Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 714
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Wielu fanów piwa bardzo szanuje whisky. A miłośnicy szkockiej równie chętnie sięgają po piwo. To nie przypadek. Te alkohole są sobie bliższe, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Przyjrzyjmy się zatem, co łączy piwo i whisky. 1. Proces produkcji Piwo i whisky mają wspólne korzenie. Choć piwo jest zdecydowanie starsze, to bez wątpienia połączone są bardzo ściśle. Przede wszystkim przez słód, czyli specjalnie spreparowane ziarno jęczmienia. Bez niego nie byłoby ani piwa, ani whisky. Z tego właśnie zboża powstaje słód, czyli podstawowy surowiec używany do produkcji obu alkoholi. Zesłodowane ziarno jęczmienia jest źródłem cukru, który zużywają drożdże w procesie fermentacji. Gdy w średniowieczu upowszechniła się destylacja, do zacieru trafił słód. Bo skoro działało to w przypadku piwa, musiało zadziałać i przy spirytualiach. Nie tylko surowiec, ale i sam proces produkcyjny wygląda w podobnie. Zarówno przy wytwarzaniu piwa, jak i whisky trzeba uzyskać brzeczkę, czyli wyciągnąć cukier z ziarna. W tym celu gotuje się słód z wodą w kadzi zaciernej. Następnie brzeczkę gotuje się. Całość po wystudzeniu trafia do fermentorów. Tu dodaje się drożdży, które zamieniają cukry w alkohol. Dopiero po fermentacji drogi piwa i whisky się rozchodzą. Piwo trafia do leżakowania, by nabrać smaku. Zaś żeby uzyskać whisky, należy przeprowadzić destylację. Oczywiście, diabeł tkwi w szczegółach i drobnych różnic w procesie jest całkiem sporo. Piwo można robić na sto sposobów; używa się do niego także chmielu, czego nie robi się przy nastawie na whisky. Z kolei w przypadku mocnego alkoholu nacisk kładzie się na proces destylacji i leżakowania w beczce. Jednak główne zasady zacierania, warzenia i fermentacji – są takie same. 2. Beczki Nie ma whisky bez beczki. To rzecz powszechnie znana. W ostatnich latach szaleństwo beczkowe przeniknęło też do świata piwa. Cała masa najdroższych, topowych piw, jak imperialne stouty obowiązkowo leżakuje w dębie. Zazwyczaj stosuje się beczki, w których uprzednio leżakował już jakiś destylat. Dobrze sprawdzają się te po sherry, Burbonie, czy nawet winie. Beczki wnoszą bardzo ciekawe nuty pochodzące od dębu, ale i smaku alkoholu, który był w nich leżakowany wcześniej. Co ciekawe, do piwa stosuje się też chętnie beczki po szkockiej. A co jeszcze ciekawsze: ostatnio kilka destylarni wlało whisky do beczek po piwie. Wymiana jest więc w obu kierunkach! 3. Torf Aromaty wędzone nie pozostawiają człowieka obojętnym. Albo się je kocha, albo nienawidzi. Miłośników wędzonki nie brakuje, zarówno w wersji dębowej, jak w rauchbocku, czy Grodziskim, czy torfowej w przypadku szkockiej. Słód wędzony torfem stosowany bywa zarówno w piwowarstwie, jak i przy produkcji niektórych odmian whisky. Ale to nie jedyna droga, którą wspaniałe smaki wędzone trafiają do piwa. Często torfowość wynika z leżakowania w beczkach po whisky. Ale o tym już wiecie 4. Smak Nie będzie wielkim odkryciem, że skoro piwo i whisky mają ten sam surowiec podstawowy – słód jęczmienny, to i bazowy smak będzie zbliżony. Choć alkohole te dzieli przepaść procentowa, to zarówno w jednym jak i w drugim można odnaleźć te same korzenie smaku. Słodkawe, ciasteczkowe i chlebowe, czasem karmelowe nuty pochodzące ze słodowanego ziarna jęczmienia występują praktycznie zawsze. Choć mogą być schowane pod dużą ilością chmielu, nut czekoladowych od palonego słodu czy torfu – zawsze czają się gdzieś w tle. Widać to szczególnie mocno w porównaniu do innych alkoholi: wina i koniaku o owocowym profilu, czy kukurydzianego Burbonu. Ale to nie jedyne smaki wspólne piwa i whisky. Więcej podobieństw można odnaleźć w artykule Piwo i szkocka – niespodziewane podobieństwa na stronie Piwo i Cydr. 5. Popularność Ostatnia, ale bardzo istotna cecha wspólna: niezwykła popularność zarówno jednego, jak i drugiego alkoholu. Niewątpliwie: żyjemy w złotej epoce piwa i whisky. Kraftowa rewolucja przetacza się przez cały świat, nowa piwna fala dociera niemal do każdego zakątka kuli ziemskiej. Nowe browary pączkują jak szalone, wybór piwa jest oszałamiający. A dzięki temu – wygrywa jakość. Nie mniej ciekawie dzieje się w świecie whisky. Popularność tego alkoholu poszybowała do stratosfery. Poszukiwane butelki i beczki znikają błyskawicznie, niektórych roczników po prostu brakuje i pewne marki mają spore niedobory sprzedażowe. Destylarnie rozbudowują się i powiększają swe moce, jednak whisky wymaga czasu. Ma to swoje minusy – najbardziej pożądane alkohole stają się coraz droższe. Jednak i dostępność whisky staje się coraz większa, bo nowi gracze wchodzą do gry. Dziś Japońska whisky nikogo już nie dziwi, a do gry wchodzą coraz bardziej egzotyczne kraje, jak Tajlandia czy wkrótce nawet… Polska? Cieszmy się złotymi czasami obu tych alkoholi. Jest w czym wybierać. Jeśli widzicie inne podobieństwa – napiszcie w komentarzu! The post Whisky – modszy brat piwa appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  2. Wołyń, z pewnością każdy zna historie tych ziem. Jednakże mało kto orientuje się jak wyglądają te ziemie w dzisiejszych czasach. Na próżno szukać w Internecie rzeczowych stron dotyczących tego zakątka świata. A szkoda, wszak tamtejszy obszar, przynajmniej z perspektywy piwosza przedstawia się nad wyraz obiecująco. Na korzyść Wołynia przemawia wiele aspektów, jednakże (jak dotąd) żaden z nich nie przekonał polskiego turystę do wizyty w tej części Ukrainy. Trudno jest mi to zrozumieć, wszak znajdziemy tutaj liczne architektoniczne perły oraz piękne krajobrazy (nawet w listopadzie). Na domiar tego, wszystko to mamy w zasięgu dwóch godzin jazdy samochodem od polskiej granicy. Nic tylko jechać i odkrywać nieznane szlaki, malownicze wsie i miasta. Jest jeszcze coś o czym zapomina przeciętny polski piwosz. Działają tutaj liczne browary, w tym trzy o pięknych tradycjach piwowarskich. Dziś między innymi o jednym z nich. Zapraszam Was do Równego, największego miasta tego