Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Nic tak nie ratuje dnia, gdy letni żar się leje z nieba, jak zimny jasny lager. Co jednak można wypić, gdy za oknem ciemna zima i trzaskający mróz? Zobaczcie! The post Trzy piwa na zimę appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  2. Bartek i Michał robią powtórkę podsumowania, które się nie ukazało po LTPR. View the full article
  3. Elegancja, nienaganny blichtr oraz jadłospis złożony z prostych a zarazem wyjątkowo pięknie serwowanych dań. Wszystko to znajdziecie bez trudu za naszą wschodnią granicą. Jest jeszcze coś, czego nie można odmówić tamtejszym restauracjom. Ceny. Nie ważne gdzie się udacie, czy do Rosji, na Białoruś, czy na Ukrainę. Wszędzie zostaniecie dobrze a zarazem smacznie nakarmieni, a przy okazji nie wydacie przy tym zbyt dużej kwoty, czego nie można zawsze napisać o naszym rodzimych knajpach. Podobnie było i w tym konkretnym przypadku, podczas naszego weekendowego pobytu w Równym. Naprawdę nie trzeba być kulinarnym detektywem, aby dobrze tam się najeść. Liczebność knajp, knajpek w mieście jest tam tak duża, że każdy smakosz z pewnością znajdzie coś dla siebie. W naszym przypadku, prócz dobrej strawy oczekiwaliśmy jeszcze piwa, które będzie smakowało ponadprzeciętnie. Jak się okazało nie było to wcale takie trudne. Naliczyłem przynajmniej cztery takie przybytki w tym mieście, które mogłyby z powodzeniem zawstydzić nie jedną restaurację a tym bardziej browar restauracyjny działający w naszym kraju. Dziś o jednej z takich właśnie knajpek. Tuż przy jednej z głównych arterii tego miasta, we wschodniej części miasta, przy ulicy Akademika Grushewskiego, funkcjonuje od marca 2016 roku, restauracja a zarazem browar, „Browar na Grushewskiego”. Mimo, że lokal uchodzi w mieście za jedną z najlepszych knajp, wejście do niego może nieco przysporzyć problemów. Nie dość, że główne wejście znajduje się w bocznym narożniku budynku to dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że pod tym samym adresem działa pizzeria należąca do tego samego właściciela. Gdy jednak pokonacie te przeciwności, waszym oczom ukarze się tonąca w bieli i cegle długa sala, która nie ma prawa się nie spodobać. Wyzbyto się tutaj wszystkiego co nowe i modernistyczne. Wygodne , skórzane sofy, masywne stoły do tego stonowana aranżacja wnętrz i odpowiednie oświetlenia, dopełnia całość. Tak, w takich wnętrzach chce się ucztować i bawić! Mało tego, browar udowodnił, że każdy element wyposażenia browaru warto pokazać gościowi. Z jeden strony, mamy tutaj pięknie w komponowany we wewnętrzną elewację sali, dwunaczyniową warzelnię, o wybiciu pięciu hektolitrów, pochodząca od rodzimego producenta Henry Schulza, z drugiej zaś, tuż za szklaną ścianką mamy możność podziwiania dziesięciu tankofermentatorów o analogicznej wielkości co warzelnia. Jednym słowem cudo! Jednakże nie dla samych wnętrz warto tam się udać. Z pewnością nie zaprzeczalnym atutem jest również tamtejsze menu, złożone w głównej mierze z mięsa króliczego, kaczego i wieprzowiny. Wszystko to oczywiście podane na sznyt wschodni. Dużo, tłusto i wykwintnie. Nie mniejszym atutem tego miejsca, jest również piwo, które w mojej ocenie jest grzechu warte. Rzecz jasna, z wyjątkiem piwa pszenicznego (3,5% alk.), które jeszcze nigdy na wschodnie mi smakowało. Z kolejnymi pozycjami było zdecydowanie lepiej. Jasny Ale (5,5% alk.), ciemne dolnej fermentacji (4,1% alk.) oraz Pils (3,8% alk.). O tak, tak można biesiadować przez długie godziny! Koniecznie odwiedźcie to miasto, które nie dość że dobrze nakarmi i napoi, to dodatkowo nie jest tam zmanierowane, jak pobliski Lwów. . . . . View the full article
  4. Elegancja, nienaganny blichtr oraz jadłospis złożony z prostych a zarazem wyjątkowo pięknie serwowanych dań. Wszystko to znajdziecie bez trudu za naszą wschodnią granicą. Jest jeszcze coś, czego nie można odmówić tamtejszym restauracjom. Ceny. Nie ważne gdzie się udacie, czy do Rosji, na Białoruś, czy na Ukrainę. Wszędzie zostaniecie dobrze a zarazem smacznie nakarmieni, a przy okazji nie wydacie przy tym zbyt dużej kwoty, czego nie można zawsze napisać o naszym rodzimych knajpach. Podobnie było i w tym konkretnym przypadku, podczas naszego weekendowego pobytu w Równym. Naprawdę nie trzeba być kulinarnym detektywem, aby dobrze tam się najeść. Liczebność knajp, knajpek w mieście jest tam tak duża, że każdy smakosz z pewnością znajdzie coś dla siebie. W naszym przypadku, prócz dobrej strawy oczekiwaliśmy jeszcze piwa, które będzie smakowało ponadprzeciętnie. Jak się okazało nie było to wcale takie trudne. Naliczyłem przynajmniej cztery takie przybytki w tym mieście, które mogłyby z powodzeniem zawstydzić nie jedną restaurację a tym bardziej browar restauracyjny działający w naszym kraju. Dziś o jednej z takich właśnie knajpek. Tuż przy jednej z głównych arterii tego miasta, we wschodniej części miasta, przy ulicy Akademika