Skocz do zawartości

crosis

Members
  • Postów

    2 934
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez crosis

  1. tak też planuję. Mam tylko jedno głupie pytanie: zamierzam nastawić kilka eksperymentalnych nastaw w małych pojemniczkach 3,5l. Swoją drogą mam dobre źródło darmowych opakowań z całkiem szczelną pokrywą, właśnie takiej pojemności, atestowanych do kontaktów z żywnością :)

     

    I teraz tak: czy jeśli drożdże żyją to mogę zawartość butelki (bez osadów) podzielić po prostu na kilka porcji i dać do pojemników? W każdym z nich będzie inny dodatek. Czy też w dużym pojemniku wymieszać wszystko z gęstwą, a potem podzielić i już do pojemników wrzucić dodatki?

     

    Crosis

  2. Hej,

     

    zamierzam nastawić sobie trochę cydru (nie tylko w dużym baniaku, ale też kilka eksperymentalnych, 5-cio litrowych). I teraz dopiero zwróciłem uwagę na butelkę, która stoi w lodówce 2 miesiące, zdjęcie w załączniku.

     

    To nic innego jak gęstwa, nie dekantowana, zebrana z pojemnika po ostatnim piwie z puchy - Draughcie Coopersa. Wiem, że to pewnie żadne "markowe" drożdże, ale na cydr mogą się nadać (jak nie wystartują dam winiarskie).

     

    I teraz tak: pojemnik (butelka po mleku) był pod ciśnieniem, po upuszczeniu gazu rozszedł się przyjemny zapach drożdży, z minimalną, ale to minimalną nutką piwa w środku... Czy faktycznie jest możliwe, że te drożdże jeszcze żyją? :)

     

    Oczywiście o efektach testu jeszcze napiszę:)

     

    Crosis

  3. W sumie odpiszę ostatni raz w tym temacie:

    słuchaj bnp. Tutaj tak naprawdę nie chodzi o Twój pomysł, ale o Twoją postawę. Dla mnie możesz ze swoim piwem robić co chcesz, ale zachowaj minimum standardów kultury.

     

    W moim świecie człowiek jest definiowany przez własną kulturę osobistą. I nie ważne, ile piwa zrobiłeś, jakim jesteś genialnym piwowarem, nie jest istotne czy rację masz 15 czy 1500 razy. Jeśli przy okazji nie potrafisz zachować minimum kultury - jesteś po prostu chamem i prostakiem, który ma rację.

     

    Moje posty do Ciebie odnosiły się głównie do tego, jak się zachowałeś. Nie załapałeś aluzji, widać mogła być zbyt skomplikowana. Cóż, bywa.

     

    W życiu nie jest ważne to, żeby mieć rację. Ważne jest to, jak pokażesz innym, że jej nie mają.

     

    Pomyśl o tym, może będziesz chodził mniej napięty.

     

    Miłego życia życzę,

    Crosis

  4. eh, najpierw podparłeś się twierdzeniem fizycznym, a teraz zaczynasz bawić się w abstrakcyjne jednostki miary typu "1 psyk"?

     

    No i co? Ile to jest ten "1 psyk"?

    A może "psyk psykowi nie równy"? Albo "Psyk psykowi oka nie wykole"? W końcu nie potrafisz zmierzyć, ile tego CO2 w środku było, więc jak, geniuszu, jesteś w stanie stwierdzić ile bezbarwnego gazu uciekło przy tym "1 psyk"?

     

    A jeśli ktoś ma "1 psytk", a nie "1 psyk"? 1 pstyk <>=! 1 psyk?

     

    A jak w takim razie zmierzyłeś ile CO2 upuszczasz swoją metodą? Wszak tam nie ma ni "psyk" ni "pstyk"...

     

    Rozumiem, że chcesz zabłysnąć. Rozumiem, że chcesz napisać artykuł i uzyskać ogólny poklask i aprobatę.

    Wszystko jasne. Masz metodę, pracochłonną, czasochłonną, ale nie potrafisz obiektywnie określić jej wydajności - to miej.

     

    Do tego momentu wszystko cacy.

     

    Ale to nie upoważniania Cię do chamskich odzywek i zarzucania ludziom pisania bzdur, podczas, gdy sam je wypisujesz. Powyżej pokazałem Ci ile warte jest Twoje mierzenie objętości CO2 w nowej jednostce układu SI - jednym psyku.

