybywało coraz więcej.

  8. A więc zakupy zrobione, paczka przyszła i w sobotę biorę się za warzenie w ww schemacie. Planuję dwie następujące warki:

    1) 23l - english bitter (w zależności od gęstości) chmielone na goryczkę simcoe/mosaic, a na smak i aromat english golding;

    2) 4l - IIPA 20blg chmielone obficie simcoe, mosaic, willamette, cascade;

    Zasyp będzie następujący (Strzegom):

    6kg pilzneński,

    0,5kg monachijski I,

    0,5kg pszeniczny,

    0,6kg bursztynowy,

    0,4kg karmelowy 150.

    Wody do zacierania po brzeg. Garnek 30l więc nie wiem ile mi się uda jej nalać.

    Zacieranie na słodko: 15' 62 st. C, 45'-60' 72 st. C, mash out.

    Fermentacja 23l - S-04; 4L - US-05.

     

    I tutaj potrzebuję jeszcze jednej wskazówki od kolegów piwowarów. Wydajność mam rzędu 60% (12blg 23l piwa dla 5kg zasypu), ale w tym przypadku trudno przewidzieć jak będzie. Z moich rachunków wychodzi, że powinienem otrzymać jakieś 23l o gęstości 11,5blg oraz 4l o zamierzonej gęstości 20blg. Czy ktoś z Was mógłby poświęcić chwilę i sprawdzić te szacunkowe wyniki? Pozwoli mi to na bardziej optymalny dobór masy zasypu co z kolei przełoży się na zbliżenie do oczekiwanych gęstości obu warek.

  9. anmar - kleikowany w jakiej temperaturze? Czy po prostu rozgotowywany przez 40 min. W jakim celu zmiksowany blenderem - czy rozgotowanie nie wystarczy?

     

    planuję ryżowego górniaka, jednak posiadam tylko drożdże odłożone na czarną godzinę: S-33 i Gozdawa PAY7. Może połowicznie w temacie ale nie chcę tworzyć n-ego tematu. Które drożdże polecacie? Pewnie ani na jednych ani na drugich nie zostanie osiągnięta wytrawność, którą podobno daje ryż w zasypie.

  10. Malinowy Jęczmień no faktycznie sposób sprawdzenia ilości słodu bardzo prosty, dzięki. Wydajność to około 23l gotowego piwa 12blg dla 5kg słodu.

     

    Keleris no jakoś nie widzę możliwości zmarnowania tych 4l, najwyżej się wleje i zagotuje wszystko razem jeśli parametry nie będą zadowalające.

     

    kantor oczywiście w teoretycznie to ująłem, spróbuję uzyskać 4l brzeczki nastawnej. Mam gąsiorek o objętości 5l więc więcej nie mogę ze względu na pianę przy fermentacji. 0,5l w osadach po chmieleniu? Nie możliwe, jakieś 200ml zostaje mi po warce pełnowymiarowej bo dokładnie filtruję potem zawijam w gazę i skręcając wyciskam możliwie dużo. Jakieś 300ml przy delikatnym i precyzyjnym zlewaniu na cichą. Więc optymistycznie zakładam, że uzyskam 3,5l mikro warki. Mimo wszystko uważam, że doświadczenie warte sprawdzenia.

  11. Cześć,

     

    Po kilkunastu warkach zamierzam wzbogacić swoje piwowarskie doświadczenia. Rozważam ostatnio następujący schemat produkcji piwa na standardowym garnku 30l:

    1. zacieranie gęstego zacieru "po brzegi",

    2. filtracja - odprowadzenie pierwszego, najbardziej gęstego filtratu w ilości 5l, wysładzanie reszty do osobnego naczynia do uzyskania standardowej objętości rzędu ok. 25l,

    3. gotowanie/chmielenie mikro warki do uzyskania 4l i standardowej warki,

    4. chłodzenie i zadanie drożdży do gąsiorka 5l i fermentora 30l.

    Stosując taki schemat chcę oczywiście uzyskać pełnowymiarową warkę o zakładanym stężeniu 11-14 blg oraz mocną brzeczkę o stężeniu w zależności ile sypnąłbym słodu. Na pierwszy strzał chciałbym przetestować to na następujących piwkach: pale ale + iipa (cel: 20blg). Schemat pozwala na stosowanie różnego chmielenia oraz różnych drożdży. Zaletą jest uzyskanie dwóch różnych piwek przy nieznacznie większej pracochłonności.

     

    Jednak pojawia się kilka pytań i niejasności.

    Kluczowe: ile słodu zatrzeć aby uzyskać (po gotowaniu) 4l brzeczki 20 blg oraz powiedzmy 23l brzeczki o stężeniu 12 blg?

    Jaki stosunek wody do słodu? Trudno mi to oszacować, myślę, że doświadczeni piwowarzy podzielą się swoimi przemyśleniami różnymi niż: "to zależy od xyz".

     

    W przyszłości jeśli sposób zda egzamin chciałbym spróbować wyprodukować stouta oraz RISa. Butelkowanie mikro warki oczywiście w bączki 0,33.

     

    Chętnie porozmawiam z osobami, które już coś takiego próbowali. Zapraszam do dyskusji.

     

     

    AKTUALIZACJA 13.04.2014

     

    Wczoraj wykonałem powyższy plan. Poniżej przedstawię relację z przebiegu działania wraz z kilkoma fotografiami.

     

    Zasyp jaki zastosowałem był następujący (Strzegom):

    5kg pale ale

    0,6kg bursztynowy

    0,5kg pszeniczny

    0,5kg monachijski I

    0,4kg karmelowy 150

     

    Zacieranie w 21l wody prawie pod sam brzeg garnka. Temperatura zacierania to początkowo 62 st C. Wolno podgrzewając po 45' dobiłem do 72 st C i pozostawiłem na 15'. Na końcu mash out 77 st C 10'.