Grushewskiego, funkcjonuje od marca 2016 roku, restauracja a zarazem browar, „Browar na Grushewskiego”. Mimo, że lokal uchodzi w mieście za jedną z najlepszych knajp, wejście do niego może nieco przysporzyć problemów. Nie dość, że główne wejście znajduje się w bocznym narożniku budynku to dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że pod tym samym adresem działa pizzeria należąca do tego samego właściciela. Gdy jednak pokonacie te przeciwności, waszym oczom ukarze się tonąca w bieli i cegle długa sala, która nie ma prawa się nie spodobać. Wyzbyto się tutaj wszystkiego co nowe i modernistyczne. Wygodne , skórzane sofy, masywne stoły do tego stonowana aranżacja wnętrz i odpowiednie oświetlenia, dopełnia całość. Tak, w takich wnętrzach chce się ucztować i bawić! Mało tego, browar udowodnił, że każdy element wyposażenia browaru warto pokazać gościowi. Z jeden strony, mamy tutaj pięknie w komponowany we wewnętrzną elewację sali, dwunaczyniową warzelnię, o wybiciu pięciu hektolitrów, pochodząca od rodzimego producenta Henry Schulza, z drugiej zaś, tuż za szklaną ścianką mamy możność podziwiania dziesięciu tankofermentatorów o analogicznej wielkości co warzelnia. Jednym słowem cudo! Jednakże nie dla samych wnętrz warto tam się udać. Z pewnością nie zaprzeczalnym atutem jest również tamtejsze menu, złożone w głównej mierze z mięsa króliczego, kaczego i wieprzowiny. Wszystko to oczywiście podane na sznyt wschodni. Dużo, tłusto i wykwintnie. Nie mniejszym atutem tego miejsca, jest również piwo, które w mojej ocenie jest grzechu warte. Rzecz jasna, z wyjątkiem piwa pszenicznego (3,5% alk.), które jeszcze nigdy na wschodnie mi smakowało. Z kolejnymi pozycjami było zdecydowanie lepiej. Jasny Ale (5,5% alk.), ciemne dolnej fermentacji (4,1% alk.) oraz Pils (3,8% alk.). O tak, tak można biesiadować przez długie godziny! Koniecznie odwiedźcie to miasto, które nie dość że dobrze nakarmi i napoi, to dodatkowo nie jest tam zmanierowane, jak pobliski Lwów. . . . . View the full article
  5. Jakub Kustra, piwowar w T.E.A. Time Brewpub Wieczorne godziny pracy za barem leniwie przesączają się w atmosferze spokojnych rozmów. Kątem oka wyławiam parę klientów, która nieśmiało wkracza przed ladę. Zerkają na ofertę piw lekko skonfundowani. Jednak tajemnicze skrótowce typu APA, IPA, ESB jawią się im na tyle zrozumiale, co ściany egipskich grobowców. Mimo to patrzą, patrzą wytrwale. Czekam na ich reakcję, trwając w tej zamrożonej chwili ociekającej niepewnością. Pytam, czy mogę jakoś pomóc, burząc ich zadumę. – Jakieś piwo byśmy prosili, takie dobre żeby było, mało gorzkie najlepiej. – Najmniej goryczkowy będzie nasz bitter, więc mogę polecić. Lata uczenia słówek na angielskim nie poszły w las, co doprowadziło do sporego dysonansu. Klient odzyskawszy nieco kontenans zbija moją wypowiedź. Przecież bitter z angielska znaczy: gorzki. No i ma rację. I jednocześnie jej nie ma. Dziesiątki tego typu sytuacji stały się inspiracją do zebrania kilku nazw stylów, które nie przetrwały próby czasu. Ze względu na dynamikę i specyfikę rynku piwa, aktualnie nie mają sensu. Dlaczego tak jest? Przekonajmy się. Bitter Jedno z najbardziej klasycznych angielskich piw i nadal najczęściej tam właśnie spotykane. Ze stylami piwnymi tak bywa, że najczęściej ich początki gubią się w mętach historii. Najprawdopodobniej nazwa ta utarła się w XIX w. Rynek angielski zdominowany był przez piwa raczej słodsze, głównie mildy oraz portery. Opozycją dla nich okazały się piwa z miasta Burton, które mimo mocniejszego chmielenia, wychodziły nad podziw dobrze. A to za sprawą tamtejszej wody bogatej w siarczan wapnia, który wpływa pozytywnie na odczuwanie goryczki. Nazwa bitter lub bitter ale, zaczęła być stosowana, aby oddzielić piwa z tamtych okolic. Owe bittery na tle tamtych mildów, mogły faktycznie wydawać się gorzkie. W czasach dzisiejszych, gdzie chmiel sypie się do kadzi łopatami, bittery wydają się mieć tyle wspólnego z goryczą, co politycy z zaufaniem społecznym. Nazwa stylu jednak pozostała i właściwie oznacza swoje zaprzeczenie. Stout Stout z języka angielskiego,oznacza: tęgi, mocny. Typowy polski piwożłop, zerknąwszy na zawartość alkoholu przedstawiciela tego stylu, splunie przez prawe ramię. I jak najszybciej się oddali, tęsknie upatrując bijących szafirowym blaskiem puszek harnasia. Bo fakt, styl ten tęgi nie jest – raczej waga piórkowa, gdyż osiąga ok. 4%. Skąd więc ta nazwa? Początkiem XX w., a może też wcześniej, mocniejsze ciemne portery nazywano: stout porter, żeby podkreślić wyższą zawartość alkoholu. Dwie wojny światowe później łatwiej pewnie było dostać używany czołg, aniżeli sporą ilość słodu. Tak więc moc wszelkich piw zmalała. Sama nazwa – stout jednak się przyjęła i aktualnie stanowi odrębny styl piwa. Nadal jednak słabego. Milk stout Nazwa podwójnie niefortunna, bo ani to tęgie, ani mleczne. Przedstawiciele tego stylu mają troszkę większą zawartość alkoholu od klasycznych