No cóż, ja muszę mieć w takim razie jakieś nieziemskie szczęście chyba, bo w całej swojej karierze piwowarskiej dezynfekowałem wszystko (sprzęt, butelki) wyłącznie OXI lub samym nadwęglanem i jak na razie nie dorobiłem się żadnej infekcji - 42 warki i 43 w drodze. No ale u mnie ww. środki, to i tak w zasadzie wykończeniówka, a podstawą higieny w browarze domowym jest... uwaga, uwaga... płyn do mycia naczyń (znalazł prosty sposób, jak zaoszczędzić kasę na drogich środkach dezynfekujących - właściciele sklepów piwowarskich go nienawidzą). I jeszcze do tego ścisłe przestrzeganie jednej zasady - myć wszystko od razu po użyciu, a butelki przepłukiwać bezpośrednio po nalaniu piwa do szkła.
Aha, i to jest moja druga zasada - robić tak, jak kolega powyżej napisał Dezynfekcja i zaraz potem rozlew.
No dobra, mam jeszcze jedną zasadę postępowania - jak już coś jest zdezynfekowane (tu mam na myśli siłą rzeczy sprzęt, a nie butelki), to nie dotykam tego brudnymi rękami, nie kładę gdziekolwiek, tylko na czystym talerzu, pokrywie fermentora itp. Chociaż butelek też to w sumie dotyczy - po dezynfekcji pilnuję, żeby nie dotykać wylotu szyjki, czyli miejsc, gdzie może być potem kontakt w piwem. Przy samym rozlewie, bardziej kapslowaniu w sumie też pilnuję jednej rzeczy - żeby nie dotykać środka kapsla. Same kapsle profilaktycznie wrzucam na kilka minut do wrzątku.