     

     

    zacieranie

     

    Do zacierania poszło jakieś 7g gipsu piwowarskiego. Wcześniej przygotowałem wodę filtrując ją przez filtr do wody (z relacji osoby pracującej w wodociągach taki filtr podobno zmiękcza wodę nawet do 50%).

     

    zmiękczanie wody (1)

    zmiękczanie wody (2)

     

    Filtracja odbyła się bez problemów, Spuściłem jakieś 5l filtratu o gęstości ponad 18blg, czyli mniej więcej tyle ile chciałem osiągnąć. Byłem nieco rozczarowany kolorem, liczyłem że będzie jaśniejszy, wyszedł brown.

     

    5l filtratu

    brzeczka przednia IIPA

     

    Pozostała brzeczka przednia poleciała po sam brzeg do garnka. Miała gęstość rzędu nieco ponad 12blg. Czyli po gotowaniu powinna mieć jakieś 14blg czyli nie bitter a IPA. Stąd zapadła decyzja aby przychmielić więcej na goryczkę Magnumem. Niestety zostało mi jedynie 24g szyszki.

     

    brzeczka przednia english bitter

     

    Chmielenie 23l było następujące:

     

    24g Magnum szyszka 60'

    15g English Golding 15'

    15g English Golding 10'

    15g English Golding 6'

    15g English Golding 1'

    + nieco mchu irlandzkiego na 15'

     

    Do 5l Imperial IPA zastosowałem analogiczne chmielenie:

    5g Simcoe 60'

    5g Simcoe 15'

    5g Mosaic 10'

    5g Mosaic 6'

    5g Mosaic 1'

    + nieco mchu irlandzkiego na 15'

     

     

    warzenie IIPA

     

    Do obu piw planuję chmielenie na zimno. Do English IPA pójdzie English Golding 40g, a do IIPA 10g Willamette + 10g Cascade.

     

    Z racji rozbicia probówki nie chciało mi się bawić w mierzenie ekstraktu po chmieleniu. Szacuję więc, że warka 23l ma 14blg a warka 4l 20blg. Do 23l zadałem nawodnione S-04, do 4l poszła cała saszetka nawodnionych US-05. Temp. zadania drożdży poniżej 20 st. C. Temp. pomieszczenia, w którym odbywa się fermentacja 17 st. C.

  12. też myślę, że nie ma co się czepiać czy to płynne czy nie, ale jeśli to nie są płynne, surowce nieco inne, technologia inna to nie rozumiem dlaczego nazwać to belgian pale ale po prostu jak wyjdzie to będzie to smaczny bezstylowiec. Niestety w suchych nie mamy pełnego odzwierciedlenia płynnych.

  13. Zrobiłem jakiś czas temu stouta 12. Kwaśności od słodów palonych niemal nie czuję, a w smaku dziwny rodzaj wodnistości - piwo smakuje jakbym rozcieńczył je wodą mineralną. Woda była ze studni. Co może z tego wynikać? Jaki jest charakter tej wody?

  14. dzięki za rady, więc żyto poczynione. Zawróciłem jakieś 500ml najbardziej mętnego, poza tym kryształ. Jak radził Jacenty dałem nieco mchu. Filtracja ponad 2h małym ciurkiem. Podstawowym błędem jaki poczyniłem mimo porady Kosciaka było nie zaizolowanie kadzi filtracyjnej. Temperatura spadła poniżej 60 st. C. Dolewałem wrzątku aby podniosła się wyraźnie. Z powyższego zasypu uzyskałem nieco ponad 12 blg. Teraz planuję fermentację - najpierw kilka dni w 17 st. C, potem kilka dni w temp. pokojowej 22 st. C na wb-06. Mam nadzieję, że piwko się odwdzięczy.

  15. W weekend planuję podjąć się tego trudnego w produkcji piwa. To będzie moja 16 warka, więc myślę, że poprzeczkę w górę można już podnieść. Plan na 23l jest następujący:

     

    Zasyp:

    2,6 kg słód pilzn

    2 kg słód żytni

    0,15 kg słód karmel 150

    0,05 kg pszenica palona (?)

     

    Zacieranie:

    19l wody

    45 st. C - 20'

    52 st. C - 10'

    62 st. C - 15'

    72 st. C - 45'

    78 st. C - 5'

     

    Wysładzanie wodą o temp. bliskiej 80 st. C. Filtracja z minimalnie uchylonym kranikiem lekkim ciurkiem.

     

    Chmielenie:

    15 g szyszka Magnum 60'

    10 g granulat Lubelski 10'

     

    Chłodzenie, zadanie WB-06. Fermentacja w 17 st. C przez kilka dni, potem 23 st. C na dofermentowanie. W sumie burzliwa 7-8 dni, cicha podobnie. Refermentacja 160g glukozy.

     

    Pojawia się kilka pytań:

    1. Czy dodawać te 50 g pszenicy palonej? Jeśli tak to, w którym etapie zacierania?

    2. Czy między przerwami dolewać wrzątku czy może podgrzewać mieszając?

    3. Ile rozsądnie czekać na ułożenie się złoża?

    4. Czy zawracać pierwsze 1-2 l?

    5. Czy chmielenie na aromat jest optymalne w stylu?

     

    Jakiś czas temu próbowałem uwarzyć wita z 50% pszenicy niesłodowanej - na filtracji niemal poległem - poszedł w ruch durszlak z gazą... Mam nadzieję, że tu będzie lepiej - zaplanowałem mniej żytniego względem pozostałych słodów oraz 19-20 l wody do zacierania. Myślę, że wymienione przerwy również wspomogą filtrację. Proszę o wsparcie odnośnie tego trudnego piwka.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.