stoutów, ale nadal mówimy tu o ok. 5%. Skąd zatem ta mleczność? Do takiego piwa, by podbić słodycz i pełnię dodaje się cukier mleczny – laktozę. W przypadku dodania innych cukrów do piwa, jak glukoza, czy sacharoza, zostałaby one przerobione na alkohol. Nie wpłynęłyby więc na odczucie słodyczy. Stąd właśnie dodatek laktozy, która jest cukrem nierefermentowalnym dla najczęściej stosowanych odmian drożdży piwnych. Dzięki temu słodycz po zakończeniu fermentacji nadal jest obecna. Nazwanie tego piwa mlecznym przypomina trochę sytuację, jakbyśmy dodali do piwa fruktozę i nazwali je owocowym. Bo przecież fruktoza jest w owocach. Argumentacja, eufemistycznie rzecz ujmując, lekko naciągana. Ciekawostką jest fakt, iż dawniej takie piwa były przepisywane przez lekarzy na problemy z laktacją. Dzisiaj chyba nawet inż. Jerzemu Ziębie by w to nie uwierzono. Ale może lepiej nie podsuwać mu pomysłów. Kończąc, styl ten określany jest także jako sweet stout i taka nazwa ma znacznie więcej sensu. Niestety, przynajmniej na rynku polskim, jest ona raczej rzadko stosowana. IPA Skrótowiec IPA oznacza India Pale Ale i faktycznie niegdyś było warzone na eksport do Indii. Piwo stanowiło dobry balast dla okrętów, a intensywne chmielenie pozwalało lepiej przetrwać daleką drogę do odległej brytyjskiej kolonii. Co więcej, nie zawsze musiało to być piwo eksportowe, są nawet wzmianki o piwach typu IPA warzonych na miejscu w Indiach (XIX w.). Współczesne IPY są diametralnie różne od tego co płynęło na Półwysep Indyjski. Skrótowiec stanowi jednak pewne uproszczenie, a stosuję się go ze względu na nawiązanie do tradycji mocnego chmielenia piw. Albo po prostu nikt nie pomyślał by go zmienić. Black IPA Tutaj będzie mniej historycznie, gdyż styl piwa jest nowy. Samo przeczytanie nazwy ujawnia jej absurd. w wolnym tłumaczeniu: czarny indyjski jasny ale. Jacyś sprytni marketingowy próbują nam tutaj wmówić, że czarne jest jasne, a jasne jest czarne. Pytanie dlaczego? Odpowiedź jest raczej prozaiczna. Skrót IPA po prostu świetnie się sprzedaje i jest kojarzony wśród klientów. A Black IPA w założeniu ma być właśnie taka, jak IPA, tylko o ciemnej barwie. Nazwę tego stylu próbuję się także określać jako American Black Ale i taka wydaję się bardziej trafna. O ile styl piwa, który jest ciemny i jednocześnie taki, by nie czuć było w smaku, że jest ciemny, ma w ogóle sens. Z drugiej strony, czy wszystko musi mieć sens? Na pewno nie w piwowarstwie rzemieślniczym. Podobnych przypadków zapewne jeszcze kilka by się znalazło. Powyższe jednak wydały mi się najpopularniejsze i najbardziej oczywiste. Konkludując, trudno o zmianę nazwy styli piwnych, które mają dziesiątki, albo setki lat. Stają się one po prostu częścią kultury piwnej. Powodem do rozmów z barmanem, czy piwowarem. Mogę mieć tylko apel do osób, które nie znają się aż tak dobrze na piwie. Nie bójcie się dowiadywać o piwie więcej, pytajcie o to, co kupujecie. Bierzecie próbki piw – zazwyczaj są darmowe. Bo można się niepotrzebnie rozczarować, biorąc takiego milk stouta w ciemno, który nijak mleczny nie jest, bądź bittera z nadzieją goryczkowego nokautu. Piwo lubi jak się o nim opowiada, katalizuje rozmowy, które w dobie wlepiania się w ekrany smartfonów stają się towarem deficytowym. Niech więc płynie opowieść. The post 5 nazw stylów, które nie mają sensu appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  6. Odwiedzam ponownie po roku wrocławski Browar Prost. Okazją – premiera imperialnego porteru bałtyckiego z…bursztynem! Jak smakuje i co jeszcze jest w tankach? Zobaczcie wideo z piwowarami – Piotrkiem Świerzko i Bartkiem Rutkowskim! View the full article
  7. Odwiedzamy następujące lokacje: Cinema Paradiso, AleBrowar Wrocław, Craftova, Browar Prost, Dřevný Kocůr oraz PINTA Wrocław! View the full article
  8. Dostawienie kranu na wyłączność dla Harpagana w warszawskim Cześćiu było dobrą okazją do rozmowy. Zatem Sebastian i Josefik mówią o pozytywach i negatywach mijającego roku, a przy okazji dowiadujemy się w których piwach Harpagana są aromaty i kiedy będzie piwo z THC! View the full article
  9. Poniższy poradnik gromadzi w jednym miejscu wszystko, co trzeba wiedzieć o dobrych praktykach fermentacji piwa domowego. Przyda się on zarówno piwowarom zmagającym się z wadami w piwach, jak i tym, którzy są ze swoich wyrobów zadowoleni, ale chcą wspiąć się na jeszcze wyższy poziom lub uzyskać większą powtarzalność. Są tutaj punkty bardziej istotne i nieco mniej. Złamanie jednego z nich nie musi więc od razu powodować katastrofy. Obchodzenie się... Czytaj dalej Artykuł Dekalog fermentacji piwa domowego pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  10. Poniższy poradnik gromadzi w jednym miejscu wszystko, co trzeba wiedzieć o dobrych praktykach fermentacji piwa domowego. Przyda się on zarówno piwowarom zmagającym się z wadami w piwach, jak i tym, którzy są ze swoich wyrobów zadowoleni, ale chcą wspiąć się na jeszcze wyższy poziom lub uzyskać większą powtarzalność. Są tutaj punkty bardziej istotne i nieco... Czytaj dalej Artykuł Dekalog fermentacji piwa domowego pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  11. Czy warto kilka lat leżakować imperialne stouty? Przy okazji urodzin sprawdzam Rye RIS od Stu Mostów i Peated Imperial Stout Birbanta! View the full article
