Ja dwa lata temu zaliczyłem "laga"... miesięcznego! Tzn. zostawiłem piwo w piwnicy, a temperatura tam spadła do 6°C w czasie, kiedy ja bujałem się na nartach przez tydzień Po powrocie nie zajrzałem i tak stało z miesiąc. To była jakaś 10-tka na Budvarach bodajże. Otworzyłem fermentor po miesiącu (nie było jeszcze przezroczystych) a tam nic... Zero piany, zero jakichkolwiek objawów. Jedynie przy sztachnięciu wyczułem lekko CO2. Po wrzuceniu ballingometru okazało się, że spadło o 0,5* Blg. I tak teraz sobie myślę, że chyba tylko ten dwutlenek węgla uratował prawie nieruszoną brzeczkę.
Ale oto jak je uratowałem: porządne napowietrzanie łychą. Machałem tak długo, aż powstająca ciągle piana prawie już się wysypywała. Nie podniosłem temperatury. I ruszyło Piwo wyszło dobre, w smaku czeska 10* orzeźwiająco nachmielona