regionu. Samo miasto nie wywarło na mnie dużego estetycznego wrażenia. Piętno sowieckiej architektury zostało tutaj na tyle mocno odciśnięte, że trudno doszukać się było śladów pięknej kresowej formy. Mimo, to czułem się tutaj dobrze, między innymi za sprawą siedmiu browarów, które ulokowały swoje siedzimy. Dziś opowiem Wam o dwóch z nich. Czemuż to o dwóch browarach? Ano, dlatego że oba działają pod jednym adresem. I to nie byle pod jakim adresem! Ulica Kopernika, posesja numer 9. Ten adres każdy szanujący piwosz z tego miasta zna doskonale. Pod tym właśnie adresem działa nieprzerwalnie od 1905 roku browar, który wytwarza znakomite piwo , które cieszy podniebienia kolejne pokolenia miejscowych piwoszy. Mimo, że losy tegoż przedsiębiorstwa podobnie jak i tych ziem, nie zawsze były pomyślne, to sądzić mogę, że browar wypłyną w końcu na spokojne wody, które pozwolą mu na długie i szczęśliwe funkcjonowanie. A wszystko to za sprawą obecnych właścicieli, którzy przejęli zakład w 2005 roku w stanie prawie agonalnym. Nowi właściciele nie tylko postanowili odnowić park maszynowy i odświeżyć markę rówieńskiego piwa, ale również zdecydowali się odrestaurować gruntownie zabudowania browaru, które obecnie uchodzą za wizytówkę miasta. Po prostu nie sposób nie zakochać się w tym miejscu! A jest naprawdę w czym! Co ciekawe, w miejscu gdzie przed 1939 rokiem funkcjonowały biura i magazyny browaru, nowi właściciele zafundowali piwoszom (aż) cztery lokale gastronomiczne, dedykowane pod konkretnego klienta. Na parterze funkcjonuje przestronna firmowa restauracja browaru, a na piętrze nocny klub. W piwnicach zaś kufloteka pełniąca jednocześnie firmowego sklepiku oraz ….browar restauracyjny. Tak, tak! Niezależny od dużego browaru, mały browar, nieustanie eksperymentujący. Zanim jednak udamy się do browaru „Kant”, bo tak nazywa się tamtejszy browar restauracyjny, warto zapoznać się z funkcjonowaniem „głównego” browaru, jakim jest browar „Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven”. Jak już wspomniałem browar zmodernizowano gruntownie w 2005 roku. Wymieniono m.in. warzelnie o wybiciu 30 hektolitrów oraz tanki leżakowo-fermentacyjne. Poszerzono również ofertę browaru. Oprócz kultowego „Zhigulevskie” ( piwo jasne, dolnej fermentacji, 11,0blg), przywrócono po ponad 60 latach markę Bergszlos, w dwóch odsłonach . „Bergszlos Svitle” (piwo jasne, 14,5blg z dodatkiem miodu) oraz „Bergszlos Chornyj” (piwo ciemne, 13,0blg). Uzupełnieniem oferty jest piwo „Riven Premium (piwo jasne; 12,0blg) oraz „Prazke” (piwo jasne; 12,0blg). Wszystkie te piwa, rzecz jasna, można skosztować w wersji lanej w przybrowarnianej restauracji w przedziale cenowym 2,2zł-2,7zł za kufel półlitrowy. Warto również wspomnieć o fantastycznej kuchni, która serwuje nie mniej smaczne potrawy co same piwa. Gdy zapoznamy się gruntownie z całą ofertą „dużego” browaru, warto zajść do podziemi browaru, gdzie od drugiej połowy 2015 roku działa browar restauracyjny „Kant”. Wystarczy przejść przez próg drzwi a poczujemy się tutaj nad wyraz miło. Jest tutaj wyjątkowo przestronnie, gdzie kamień i światło odgrywają tutaj pierwsze skrzypce. Rzecz jasna na honorowym miejscu zainstalowano dwunaczyniową warzelnię o wybiciu pięciu hektolitrów, pochodzącą od czeskiego producenta. Tuż za nią znajdują się cztery otwarte wanny fermentacyjne oraz dwa zbiorniki leżakowe. Niemniejszą atrakcją jest duże palenisko, umiejscowione w głębi głównej sali, gdzie przyrządzane są najwartościowsze pozycje z menu restauracyjnego. Jednakże nie mniejszą atrakcją jest piwna oferta lokalu, która może udobruchać najbardziej wybrednego piwosza. Kartę otwiera poczciwa klasyka w postaci czeskiego pilsa (12,5blg), weizenbocka (15,0blg) oraz wittbira (12,0%). Kolejne pozycje, to już nowofalowe spojrzenie na piwowarstwo. Wśród nich znajdziemy takie perełki, jak: AIPA(16,0blg), Expresso Stout(13,0blg), Belgian Red Ale (13,0blg), Belgian Golden Strong Ale (18,2blg), Brut IPA (16,0blg), Milkshake NEIPA(16,0blg) oraz Single Hop –Amarillo (13,0blg). Prawda, że brzmi to niebywale. Mało tego, podobnie co brzmi również i dobrze smakuje! A wszystko to, w niebywale niskich cenach. 5,2zł za półlitrową szklanicę. Mam nadzieję, że zachęciłem was tym wpisem do odwiedzin naszego wschodniego sąsiada. Gorąco polecam! . . . . . Leżakownia Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Oferta Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Warzelnia browaru „Kant” . . Pils oraz Stout od Kanta . Wnętrze firmowej gospody browaru Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Zejście do kufloteki browaru . Pomnik rówieńskiego piwosza View the full article
  3. Wołyń, z pewnością każdy zna historie tych ziem. Jednakże mało kto orientuje się jak wyglądają te ziemie w dzisiejszych czasach. Na próżno szukać w Internecie rzeczowych stron dotyczących tego zakątka świata. A szkoda, wszak tamtejszy obszar, przynajmniej z perspektywy piwosza przedstawia się nad wyraz obiecująco. Na korzyść Wołynia przemawia wiele aspektów, jednakże (jak dotąd) żaden z nich nie przekonał polskiego turystę do wizyty w tej części Ukrainy. Trudno jest mi to zrozumieć, wszak znajdziemy tutaj liczne architektoniczne perły oraz piękne krajobrazy (nawet w listopadzie). Na domiar tego, wszystko to mamy w zasięgu dwóch godzin jazdy samochodem od polskiej granicy. Nic tylko jechać i odkrywać nieznane szlaki, malownicze wsie i miasta. Jest jeszcze coś o czym zapomina przeciętny polski piwosz. Działają tutaj liczne browary, w tym trzy o pięknych tradycjach piwowarskich. Dziś między innymi o jednym z nich. Zapraszam Was do Równego, największego miasta tego regionu. Samo miasto nie wywarło na mnie dużego estetycznego wrażenia. Piętno sowieckiej architektury zostało tutaj na tyle mocno odciśnięte, że trudno doszukać się było śladów pięknej kresowej formy. Mimo, to czułem się tutaj dobrze, między innymi za sprawą siedmiu browarów, które ulokowały swoje siedzimy. Dziś opowiem Wam o dwóch z nich. Czemuż to o dwóch browarach? Ano, dlatego że oba działają