Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. i zapowiedź… czegoś ciekawego. Degustacja Blonde [...] Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli czy na lotnisku w Denver znajduje się browar? Po [...] Wyświetl pełny artykuł
  3. Czy istnieje trik pozwalający wypić mnóstwo piwa i pozo [...] Wyświetl pełny artykuł
  4. WTF? IBL? Kolejne piwo wypite na lotnisku w Denver, to [...] Wyświetl pełny artykuł
  5. Mam ciekawą szklankę i nie zawaham się jej użyć. Mowa o oryginalnym i mocno udziwnionym szkle do belgijskiego piwa Kwak. Co ciekawe nigdy wcześniej nie miałem przyjemności go pić, choć niejednokrotnie przechodziłem obok półek sklepowych, na których stał. Zapraszam do … Czytaj dalej → Post Kwak – piwo znane z tego, że ma fajne szkło. pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli czy można pić piwo na lotnisku? Donkey Tail to ow [...] Wyświetl pełny artykuł
  7. Browar “Stellenbrau” z Stellenbosch. Browar „Stellenbrau” powstał w maju 2012 roku, na dalekich przedmieściach miejscowości Stellenbosch. Cała instalacja warzelna wraz z siedmioma tankami fermentacyjnymi i siedmioma tankami leżakowymi pochodzi od zamkniętego już browaru Luyt Brewery z okolic Durbanu. W chwili obecnej wielkość produkcji wynosi pięć tysięcy hektolitrów rocznie. Warzą niestety tylko dwa gatunki piwa. Są nimi dość przeciętny jasny lager (4,5% alk.) oraz w miarę poprawny amber ale (5,0% alk.). Do produkcji piwa stosowane są wyłącznie chmiele pochodzące z RPA natomiast słody pochodzą z importu, a dokładniej z Niemiec. Co ciekawe browar rozlewa swoje wyroby wyłącznie do beczek 30 litrowych., które trafiają do kilkudziesięciu lokali gastronomicznych zlokalizowanych w najbliższej okolicy browaru. Ze względu na specyfikę tego terenu, ukierunkowaną pod masowego turystę, browar zbytnio nie wkłada serca do produkcji własnego piwa. Mało tego, browar w najbliższej przyszłości nie zamierza warzyć nic ponad to co już ma w ofercie. Dla tych co lubują się w piciu piwa tuż przy browarze, browar ten oferuje piwoszom przybrowarniany lokal, w którym to prócz piwa można nabyć w szerokim wyborze kolektybilia. . . . . . Wyświetl pełny artykuł
  8. ogarnianie tematów z wyjazdu pora zacząć Nie rozpieszczałem Was ostatnio. Przynajmniej jeżeli chodzi o bloga, na fanpage oraz Instagramie ruch jak na Puławskiej w godzinach szczytu. Jestem mniej więcej w 1/3 obrabiania materiałów i mogę się pokusić o pewne podsumowanie wyjazdu. O Japonii myślałem od wielu lat i powiem szczerze nie podejrzewałem, że tak szybko marzenie się spełni. Przeczytałem od cholery różnych informacji w Internecie na ten temat, wiele z nich nie wytrzymało zderzenia z rzeczywistością. Jeżeli zamierzacie wybrać się w tamte rejony świata to na pewno mogę polecić Krzysztofa Gonciarza. Są w punkt. Dzisiaj może trochę o aspektach praktycznych. No to zaczynamy strumień świadomości. Transport do i z Japonii Tak jak stwierdziłem w poprzednim wpisie nie mam zielonego pojęcia jakim cudem Qatar Airways mają 5 gwiazdek. Jedynie japoński oddział ratował honor linii. Szybko i sprawnie załatwiono rekompensatę za opóźniony lot („A bo w Polsce tylko infolinia jest… To ja porozmawiam z główną księgową.”), miliard razy przeproszono i na sam koniec przed odlotem magicznie i w chmurze pyłu z Nori pojawił się na lotnisku Narita Japończyk, który trochę znał Polski aby jeszcze raz przeprosić za niedopatrzenie. O ile w Doha można było odczuć pewną dozę wyjebania tak w Japonii pracownicy Qataru sprawiali