  12. Dopiero co podsumowywaliśmy mijający rok z perspektywy Browaru PINTA, a znów spotkaliśmy się, tym razem przy okazji finału akcji PINTA Miesiąca. Jakie są główne założenia tego projektu, które piwa okazały się sukcesem, a które porażką i jakie zmiany przyniesie rok 2019? Zapraszam na rozmowę z Grzegorzem Zwierzyną! View the full article
  13. Druga edycja konkursu piwowarskiego organizowanego przez Viking Malt została rozstrzygnięta 8 grudnia 2018 roku. Z czterech drużyn jedna okazała się zdecydowanym faworytem. Po godzinie w 19 w warszawskim multitapie The Taps było już tłoczno. Na rozstrzygnięcie konkursu i finałową galę przybyli licznie fani piwa. Nie tylko ze stolicy. Viking Brewmaster Challenge 2018 Impreza wzbudziła niemałe zainteresowanie, jako że w konkursie wzięło udział wiele znanych osób. Od piwowarów domowych, przez piwowarów zawodowych i blogerów. Wszyscy oni spotkali się równo trzy miesiące wcześniej w Pałacu Piotrawin, żeby uwarzyć cztery różne piwa. Zakładany styl: wariacja na temat grodziskiego. (relacja z warzenia tutaj) materiały graficzne: Viking MaltFinał Szesnastu piwowarów, podzielonych na cztery drużyny, tak jak podczas warzenia w Piotrawinie – stawiło się w 8 grudnia w The Taps. Napięcie rosło z minuty na minutę, podgrzewane przez prowadzącego – Artura Kamińskiego z Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Najpierw – testowanie piw przez publiczność. Mazowiecki Oddział PSPDnalewał piwa, a zgromadzeni swoimi głosami na kartach wskazywali faworytów. Oczywiście – anonimowo. W tym czasie można wyświetlony został film z warzenia – było się z czego pośmiać. Zapewne wkrótce będzie można go odnaleźć w sieci. W tym czasie obrady rozpoczęło też jury. Zacne grono, złożone między innymi z sędziów piwa, pochyliło się na wariacjami grodziskiego. A było nad czym, bo piwa były niezwykłe: granatowe, zakwaszane, z lapsangiem, sokiem jabłkowym i niezwykle mocne (jak na grodzisza). Zwycięzcy Jako pierwsza została przyznana nagroda publiczności. Jak się okazało, do gustu publiczności najbardziej przypadł grodzisz z wędzoną herbatą lapsang oraz sokiem jabłkowym. Piwo to uwarzyła ekipa drużyna biała. Wśród oklasków i ogólnej radości piwowarzy wstąpili na scenę, by odebrać nagrody. Ufundowały je doskonale znane wszystkim piwowarom – dostawca sprzętu i surowców Browamator, producent słodów Viking Malt, drożdży płynnych Fermentum Mobile i goszczący na warzeniu w Piotrawinie – Polish Hops. Jednak to był dopiero wstęp do prawdziwych emocji. Główna nagroda dopiero miała zostać wręczona, na co wszyscy oczekiwali w napięciu. Który z szesnastu piwowarów okazał się najlepszy? Któremu udało wygrać się z niełatwym stylem, jakim jest grodziskie? Okazało się, że nie tylko publiczności piwo drużyny białych przypadło najbardziej do gustu. Zwyciężyła drużyna pod przewodnictwem znanego wszem i wobec Józka, czyli Krzysztofa Juszczuka (browar Harpagan, browar Jan Olbracht), wspomagana fachową pomocą Małgorzaty Węgierskiej (browar Warkot), Marcina Lichtarskiego (blog Browar Lichtus) oraz piszącego te słowa Przemka Iwanka (inicjatywa Piwo i Cydr, Alchemia – podcast o piwie, Kraft Magia). Z wielką przyjemnością cała czwórka wkroczyła na scenę, by odebrać nagrody, a oklaskom, okrzykom i zdjęciom nie było końca. Także pozostali zawodnicy zostali godnie uhonorowani. Kolejne miejsca zajęły drużyny: 2. miejsce – czerwona 3. miejsce – szara 4. miejsce – czarna Warto wspomnieć o jeszcze jednym elemencie Finału. Imprezę od strony gastronomii wsparł Jarecki Gotuje. Jak zwykle wznosząc się na wyżyny kulinarnego kunsztu. Zaś na kranach The Taps zagościły piwa uczestników imprezy. Co z piwem finałowym? Po Finale został pewien niedosyt. Mianowicie wiele osób, które nie mogły być obecne na wydarzeniu, dopytywało o możliwość spróbowania zwycięskiego piwa. To będzie możliwe! Prowodyr białej drużyny, Krzysztof Juszczak zadeklarował, że piwo zostanie uwarzone w browarze rzemieślniczym. A dochód z niego zostanie przeznaczony na cele charytatywne. Będziemy o tym informować. Pełny skład drużyn: szara: Jakub Piesio (browar Maryensztadt), Magda Bergmann (PSPD), Hubert Krech (piwowar), Piotr Pszczółkowski (browar Błonie) biała: Krzysztof Juszczuk (browar Harpagan, browar Jan Olbracht), Małgorzata Węgierska (browar Warkot), Przemek Iwanek (inicjatywa Piwo i Cydr, Alchemia – podcast o piwie, KraftMagia), Marcin Lichtarski (blog Browar Lichtus) czerwona: Darek Piecuch (browar Piwne Podziemie), Mateusz Waszczuk (browar Waszczukowe), Michał Janiak (blog Małe Piwo), Dominik Połeć (browar Green Head) czarna: Tomasz Michalski (browar Brovca), Łukasz Szynkiewicz (browar Absztyfikant, wielokran Absztyfikant), Michał Stemplowski (Chmielobrody blog), Artur Kaleta (browar Dwóch Braci) The post Konkurs Viking Brewmaster Challenge 2018 rozstrzygnięty! appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  14. 