pod jednym adresem. I to nie byle pod jakim adresem! Ulica Kopernika, posesja numer 9. Ten adres każdy szanujący piwosz z tego miasta zna doskonale. Pod tym właśnie adresem działa nieprzerwalnie od 1905 roku browar, który wytwarza znakomite piwo , które cieszy podniebienia kolejne pokolenia miejscowych piwoszy. Mimo, że losy tegoż przedsiębiorstwa podobnie jak i tych ziem, nie zawsze były pomyślne, to sądzić mogę, że browar wypłyną w końcu na spokojne wody, które pozwolą mu na długie i szczęśliwe funkcjonowanie. A wszystko to za sprawą obecnych właścicieli, którzy przejęli zakład w 2005 roku w stanie prawie agonalnym. Nowi właściciele nie tylko postanowili odnowić park maszynowy i odświeżyć markę rówieńskiego piwa, ale również zdecydowali się odrestaurować gruntownie zabudowania browaru, które obecnie uchodzą za wizytówkę miasta. Po prostu nie sposób nie zakochać się w tym miejscu! A jest naprawdę w czym! Co ciekawe, w miejscu gdzie przed 1939 rokiem funkcjonowały biura i magazyny browaru, nowi właściciele zafundowali piwoszom (aż) cztery lokale gastronomiczne, dedykowane pod konkretnego klienta. Na parterze funkcjonuje przestronna firmowa restauracja browaru, a na piętrze nocny klub. W piwnicach zaś kufloteka pełniąca jednocześnie firmowego sklepiku oraz ….browar restauracyjny. Tak, tak! Niezależny od dużego browaru, mały browar, nieustanie eksperymentujący. Zanim jednak udamy się do browaru „Kant”, bo tak nazywa się tamtejszy browar restauracyjny, warto zapoznać się z funkcjonowaniem „głównego” browaru, jakim jest browar „Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven”. Jak już wspomniałem browar zmodernizowano gruntownie w 2005 roku. Wymieniono m.in. warzelnie o wybiciu 30 hektolitrów oraz tanki leżakowo-fermentacyjne. Poszerzono również ofertę browaru. Oprócz kultowego „Zhigulevskie” ( piwo jasne, dolnej fermentacji, 11,0blg), przywrócono po ponad 60 latach markę Bergszlos, w dwóch odsłonach . „Bergszlos Svitle” (piwo jasne, 14,5blg z dodatkiem miodu) oraz „Bergszlos Chornyj” (piwo ciemne, 13,0blg). Uzupełnieniem oferty jest piwo „Riven Premium (piwo jasne; 12,0blg) oraz „Prazke” (piwo jasne; 12,0blg). Wszystkie te piwa, rzecz jasna, można skosztować w wersji lanej w przybrowarnianej restauracji w przedziale cenowym 2,2zł-2,7zł za kufel półlitrowy. Warto również wspomnieć o fantastycznej kuchni, która serwuje nie mniej smaczne potrawy co same piwa. Gdy zapoznamy się gruntownie z całą ofertą „dużego” browaru, warto zajść do podziemi browaru, gdzie od drugiej połowy 2015 roku działa browar restauracyjny „Kant”. Wystarczy przejść przez próg drzwi a poczujemy się tutaj nad wyraz miło. Jest tutaj wyjątkowo przestronnie, gdzie kamień i światło odgrywają tutaj pierwsze skrzypce. Rzecz jasna na honorowym miejscu zainstalowano dwunaczyniową warzelnię o wybiciu pięciu hektolitrów, pochodzącą od czeskiego producenta. Tuż za nią znajdują się cztery otwarte wanny fermentacyjne oraz dwa zbiorniki leżakowe. Niemniejszą atrakcją jest duże palenisko, umiejscowione w głębi głównej sali, gdzie przyrządzane są najwartościowsze pozycje z menu restauracyjnego. Jednakże nie mniejszą atrakcją jest piwna oferta lokalu, która może udobruchać najbardziej wybrednego piwosza. Kartę otwiera poczciwa klasyka w postaci czeskiego pilsa (12,5blg), weizenbocka (15,0blg) oraz wittbira (12,0%). Kolejne pozycje, to już nowofalowe spojrzenie na piwowarstwo. Wśród nich znajdziemy takie perełki, jak: AIPA(16,0blg), Expresso Stout(13,0blg), Belgian Red Ale (13,0blg), Belgian Golden Strong Ale (18,2blg), Brut IPA (16,0blg), Milkshake NEIPA(16,0blg) oraz Single Hop –Amarillo (13,0blg). Prawda, że brzmi to niebywale. Mało tego, podobnie co brzmi również i dobrze smakuje! A wszystko to, w niebywale niskich cenach. 5,2zł za półlitrową szklanicę. Mam nadzieję, że zachęciłem was tym wpisem do odwiedzin naszego wschodniego sąsiada. Gorąco polecam! . . . . . Leżakownia Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Oferta Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Warzelnia browaru „Kant” . . Pils oraz Stout od Kanta . Wnętrze firmowej gospody browaru Rivnenskyj Pivovarnyj Zavod Riven . Zejście do kufloteki browaru . Pomnik rówieńskiego piwosza View the full article
  4. Janusz Moczywąs, Desitka oraz Polish Pale Ale. Czy Kraft Roku okaże się zwyciężcą testu? View the full article
  5. Piwo „Janusz Moczywąs” z browaru Waszukowe został wybrany najlepszym piwem rzemieślniczym roku 2018. Przypadł mu zaszczytny tytuł Kraftu Roku 2018. Konkurs Piw Rzemieślniczych trwał 4 dni, od 7 do 10 listopada. Grono sędziów miało niełatwe zadanie: wybranie najlepszych piw spośród 631 zgłoszeń. Janusz zwycięzcą Rozmaitość nadesłanych piw była ogromna – 51 kategorii piw i miodów. Pracy było co niemiara, jednak po pracowitych trzech dniach sędziowie ustalili najlepsze piwa w swoich kategoriach. Nie w każdej było złoto – czasami sędziowie uznawali, że przyznają wyłącznie srebrny lub brązowy medal. Gdy wszystkie kategorie zostały ocenione, przyszedł czas na wybór najlepszego z najlepszych – Kraftu Roku. W tym roku nagroda przypadła browarowi Waszczukowe. Ich pils w stylu niemieckim (Dortmunder Export) o wdzięcznej nazwie Janusz Moczywąs zdobył główną nagrodę. Zaś jego autorzy, Mateusz Waszczuk i Filip Lis wielki splendor i chwałę. Konkurs Piw Rzemieślniczych W skrócie KPR, odbywa się od 2007 roku. Jego organizatorem jest Browamator. Gala ogłoszenia wyników i wręczenia nagród odbywa się podczas Poznańskich Targów Piwnych. Piwo do konkursu może zgłosić każdy browar, który uwarzy piwo dostępne na rynku w ilości nie przekraczającej 5 tys. hl rocznie. Użyte materiały graficzne są autorstwa browaru Waszczukowe oraz konkursu Kraft Roku The post Kraft Roku dla Janusza appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  6. Podczas Poznańskich Targów Piwnych porozmawiałem z Agnieszką Dejną na temat zmian jakie czekają Browar Spółdzielczy. A przy okazji spróbowałem niskoalkoholowej nowości – Supłowego i dla przeciwwagi – Lódolfa czyli wymrażankę leżakowaną w beczce po czerwonym winie! View the full article
