Tradycyjne, wielkopolskie. Potrawa, którą rzadko robię, a uwielbiam...
Pyry utrzeć na drobnej tarce (idealna jest maszynka do warzyw - znacznie wszystko przyspiesza), wrzucić w rajstopę i odcisnąć nadmiar wody. Wrzucić do miski, dodać mąkę, dwa jajka (no, chyba, że robicie ilości takie jak ja - wówczas 3), ewentualnie nieco kartoflanki.
Wrzucać niewielkimi porcjami do wrzącej, osolonej wody.
Boczek pokroić w kostkę, podsmażyć.
Po odlaniu przepłukać zimną wodą, dodać boczek i wymieszać.
Ile mąki? Sporo. Na tyle dużo, by w trakcie wrzucania do wody masa się nie rozlatywała.
Kapustę kiszoną zagotować. Przyprawić solą i pieprzem, po odparowaniu wody dodać nieco smalcu i wstawić do piekarnika.
W kluskach fascynujące jest to, że zawsze zjadaliśmy tę samą ilość. Rodziny ubywało, ale dzieciaki (czyli my) rośliśmy, więc zapotrzebowanie ilościowe nie ulegało zmianie. Zawsze jem do bólu