2:00 - Newsy 13:13 - Wywiad z Tomaszem Brzostwoskim z Browaru Brodacz 36:38 - Laboratorium o Utlenieniu w Piwie Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/vbyHtJ ? Spotify - https://goo.gl/uENhKq ? SoundCloud - https://goo.gl/SkrTeM ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - https://goo.gl/W6Boku Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  15. 2:00 - Newsy 13:13 - Wywiad z Tomaszem Brzostwoskim z Browaru Brodacz 36:38 - Laboratorium o Utlenieniu w Piwie Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - goo.gl/24Mjyn ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  16. Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych działa już od 8 lat. I, jak sama nazwa wskazuje, przez ten czas jednoczy i wspiera piwowarów, którzy tworzą piwa w zaciszu własnej kuchni. W tym roku Stowarzyszenie postanowiło wyróżnić osoby zasłużone dla piwowarstwa. Pierwsza edycja Nagród PSPD właśnie została rozstrzygnięta. W Mikołajki – 6 grudnia 2018 na uroczystej gali uroczyście uhonorowano zwycięzców. Nominacje Kandydatów było wielu, bo i konkurs został zaplanowany dość szeroko. Ideą Nagrody było wyróżnienie osób i instytucji, które mają największy oraz najbardziej pozytywny wpływ na piwowarstwo. Rywalizacja odbywała się w sześciu kategoriach: Bloger Piwny Roku Sklep Piwowarski Wydarzenie Roku Edukator Piwa PSPDowiec Roku Człowiek Kraftu W pierwszych trzech kategoriach zwycięzców wyłonili w głosowaniu internauci. Kolejne nagrody zostały przyznane przez Kapitułę PSPD, w której skład weszły zasłużone dla Stowarzyszenia. Dodatkowo utworzono kategorię AntySztos, czyli swoistą antynagrodę wskazującą negatywne sytuacje na rynku piwa. fot. Piotr Halicki Zwycięzcy Głosowanie przez Internet cieszyło się sporym zainteresowaniem. Udział w nim wzięło niemal 4 tys. osób! Obyło się bez zaskoczeń i nagrody zostały przyznane osobom doskonale znanym i zasłużonym dla sceny piwnej w Polsce. Bloger Piwny Roku: 1 miejsce Tomasz Kopyra z blog.kopyra.com (kolejne miejsca: Dorota Chrapek blog.homebrewing.pl, Michał Stemplowski chmielobrody.blog) Sklep Piwowarski 1 miejsce Twój Browar (kolejne miejsca: AlePiwo, Homebrewing.pl) Wydarzenie Roku 1 miejsce I Festiwal Piwowarów Domowych Warszawa (kolejne miejsca: IX Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa Wrocław, II One More Beer Festival Kraków) Edukator Piwa 1 miejsce Dorota Chrapek blog.homebrewing.com (kolejne miejsca: Jan Gadomski Alderaan Brewery, browar Monsters, Alchemia – podcast o piwie, Przemek Iwanek Alchemia – podcast o piwie, Piwo i Cydr, Kraft Magia) PSPDowiec Roku 1 miejsce Maciej Hus No to… po piwku!, kwartalnik Piwowar (kolejne miejsca: Jan Krysiak Śląski Oddział PSPD, Przemek Iwanek Alchemia – podcast o piwie, Piwo i Cydr, Kraft Magia) Człowiek Kraftu 1 miejsce Ziemowit Fałat Browar Pinta, Browamator (kolejne miejsca: Agnieszka Dejna i Janusz Golisowicz Browar Spółdzielczy, Grzegorz Zwierzyna Browar Pinta, Kraina Piwa) AntySztos 1 miejsce relacje konsument-browar (kolejne miejsca: problem nieuczciwej konkurencji sklepy specjalistyczne kontra sieci, problem patostreamów i pijaństwa w internecie) Podwójnym zwycięzcą okazał się Tomasz Kopyra. Nie tylko został ogłoszony Blogerem Roku, to jeszcze spotkał go drugi zaszczyt. Stowarzyszenie postanowiło wręczyć mu tytuł Honorowego Członka PSPD. To wyjątkowe wyróżnienie – dotychczas otrzymały je tylko trzy osoby. Ryewine, czyli żytnie wino Bardzo ciekawym wydarzeniem, towarzyszącym Gali była premiera piwa Ryewine. Spolszczając: żytniego wina – piwa tak mocnego, że swą mocą dorównuje winu. I rzeczywiście, 9,9% alkoholu (ekstrakt 25) to dość słuszna ilość jak na piwo. Recepturę piwa stworzył piwowar domowy Mariusz Bystryk. Zaś uwarzył: Browar Zamkowy w Cieszynie. Mariusz tym piwem zajął drugie miejsce w konkursie piw domowych Grand Champion PSPD, największej tego typu imprezie w Polsce. Piwo okazało się naprawdę udane, zwłaszcza, że żyto do najłatwiejszych surowców piwowarskich nie należy. Piękne szkło uświetniło premierę, podobnie jak licznie zebrani goście i publiczność uświetnili Galę. I tak już zapewne będzie co roku, bo Stowarzyszenie chce rozwijać tą bardzo potrzebną nagrodę. Wszak osób zaangażowanych w szerzenie piwowarstwa jest całe mnóstwo. The post 6 nagród i wino żytnie appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  17. Dlaczego Michał odszedł z Kingpina i jaki ma pomysł na przyszłość? View the full article
  18. Rozmawiam z Dori, laureatką nagrody Edukatora Piwa roku 2018 według PSPD! View the full article
