Cześć.
Impreza z roku na rok nudniejsza. Piwo, piwo wszędzie piwo, dobrze że przywiozłem piersiówkę było czym płukać gardło. Menu takie samo jak w poprzednim roku. Pajda chleba ze smalcem 8 zł, golonka 25. Masakra. Scena muzyczna mniejsza niż przed rokiem i bez telebimu. Pokaz warzenia piwa w wykonaniu Jacka i Żony (przepraszam nie mam pamięci do imion) był jaki był (sam bym pewnie nie zrobił lepiej), gratuluje pomysłu oszołomowi który wpadł na pomysł warzenia RISa. Jeśli się nie mylę pokaz nie został ukończony z powodu kłopotów z filtracja i kończącym się czasem prezentacji.
Komercha, komercha, na każdym kroku. Aleja piw świetna. Ale po festiwalu zadałem sobie sprawę ze to tylko świetny produkt w wysokiej cenie. Nie dziwię się, nie ma nic darmo. Fartuchy mistrzów jeansowe, ciężkie i za duże brak im zwiewności.
Były oczywiście plusy. Przyjaciele, piwowarzy, pogaduchy. Raczej nie o piwie. Normalnie - o wszystkim. Było wspaniale poznać nowych ludzi. Zarówno ślązaków jak i poznaniaków i krakowiaków - wszystkich. Cieszy zaproszenie na kawę do Krakowa
ot .......... kilka moich słów