Podobnie jest w Grecji, ale nie dlatego, że prawo na to pozwala. Bo nie pozwala ot-tak sobie na przedestylowanie zacieru z wytłoczyn i sprzedawanie tego jako raki. Żeby było legalnie to trzeba mieć winnicę i produkować wino. Ktoś się tym przejmuje? Nikt. Ludzie którzy się znają na ekonomii twierdzą, że to właśnie doprowadziło do zapaści system podatkowy w Grecji - to nie przejmowanie się przepisami, bo przecież ktoś ścignie babę co stoi przy drodze z paroma butelkami raki? A takich "paru butelek raki" tak naprawdę jest dużo. To samo z "oinos", czyli winem marki wino, sprzedawanym po EUR2 za 1.5l na każdym rogu. W jedną stronę źle, w drugą też niedobrze.
Utrudnienia w Polsce wynikają w większości z przepisów sanitarnych przy produkcji żywności i jakkolwiek egzekwowane są kretyńsko, to te przepisy są potrzebne, bo nie jesteśmy obecnie w stanie stwierdzić jakości większości produktów spożywczych w prosty sposób, węchem lub wizualnie. Jeszcze 35 lat temu mleko w sklepach spożywczych sprzedawano z baniek, nalewając je miarką. Od razu było widać, że coś jest z nim nie tak. Podobnie z mięsem - przyjeżdżało rano prosto z chłodni w ubojni i sprzedawane było do południa, bo popyt przewyższał podaż. Teraz mięso musi wytrzymać kilkanaście dni przechowywania w warunkach chłodniczych w sklepie.
Czytałem (chyba nawet na tym forum) opis jak gość otwierał pivovarek w Czechach - przepisy wiele się od naszych nie różniły. Ale egzekwowanie ich - diametralnie.