     

    Dla Twojej informacji - intensywność tego "psyku" wynikać będzie z dwóch parametrów:

    1. Ciśnienia gazu w butelce, (co jak już stwierdzono wielokrotnie jest parametrem poza Twoją mocą obliczeniową)

    2. Wielkości uchyłu.

     

    Proponuję Ci na bazie tych wartości określić tą Twoją jednostkę... może coś jeszcze z tego wyjdzie :D

     

     

    Crosis

  5. no jasne

    tu nie ma rewolucji kto odpuszczał sobie gazu ze skrzynki piwa poprzez upuszczanie ten wie że po pierwszym upuszczeniu w szyjce jest już piana i sobie może upuścić z kichy smilies

    spróbuj a zobaczysz

    Jest, nie jest - to inna kwestia. Co nie zmienia faktu, że zachowałeś się po chamsku najeżdżając na kogoś w taki a nie inny sposób, podczas gdy sam napisałeś niestworzony dyrdymał, bo każdy wie, że

    1mola CO2 = 44g = 22,4dm3 tylko przy 0°C i ciśnieniu 1 atmosfery

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Warunki_normalne

     

    Jeśli weźmie się na to poprawkę, to Twoja metoda rewolucyjna nie jest.

     

    //EDIT

    Pomyłka, mea culpa - miałem oczywiście napisać 0°C. To 25 ciśnie mi się dzisiaj już któryś raz z kolei, ale z powodów całkowicie nie związanych z piwem :D

     

    Crosis

  6. Kurde, bnp - wyskakujesz na kopyra za jedno pytanie a nic rewolucyjnego nie wymyśliłeś. Twoja metoda (za wyjątkiem dodania środka zmniejszającego napięcie powierzchniowe nic nowego nie wnosi) - także nie rzucaj się i nie wypominaj komuś braku rewolucyjności.

     

    Piszesz o upuszczaniu ciśnienia a sam zachowujesz się, jakbyś miał za duże. Meliska pomaga :D

     

    Ale wracając do Twojej metody - ochłodzenie piwa obniża ciśnienie w środku - to oczywiste. Zysk Twojej metody nad zwykłym "upuszczaniem gazu" poprzez odkapslowanie/zakapslowanie jest taki, że upuszczasz gaz nie tylko zgromadzony w szyjce butelki, ale też "z piwa". Co dla wielu osób może nie być idealnym rozwiązaniem, bo jeśli drożdże przejadły już surowiec do refermentacji - piwo może wyjść niedogazowane. A ja osobiście wolę jednak nadmiar niż niedomiar.

     

    Więc poza możliwością odgazowania samego piwo a nie samego upuszczenia nagromadzonego w szyjce gazu wartości dodanej po prostu nie widzę.

     

    Chyba, że uznasz za nią zwiększenie pracochłonności metody oraz napisanie artykułu na ten temat. Wtedy na bank możesz uznać się za "rewolucjonistę".

     

    PS

    Jak słusznie Ci napisano, przeliczenie:

    1 mol CO2 to 44g= 22,4dm3 nie będzie tutaj prawdziwe, bo CO2 jest sprężone.

     

    Twoje równanie dla 1mola CO2 jest prawdziwe tylko dla temperatury //25// 0°C i ciśnienia 1 atmosfery, o czym zapewne zapomniałeś tylko przez nieuwagę, bo zarzucając innym

    "gadanie i pisanie dyrdymałów niespotykanych, krytykowanie rzeczy co do których nie mają pojęcia" sam oczywiście pamiętałeś o tym jakże podstawowym założeniu.

     

    Przejmując więc Twój styl pisania:

    policz sobie chłopie ile upuścisz gazu z 10ml objętości szyjki,

    przy temperaturze powiedzmy 17°C i ciśnieniu, które pewnie potrafisz określić.

     

    Policzysz? Bo ja nie. Ale przynajmniej nie skaczę na innych podpierając się czymś, co akurat w tym miejscu nie ma zastosowania.

     

    //EDIT

    Pomyłka, mea culpa - miałem oczywiście napisać 0°C. To 25 ciśnie mi się dzisiaj już któryś raz z kolei, ale z powodów całkowicie nie związanych z piwem tongue

     

     

    Crosis

  7. No właśnie.... ja swój limit PIRO już wypiłem, więc w butelkach nie chcę :D

     

    A te doznania smakowe pozostawię już młodszym... chociaż nie wiem, czy teraz kupi się perełki w stylu Tur Wzmocniony, Wiśniowy Sad, Oddech Traktorzysty czy Zemstę Teściowej....

     

    Eh, łezka się kręci...

