Skocz do zawartości

Slonx

Members
  • Postów

    364
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Slonx

  1. Wybaczcie, że się wtrącę, ale chyba mnie źle uczyli w szkole.

     

    Nie jestem pewny czy tlen medyczny to czysty tlen. Wg mnie nie, bo tym się nie da oddychać.

     

    Czystym tlenem nie da się oddychać zbyt długo, podnosi ciśnienie krwi i wywołuje coś tam jeszcze (nie pamiętam).

     

    Najbardziej wybuchowy jest ciekły tlen. Ze sprężonym nie ma chyba tego problemu

     

    A tu już jestem pewien, że coś jest nie tak. Tlen nie wybucha, ale znakomicie poprawia i podtrzymuje palność i wybuchowość wszystkiego wokół, np. wodoru.

     

    To taka mała dygresja, chociaż oczywiście mogę się mylić.

  2. sorry Usiu,ale te rzeczy są nie do ogarnięcia,ciesz się ,że przecinki stawiam tam gdzie trzeba.

     

    Spacje między wyrazami stawiasz, więc po przecinku też mógłbyś, ciężko się czyta te twoje zlepki.

    no bez jaj,takich pierdół się doszukałeś jak spacja po przecinku...,nie będzie łatwo,męcz się z tym,ja to mam w dupie.

     

    Takie pisanie to brak szacunku z Twojej strony, ale rób jak uważasz.

     

    Brak szacunku do siebie, Ciebie, czy języka polskiego?

     

    Po co dalej drążyć ten temat? Dziedzic dostał chwilowego bana, spokój jest.

    Zresztą, moje pierwsze wrażenie, jak zobaczyłem listę tematów, to "o jaaa, ile odpowiedzi, każdy proponuje jakieś ciekawe rozwiązania, jakaś wspaniała dyskusja", po czym otwieram temat, a tam widzę przepychankę dotyczącą używania przecinków...

     

    Dobre (: Doprecyzuję, małżonka pożegnała się już z tą pończochą na zawsze.

     

    Jaka szkoda... Moja lepsza połowa powiedziała, że mogę sobie brać pończoch od niej ile chcę.

    W sumie nie dziwota... Ona nie lubi w nich chodzić i wszystkie, jakie posiada, były kupione przeze mnie :D

  3. obawiam się że nie do końca, po pierwsze w/g mnie nie niszczy form przetrwalnikowych, po drugie trzeba spłukiwać.Ale może ktoś bliżej związany z medycyną się wypowie .

     

     

    O ile dobrze się orientuję, formy przetrwalnikowe niszczy się w procesie sterylizacji, a to nie jest takie proste.

    Sterylizować można poprzez wyprażanie, dzięki parze wodnej pod ciśnieniem i o określonej temperaturze, można lampą UV, ozonem, chociaż to ciężkie jest w warunkach domowych.

    Można również mocnymi (i niebezpiecznymi!) środkami chemicznymi. Kiedyś potrzebowałem czegoś takiego, konkretnie kwasu nadoctowego i przedstawiciel mi powiedział w delikatnych słowach, żebym spadał na drzewo.

    Nie będę tłumaczył dlaczego, lepiej poczytać kartę charakterystyki od np. tego producenta: http://www.brenntag.pl/fileadmin/pdf/kch/110250.pdf

     

    Jeżeli ktoś chce mieć pewność, że wszystko będzie miał jałowe, niech się bawi z niebezpiecznymi środkami. Ja wolę nie.

     

    Chlor niszczy całkiem sporo. Myślę, że wystarczająco dużo jak na domowe warzenie i chyba najbezpieczniej na nim poprzestać.

  4. weź sobie przejedz palcami po wnętrzu nowego wiadra,przecież tam to istna masakra zakamarkowa (trochę mniej maja te mniejsze,np z BA),według tej teorii,po jednokrotnym użyciu do wywalenia,no bo w każdej warce jest jakaś tam infekcja.