wrażenie, że byli o krok od rytualnego wyprucia sobie flaków gdybyśmy okazali chociaż cień niezadowolenia. Autentycznie bałem się, że wyjmą tanto. Inna sprawa to fakt, że jednak trzeba myśleć w kategoriach „około doby” na transport. To jednak jest sporo czasu, dzień po przylocie jest się po prostu zmordowanym. Warto wziąć to pod uwagę przy planowaniu podróży. Ja zasypiałem już w pociągu z lotniska do Tokio, a po dotarganiu się do hotelu po prostu padłem. Transport w Japonii Jest zajebisty. Jeżeli mówimy o głównych liniach i Tokio. Przede wszystkim warto zaopatrzyć się w JR Pass. Zwraca się po jednym kursie z Tokio do Kioto. Nie obejmuje dwóch najszybszych Shinkansenów, ale to akurat żaden problem. Trzeci najszybszy również daje radę. Możemy wybrać zwykły albo Green. Ten drugi jest odpowiednikiem klasy pierwszej/biznes i mamy dostęp do lepszych wagonów i warunków. My stwierdziliśmy, że zwykły wystarczy nam w zupełności, a warunki i tak są przezajebiste porównując do tego czym raczy nas PKP. Co ciekawe byłem pewien, że JR PASS nie obowiązuje na Narita Express, kursujący między lotniskiem a Tokio. Okazało się, że była to błędna informacja. JR Pass trzeba wykupić zawczasu w Polsce, na miejscu tylko go „aktywujemy”. Jest kilka agencji mających prawo sprzedawać karnety, osobiście skorzystałem z Japan Experience. Po jednym dniu potwierdzenia były dostarczone przez kuriera. Ano właśnie – aktywować. Po wylądowaniu musimy karnie udać się do kolejki (sprawnie idzie) z potwierdzeniem, które dostaliśmy od pośrednika i odebrać właściwy JR Pass. Oraz przy okazji rezerwację miejscówki na Narita Express do Tokio. Tu jeszcze jakaś znajomość angielskiego była. Chwilę potem mamy pierwsze zderzenie z rzeczywistością. Oczywiście przeczytałem broszurkę dołączoną do zamówienia, ale będę brutalnie szczery – aż tak wiele wiedzy nam nie daje. Raczej wydaje nam się, że wszystko spokojnie zrozumieliśmy. A potem stajemy i zastanawiamy się „co do ciężkiej…?”. Już chociażby fakt, że z jednego toru pociągi odjeżdżają w obie strony. U nas skończyłoby się to katastrofą i straszliwym wybuchem zabijającym wszystkich w promieniu 100 metrów. No, ale ok – udało nam się zlokalizować nasz pociąg, wagon i miejsca. Warto zaznaczyć, że na japońskich peronach numery wagonów zaznaczone są zarówno na posadzce jak i kasetonach pod sufitem. Jak również gdzie znajdzie się wejście po zatrzymaniu pociągu. Czaicie? Ani razu nie spotkałem się z tym, żeby pociąg zatrzymując się na stacji wyjechał poza 5cm zaznaczone na posadzce. Da się? Da. Zapewne gdyby zatrzymał się pół metra dalej wieczna hańba spadłaby na plemię motorniczego. Dotarliśmy do Tokio i szukamy kolejki docelowej. Patrzymy na plan, jesteśmy na peronie, niby 5 linii, tutaj 5 torów. To chyba to? Ale nie, to bez sensu. Pytamy autochtona – nie dojdziemy do porozumienia (o czym za chwilę). No dobra, to może wypadałoby się wybrać na powierzchnię? I jest to słuszny koncept, stacja Tokio ma 3 cholerne poziomy. Kolejki lokalne (w tym najukochańsza linia Yamanote, które zawiezie nas mniej więcej wszędzie. A przynajmniej w zasięgu „z buta”.) są na najwyższym poziomie. W tym momencie zaczynamy zastanawiać się, gdzie my do cholery jesteśmy i co ze sobą począć. Szczęśliwie Tokio jest wyjątkowo logicznie oznaczone i już po 2 dniach jesteśmy sobie w stanie bez problemu na liniach lokalnych poradzić. Poza tym z tego co zauważyłem, jeżeli będziemy stali przed planem i gapili się jak ciele w malowane wrota to podejdzie do zagubionego