Od kilku warek mam wreszcie podłączoną chłodnicę zanurzeniową. Nowa jakość i w ogóle.
Ale jak się można domyślić, do temperatury lagerowej schłodzić się nie da - woda w kranie ma ok. 20°C, dodatkowo o ile schłodzenie do 40°C zajmuje mało czasu, o tyle schłodzenie o te ostatnie 20 stopni trwa i trwa... Więc po schłodzeniu do 40°C ciąg dalszy chłodzenia trzeba zrobić "siłami natury" na balkonie. I teraz próbuję sobie uporządkować jak to zrobić, żeby było dobrze.
Mam 2 możliwości - albo przeleję do fermentora taką ciepłą i zostawię do chłodzenia w plastiku, albo zostawię z chmielinami w garnku i rano przeleję zimną brzeczkę. Jak będzie lepiej, biorąc pod uwagę długi kontakt z chmielinami? Co prawda zimnymi, ale jednak... Miałem kilka piw, którym taki długi kontakt z chmielinami zaszkodził, chociaż wtedy chłodziło się bez chłodnicy.