Wiecie , bakterie są wszędzie. W powietrzu tego tyle lata, w wodzie tez ich pełno i jakoś żyjemy. Nie ma znaczenia że w wodzie zawsze są pałeczki okrężnicy, ma znaczenie czy jest ich tyle żeby to było groźne.
Z piwowarstwem jest z grubsza podobnie, nie ma znaczenia że uda laboratoryjnie stwierdzić jakieś śladowe ilości jeśli rzeczywistość jest jaka jest
Każdy wie że ciężko znaleźć zestaw startowy do którego nie dokładają tej śmiesznie żałosnej miareczki do odmierzania cukru i jakoś przez tyle lat nikt nie zidentyfikował jej jako powodu masowych zakażeń piwa. To co sabotaż jakiś? Żeby było śmieszniej to wymyślili dropsy fermentacyjne, no diabelski plan żeby zniszczyć piwowarstwo! Jak to zdezynfekować? Wrzucić do garnka wyliczoną ilość i zagotować? Chyba że one akurat uznacie za sterylne ale to w takim razie trzeba je jakoś szczypcami rozpakowywać bo przecież palce mogą być źródłem zakażenia!
Jak Czesław Dziełak w znanym chyba wszystkim wykładzie mówił żeby nie świrować w temacie dezynfekcji to co mógł mieć na myśli?
Ktoś faktycznie zna choć jeden przypadek gdzie źródłem infekcji był cukier do refermentacji? Bo w tym wątku to szukanie winy w cukrze jest jak szukanie przyczyny zgonu człowieka któremu przejeżdżający pociąg urwał głowę.
I dla jasności, ja przegotowują roztwór do fermentacji bo mi tak wygodniej, nie będę tego mieszał żeby się rozpuściło, ale jak chcę sobie zabutelkować jakieś pojedyncze sztuki przy okazji rozlewu do Petainera to normalnie wsypuje niesterylny cukier niesterylna łyżeczką po niesterylnym lejku z kartki papieru i śpię spokojnie