To oznacza tylko tyle, że ten interes to nie jest "samograj", trzeba się do niego przyłożyć i mieć coś unikalnego w ofercie. Oferowanie tego co BA/CP/Piwodziej kończy się tym, że ludzie i tak zamawiają w BA/CP/Piwodzieju. W Piwodzieju są belgijskie słody, u Dori czeskie i coś tam z Muntonsa, w CP tanie drożdże płynne, a reszta zachowuje się jak filie tych sklepów. Dawne TB wyróżniało się słodami z Warminster, ale teraz poszli w bezpieczną stronę i są kolejne niemieckie słody. Piwowarom nie robi różnicy, czy monachijski jest z Weyermanna czy z Best Malz, a Weyermann ma markę z którą trudno jest konkurować inaczej, niż ceną. Życie uczy, że konkurencja ceną jest bardzo ryzykowna dla biznesu.
Wiąże się to z większymi inwestycjami i większym ryzykiem, ale jak się nie chce ryzykować, to się traci szansę na sukces. Bo trzeba kupić i przechować więcej towaru, licząc się z tym, że może nie wszystko uda się sprzedać w rozsądnym czasie. Zaspokajanie 80% potrzeb skutkuje tym, że piwowarzy robią zakupy tam, gdzie te brakujące 20% da się zaspokoić, a nie tam, gdzie te 80% jest nominalnie taniej - umieją liczyć i dodawać koszty przesyłek.