  19. Arnold z Soissons spoglądał na ponure ulice miasta Oudenburg. Plaga cholery przeobrażała miasto w puste zbiorowisko budowli, które nie niosło ze sobą ciepłego oddechu życia. Domyślając się, co może być powodem tego śmiertelnego spektaklu, musiał przekuć domniemania w czyn. Zwołał wszelką ludność, która nie miała na sobie piętna choroby do klasztoru. Stanąwszy przy ogromnej kadzi z piwem rzekł, głosem potężnym jak błyskawica trzaskająca skały: – Z ludzkiego potu i miłości Boga, piwo przyszło na ten świat! Po tych słowach wzniósł teatralnym gestem krucyfiks, ku niebiosom, a następnie zanurzył go w piwie. Wytłumaczył obywatelom, że płyn ten będzie lekarstwem na panujący mór i od teraz mają pić tylko jego, miast wody. I tak oto plaga odeszła w zapomnienie, zmyta przez błogosławiony trunek. Tak brzmi jedna z legend o świętym Arnoldzie, kanonizowanym w 1121r. we francuskim mieście Beauvais. Oczywiście nie jest to bezpośredni cytat, tylko jego interpretacja, jednak sens jest ten sam. Brzmi ona ja typowa legenda jakich setki. O domniemanych cudach, wynikających po prostu z ówczesnej niewiedzy, a bynajmniej nie z ingerencji sił wyższych. Nie bez powodu jednak zwykło się mówić, że każda legenda ma ziarno prawdy. I ta także ma. Ale zacznijmy od początku. Historia Świętego Arnolda Arnold narodził się w 1040r. w Brabancji. Początkowo zaciągnął się do wojska, potem osiedlił w opactwie św. Medarda, we Francji. Po trzech latach został opatem, a w 1080r. samym biskupem miasta Soissons. Potem jego stanowisko zostało przejęte przez innego biskupa i nasz Arnold postanowił poszukać schronienia w kojącej samotności. Osiedlił się w opactwie Świętego Piotra w Oudenburgu. Tutaj przechodzimy do punktu kulminacyjnego historii; w owym klasztorze zaczął warzyć piwo. Był zwolennikiem tego napoju. Namawiał swoich obywateli, by także się nim raczyli, gdyż jest zdrowszy od wody. Mawiał, iż piwo jest darem życia i nie było to usprawiedliwianie swojego zamiłowania do alkoholu. Przynajmniej poniekąd, bo któż to może wiedzieć. I tutaj dochodzimy do tajemnicy procedury warzenia piwa. Samo słowo warzenie to synonim słowa – gotować. Piwo jest więc podczas produkcji w pewnej fazie gotowane. Z dzisiejszą wiedzą na temat mikrobiologii wiemy oczywiście, że temperatura niszczy większość bakterii. W tym cholery. A bakteria cholery (Vibrio cholerae) występuję głównie w skażonej wodzie. Obywatele miasta pijąc tylko piwo, nie mieli skąd się zarazić i plaga cholery przeminęła. Tak oto zamysły Świętego Arnolda okazały się racjonalnym faktem. A jego przedstawienie przed kadzią mogło być psychologiczną, przemyślaną strategią. Arnold, czy Arnolf? Oczywiście nie możemy tej historii traktować dosłownie. Sam Arnold Soissons mylony jest czasem z Arnolfem z Metz. Żył on w VI wieku i jemu także podobny cud się przysługuję. I także Arnolfa traktujemy jako patrona piwowarów. Nie mniej jednak taka opowieść z dzisiejszej perspektywy, brzmi dość wiarygodnie. A obserwacja, że woda powoduję choroby, raczej mogła zostać wysnuta. To, że nie istniała wówczas mikrobiologia, nie zmienia faktu, że istniał zdrowy rozsądek i ludzie wykształceni mogli dochodzić do wniosków mających naukową podstawę. W zasadzie to cały postęp w wiedzy na tym właśnie się opiera. Problem wody Może nam się wydawać, że woda w dawniejszych czasach była krystalicznie czysta, gdyż ludzie żyli zgodniej z naturą. Daleko jednak temu poglądowi do prawdy. Rzeki właściwie były tożsame z koszem na śmieci, który sam się opróżnia. Oczywiście transport śródlądowy także robił swoje. Nie łudźcie się, że na wszelkich łodziach, czy statkach były toalety. Nikt na taki pomysł wpadać nie miał zamiaru, bo wydawał się wielce niepraktyczny. Dalej mamy różnego rodzaju zakłady, farbiarnie, garbarnie itd., które zazwyczaj sytuowane były nad rzekami. Między innymi dzięki wynalazkowi koła wodnego, a także prostemu mechanizmowi odprowadzania wszelkich odpadów komunalnych, znanemu pod nazwą prądu rzeki. Słowem podsumowania: wody dawniej śmierdziały jak latryna, bo właściwie zazwyczaj nią były. Picie więc takowej w najlepszym wypadku mogło skończyć się rozwolnieniem, co w sumie napędzało opisany powyżej problem. Okazuję się, więc, że słowa o darze życia, głoszone przez Arnolda, nie stanowiły tylko przewartościowanej paplaniny. Miały w sobie ziarno prawdy. Tak jak i ta legenda, dająca nikły argument, że piwo to czasami coś więcej niż jeden z wielu nośników alkoholu. To spory kawał historii, to opowieść i wspomnienie z nim związane. Ktoś kiedyś napisał na jednej z niemieckich knajp: Litr piwa jest miarą wszechrzeczy. Humorystyczna hiperbola? Pewnie tak… Pewnie tak… Nie zmienia to faktu, że by zostać patronem piwowarów, Arnold musiał sprawić, by piwo choć na chwilę stało się cudem. I tak też właśnie w powyższej historii było. Zdjęcie pochodzi ze strony: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:St-Arnoldus.png The post Piwo jako remedium na cholerę appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  20. Tomek Wilk o sprzętowych inwestycjach i piwie wychodzącym z butelek! View the full article
