Chodziło mi o wyjaśnienie tego że gruit to nie napój druida Panoramixa z komiksów o Asterixie który z każdego robi superbohatera.
Przemiana likantropijna (wilkołactwo, berserkizm etc) to nie fiku- miku tylko proces prania mózgu połączony z potwornym wstrząsem psychicznym jakim była inicjacja- subiektywna śmierć adepta i odrodzenie się w tym samym ciele innej osoby(w sensie psychologicznym), było to zezwierzęcenie w formie dosłownej. Stąd nie mówmy że żurawina dawała moc berserkom Środki psychoaktywne są pomocne ale nie konieczne do przemiany likantropijnej czy podróży szamańskiej, poznałem człowieka którzy bał się o innych (!!! nie o siebie!) gdy był przez nich atakowany, bo wiedział że jak dostanie "białej gorączki" to nie będzie sposobu by się/go powstrzymać, takie same opisy są znane z sag skandynawskich
polecam jeszcze
Kiersnowski R., Niedźwiedzie i ludzie w dawnych i nowszych czasach, Warszawa 1990
Wierciński A., Magia i religia. Szkice z antropologii religii. Kraków, 1995 lub 2000
PS Nikogo nie namawiam, nie namawiałem i namawiał nie będe do spożywania muchomorów czerwonych, acz gwoli wyjaśnienia nie są trujące wbrew opisom, po prostym umiejętnym przetworzeniu są bardzo silnym środkiem psychoaktywnym działającym psychotycznie i halucynogennie wykorzystywanym powszechnie w np szamanizmie euroazjatyckim od dalekiej północy po Indie (soma)
PSPS ten post jest ostatnim w offtopie, jeśli będzie potrzeba kontynuowania tematu o antropologii kulturowej to trzeba będzie wydzielić osobny topic, ten jest o gruit czyli piwach bezchmielowych