W poprzednim sezonie zrobiłem kilka single hopów i kilka piw z np. dwoma chmielami i w przypadku tych drugich trochę żałuję, że nie były single hopami, bo nie jestem w stanie stwierdzić skąd się wzięły cechy, które mi się spodobały a skąd te, które się nie podobały.
W tym roku zamierzam trochę zmienić strategię i wyposażyć się w mniejsze fermentory i dzielić warki na dwa, a nawet trzy wiadra i gotować inaczej, może dodawać też inne drożdże. (Dochodzi też aspekt ekonomiczny, można będzie sobie w miarę niskim kosztem pozwolić na zrobienie potężnie nachmielonej odmiany jakiegoś piwa.)
Aczkolwiek z drugiej strony nie jestem zwolennikiem zubożania warsztatu, żeby sztywno ograniczać się do zasady SMaSH, bo można stracić wiele przyjemności, bo niby czemu nie sprawdzić jak dany chmiel będzie współgrał z palonością w CDA, chodzi tu głównie o to, żeby nie zaburzać sobie niepotrzebnie obrazu, żeby z każdą kolejną warką być bogatszym o doświadczenia.
Swoją drogą czytając ten temat przyszedł mi pomysł na takiego właśnie minimalistycznego pilsa na chmielu z ogródka, w 100% na pilzneńskim i dekokcją jako środkiem pomocniczym, coby uciec trochę od za jasnego koloru.
@edit
Do robienia single hopów skłaniało mnie to, że nigdy nie piłem piwa z danym chmielem, a 0,33 zagranicznego SH na owym to połowa ceny surowców na przeciętną warkę. Trzeba chwalić te wszystkie nowe minibrowary za to, że warzą coraz więcej single hopów, bo jest to niejako wyjście na przeciw potrzebom ludzi takich jak ja, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o danej odmianie bez warzenia 20l piwa z nią.