  21. Mateusz Jachimczak o różnicach między kontraktem a browarem stacjonarnym, o pierwszych miesiącach działania i o planach Browaru Kazimierz! View the full article
  22. Ekipa Piwnej Sprawy czyli Tomek, Kuba i Kacper o tym, co zmieniło się w Piwnej Sprawie w ciągu 4 lat! View the full article
  23. Turystyka kulinarna, poznawanie krajów poprzez ich kuchnię to jeden z najprzyjemniejszych sposobów zwiedzania. Któż z nas nie szukał wyjątkowych potraw i smaków podczas podróży? W ten sam sposób można podejść do historii. Food history, czyli poznawanie losów ludzkości poprzez kulinaria to dziedzina nauki. Fascynująca. Łączy ze sobą różne dyscypliny, takie jak ekonomia, socjologia i antropologia. Niejednokrotnie daje dużo ciekawszy i pełny obraz przeszłości, niż kronikarskie zapisy kolejnych dat i wydarzeń. Migracje, rewolucje i upadki cywilizacji Każdy z nas musi coś jeść. A dostęp do żywności, nawet w opływającym dostatkiem XXI wieku, nie dla wszystkich jest oczywistością. Fale głodu ale także okresy wyjątkowej obfitości kształtowały losy człowieka od pradawnych wieków. Niedostatek żywności obalał koronowane głowy, podwyżki cen żywności wyprowadzały ludzi na ulicę. Z kolei dostatek przyciągał licznych emigrantów i pozwalał rozwijać się kulturze i sztuce. Nawet nasz język zachował pamięć tych czasów. „Emigrować za chlebem” – w przeszłości to wyrażenie należało czytać dosłownie. Całe pokolenia migrowały, by pracą zarobić na dach nad głową i coś do zjedzenia. Głód jeszcze 200 lat temu to nie było rzadko spotykane zjawisko. Ale nie tylko niedobór jedzenia zmieniał historię. Mógł to zrobić nawet jeden surowiec spożywczy. Jakże inaczej mogłyby potoczyć się losy Kuby, gdyby nie olbrzymie zapotrzebowanie na cukier. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że to ten słodki wyrób z trzciny cukrowej odpowiada za obecną dramatyczną sytuację wyspy. Nie tylko jednostki czy kraje cierpiały z powodu braku jedzenia. Przez niedobory żywności upadały nawet całe cywilizacje. Starożytny Egipt nie wytrzymał długotrwałych susz i nieurodzajów. Przeciągające się okresy głodu doprowadziły do rozpadu państwa. Wszystko wskazuje na to, że podobna była też przyczyna upadku cywilizacji Majów. Długotrwałe susze doprowadzały do sytuacji, w której miasta nie mogły wyżywić swoich mieszkańców. Zostały więc porzucone na pastwę dżungli. Dlatego większość z nich została odkryta długo po epoce konkwisty. Ale, co ciekawe, także dostęp do dobrych źródeł żywności potrafił ukształtować nowe cywilizacje. A nawet zmienić losy całej ludzkości. Napoje kształtujące świat Tutaj właśnie dochodzimy do arcyciekawej książki Toma Standage. Historia świata w sześciu szklankach to niezwykły przewodnik po pradawnych dziejach ludzkości. Historia opisana jest przez pryzmat napojów, które spożywali nasi przodkowie. A wszystko zaczyna się, oczywiście, od piwa. Dość dawno temu, ponad dwanaście tysięcy lat wstecz, ludzie byli nomadami. Przemieszczali się w grupach podążając za żywnością: mięsem, rybami, owocami i każdą inną formą jedzenia, którą można było znaleźć lub upolować. W pewnym momencie obyczaje te uległy zmianie. Na Bliskim Wschodzie, na terenach Egiptu, Palestyny, Syrii i Mezopotamii ludzie okryli ziemie nazwane Żyznym Półksiężycem (jako że układają się w taki kształt). Złoty Róg, to drugie określenie tego regionu, obfitował w liczne trawy i dzikie zboża. Grupa ludzi pracując wytrwale była w stanie zebrać ich tyle, by zostało jeszcze na zapas. Po co więc wędrować, gdy żywności jest pod dostatkiem na miejscu? W ten właśnie sposób narodziła się cywilizacja rolnicza. Co to wszystko ma wspólnego z piwem? Jesteśmy już całkiem blisko. Ludzie szybko nauczyli się wypiekać z ziaren chleb. Zaś chleb rozmoczony w wodzie pod wpływem drożdży ulega fermentacji… i tak oto mamy piwo. Skąd o tym wiemy? Otóż nadmiar czasu, którego nie trzeba było poświęcać na uganianie się za uciekającym zwierzem, można było poświęcić na rozwój pisma. A wizerunek dzbana, z którego popija się wspólnie piwo przez słomkę (tak, przez słomkę – było mętne i z łupinami ziarna) jest jednym z najczęstszych motywów na glinianych tabliczkach i naczyniach, które zachowały się z czasów cywilizacji Sumeryjskiej. Osadnicy z czasem zaczęli mieszkać w coraz większych skupiskach. Tak oto narodziły się miasta. W których płacono – chlebem i piwem. W takie oto fascynujące historie obfituje niezwykła książka Historia świata w sześciu szklankach. Zaczyna się od piwa, potem następuje wino, destylaty, kawa, herbata i… Coca Cola. Co opowieść, to ciekawsza. Wydanie polskie ma już kilka lat, książki zatem należy szukać na rynku wtórnym. Warto. The post Historia piwa, czyli historia cywilizacji appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  24. Wojtek Szała o tym, co istotnego było dla Szałpiwu w roku 2018 i dlaczego nie zgłasza piw do KPR! View the full article
