SEBA, czyli Southern English Brown Ale. Ekstrakt 10°Blg. Te informacje możemy wyczytać z kapsla.
Piana: nie jest dobrze, co mnie zaniepokoiło, bo dla mnie piana jest wyznacznikiem jakości piwa. Przy nalewaniu piwo syczy jak Coca-Cola, taka jest też piana beżowa, średniopęcherzykowa, bardzo szybko opadająca, szybko zredukowała się do obrączki.
Kolor: wzorcowy, ciemnobrązowy, nieomal klarowny, pod światło brunatny.
Wysycenie: jak na Angola, to za wysokie, ostre, mocno szczypie w gardło.
Zapach: przyjemny, kawa zbożowa,
Smak: wodniste, goryczka średnia do niskiej i wyższa od niej kwaskowość. Piwo nie jest skwaśniałe, ale jest w nim tak mało treści, bo i słodu nie ma i goryczki, że ta kwaskowość wychodzi na pierwszy plan.
Nie piłem żadnego komercyjnego przedstawiciela tego stylu, ale jeśli wierzyć opisom to powinna dominować karmelowa słodowość, a tej tu nie ma. Smakuje mi bardziej jak cienki dry stout.