Popełniłem pszenno żytnie, bez jęczmienia (kilkadziesiąt gram barwiącego), da się, acz bardzo niebezpiecznie wydłuża się proces wysładzania. Bezsensownie dużo pracy i ryzyko zakażenia.
wężyków z oplotem nie było , ale jeszcze do niedawna stosowało się fałszywe dno lub przelewanie przez płótno lub tetrę, więc sito by tu nic nie zmieniło. Ewentualnie "fermentacja w miazdze" jak to się stosuje do zacierów destylacyjnych, czyli rezygnacja z filtracji przed fermentacją, ale wątpię czy stosowano to w czasach późniejszych niż neolit
rozsądne byłoby to co zastosował kolega Hasintus a przypomniał kolega Coder, czyli słomę, acz też zastanawiam się czy była uprzednio parzona, czy ścielono suchą- zakażenie w sumie mało prawdopodobne (75 °C wysładzania a potem warzenie) ale smak słomiany mógł przenikać (co niekoniecznie musiało być wadą) W przypadku gałązek jałowcowych przenikanie smaku mogło być korzystne smakowo i działać konserwująco, podobnie jak chmiel.
Gdzieś na browar.biz czytałęm dyskusję na temat "po co w browarach słoma"