     

    Ale mnie chodzi o głębokie rysy, które bardzo trudno porządnie zdezynfekować, nie o maleńkie ryski i drobne zakamarki.

  5. Pięknie się wybieliły i problem zniknął. W tej chwili po fermentacji myję woda z płynem, zalewam ace do pełna i tak sobie stoi, aż nie go nie potrzebuje.

     

    I to jest chyba optymalna metoda. W chlorze nie ma prawa się rozwinąć nic nowego, a przy tak długim kontakcie z nim, powinna zdechnąć większość uporczywych skurkowańców atakujących nam piwo, o ile nie wszystkie.

  6. Pojemnik zarysowany = i tak trzeba kupić nowy, bo nawet, jeżeli piwo nie było zainfekowane, to w tych rysach bakterie mogą się gromadzić.

    Jeżeli nie uszkodzony, a jedynie piwko zostało zainfekowane, to dokładne wymycie i sterylizacja mocnymi chemikaliami powinna być skuteczna.

     

    Na moją opinię oczywiście może mieć wpływ fakt, że jak przystało na krakusa, jestem centusiem i nie lubię kupować nowych rzeczy, kiedy to nie jest absolutnie konieczne. Mam fermentory, dopiero zacząłem warzyć i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przyplącze mi się infekcja np. w drugiej warce, to ja kupuję nowy fermentor, mimo, że staremu nic nie jest poza kontaktem z zainfekowanym piwem. Skończyłem biol-chem i jeżeli dobrze uważałem na lekcjach, to sterylizacja powinna sprawić, że dana rzecz staje się jałowa, czyli nie ma na niej żadnych bakterii, wirusów, grzybów, ani również ich form wegetatywnych, przetrwalnikowych. czy zarodnikowych, zatem jeżeli dobrze się wyjałowi sprzęt, to nie ma mowy, by wcześniejsza infekcja miała wpływ na późniejsze piwo.

    Tak na szybko, na allegro można kupić ozonator (ozon jest skutecznym środkiem sterylizującym) w przystępnej cenie. Można zaopatrzyć się w różne inne środki sterylizujące (chociaż to już niekoniecznie na allegro, bo są trujące).

    Wiadomo, że jeżeli komuś się przyplątała infekcja, to sama dezynfekcja chlorem może być nieskuteczna. Mimo wszystko jednak panikowanie i kupowanie od razu nowego fermentora to jak dla mnie wylewanie dziecka z kąpielą.

  7. jak masz szczelnie zamknięty fermentor to chyba nie będzie problemu.. kiedyś zostawiłem piwo na cichej gdzieś na 2tyg. albo dłużej, bo nie miałem czasu zlać i wydaje mi się, że właśnie przez dostęp powietrza skwaśniało..

     

    No ale jak to tak?

    Piwo na cichej ma w sobie alkohol, więc powinno być bardziej odporne na gości z zewnątrz. Ponadto, zawsze ma w sobie jakąś tam zawartość CO2 powstałą po fermentacji burzliwej, które będzie się z młodego piwa ulatniać. Jeżeli wieko szczelne, to woda w rurce powinna izolować piwko od bakterii.

    Wydaje mi się, że coś innego musiało być przyczyną, chociaż mogę się mylić, nie było mnie tam :)

  8. Też byłem trochę zdziwiony wysokim BLG. Tym bardziej, że dolałem o 6 litrów wody więcej do wysładzania niż wychodzi z opracowań.

    No ale, że przepis wskazywał wyraźnie 12 BLG więc dolewałem wody do młóta i wysładzałem do ok 10 BLG.

    Część wody odparuje przy wrzeniu brzeczki więc liczyłem, że wyjdzie ok 12-13.

     

    To trochę dużo tej wody odparowało, skoro z 10 BLG zrobiło się 15.