     

    Crosis

  8. Na podstawie tego wątku:

    http://www.piwo.org/forum/viewtopic.php?id=5505&p=2

     

    I doświadczenia z butelkami opisanymi przez yarro trzeba by zwrócić uwagę na butelki z Butlexu:

    Butelx http://www.butelx.com/wino.htm

     

    Przy wybuchach zawsze odpadało dno. Szyjka w bodajże jednym, czy dwóch przypadkach nie urwała się, w pozostałych i ona odlatywała, także butelki wyglądały żałośnie. Zakrętki zawsze były nieruszone, zresztą nigdy nie puszczały. Butelki były używane wcześniej kilka (maksymalnie 4-5) razy. Dokładniejszej "sekcji zwłok" nie da się wykonanać, ponieważ już wylądowały one w kuble.

     

    Dodam, że łącznie eksploatuję ok. 100 takich butelek, także stopa awarii jest niewysoka... przynajmniej na razie, no chociaż i tych kilku piw jest mi żal. W sumie zaliczyły najtrudniejszy etap produkcji, tj. leżakowanie i oczekiwanie na nie.

    Jak pisze sam zainteresowany, producentowi trafiają się wybitnie "wybrakowane" egzemplarze, a proces produkcji i zapewnienia jakości pozostawia wielkie pole do usprawnień:

     

    Dokładność wykonania butelek jest kiepska. Niektóre egzemplarze są na tyle krzywe, że same się przewracają. Widać na nich, że dno idzie na ukos względem korpusu butelki. Wydaje mi się, że wypatrzyłem egzemplarze, których ścianki były znacznie grubsze od innych.

    Powinno im się to zgłosić jako poka-yoke! :D

     

     

     

    Crosis

  9. Chyba o to chodzi. Dokładność wykonania butelek jest kiepska. Niektóre egzemplarze są na tyle krzywe, że same się przewracają. Widać na nich, że dno idzie na ukos względem korpusu butelki. Wydaje mi się, że wypatrzyłem egzemplarze, których ścianki były znacznie grubsze od innych.

    No i chyba mamy rozwiązanie :) Prawidłowo wykonany PET nie rozleci się od piwa.

     

    Czyli tak jak zawsze: trzeba patrzeć w co się leje :D

     

    Zastanawiam się, czy może nie zwrócić na bazie Twojego doświadczenie uwagi innym forumowym piwowarom, właśnie na temat jakości wykonania butelek przez tego producenta...

     

    Ale ja tu nowy jestem, może takie coś to przesada...

     

     

    //EDIT:

    a co mi tam, wstawiłem do odpowiedniego wątku. Szkoda, żeby ludziom piwo się po półkach rozlewało...

     

    Crosis

  10. Ja swoją pierwszą warkę z brew-kita zalałem gorącą wodą z kranu. Była co prawda na cukrze. Była ok - Wheat Beer Coopersa.

     

    Drugą i trzecią robiłem już z ekstraktem - też bez zagotowania wody, po prostu gorącą kranówą i też jest ok.

     

    Suchy czy płynny ekstrakt raczej nie powinien być zainfekowany, więc źródłem infekcji może być woda albo osprzęt.

     

    Nie martw się i rób dalej! :)

     

    Crosis :D

  11. Wiem, że PIRO teoretycznie nie trzeba płukać i nie szkodzi ono żywności, ale raczej nie przekonuje mnie trzymanie resztki roztworu z piro przez miesiąc w butelce, a potem nalewanie do tego piwa...

     

    Ale to tylko subiektywny wstręt do takiej praktyki, nie poparty na razie żadnym własnym doświadczeniem :D

     

     

    Crosis

  12. Dokładnie - może po prostu dajecie za wysoką temperaturę i za szybko je wyciągacie?

     

    A dlaczego piekarnik? Ano po prostu nie chce mi się dezynfekować butelek bezpośrednio przed rozlewem piwa. Dlatego jak mi się nazbiera sensowna partia (między 30 a 40 butelek) robię akcję mycie + sterylizacja w piekarniku. Potem zakładam na butelki kapturki z folii aluminiowej i gumki recepturki.

     

    Tak sterylizowane i zabezpieczone butelki są sterylne nawet przez 4 miesiące (wg wpisów z tego forum).

     

    Sterylizacja chemiczna ma ten minus, że mógłbym co prawda zabezpieczyć je znów kapturkami "na później", ale wtedy zawsze w butelce będę miał resztkę płynu z chemią. W moim sposobie mam sterylną i suchą butelkę gotową do napełnienia piwem.

     

     

    Crosis

  13. Wydaje mi się (przynajmniej z tego co pisał Yarro), że albo miał coś nie tak z butelkami (może to nie były klasyczne butelki PET?) albo nie wiem co.

