jeśli ktoś twierdzi że beczki były smołowane by trunek był odizolowany od drewna (a więc smołowane wewnątrz) to znak że nigdy w życiu nie widział ani nie wąchał smoły drzewnej, lub przynajmniej nie wie że zapach który zna ze starych kuźni to właśnie to. Nie przypadkiem jest przysłowie o łyżce dziegciu która psuje beczkę miodu!!! Dziegieć to też smoła tyle że powstała z suchej destylacji kory brzozowej a nie karpiny sosnowej.
Beczka mogła być co najwyżej woskowana wewnątrz, a ewentualnie smołowana na zewnątrz. Dzięki stałemu kontaktowi drewna z trunkiem drewno utrzymywało stan napęcznienia, a przez to szczelność. Dodatkowe uszczelnienie mogło mieć na celu tylko minimalizację strat przez pory w strukturze drewna i parowanie, jednak smołowanie wciąż wydaje mi się wątpliwe, bo przenikanie węglowodorów aromatycznych do trunku zachodziłoby napewno.
Beczki były opalane wewnątrz, co miało podwójną rolę- po pierwsze czysto technologiczną, pomagało giąć na gorąco klepki by założyć i nabić obręcze, oraz neutralizowało znaczną część garbników.
Wracając do tematu właściwego to przeprowadziłem parę razy eksperymenty z dodatkiem miału dębu palonego, dzięki czemu czas przenikania był krótszy niż w przypadku płatków, że o kostkach nie wspomnę. Stosowałem od początku, do przedłużonej fermentacji burzliwej.
Niestety raz zastosowałem także obok miału palonego drobne wiórki niepalone do ekstramocnego świątecznego z podwójnej ilości ekstraktów ciemnych Wes'a. Ewidentnie garbnikowe, aż kwaśne, nieprzyjemnie ściągające... Polecam stosowanie tylko i wyłącznie palonych, ewentualnie średnio opiekanych.
PS. Smołowanie beczek może mieć związek z uszczelnianiem ich gdy przechowywane są tam towary suche, np broń, narzędzia czy dokumenty np na statkach.