  7. Przed piwnymi imprezami odbywającymi się na przełomie października i listopada stanęło zasadnicze pytanie: czy nastąpi przełamanie spadkowego trendu? Frekwencja na poprzednich edycjach okazała się dramatycznie niska w porównaniu z latami świetności. Czy nie zmieniając formuły, takie imprezy piwne przyciągną jeszcze satysfakcjonującą dla wystawców liczbę odwiedzających? Zaskakująco, okazało się, że tak. Może pomogło okrojenie festiwalu do dwóch dni, może organizatorzy odwalili kawał marketingowej roboty. A może jedno i drugie. W każdym razie rzecz imponująca. W Poznaniu na targach w piątek było pełno ludzi, a i w sobotę przed niektórymi stoiskami kłębiły się długie kolejki. No właśnie – przed niektórymi. Nie ma co ukrywać – tegoroczne PTP to była, z kilkoma wyjątkami, średnia półka polskiego craftu. Niektórych kontraktowych inicjatyw w życiu nie próbowałem i bardzo możliwe, że nigdy nie spróbuję. Nie sposób wypić wszystkiego i niespecjalnie się tym martwię. Zresztą taki stan rzeczy przewidywałem już dwa lata temu, pisząc że takie festiwale potrzebne będą przede wszystkim nowym inicjatywom, desperacko potrzebującym rynkowego zauważenia. Co jednak dla mnie jest najważniejsze na tego typu festiwalu? Spróbować oferty browarów z regionu. Cieszę się, że choć połowicznie się to udało. Poczynając od nowości z Grodziska Wielkopolskiego czyli imperialnego grodzisza, przez ciekawie zapowiadające się, eksperymentalne próbki Browaru Fortuna, na piwach Browaru Sady spod Poznania kończąc. Wspomnieć trzeba miejscowych weteranów – Golemy (w kooperacji ze Szpuntem) zaoferowały fajną zabawę z IPA czyli dwa warianty piwa o nazwie ZEROIBU i STOIBU, a wracający po przerwie SzałPiw polewał najlepszego chyba jak dotychczas Kociambra i niespodziewanie miał na sprzedaż kilka egzemplarzy Buby Extreme! Dobrego piwa, mimo wszystko, nie brakowało, a wiatr nie śmigał po hali jak rok temu. A trochę mógłby. Bo niewydolna wentylacja nie radząca sobie z oparami pochodzącymi z foodtrucków z hali obok, była dla mnie najsłabszą kwestią tej edycji. Rano ubranie tak waliło fryturą, jakbym sam przesiadywał nie pod stoiskami piwnymi, a tymi z żarciem. No nie. Dwa słowa o KPR. Podtrzymuję opinię, że ten konkurs to główna atrakcja PTP. I nie chodzi o konkursowe rozstrzygnięcia. Znacie moje zdanie na ten temat. Konkurs jest ważniejszy dla branży niż dla konsumenta, choć niewątpliwie tym mniej rozpoznawalnym browarom pomoże w budowaniu prestiżu. Tu chodzi o klimat ceremonii wręczania nagród i radość na twarzach piwowarów. Chodzi o odrodzoną ciągłość sięgającą tradycji Festiwalu Birofilia. Jakby nie było, KPR to święto polskiego rzemieślniczego piwowarstwa, chociaż w mocno okrojonym składzie. View the full article
  8. Chmiel Sorachi Ace – przez jednych lubiany, przez innych znienawidzony. Obarczony ciężkim brzemieniem oczekiwań konsumentów, doszukujących się w nim aromatów kokosa, które nie zawsze się pojawiają, często powodując rozczarowanie. Czy aby na pewno słuszne? Jak powstał i jaki naprawdę jest chmiel Sorachi Ace? Na te pytania próbuję, wraz z Browarem Jastrzębie, odpowiedzieć w dzisiejszym filmie.... Read More The post Klątwa kokosa – trochę o chmielu Sorachi Ace appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  9. Chmiel Sorachi Ace – przez jednych lubiany, przez innych znienawidzony. Obarczony ciężkim brzemieniem oczekiwań konsumentów, doszukujących się w nim aromatów kokosa, które nie zawsze się pojawiają, często powodując rozczarowanie. Czy aby na pewno słuszne? Jak powstał i jaki naprawdę jest chmiel Sorachi Ace? Na te pytania próbuję, wraz z Browarem Jastrzębie, odpowiedzieć w dzisiejszym filmie.... Read More The post Klątwa kokosa – trochę o chmielu Sorachi Ace appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  10. Jedną z ciekawszych premier na Poznańskich Targach Piwnych było Imperialne Grodziskie uwarzone w kooperacji z amerykańskim Live Oak. Jaki był pomysł na to piwo, jakie surowce zostały użyte i jak to w ogóle smakuje? O tym wszystkim w rozmowie z Marcinem Ostajewskim! View the full article
  11. Na specjalną okazję specjalne piwo – przeleżakowany 8 lat Porter Bałtycki z Browaru Ciechan! View the full article
  12. Już po raz drugi na konkursie Vikinga piwowarzy skrzyżowali łyżki piwowarskie. Tym razem motywem przewodnim była wariacja na temat grodziskiego. Późnym porankiem 8 września 2018 w pałacu Piotrawin zebrało się kilkanaście osób związanych z piwem rzemieślniczym. Piwowarzy zawodowi, blogerzy, uznani piwowarzy domowi – wszyscy pełni sił do całodniowego warzenia. Kibicowała im zebrana publiczność, która odwiedzała równolegle odbywające się Chmielobranie (więcej o tej imprezie tutaj). Słód, chmiel i drożdże Konkurs został zorganizowany przez słodownię Viking Malt, która zaopatruje w słód zarówno browary przemysłowe, jak i te domowe. A jako, że konkurs rozgrywał się podczas Chmielobrania Polish Hops, zatem i chmielu nie brakowało. Jeśli dodać do tego Fermentum Mobile, czyli polskiego producenta drożdży i Browamatora, czyli dostawcę sprzętu, to mamy wszystko, co potrzeba do uwarzenia piwa. Warto też wspomnieć o wsparciu Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Jego prezes Artur Kamiński, cały dzień biegał z mikrofonem, wytrwale przepytywał uczestników, nagrywał filmy, animował i – jednym słowem: nakręcał całą imprezę. Drużyny Szczęśliwa szesnastka uczestników została podzielona na cztery drużyny. W każdej znalazło się czterech uczestników prowadzonych przez kapitana, doświadczonego piwowara-rzemieślnika. Każdy z nich otrzymał koszulkę z symbolem Viking Malt w kolorze swojej drużyny: szarej, białej, czerwonej lub czarnej. Żeby zachować maksymalną neutralność, uczestnicy zostali do drużyn rozlosowani, jednak według klucza: w każdej drużynie piwowar rzemieślnik, piwowar domowy, bloger, oraz „szczęściarz”. Do tej ostatniej kategorii mogli się zaliczyć ci, którzy do konkursu zgłosili się samodzielnie, aplikując na stronie Viking Malt. Żeby zakwalifikować