gaijina ktoś z obsługi i postara się pomóc. A i taka kwestia – JR Pass nie obowiązuje na metro. Aczkolwiek z niego skorzystałem raptem dwa razy. Pierwszy z ciekawości, drugi bo Krzysztof znał skrót do knajpy Tutaj automaty też są dosyć logiczne. Raz, że możemy wybrać angielski. Dwa wklikujemy do której stacji chcemy dojechać, przyciskami po lewej wybieramy ilość (i konfigurację) podróżujących, wrzucamy moniaki i koniec. Bilet kasujemy przy wejściu i wyjściu. Z kolei podróżując z JR Passem trzeba za każdym razem pokazać go w dyżurce na stacji, inaczej nie przejdziemy przez automatyczne bramki. Teoretycznie powinniśmy mieć przy sobie paszport, ale ani razu nie zdarzyło się żeby ktokolwiek o niego prosił. Tak samo nie zdarzyło się, żeby sprawdzając rezerwacje konduktor prosił o JR Passy. W sumie logiczne – będąc białym jak płatek śniegu i rosłym blondynem raczej paszport posiadam. A skoro dostałem rezerwację to już raz pokazałem glejt, po co więc marnować czas na ponowne sprawdzanie. Gdyby komunikacja publiczna działała w Polsce tak sprawnie jak w Japonii zdecydowanie częściej bym z niej korzystał. U nas staram się unikać PKP jak tylko mogę i od kilkunastu lat mi się to z sukcesami udaje. No, ale to tyle, jeżeli chodzi o Tokio. W Kioto pieprznik jest równy, miliard przewoźników i poszatkowane linie. Ale do tego jeszcze wrócę przy okazji wpisu o tym mieście. Język Japończycy uczą się angielskiego w szkołach. Ale porzućcie wszelką nadzieję, że dogadacie się w tym języku. Obowiązuje międzynarodowy kodeks turystyczny – należy mówić wolno i wyraźnie, a na pewno się dogadamy. Przynajmniej Japończycy hołdowali tej zasadzie, wnioskując że na pewno zrozumiem o co im chodzi. Gestykulacja również się przydaje. W jednym lokalu próbowano do mnie mówić po niemiecku. Nie wiem czy nie powinienem czuć się urażony, ale akurat ten język też znam, więc zawsze jakieś ułatwienie. Generalnie w większych miastach chociażby nazwy będą zdublowane w romanji (czyli naszym pięknym alfabecie łacińskim), a i transport publiczny będzie również po angielsku się z nami komunikował. Odniosłem wrażenie, że Japończycy widząc białasa, który nie mówi w ich narzeczu są absolutnie przerażeni. Szczególnie odnosi się to do punktów usługowych/sklepów/knajp. Wygląda na to, że są perfekcjonistami i nie posługują się angielskim, bo nie uważają że komunikują się w nim biegle. A przez to od razu dostają trzęsawki, że przez barierę komunikacyjną nie dostarczą serwisu na odpowiednim poziomie. Osobiście uważam, że to było bardziej zabawne niż przeszkadzające. Warto pamiętać, że nie rozumieją międzynarodowego słowiańskiego gestu „pieniądze” oraz skinięcia głową w celu przywołania kelnera. Skiniemy, kelner nam się grzecznie odkłoni i możemy się tak gibać przez kilka minut wymieniając uprzejmości. Natomiast nie ma się czym martwić na zapas. Najbardziej jaskrawym przykładem dogadania się była założona w 1934 roku knajpka z yakitori, w bezpośredniej bliskości Popeya. Absolutnie nic nie kojarzyli po angielsku. Słowianie bardzo dobrze radzą sobie w warunkach dyplomatycznych, więc po pokazaniu pantomimy pt. „Żreć. To, to, to i to. Razy dwa. Gozaimas.” od razu szaszłyki trafiły na ruszt. Większej gestykulacji wymagało przekazanie, że słuchają dobrej muzyki (akurat leciało The Who i Hendrix), ale kucharzowi prawie czubek głowy nie odpadł od szerokości wyszczerzu jak zrozumiał co mu chciałem przekazać. Dobra, się napisałem. W przyszłym tygodniu przejdziemy może do kwestii najbardziej interesujących – szamunek i piwo Plus ulepszacze życia na miejscu. Wyświetl pełny artykuł