  25. Wieczorem 1 grudnia 2018 zadebiutuje piwo Old Ale z browaru Przystanek Tleń. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że część dochodu z tego piwa będzie przekazana na pomoc dzieciom z zespołem FAS. To nie jedyna taka charytatywna akcja w Polsce. Okazuje się, że wspierać bliźnich można nawet kupując piwo. Premiera Old Ale BeerOffChallenge to akcja, której celem jest pomoc potrzebującym. Stoją za nią fani piwa. Przez rok działalności zebrali kilkadziesiąt tysięcy złotych, które trafiły na konto FASoli. To fundacja, która niesie pomoc dzieciom dotkniętym alkoholowym zespołem płodowym, czyli FAS. Do akcji przyłączył się browar Przystanek Tleń, który uwarzył specjalne piwo. Old Ale Red Wine Barrel Aged, bo tak brzmi jego pełna nazwa, to piwo w starym angielskim stylu leżakowane w beczkach bo winie Pommard. Autorem receptury jest Mateusz Czarnecki. Do akcji przyłączyło się 11 pubów z 10 miast. W sobotę 1 stycznia poleje się w nich premierowo Old Ale, a kilka złotych z każdego sprzedanego piwa trafi do fundacji FASola. Puby, które biorą udział w akcji: Bydgoszcz – Prolog9 Gdynia – Morze Piwa Gliwice – Dobry Zbeer Katowice – Absurdalna Kraków – Craftownia Lublin – Just Crafted Poznań – Piwna Stopa Szczecin – The Office Warszawa – Craft Beer Muranów Wrocław – Craftova, Szynkarnia Krafty Kontra FAS Premiera piwa z Tlenia to nie jedyne wydarzenie pomagające fundacji FASola. Dzieci z zespołem alkoholowym wspierała także akcja Krafty Kontra FAS. 9 września, w Światowy Dzień Świadomości FAS w wielu miastach Polski odbyły się liczne wydarzenia, które miały na celu nagłośnić problem i zbierać fundusze dla potrzebujących dzieci. Także Warszawskie Bitwy Piwne dołączyły do akcji poprzez cyklicznie organizowane zbiórki funduszy. Akcję wspierali blogerzy, którzy głośno mówili o niebezpieczeństwach związanych ze spożywaniem nawet minimalnej ilości alkoholu w ciąży. Byli to m.in. Michał Zaborowski, autor Chmielokracji, czy Michał Sułkowski z blogu Kilka Słów o Piwie. Także Kraft Magia dołączyła się do tej akcji. A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zachęcamy do przeczytania wywiadu o FAS. Kufelki na Kundelki Fani piwa mają także wielkie serce dla czworonożnych przyjaciół. Akcja Kufelki na Kundelki wspiera fundację niosącą pomoc zwierzakom. Działają od 2015 roku i zebrali już całkiem pokaźną kwotę. Jak to robią? Oczywiście poprzez picie piwa. Browary warzą piwo, które sprzedawane jest w pubach. A zarówno producent jak i sprzedawca zrzekają się swojego zarobku na rzecz zwierząt. Akcja cieszyła się do tej pory całkiem sporym powodzeniem, włączały się w nią liczne browary, puby i blogerzy. Czekamy na kolejną edycję! Piwowarzy Charytatywnie Skoro warzy się piwo w domu i nie można go sprzedawać, to może da się nim chociaż pomóc. Z takiego założenia wyszli krakowianie tworząc akcję Piwowarzy Charytatywnie. Założenie było bardzo proste: warzą specjalne piwo, którym częstują ludzi w pubie. Poczęstowani w ramach podziękowania wpłacają pieniądze na zbiórkę pieniędzy, które następnie trafiają do potrzebujących dzieci z jednego z domów dziecka. Akcja cieszyła się powodzeniem i była powtarzana w Krakowie kilkukrotnie. Urodziny browaru Maryensztadt Browar Maryensztadt postanowił świętować swoje urodziny inaczej niż wszyscy. A mianowicie w swoim warszawskim lokalu zorganizował charytatywne przyjęcie. Aby się na nie dostać, trzeba było wylicytować je na aukcji, z której dochód trafił do fundacji Odzyskaj Radość. Kolacja była niezwykła także z jeszcze innego powodu: do przyrządzenia jej zostały zaproszone znane twarze piwnej sceny. Między innymi Michał Kopik z blogu Piwny Garaż, czy Kamil Kowal ze Smaków Piwa. 6 drużyn złożonych z piwnych celebrytów ugotowało 6 dań, które zostały spożyte przez zwycięzców aukcji. Palatum i Jarecki Gotuje na WOŚP Także z gotowaniem, a raczej konsumpcją dań związana była charytatywna inicjatywa browaru Palatum i Jarecki Gotuje. Właściciele małego, rodzinnego browaru od kilku lat organizują spotkanie w browarze, które można wylicytować na aukcji w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Co mieści się w pakiecie? W styczniu 2018 roku było to zwiedzanie browaru, wykład na temat historii piwowarstwa oraz krótkie szkolenie sensoryczne. A na deser: foodpairng, czyli kolacja łącząca dania z piwem, serwowana przez Jarka, czyli Jarecki Gotuje. Zapewne podobne spotkanie będzie można wylicytować na początku przyszłego roku. Takich akcji w całej Polsce jest na pewno dużo więcej. Każda z nich, nawet najmniejsza ma sens. Okazuje się, że piwo może być czymś więcej, niż napojem uprzyjemniającym wieczór. Zaczyna nabierać głębszej wartości. A i smakuje lepiej. Można się o tym przekonać wpadając do pubu na Old Ale z Przystanku Tleń. Lub na inną charytatywną akcję związaną z piwem. The post Piwo charytatywnie appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.