się do Brewmaster Challenge musieli nakręcić film, w którym udowodnią, że nadają się na piwowara. W ten sposób do konkursu zakwalifikował się chociażby Huber Krech, który jest znaną postacią piwowarską w Kotlinie Kłodzkiej. Skład drużyn: szara: Jakub Piesio, Magda Bergmann, Hubert Krech, Piotr Pszczółkowski biała: Krzysztof Juszczuk, Małgorzata Węgierska, Przemek Iwanek, Marcin Lichtarski czerwona: Darek Piecuch, Mateusz Waszczuk, Michał Janiak, Dominik Połeć czarna: Tomasz Michalski, Łukasz Szynkiewicz, Michał Stemplowski, Artur Kaleta Rywalizacja Gdy drużyny zostały wybrane, przyszła pora na test. Uczestnicy musieli się zmierzyć z 30 trudnymi piwowarskimi pytaniami. Motywacją były nagrody: czyli sprzęt, na jakim będą mieli warzyć piwo. Warto było się starać, by uzyskać jak najlepsze wyposażenie, jak na przykład Braumeistera, czyli automatyczny kociołek do warzenia. Gdy już drużyny skompletowały sprzęt można było zająć się właściwą pracą. Na początku – ustaleniem receptury i dodatków. Piwem konkursowym była wariacja na temat grodziskiego, zatem podstawą był wędzony słód. Trzeba było dobrze zastanowić się, jaki tak właściwie ma być ten grodzisz. Ile ekstraktu, alkoholu, jaki skład i jakie dodatki. A trzeba przyznać, że wybór tych ostatnich był szalony. Po konsultacjach zapadły decyzje: szarzy warzą imperialnego grodzisza, biali z dodatkiem herbaty lapsang, soku jabłkowego, malin, śliwek i dzikich drożdży, czerwoni z kwiatem klitorii barwiącym na niebiesko, a czarni z malinami, jaśminem i bakteriami kwaszącymi. Co z tego wyszło? Warzenie trwało cały dzień. Zaś wieczorem była okazja do bliższego poznania się i zabawy. W altance królowała gitara Filipa i chóralne śpiewy, a w środku merytoryczne dyskusje przy piwie i konkursy Chmielobrania. A co wyszło z piwa? Które okaże się najlepsze? Przekonamy się prawdopodobnie 8 grudnia 2018 roku w Warszawie. W multitapie The Taps będzie okazja spróbować wszystkich piw i przekonać się, która drużyna okazała się najlepsza. zdjęcia dzięki uprzejmości Viking Malt The post test Viking Brewmaster Challenge appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  13. Powrót do warzenia ulubionych „belgów” ? Zapasy mocnych belgijskich piw w piwnicy mocno stopniały, więc postanowiłam uwarzyć piwo, które świetnie rozgrzewa i poprawia humor w zimowe wieczory, a przy tym jakich wspaniałych wrażeń sensorycznych dostarcza ? Belgian dark strong ale inaczej zwany quadruplem, piwem poczwórnym, czy też quadem jest najmocniejszym, […] Artykuł Belgian Dark Strong Ale/Quadrupel – relacja z warzenia pochodzi z serwisu blog.homebrewing.pl. View the full article
  14. Październik, przynajmniej w Warszawie, upłynął nam pod znakiem kranoprzejęć. Nie było weekendu, by któraś ze stołecznych inicjatyw nie zrobiła przeglądu większej liczby oferowanych przez siebie piw. Słusznie, piw na sklepowych półkach coraz więcej i warto dać się poznać bliżej konsumentom, przynajmniej tym którzy chcą (i mogą) się wybrać do lokalu. Mieliśmy zatem kranoprzejęcia Hopito, Wokandy oraz BeerLabu. Miesiąc zakończyliśmy z przytupem dziewiątą edycją Warszawskiego Festiwalu Piwa. Trudno w to uwierzyć, ale w październiku nie wystartował z warzeniem żaden nowy browar. Niespecjalnie też słychać było o nowych kontraktowcach. W tym miejscu warto wspomnieć o oficjalnym dniu otwartym w Browarze Błonie. Skala produkcji robi wrażenie. Piw aspirujących do tytułu w październiku nie brakło. Wygrało to najszerzej dostępne, będące zarazem dobrym prognostykiem na przyszłość dla weteranów rzemieślniczej sceny! AleBrowar – New England DDH DIPA Citra & Galaxy New England Double Dry Hopped Double India Pale Ale, 20° Blg, 8.9 % alk. To dopiero drugi tytuł Debiutu Miesiąca, a pierwszy samodzielny dla AleBrowaru! Nie ma się co oszukiwać – piwa pierwszej rzemieślniczej inicjatywy wyspecjalizowanej w piwach górnej fermentacji robiły duże wrażenie, ale w pierwszych latach piwnej rewolucji. Potem czar prysł i AleBrowar utracił dobrą prasę. Niech to piwo będzie zapowiedzią zmian na lepsze. A jest się czym zachwycać. Tak pijalne piwo przy takich parametrach? Absolutnie nie czuć, że mamy tu aż taki kaliber. I to zarówno w kwestii ballingu jak i woltażu. To naprawdę cichy zabójca. Początkowo urzeka uderzeniem świeżego aromatu – pomarańcze, grejpfrut, trochę mandarynki, egzotyczne tropiki i na końcu subtelna nafta. Pierwszy łyk i odczucie owocowej soczystości, gładkości, a nawet „puszystości” tekstury i pełni smaku. W pierwszym odczuciu wyczuwalna całkiem konkretna goryczka, z czasem łagodniejąca i ustępująca lekkiej słodkości w posmaku. Mimo tych wszystkich składowych, piwo jest świetnie ułożone i wszystko tu ze sobą dobrze gra. Oby kolejne partie trzymały ten wysoki poziom! A tu dwa pierwsze podejścia do tego piwa – na WFP razem z Michałem Saksem i w trakcie Dłutowskich degustacji w ślepym teście wraz z Rockmillem i Stu Mostów! W wyróżnieniach ciekawie – jest niskoalkoholowe, jest czeski pils, są kolejne DDH. Ale też piwa leżakowane w beczkach po winach oraz te fermentowane lub dofermentowywane brettami. Artezan – Brett Cymbopogon Ocena piwa Artezan – Bajka o Dzbanie Ocena piwa Cztery Ściany – Hacjenda Moscatel Roxo BA Ocena piwa De Facto – Barakito Ocena piwa Funky Fluid (Gryf) – Half Time Ocena piwa Łańcut – Rajský Plyn Ocena piwa Pracownia Piwa – Lab 33 Ocena piwa Rockmill (Bytów) – Above & Below Ocena piwa Rockmill (Bytów) – Climb A Tree Ocena piwa Stu Mostów – Citrus DDH DIPA Ocena piwa Szpunt – Experimental (BeerLab) Ocena piwa Ziemia Obiecana – Masz, Poczęstuj Się Ocena piwa Ziemia Obiecana – Persona Non Grata Ocena piwa View the full article
  15. W sezonie jesień 2018 materiałów niewiele, za to jest konkret. Najpierw ślepy test najnowszej mody czyli DDH DIPA w wykonaniu AleBrowar, Stu Mostów i Rockmill. Nie może zabraknąć degustacji z kuzynem Witkiem – tym razem na warsztat wzięliśmy Pils i Pszeniczne z Tenczynka. W końcu obiecana kolejna degustacja z tatą – tym razem na stole Wee Heavy z ReCraft! View the full article
