A tymczasem borem lasem - degustacja:
#52 - Schwarzbier
Oko: ciemne, niemal czarne z lekko czereśniowymi akcentami pod światło, nie przejrzyste. Piana buduje się ładna, drobna, lekko przyciemniona, znika dość szybko, ale nie do zera: zostawia ładną kołderkę. Nie koronkuje.
Nos: zapach cieszy i zachęca. W pierwszej chwili lekka, kwaskowata nuta od palonych słodów, ładnie komponująca się z minimalnymi czekoladowymi nutami. Zapach trąci piwnicą, ale w pozytywny sposób - taki przyjemny, lagerowy. Jest chmiel, ale raczej generyczny, ciężko go samego wyodrębnić jakąś szczególnie mocną nutą. Nie ma mocnych nut słodowych. Gdzieś tam majaczy alkohol, ale całość ładnie komponuje się w przyjemny, niezbyt skomplikowany bukiet.
Usta: piwo bardzo lekkie, ale nie wodniste, w ustach kremowe, ładnie układa się na języku, wypełnia smakiem. Minimalna kwaskowatość podkreśla jego wytrawność, palone słody grają wyraźny, ale nie przeszkadzający akcent w całości. Finisz szybki, wytrawny, z lekko alkoholową goryczką.
Lubię takie schwarze. Nie są przepalone, wręcz przeciwnie, lekkie, ciemne piwo, którym można cieszyć się i cieszyć - do obiadu, do kolacji, co śniadania. Na grilla i na rower. Zresztą, piłbym wszędzie.