     

    Produkcja PETów polega na uformowaniu na wtryskarce góry butelki z gwintem. Wygląda toto jak taki gwint z przyczepionym "czymś". Następnie automat łapie za gwint, reszta materiału jest rozgrzewana i wkładana do specjalnej formy - tam jest rozdmuchana ro rozmiaru i kształtu docelowego.

     

    Co za tym idzie PET jako taki nie powinien pękać na zasadzie odlatującego dna...

     

    Yarro, to takie butelki miałeś:

    http://www.biowin.pl/?bio=1%E2%20%841%C2%A477pol&lang=pol&str=4&grupa=3&podgrupa=243&produkt=1340&session=289921a47e6ffe37e7cb7788049288d6

     

    ?

     

    Ciągle przy prawidłowo wykonanej butelce PET łatwiej o rozszczelnienie nakrętki, co można zobaczyć tutaj:

    http://www.youtube.com/watch?v=P5bxOlBBgQ4

     

    //Mała errata:

    absolutnie nie chodzi mi o to, że Yarro się przewidział i mu nic nie wybuchło. Bardziej interesuje mnie fenomen pękającej butelki PET - coś takiego po prostu nie powinno mieć miejsca i nie zrzucał bym winy na butelki PET ogólnie - po prostu celowałbym w jakąś felerną partię ewentualnie uszkodzone sztuki....

     

    Crosis

  14. To z butelkami wypalanymi w piekarniku to ciekawa sprawa, bo znajomy (nie pisze na forum) ma ten sam problem. Ja zakapslowałem już Gretą 150 butelek sterylizowanych w piekarniku (niektóre 2 razy) i raz miałem ukruszoną szyjkę.

     

    Co najważniejsze - nie urwało jej do końca, zareagowałem na pierwszy dźwięk gniecionego szkła (swoją drogą ciężko tego nie usłyszeć - po co dalej cisnąć?)

     

    Wydaje mi się, że obniżanie wytrzymałości szkła, ewentualnie powstawanie mikropęknięć jest efektem nie wypalania jako takiego, ale szybkości chłodzenia butelek po wypalaniu. Ja swoje wyjmuję z piekarnika, stawiam naprzeciwko niego (otwartego) i zakładam kapturki _ gumki recepturki. Stawiam je na rozłożonym dywaniku, żeby nie stykały się bezpośrednio z zimną glazurą.

     

    Butelki pierwsze chłodzenie odbywają praktycznie w strumieniu gorącego powietrza z piekarnika.

     

    Kumpel z kolei wykłada je od razu na blat, daleko od piekarnika. Mimo, że i ja i on stosujemy podobną temperaturę i czas - u niego słychać takie delikatne "pyknięcia" - prawdopodobnie szkoło za szybko się ochładza i właśnie wtedy powstają mikropęknięcia. W niektórych butelkach które sprawdziliśmy nie były to wcale takie "mikro" - kilka było widać gołym okiem.

     

     

    Crosis

  15. Hmmm... to zależy od sklepu. Wiele wyłapało dobry biznes na Ciechanie i teraz sprzedaje go wysoko.

     

    Ja w swoim sklepie ciągle mam coś koło 3 zł za butelkę (bez kaucji).

     

    Ale nawiązując do tematu: jest jeszcze wiele dobrych piw z małych browarów, które można ze smakiem wypić. Noteckie, Lwówek, znajdzie się też kilka innych.

     

    Crosis

  16. Ale wtedy stracisz cały sens ćwiczenia. Chodzi o to, żeby woda do wysładzania nie leciała jednym strumieniem, ale jak ze zraszacza. Normalnie masz układ rurek (deszczownię) podpiętą do innego zbiornika z gorącą wodą i kranikiem - i tak sobie wysładzasz.

     

    Metoda oczywiście dobra, ale masz dwa zbiorniki na dwóch poziomach. Tutaj natomiast koleś opracował metodę kiedy jeden zbiornik wkładasz w drugi i masz od razu deszczownię.

     

    Z tego co wyczytałem na tamtejszym forum koleś kombinuje to tak, żeby górne wiaderko było tak głęboko, że prawie dotykało poziomu wody (albo nawet było równo z nim lub minimalnie poniżej). W sumie ma to sens, bo wtedy siła opadu wody jest tak niska, że nie powinna wyrobić w młócie kanalików.

     

    Jeśli więc dobrze dobierzesz otwory, to zalewasz górne wiaderko gorącą wodą i wychodzisz na fajkę :)

     

    Do przetestowania :D

     

    Crosis

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.