  16. Mimo, że nadal kocham odkrywać nowe, nieznane mi wcześniej browary, w ostatnich latach nieco przystopowałem w takim sposobie uprawiania piwnej turystyki. Obecnie przy planowaniu każdej podróży coraz staranniej dopieram punkty, które chciałbym odwiedzić. Na spontaniczne , czasem nie przemyślanie ruchy nie ma już miejsca. No prawie…! Jednym z takich jaskrawych przykładów, był browar Nethergate Brewery ze wsi Rodbridge Corner, znajdującej się przy lokalnej szosie łączącej przepiękne Bury St Edmunds i Sudbury. Przyznam szczerze, że pierwotnie nie planowałem odwiedzin w tymże browarze. W ogólnokrajowych periodykach browar ten opisywany jako jeden z wielu, który zbyt wiele ciekawego do angielskiego piwowarstwa nie wnosi. Ot, lokalny browarek warzący przeciętne piwa. Będąc jednak już na miejscu w Anglii, spotkałem się jednak z opiniami zgoła odmiennymi od tych co forsuje ogólnokrajowa opinia. Co prawda do zachwytów była daleka droga, jednakże piwa miały smakować ponadprzeciętne. Z początku niezbyt byłem przekonany do pomysłu, aby zboczyć z drogi i nadrobić kilka mil do niepewnego browaru. Jednakże tego dnia, plan obejmował wizyty w dosłownie kilku browarach, więc czasu miałem aż nadto, aby powłóczyć się po wiejskim Suffolk. W między czasie odezwała się żyłka odkrywcy, która ostatecznie przekonała mnie do wybrania się do Nethergate Brewery. Na miejscu okazało się, że browar to całkiem przyjemne miejsce, które z jednej strony pełni rolę jako miejsce produkcji piwa z drugiej zaś strony pełni rolę przydrożnego pubu, które gości, piwoszy mających ochotę na szybkie piwo przed udaniem się w dalszą drogę w kierunku Londynu. Zanim jednak udałem się do pubu , pozwoliłem sobie na małą wycieczkę po browarze, które znajduje się w dwóch odseparowanych od siebie budynkach, które pierwotnie pełniły rolę stodół. W jednej znajduje się linia do rozlewu butelek, magazyn półproduktów oraz produktów gotowych. W drugiej na dość niewielkiej powierzchni zainstalowano warzelnię o wybiciu 30 baryłek, zbiorniki służące otwartej i zamkniętej fermentacji oraz dwa unitanki. Tuż za ścianą części produkcyjnej, złożono pub, który funkcjonuje od zeszłego roku. Mimo, że nie uchodzi za typowy brytyjski pub, czas spędzony w tymże miejscu można zaliczyć do udanych. Jasny, przestrony a jednocześnie ciepły. Pełno tutaj drewna i szkła, a domiar tego siedziska to w rzeczywistości wygodne fotele, które cieszą strudzonych wędrowców, którzy raczą się pintą wybornego trunku pochodzącego z miejscowego browaru. Kontuar lokalu nie jest zbyt wyeksponowany. Ot prosta lada, wyposażona w kilka pomp, a tuż za nim, w przeszklonym pomieszczeniu, pomieszczenie do przechowywania casków. Czego chcieć więcej!? Co do samej oferty, również można rozpłynąć się w zachwytach. Króluje rzecz jasna oferta, która została wypromowana przez browar już 1986 roku. Na nią składa się genialny Porter (5,0%alk.) oraz wyborny Best Bitter (4,0% alk.). Nie mniejszy zachwyt wprawił mnie Golden Ale (4,2% alk.) oraz jasny Ale (4,8% alk.). Czy można chcieć więcej? Można, jednakże to co zastałem na miejscu w zupełności wystarcza/ło mi do pełnego szczęścia! . . . Porter i Golden Ale . View the full article
  17. Mimo, że nadal kocham odkrywać nowe, nieznane mi wcześniej browary, w ostatnich latach nieco przystopowałem w takim sposobie uprawiania piwnej turystyki. Obecnie przy planowaniu każdej podróży coraz staranniej dopieram punkty, które chciałbym odwiedzić. Na spontaniczne , czasem nie przemyślanie ruchy nie ma już miejsca. No prawie…! Jednym z takich jaskrawych przykładów, był browar Nethergate Brewery ze wsi Rodbridge Corner, znajdującej się przy lokalnej szosie łączącej przepiękne Bury St Edmunds i Sudbury. Przyznam szczerze, że pierwotnie nie planowałem odwiedzin w tymże browarze. W ogólnokrajowych periodykach browar ten opisywany jako jeden z wielu, który zbyt wiele ciekawego do angielskiego piwowarstwa nie wnosi. Ot, lokalny browarek warzący przeciętne piwa. Będąc jednak już na miejscu w Anglii, spotkałem się jednak z opiniami zgoła odmiennymi od tych co forsuje ogólnokrajowa opinia. Co prawda do zachwytów była daleka droga, jednakże piwa miały smakować ponadprzeciętne. Z początku niezbyt byłem przekonany do pomysłu, aby zboczyć z drogi i nadrobić kilka mil do niepewnego browaru. Jednakże tego dnia, plan obejmował wizyty w dosłownie kilku browarach, więc czasu miałem aż nadto, aby powłóczyć się po wiejskim Suffolk. W między czasie odezwała się żyłka odkrywcy, która ostatecznie przekonała mnie do wybrania się do Nethergate Brewery. Na miejscu okazało się, że browar to całkiem przyjemne miejsce, które z jednej strony pełni rolę jako miejsce produkcji piwa z drugiej zaś strony pełni rolę przydrożnego pubu, które gości, piwoszy mających ochotę na szybkie piwo przed udaniem się w dalszą drogę w kierunku Londynu. Zanim jednak udałem się do pubu , pozwoliłem sobie na małą wycieczkę po browarze, które znajduje się w dwóch odseparowanych od siebie budynkach, które pierwotnie pełniły rolę stodół. W jednej znajduje się linia do rozlewu butelek, magazyn półproduktów oraz produktów gotowych. W drugiej na dość niewielkiej powierzchni zainstalowano warzelnię o wybiciu 30 baryłek, zbiorniki służące otwartej i zamkniętej fermentacji oraz dwa unitanki. Tuż za ścianą części produkcyjnej, złożono pub, który funkcjonuje od zeszłego roku. Mimo, że nie uchodzi za typowy brytyjski pub, czas spędzony w tymże miejscu można zaliczyć do udanych. Jasny, przestrony a jednocześnie ciepły. Pełno tutaj drewna i szkła, a domiar tego siedziska to w rzeczywistości wygodne fotele, które cieszą strudzonych wędrowców, którzy raczą się pintą wybornego trunku pochodzącego z miejscowego browaru. Kontuar lokalu nie jest zbyt wyeksponowany. Ot prosta lada, wyposażona w kilka pomp, a tuż za nim, w przeszklonym pomieszczeniu, pomieszczenie do przechowywania casków. Czego chcieć więcej!? Co do samej oferty, również można rozpłynąć się w zachwytach. Króluje rzecz jasna oferta, która została wypromowana przez browar już 1986 roku. Na nią składa się genialny Porter (5,0%alk.) oraz wyborny Best Bitter (4,0% alk.). Nie mniejszy zachwyt wprawił mnie Golden Ale (4,2% alk.) oraz jasny Ale (4,8% alk.). Czy można chcieć więcej? Można, jednakże to co zastałem na miejscu w zupełności wystarcza/ło mi do pełnego szczęścia! . . . Porter i Golden Ale . View the full article