  9. W dniach 9-11 maja odbędzie się we Wrocławiu moja ulubiona krajowa impreza piwna – Festiwal Dobrego Piwa. To już piąta jego edycja i czwarta, na której mam nadzieję się pojawić. Mam wielki sentyment do tej imprezy. Dlaczego? O tym właśnie … Czytaj dalej → Post 150 powodów, by się wybrać do Wrocławia pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  10. czyli to się musi udać. Pierwszego piwa z Birbanta nie [...] Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli German IPA To nie pierwsze GIPA na blogu, wcześni [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. w krótkim wywiadzie na lotnisku. A w nim o przejęciu br [...] Wyświetl pełny artykuł
  13. Na piwnej mapie Warszawy ciągle coś się dzieje. Spośród opisywanych rok temu lokali niektóre zostały zamknięte, w niektórych natomiast ilość kranów uległa cudownemu rozmnożeniu. Ale najważniejsze, że pojawiają się nowe miejsca z ciekawym piwem. Czas zatem na opisanie nowości za pierwszy kwartał 2014! Cześć Otwarcie ‚Cześć’ nastąpiło w kwietniu 2013 i początkowo z ich trzech kranów polewano rzeczy w typie eurolagerowego Staropramena. Od sierpnia zagościł Pacific z Artezana, który jak się później okazało, stał się ulubionym piwem tutejszych bywalców. Od marca 2014 ilość kranów wynosi cztery i w większości z nich leje się krajowe rzemieślnicze piwo. Lokal znajduje się na parterze biurowca przy placu Grzybowskim i klimatycznie plasuje się jako ‚wielkomiejski’. Jest czysto, schludnie, w sam raz na spotkanie z kobietą, która nie uznaje typowo piwnych przybytków. Może nawet nie uznawać piwa, gdyż w czasie gdy my będziemy popijać dobrocie, ona może zajadać się jednym z wielu dostępnych tu domowych wypieków. Grzybowska 2 Facebook Bibenda Od połowy lutego 2014, rzut beretem od Kufli i Kapsli, usytuowała się Bibenda. Oferują tu ciepłe i zimne dania, wina, koktajle i mocne alkohole czyli to wszystko, co zazwyczaj mało mnie obchodzi. Ale na szczęście jest tu też sześć nalewaków zdywersyfikowanych pomiędzy piwa czeskie, belgijskie oraz krajowych rzemieślników. Posunięcie wydaje się całkiem słuszne, gdyż w momencie, kiedy w Kuflach i Kapslach niemiłosierny tłum okupuje każdy wolny skrawek miejsca, tu tego miejsca jest dość, by usiąść i w spokoju pokontemplować ciekawy trunek. Także alternatywa jakby co jest. Nowogrodzka 10 Facebook Frodo Lokal funkcjonuje od marca 2013, ale dopiero od lutego tego roku zainstalowano cztery krany, spośród których jeden zarezerwowany jest na krajowe piwo rzemieślnicze. Do tego butelkowe nowości. Szału specjalnego nie ma, ale zawitałem tutaj z jednego powodu. W momencie kiedy stołeczne lokale zbojkotowały dostawy od Ursa Maior, Frodo było jedynym miejscem, gdzie można było spróbować nowego piwa z tego bieszczadzkiego browaru. I nawet nie było złe. Frodo znajduje się w połowie drogi między Chmielarnią a Kuflami i Kapslami więc jeśli komuś droga się dłuży, to może wpaść na regeneracyjne piwko. Chmielna 98 Facebook Jedna trzecia Otwarty na początku kwietnia 2014 lokal ma w podtytule nośne obecnie określenie ‚Craft beer bar’. Tyle, że po pierwsze napijemy się tu tylko piwa belgijskiego, po drugie niekoniecznie ‚true craft’. Kranów jest osiem plus spory wybór butelek więc jeśli ktoś pała chęcią bliższego spotkania z belgijską szkołą piwowarstwa, może udać się właśnie tutaj. Ostatnio otworzył się zbliżony ofertowo Elepfhant Belgium Pub na Freta 19 (zdążyli już zmienić nazwę z poprzedniej ‚Delirium Tremens’) jednak lokalizacja oraz pozycjonowanie cenowe sprawiają, że to bardziej lokal dla turystów. ‚Jedna trzecia’ za to, dzięki bliskości innych miejsc z dobrym piwem, może być kolejnym przystankiem na rozrastającym się stołecznym piwnym szlaku. Wilcza 52 Facebook Wyświetl pełny artykuł
