Jeszcze kilka słów na temat eksperymentu pn. "maraton warzelny". Zmieściłem się w dostępnym czasie, chociaż nie w planowanym - zabrakło mi czasu na zrobienie paru rzeczy, które miałem zrobić w sobotę. Eksperyment zatem się udał, choć nie wszystkie wnioski są optymistyczne:
jestem chyba za stary na takie maratony, w sobotę wieczorem padałem na pysk, a tu trzeba było jeszcze pomyć szpej po warzeniu;
mój sprzęt daje radę przy warzeniu "taśmowym", choć jest tak prymitywny, da się obskoczyć takie warzenie przy użyciu paru garnków z kuchni;
wszystkie warki wyszły "spot on" zarówno pod względem objętości jak i ekstraktu, BeerSmith dobrze mi wylicza ilości wody;
zacieranie "overnight" dobrze się sprawdza przy piwach mocnych, gdy lodówka jest wypełniona zacierem w znacznym stopniu.
Raczej nie będę tego powtarzał, przy najbliższej podobnej okazji zrobię 2 warki.