  18. 1:10 - Newsy 13:22 - Wywiad z Mateuszem Górskim z Brokreacji 52:16 - Laboratorium o Piwach Świątecznych i Dyniowych Jesteśmy na: ? YouTube - goo.gl/owaJtv ? SoundCloud - goo.gl/cPs3bT ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA mp3: ?️ Google Drive - goo.gl/2EcEuF Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  19. 1:10 - Newsy 13:22 - Wywiad z Mateuszem Górskim z Brokreacji 52:16 - Laboratorium o Piwach Świątecznych i Dyniowych Jesteśmy na: ? YouTube - goo.gl/g4mC69 ? SoundCloud - goo.gl/cPs3bT ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA mp3: ?️ Google Drive - goo.gl/2EcEuF Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  20. To niewątpliwie jeden z ciekawszych nowo powstałych browarów. Mała instalacja, piwa nie schlebiające panującym modom. Sprawdzam Sakura Gose, Rugbraud Porter oraz Brown Ale, a ze mną jest Piotrek Pawlak, właściciel i piwowar w jednej osobie! View the full article
  21. Najnowsza pozycja od AleBrowaru czyli DDH DIPA zbiera dobre recenzje. Czy rzeczywiście jest się czym podniecać? Sprawdzam przy okazji WFP9! View the full article
  22. Dawno w naszym browarze nie było nic wędzonego, więc postanowiłam to zmienić ? Przeglądając kategorie najbliższych konkursów piwowarskich w oko wpadło mi Wędzone Pszeniczne na Gwiazdkowym KPD. Według wytycznych organizatorów piwo ma mieć wyraźne cechy dymione, charakter tej „wędzonki” może być dowolny zarówno ogniskowy, szynkowy jak i torfowy. Oczywiście jak […] Artykuł Wędzone pszeniczne – relacja z warzenia pochodzi z serwisu blog.homebrewing.pl. View the full article
  23. Pierwszego dnia rozmawiałem z ekipami SzałPiwu, Pinty, Rockmilla i Ziemi Obiecanej. Zapraszam na wideo! View the full article
  24. Historię piwa można podzielić na przed i po piwnej rewolucji. Piwa i browary rzemieślnicze, multitapy, jednym słowem: craft – wszystko to przyszło do nas ze Stanów Zjednoczonych. Wszak to tu rozpoczęła się piwna rewolta. Czy jednak kraj z ostrym prawem antyalkoholowym, może uchodzić za symbol craftu? I czy ciągle możemy mówić o rewolucji, skoro najczęściej sprzedawanym piwem jest lager? Jak się pije w USA Amerykańska kultura picia jest bardzo ściśle związane z prawem. Pierwszym i najważniejszym jest zakaz spożywania alkoholu do 21 roku życia. Przestrzega się go bardzo rygorystycznie. Niewiele osób wie, że zakaz ten nigdy nie cieszył się popularnością. Wprowadzony został tylko dzięki temu, że rząd zagroził obcięciem dofinansowania autostrad. A jak wiadomo, bez nich w Stanach Zjednoczonych bardzo ciężko się przemieszczać. W obliczu wizji utraty pieniędzy, wszystkie Stany jednomyślnie przegłosowały podniesienie wieku legalnego spożywania alkoholu z 18 do 21 lat. Pilnuj swego prawa jazdy Niezamierzonym skutkiem tego zakazu jest to, że większość klubów i barów w ogóle nie wpuszcza nieletnich do środka. Oczywiście z obawy o utratę licencji na sprzedaż alkoholu. Nikogo nie dziwi widok dwóch ochraniarzy przed wejściem, którzy bardzo skrupulatnie sprawdzają dowody. A jeśli podejrzewają że dowód nie jest prawdziwy, zostanie on zatrzymany. Następnego dnia można odebrać go na posterunku policji. Dlatego osoby spoza USA powinny mieć zawsze dwa różne dokumenty, które mogą potwierdzić wiek. Inaczej może się to zakończyć konfiskatą dowodu osobistego lub prawa jazdy. Więc jeśli zastanawialiście się kiedyś, skąd w Stanach Zjednoczonych tak popularne są imprezy w domach, które często kończą się interwencja policji – to już wiecie. Znak X Osób poniżej 21 roku życia nie wpuszcza się do zdecydowanej większości klubów. ‌Bywają jednak wyjątki. Wówczas taka „niepełnoletnia” osoba ‌jest oznaczana na wejściu. Na przykład: znakiem X rysowanym na dłoniach niezmywalnym markerem. Przy barze obowiązkowo pokazuje się dłoń, a barman wie, komu nie może sprzedać alkoholu. Kolejna ważną rzeczą, która ma ogromny wpływ na kulturę picia w USA, to zasada „2 w nocy„. Na terenie prawie całego kraju (oprócz kilku stanów, gdzie ustanawia inaczej lokalne prawo), sprzedaż alkoholu kończy się o godzinie 2 w nocy. Również w legendarnym Las Vegas, czy Los Angeles. I chociaż to prawo stanowe ustala godziny zakazu sprzedaży, to odstępstwo od tej reguły to prawdziwa rzadkość. ‌ Suchy pas Przenikanie się prawa federalnego (ogólnokrajowego) i stanowego prowadzi do wielu precedensów zwłaszcza w zakresie używek. Każdy stan cieszy się dużą autonomią i może o sobie decydować w bardzo szerokim zakresie. Co więcej, władze stanowe wiele kompetencji prawodawczych powierzają jeszcze mniejszym jednostkom administracyjnym, czyli hrabstwom. Dzięki temu wiele hrabstw do dziś utrzymało prohibicję, chociaż ta oficjalnie zakończyła w 1933 roku. Te regiony, które zdecydowały się na całkowitą prohibicję nazywane są „dry county„. Nie jest to jednak określenie pozytywne. Znajdują się przede wszystkim w południowo-wschodnich stanach, które zwane „pasem biblijnym” i utożsamiane z protestanckim, konserwatywnym stylem życia. „Suchość” skutkuje tym, że przez setki kilometrów kwadratowych nie można oficjalnie kupić żadnego alkoholu. Szacuje się, że teren hrabstw objętych ciągle prohibicją zamieszkuje ok. 17 milinów ludzi. Zapewne konserwatyści śpią dzięki temu spokojniej. Co nie oznacza, że alkohol się nie pojawia. Brak legalności niejednokrotnie skutkuje różnymi problemami z prawem. Plagą są rajdy pijanych kierowców, którzy żeby się napić, wyjeżdżają z „suchych” miast do sąsiednich, w których spożycie jest legalne. Chociaż ogólnokrajowa prohibicja obowiązywała w USA tylko przez 14 lat, jej skutki były bardzo znaczące. Nie mam na myśli tylko obszarów dry country. Mimo oficjalnego zakazu wiele wiele przybytków oferowało nielegalny alkohol kiepskiej jakości, którego spożywanie