  14. Lwówek Jankes to najmłodsze piwo z browaru w Lwówku Śląskim. Po lekkiej stagnacji wizerunek tego browaru wraca do łask w moich oczach. To głównie za sprawą porteru, który zaczęto tam warzyć, a także dzisiejszego piwa. Jankes to ale, choć bliżej … Czytaj dalej → Post Piwo tygodnia: Lwówek Jankes pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  15. Boston Brewery z Cape Town. Boston Breweries, browar powstał w 2000 roku z inicjatywy dwóch piwowarów domowych, którzy przez długi okres czasu przebywali na starym kontynencie. Założony został w magazynie, ulokowanym w dzielnicy portowej Cape Town. Wielkość produkcji kształtuje się na poziomie pięciu tysięcy hektolitrów na rok. Warzą dość odważny zestaw piw a mimo to, produkty ich nie należą do najwyższych lotów. W ich ofercie odnajdziemy takie gatunki, jak: Pumpkin Ale (5,0% alk.), Hefeweizen (5,0% alk.), Strong Ale (10,0% alk.), Amber Ale (3,5% alk.), Stout (5,0% alk.), IPA (5,0% alk.) oraz Lager (4,5% alk.). Dzięki dość dużym mocom produkcyjnym, ich produkty trafiają na szeroki rynek Cape Town i Johannesburga. Browar może również poszczycić się firmowym lokalem zlokalizowanym w centrum Cape Town, w którym to można skosztować wszystkich wyrobów Boston Brewery, serwowanych prosto z beczki. . . . Wyświetl pełny artykuł
  16. czyli poszukiwacze zaginionej warki. Kolejne piwo z Gla [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. oraz ekspresowa recenzja Gubna i Ten Fidy. Krótka relac [...] Wyświetl pełny artykuł
  18. Ostropest plamisty (Silybum marianum) to roślina wykorzystywana m.in. w leczeniu wątroby i woreczka żółciowego. Charakteryzuje się silnymi właściwościami odtruwającymi organizm, dzięki czemu pośrednio wpływa na prawie wszystkie funkcje ustroju. Nie ma co, Browar na Jurze dobrze wie, czego polski piwosz po świętach potrzebuje najbardziej. W związku z tym, zaraz po Wielkanocy do sklepów trafi najnowsze dzieło... Read More The post Jurajskie z ostropestem – piwo, po którym nie boli wątroba? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  19. Po ostatniej, całkiem niedawnej odsłonie Chmielowych Szranków nie mogłem odżałować, że spośród kilkunastu dostępnych dobrze chmielonych krajowych piw, do zestawienia włączyłem tylko sześć. Czas zatem na pojedynek kolejnych sześciu zawodników! Tym razem udział biorą: Bednary Łowickie Pale Ale, Dr Brew Sunny Ale, Haust Kazbek Pale Ale, Lwówek Jankes, Pivovaria AIPA, Witnica Lubuskie IPA. To zestawienie obejmuje właściwie wszystkie typy aktorów naszej piwowarskiej sceny. Poczynając od browarów ‚regionalnych’ typu Lwówek czy Witnica, poprzez browary restauracyjne (zielonogórski Haust oraz radomska Pivovaria), następnie nowo wybudowany browar rzemieślniczy z podłowickich Bendnar, kończąc na Dr Brew kontraktujących piwo w wielkopolskim Bartku. Powinno być ciekawie! …ale niestety nie było. Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy spośród spróbowanych piw nie można było wyłonić lidera. Żadne z tych piw nie zachwyciło swoim smakiem, żadne nie zasługuje aby przyznać mu pierwsze miejsce w zestawieniu, bo było by to nieuczciwe w porównaniu do liderów poprzednich edycji. Zaczynam zatem od miejsca trzeciego, na którym ex aequo uplasowały się cztery piwa. Kolejność alfabetyczna: Miejsce 3: Bednary Łowickie Pale Ale Niewyraźny, lekko słodkawy aromat dobrze znanej z poprzedniego zestawienia Marynki. Goryczka naprawdę mocna, na szczęście całkiem przyjemna, niezalegająca. Jest trochę alkoholowej mocy. No ale to przecież Pale Ale i goryczka i alkohol nie powinny być przegięte, a tak jest w tym wypadku. Dobrze przynajmniej, że już siarka z zapachu nie wyłazi… Miejsce 3: Dr Brew Sunny Ale Pamiętacie pierwszą warkę tego piwa? Zwalający z nóg, absolutnie rewelacyjny aromat i bardzo mocna, przesadzona goryczka. Czy w kolejnej warce jest już lepiej? Zapowiada się nieźle bo piana jest tu naprawdę imponująca. Ale zapach niestety to już nie to. Została delikatna ziołowość, a po kilku minutach daje o sobie znać dobrze znajomy słodkawy aromat. Za to w smaku już nie ma goryczkowej przesady. Owszem, goryczka jest tu wyraźnie zaznaczona ale tym razem dobrze komponuje się z całością. Tylko ja pytam się, gdzie są cytrusy, bo prócz ziołowości to za wiele charakteru amerykańskiego chmielu tu nie ma… Miejsce 3: Haust Kazbek Pale Ale Trochę skrewiłem w przypadku tego piwa, bo nie wziąłem go na początku, a jak się później okazało mogło to coś zmienić. Bardzo ulotny, trochę ziołowo-chmielowy aromat. W smaku podobnie, obecna delikatna ziołowość z symboliczną goryczką. Generalnie to lekkie, wręcz zwiewne pale ale. Może po AIPA nie wyczułem tu smakowych niuansów. Choć jedną wyłapałem i zaburzyła ona ogólne niezłe wrażenie. Mianowicie śladowy zapach cytronety czy innego rozpuszczalnego cholerstwa, który nijak nie powinien tu być obecny. Miejsce 3: Pivovaria AIPA Podobno w Radomiu to piwo sprzedawane jest pod nazwą ‚Co Ty na to?’. Zaiste, szczyt inwencji. Radomianie generalnie sprawę olali i piwo trzeba było ekspediować do Warszawy. Z racji tego, że odleżało swoje w tanku, może być nie za ciekawie jednak i tak skusiłem się na to piwo. I cóż…nie było tak źle! Aromat o tyle o ile – niewyraźny cytrus, lekka skarpeta. Ale już w smaku całkiem solidna goryczka o przyjemnym grejpfrutowym profilu. Delikatne masło w tle obecne, ale tolerowalne. Jako świeże to piwo mogło być naprawdę w porządku, choć i teraz można spokojnie wypić. Miejsce 4: Witnica Lubuskie IPA Zjeżdżamy z tłumnie obsadzonego miejsca trzeciego w dół stawki. Lubuskie IPA próbowane z butelki zaskoczyło mnie bardzo na plus. A beczka zrobiła mi nieprzyjemną niespodziankę i zaskoczyła na minus. Początkowo w aromacie jest całkiem dobrze, gdyż mamy tu średnio intensywny, przyjemny cytrus. Pierwszy łyk to dosyć mocna goryczka uzupełniona charakterystyczną dla Lubuskich maślanością. Najgorszy jest jednak w tym piwie specyficzny, nieprzyjemny posmak. To piwo za grosz nie ma rześkości, świeżości, smakuje jak wyjęty z piwniczki dobrze odleżakowany India Pale Ale. Sorry, ale to się pije świeże! Miejsce 6: Lwówek Jankes Nie ma miejsca piątego, ale na pewno to piwo zasługuje na miejsce ostatnie. Początkowo są tu wyczuwalne tropikalne owoce ale zaraz potem bezpardonowo atakuje masło. W smaku znana już z wcześniej z wersji beczkowej, solidna słodowość, obecnie występująca wraz z maślanym smakiem. Bardziej adekwatną nazwą tego piwa jest Butter Jankes. W tym przypadku zdecydowanie zostajemy przy butelce. Wielkanocna edycja okazała się mało satysfakcjonująca. Zajączek nie przyniósł prezentu, widocznie nie zasłużyłem. Chociaż nie, były dwa piwa, które mi bardzo zasmakowały – Kormoran Coffee Stout (ten jeszcze lepszy niż butelka!) oraz Artezan Czerwony Kapelusz. Szkoda, że w kategorii stout czy wędzone nie można zrobić takiego zestawienia. Ale może już niedługo, w końcu kto rok temu by pomyślał, że w jednym czasie będzie tyle AIPA, IPA i APA na rynku… Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli Jezus zmartwychwstał! Moje życzenia dla Was z oka [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. Kto zdobył najwięcej medali, skąd pochodzili sędziowie, [...] Wyświetl pełny artykuł