     

    Ten niekontrolowany mash-out tak mnie przeraził, że ho ho. Chyba wiem z czego powstał. Wstawiłem na palniku obok czajnik z wodą.

    Ciepło poszło pewnie na boku i robiło za dodatkowy palnik.

     

    Eee, gdzie tam. :)

     

    Jak często mieszacie zacier podczas zacierania oraz brzeczkę?

    Mieszałem co 2-3 minuty bo bałem się przypalić garnek. Ale technika chyba była zła bo temperatura się nie rozłożyła jednakowo.

     

    Ja co prawda zacierałem jednotemperaturowo, ale musiałem od czasu do czasu uruchamiać palnik, bo przecież temperatura zawsze będzie spadać. Przy włączonym palniku mieszałem non stop, robiąc tylko przerwy na zmierzenie temperatury. Mierzenie jej przy jednoczesnym mieszaniu nie ma zbyt dużego sensu, bo termometr zacznie wariować.

     

     

    Przy okazji zapraszam do tego działu: http://www.piwo.org/forum/32-zapiski-piwowarow-domowych/

     

    Pozdrawiam:)

  9. Zaczynam grzać mocniej na 72 C. No i przez 15 min termometr wskazywał temp. ok 73 C. Nagle temperatura na term. podskoczyła do 78 C. Wyłączyłem palnik i czekam na spadek temperatury. (Czy ten skok temperatury będzie miał duży wpływ na smaj i jakość?)

    Warzenie zakończyłem na 78 C. Po tym rozpocząłem filtrację. Wg "szkółki" powonieniem do wysładzania mieć ok 13 l wody. Tymczasem zużyłem jej ok 6 litrów więcej. Mierzyłem dzisiaj cukier - jest ok 15 BLG (w temp. 15 C).

     

    Niekontrolowany mash-out :)

    Swoją drogą, to dosyć interesujące, że masz aż tyle BLG. Pils jednak nie powinien być taki mocny, powinieneś był go rozcieńczyć.

    Ale piwko na pewno wyjdzie pyszne, o ile nie dojdzie do najazdu nieproszonych gości na twój wyrób.

    Pozdrawiam :)

  10. Kolejny temat z czekoladą w tle.

    Ja myślę, że najprostszy sposób na to, by podczas picia piwa mieć jednocześnie czekoladę, to pić piwo i zagryzać czekoladą.

    Osobiście nigdy bym takiego "zestawu" nie ogarnął ;) poza tym zapytano mnie czy potrafiłbym uwarzyć piwo czekoladowe a nie czy potrafię uwarzyć jakiekolwiek piwo i kupić czekoladę :P

     

    Och, tak sobie tylko mówię :)

    Generalnie jest wiele stylów piwa, które bardzo lubię, lubię rozmaite smaki i posmaki w piwie, ale akurat nie piłem dobrego piwa, gdzie czekolada by całkowicie dominowała. Może jest jakieś, które jest istną ambrozją, ale ja na takie nie trafiłem.

  11. Bardzo trudny temat.

    Co tu dużo mówić - lubię napoje alkoholowe, co nie znaczy, że mam nieodpartą potrzebę delektowania się nimi.

    Wino wypiję raz na dwa miesiące, wódkę, nalewki, miody pitne i inne napoje zawierające etanol również.

    Znacznie częściej piję piwo, ale nie ma czegoś takiego u mnie, że muszę się go napić.

    Zanim zacząłem warzyć, robiłem tak, że kupowałem kilka butelek (oczywiście regionalnych wyrobów) i one sobie po prostu czekały na odpowiedni moment. Bywało tak, że miałem nawał pracy i potrafiły leżeć nietknięte dwa miesiące i dłużej. Bywało tak, że wypijałem te kilka butelek w dwa tygodnie.

    Teraz jak uwarzyłem, to poszło 20 butelek na sylwestra, a po sylwestrze dopiero dzisiaj się napiłem. Kiedy wypiję następną butelczynę? Trudno powiedzieć.