prowadziło m.in. do chorób neurologicznych, ślepoty, a nawet śmierci. Prohibicja wykreowała i umocniła środowiska przestępcze – mafie. Pamięć o tych czasach w Stanach Zjednoczonych jest nadal obecna, co niekoniecznie przekłada się na wyciąganie wniosków. Dodam tylko, że na możliwość legalnego warzenia piwa w domu Amerykanie musieli czekać do 1979 roku, ponad 46 lat po zakończeniu ogólnokrajowej prohibicji. Czym dla Amerykanina jest lokalne piwo Żeby zrozumieć czym jest amerykański lokalny patriotyzm, trzeba najpierw uzmysłowić sobie jak wielki jest to kraj. Żeby przejechać z jednego wybrzeża na drugie potrzeba kilku dni. Wśród 50 stanów 5 z nich jest większych od Polski. A na terenie USA Polska zmieściłaby się 30 razy! Dlaczego ma to tak ogromny wpływ na Amerykanów? Bo odległości do pokonania są ogromne i podróże wiążą się z ogromnym wysiłkiem i kosztem. Dlatego tak przywiązani się do stanów, w których mieszkają. Dlatego też piwo pije się głównie lokalnie. A tylko nieliczne największe browary rzemieślnicze sprzedają swoje piwa w wielu stanach jednocześnie. Swoje zawsze najlepsze Dla Ameryków własny stan jest niejednokrotnie tak ważny, jak ojczysty kraj dla Europejczyków. I choć czują się przede wszystkim obywatelami Stanów Zjednoczonych, to równie ważna jest to, że są mieszkańcami Teksasu, Kolorado czy Kalifornii. To wpływa na powodzenie, jakim cieszą się lokalne browary i wszelkiego rodzaju inne lokalne, rzemieślnicze inicjatywy. Małe browar traktowane są jako regionalne wizytówki. Każdy stan ma swoje własne ulubione piwa, z których jest dumny. ‌Nawet wielkie hotele, czy prestiżowe restauracje często sięgają po lokalny craft. Na ich kranach można znaleźć lokalne produkty. Jest to w pewnym stopniu zachęta dla gości do spróbowania unikalnych piw, ale również duże wsparcie dla lokalnego biznesu. Mini browar, któremu udaje się nawiązać współpracę z dużym i znanym lokalem, odwiedzanym przez gości z całego kraju, może dużo zyskać. Przy odrobinie szczęścia: ogólnokrajową rozpoznawalność. Może też stać się wizytówką regionu. Co nie zawsze oznacza, że jego produkt nie jest najlepszym piwem, które da się tam kupić. ‌Co Amerykanin zamawia przy barze Odpowiedz na to pytanie nie jest łatwa. Chociaż należy przyznać, że jednym z najczęściej zamawianych piw jest lekki lager lub zwykłe piwo pszeniczne. Może się to wydawać nieco dziwne. Jak to pogodzić – kraj legendarnej piwnej rewolucji i piją lagera? Skąd w takim razie duży udział browarów rzemieślniczych w rynku piwa? Lager, król piw Uspokajam: często jest to lager lokalny, z rzemieślniczego browaru. Skąd miłość do tego stylu piwa? Ja to zrozumiałam mieszkając w miejscu gdzie 300 dni w roku świeci słońce a średnia temperatura w ciągu dnia wynosi 30 stopni. W takich warunkach zdecydowanie preferuje się na piwo lekkie, neutralne i czyste w smaku. Zresztą spożywanie napoju, który ma więcej niż 3% alkoholu, to w takich warunkach nie najlepsza decyzja. Dla amerykanów picie piwa to także coś więcej. To sposób na spędzenie miłego dnia z przyjaciółmi, zrelaksowanie się czy miły dodatek do obiadu. Pijąc takie lekkie piwo można długo cieszyć się trzeźwością. A jeśli wybierze się craft także jego smakiem, który nie ma porównania do popularnych piw koncernowych. Piwo częścią kultury Amerykanie są dumni z tego jak wygląda ich rynek piwa. Ich piwną rewolucja rozegrała się na tyle dawno, że piwo kraftowe stało się częścią ich kultury i dumy. Regionalne inicjatywy rzemieślnicze wspierane są przez mieszkańców, prawo oraz lokale jak duże hotele czy restauracje, które pomagają rozpromować markę. Co wynika z tego dla europejskiej piwnej rewolucji? Moim zdaniem: jeszcze dużo przed nami. Myślę, że nie powinno się to skończyć tylko na setkach barów z setkami kranów. Ameryka poszła krok dalej w promowaniu swojego piwa i nie bała się rzucić wyzwania wielkim korporacjom. Czerpanie z lokalnego patriotyzmu, wspieranie swoich zdecydowanie wzmacnia marki. Ale nie mniej ważna jest współpraca z dużymi graczami z rynku gastronomii czy hotelarstwa. Mamy jeszcze całkiem sporo do zrobienia. The post Stany zjednoczone – kraj z dobrym piwem appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  25. Piwo z sokiem proszę! Dawno nie słyszałem takiego zamówienia, ponieważ zrezygnowałem z chodzenia do knajp, w których leją piwo wymagające zaprawienia lepkim „sokiem”, by je jakoś przełknąć. Przyznaję się, że czasem sięgałem w sklepie po Gingersa, ale odkąd zakończono produkcję w Kielcach stał się on nie do zniesienia przez moje kubki smakowe. Biedronkowego Trixxa próbuje po raz pierwszy. Lubię maliny. Jeśli kupuję zaprawę do napojów, to właśnie malinową. Chętniej wybieram też jogurt z malinami niż truskawkowy. Jak będzie z piwem? W szklance prezentuje się dobrze. Przyzwoita piana, która stylowo rozsnuwa po szkle obfite firanki, kolor ciemniejszego lagera z czerwonawym odcieniem pod światło, klarowne. W zapachu dominuje oranżadowa malinka oraz odrobina browarnianego smrodku. Smak to zdecydowany atak sztucznej zaprawy malinowej z obowiązkowymi słodzikami. Wyraźny kwasek cytrynowy na języku i doznania typu oranżada 2 litry za „złoty pińdziesiąt”. Wysycenie bardzo mocne, gazu jest trochę za dużo. Co ciekawe, pod spodem siedzi całkiem przyzwoite piwo, które jednak ma niewiele okazji, by się czymś wykazać. Goryczka, jeśli występuje, została całkowicie przyćmiona przez malinowy aromat. Bardziej w gestii domysłów pozostaje słodowa baza, którą wyczuwa się raczej poprzez wiedzę o składzie piwa niż za pomocą zmysłu smaku. Ale – co mnie zaskoczyło na plus – Trixx Malinowy nie nie jest przesłodzony, nie lepi ust i w sumie da się go nawet wypić do końca bez narzekania na podły los. ==Radar== Alkohol: 4,5%, ekstrakt: nie podano Cena: 1,99 zł (Biedronka) Ocena: 5,5/10 + bazowe piwo całkiem w porządku + nie jest aż tak słodkie, jak się tego obawiałem – piwo z zaprawą malinową – to brzmi jak obelga i tak właśnie smakuje – sztuczny smak i zapach – słodziki View the full article
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.