  22. Knysna, przepiękne miasto położone nad oceanem Indyjskim. Każdy, kto choć raz zatrzyma się w tej miejscowości, zakocha się w niej bezgranicznie. Miasto ma tyle atrakcji do zaoferowania, że każdy nawet najwybredniejszy turysta znajdzie coś interesującego dla siebie. Znajdziemy tutaj i długie, piaszczyste plaże, jak również, wspaniałe pagórki, z których roztacza się przepiękny widok na ocean. Miłośnicy dobrej kuchni z pewnością skuszą się na lokalne ostrygi, słynące w całym RPA. Natomiast piwosze z pewnością odwiedzą tutaj najstarszy rzemieślniczy browar działający w tym kraju. Mowa o browarze Mitchell’s Brewery, założonym w 1983 roku w przemysłowej dzielnicy tego miasteczka. Browar ten, aktualnie ikona tamtejszego piwowarstwa przez długie lata pozostawał jedynym browarem rzemieślniczym w RPA, który opierał się masowej produkcji. To on, w latach 80-tych, jako jedyny w tym kraju browar oferował piwoszom piwa o niesztampowym smaku. To on, jako pierwszy browar zaoferował swoim klientom, gatunki piw, które przez długie lata nie były dostępne w RPA. To dzięki niemu, obecna scena piwowarska wygląda tak a nie inaczej. Lista jego zasług jest na tyle długa, że nie sposób wszystkich wymienić. Aktualnie browar produkuje sześć gatunków piwa oraz cidera, za pomocą warzelni o wybiciu 32 hektolitrów. Wszystkie surowce pomocne do produkcji piwa są krajowego pochodzenia. Z pewnością do ciekawostek można zaliczyć fakt, że cała produkcja opiera się na wodzie deszczowej. Kolejną ciekawostką jest również fakt, że browar filtruje swoje piwa za pomocą wysuszonych rybich pęcherzy. Na aktualną ofertę składają się takie gatunki piw, jak: lager (3,6% alk.), bitter (3,6% alk.), 90 shilling (5,0% alk.), stout (5,0% alk.), strong lager (7,0% alk.) oraz sweet ale (5,5% alk.). Wszystkie ich piwa są rozlewane do butelek o pojemności 0,33l oraz do beczek, które trafiają do pubów zlokalizowanych w prowincji Zachodnio-Przylądkowej, Północno-Przylądkowej, Wschodnio-Przylądkowej oraz w prowincji Gauteng. Oprócz tego, browar ten prowadzi swój firmowy lokal w Cape Town, zlokalizowany w Waterfront, w reprezentacyjnej dzielnicy tego miasta. Kilka lat temu, właśnie ten lokal, posłużył jako plan zdjęciowy do filmu „Niepokonany”, w którym to główne role grali Morgan Freeman oraz Matt Damon. Gorąco polecam każdemu wizytę w Mitchell’s Brewery. Warto ich odwiedzić chociażby dla ich piwa, dla magii tego miejsca, dla….. . . Sweet Ale . Od lewej: 90 Shilling, Bitter, Strong Lager, Lager . Wnętrze piwiarni w Knysna . Wyświetl pełny artykuł
  23. Pora uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej jednego z dwóch zapowiadanych wcześniej videoprojektów. The post Pivscovery – zwiastun nowego projektu! appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  24. czyli jak nie otworzyć piwa pomadką, kartką papieru i k [...] Wyświetl pełny artykuł
  25. nowy browar w BRJ, nowe piwo od Pinty. W piwnych newsac [...] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.