    Piję piwo dla smaku, zawsze tak było, bo nie mam potrzeby, żeby waliło mnie w dekiel. Jednego raczej nie wypijam więcej niż dwóch, bo potem przestaję odczuwać smak w takim stopniu, jakbym chciał, co dla mnie mija się z celem.

     

    Nie występuje u mnie coś takiego, jak smak na alkohol, tylko mam rozmaite smaki na coś. Równie dobrze może to nie być smak na piwo, ale np. na lasagne, wtedy sobie robię całą blachę, której oczywiście nie zjadam samemu. Uzależniony jestem tylko od papierosów i od spełniania kulinarnych zachcianek mojego kurzego móżdżku.

  12. Ja tam nie lubię spirytusowych posmaków w piwie (a zwykła sacharoza takie niestety daje i to mocno odczuwalne).

     

    Co do samego tematu - Pierwszą warkę zrób z brewkita, potem zacieraj. Ja od razu zacząłem z zacieraniem i nie żałuję. Piwko bardzo dobre (a najlepsza reakcja znajomych - po wypiciu jednej butelki, a potem wypiciu piwa koncernowego stwierdzili, że to koncernowe jest niemal zupełnie bez smaku - jak woda z małą zawartością spirytusu :)).

    Ponadto, jak dla mnie, nie do opisania jest cudowny zapach słodu niosący się po całym domu. Wszyscy domownicy byli wtedy tacy uspokojeni, a atmosfera jakby przyjemniejsza :)

  13. Postanowiłem dołączyć do tego zacnego działu, chociaż doświadczenia praktycznie nie mam. Na razie zaledwie jedna samodzielna warka z przygodami, teraz mam w planach kilka warek według receptur, a potem szukanie własnych rozwiązań.

     

    Na pierwszy ogień poszło to: http://browamator.pl...4&grupa_p=6

     

    Jak pisałem w tym temacie http://www.piwo.org/...en/#entry176543 nie było łatwo.

    Przygody przygodami, ale zabawa przednia.

     

    Po tygodniu od zabutelkowania piwko zostało podane do spróbowania mojej lepszej połowie, rodzicom, kochanemu stryjkowi i według nich, było pijalne bardzo dobre. Potem poszło na sylwestra i znajomi bardzo chwalili, za smak, aromat i w ogóle. Miłe uczucie.

     

    Nie jestem pewien, czy należycie zadbałem o sterylność swoich procesów, na forum nie raz straszyli infekcjami, więc bałem się nawet oddychać nad schłodzoną brzeczką, ale objaw infekcji nie zanotowałem. Żadnego kwachu, dziwnych posmaków. Może nieco za słabo nagazowane, ale mnie to nie przeszkadza.

     

    W najbliższej przyszłości (czekam, aż mi przyjdzie taborecik gazowy) planuję uwarzyć stouta według receptury jednego z największych ekspertów tego forum, czyli szanownego anteksa. Surowce już są.

    Potem pszeniczne i Full Aroma Hops. Następnie coś trudniejszego, czyli pilzner i może potem zacznę kombinować coś swojego, jak już się będę lepiej w tym wszystkim poruszał.

     

    Dziękuję wszystkim za cenne porady. Korzystając z okazji, życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

  14. To nie był starter a raczej tester czy drożdże przeżyły podróż w dość dużym mrozie.

     

    Jak mi wyjaśniał kiedyś kumpel, drożdże suche przeszły liofilizację, więc są odporne na wahania temperatur od bardzo niskich, do bardzo wysokich. Wytrzymają mrozy. Aczkolwiek odnosił się do drożdży piekarniczych, niemniej jednak przypuszczam, że nie będzie zbytnim nadużyciem, jeżeli odniesiemy to również do suchych drożdży piwowarskich.

    Gorzej z drożdżami płynnymi, tu faktycznie mógłby być problem (nawet spory).

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.