Było to warzenie w fajnej atmosferze. Wtedy tak naprawdę uczyliśmy się i przede wszystkim staraliśmy się ogarnąć, jak skutecznie podgrzać kamienie i jak podgrzewać nimi zacier, ogólnie na bazie tych doświadczeń planujemy jeszcze przynajmniej 1-2 steinbiery uwarzyć. Już wiemy, że raczej nie warto brać jakichś przypadkowych kamieni -do takich rzeczy, uważam, iż trzeba wybrać jakąś skałę wulkaniczną i to najlepiej głębinową. Myślę, że granit byłby najlepszy, ale mogę się mylić (na razie testowaliśmy flisz karpacki). Tak naprawdę warzenie w taki sposób to jak bieganie po domu z opaską na oczach. Już wymyśliliśmy, co później robić z takimi kamieniami, chcemy je grzać w metalowym koszu nad ogniskiem, tym razem i wkładać je wraz z koszem do zacieru. Może też wtedy damy radę zagotować odfiltrowaną brzeczkę.
Dzięki, piwo wyszło ciekawe, ale dość nietypowe, mam wrażenie, że powinienem co 2-3 tygodnie otwierać jedną butelkę i sprawdzać jak się leżakuje, w którą stronę będą szły posmaki i aromaty, bo jest ich pełno, a co ciekawe, nie ma karmelowości, chociaż byliśmy przekonani, że zacier pod wpływem kontaktu z kamieniami nam się w jakiś sposób skarmelizuje, albo chociaż przypali, a tu, żadnych podobnych posmaków.