Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Weird Beard w formie Najważniejsza kwestia do tej recenzji. Szukamy na jutubie Fu Manchu – Weird Beard i odpalamy. Dla podpowiedzi z albumu King of the Road. Nie wiem czy to było inspiracją dla powstania takiej a nie innej nazwy, nie zmienia to faktu, że zarówno zespół jak i konkretna płyta są przezacne i nie zaszkodzą w odbiorze. Mimo, że jeszcze całkiem sporo piw od nich czai się u mnie w składzie, dzisiaj tylko stouty. Ale za to jakie. Poza tym jeszcze jedna warta odnotowania uwaga – mają kapitalne etykiety. Weird Beard Brewing Black Perle Piana: Jedna z najgorszych jakie widziałem, praktycznie brak. Barwa: Czorne jak na stouta przystało. Zapach: Mleczna czekolada, sycące espresso, estry owocowe, słody palone, lekka chmielowość. Przyjemny i zbalansowany. Zdecydowanie zachęca do spróbowania. W tle czai się lekka mleczność. Smak: Absolutnie aksamitne, w dodatku bardzo niskie wysycnie tylko podbija to odczucie. Pierwszy akord brzmi słodowością, pełnią i czekoladą. W drugim pojawia się laktoza, wanilia i estry owocowe. Finisz o aromacie espresso, lekkiej cierpkości i paloności. Przyjemne piwo, zdecydowanie warto spróbować. Weird Beard Decadence Stout Piana: Idealna, wybitnie bujna, piękna konstrukcja i konsystencja. Brązowawa, bardzo trwała, wolno opada i oblepia szkło. Barwa: Stout, nic dodać nic ująć. Zapach: Silne estry owocowe i kwiatowe, kakao, lekka wanilia, słodowość, ciemne słody. Przyjemny, zbalansowany aromat. Smak: Średnie wysycenie, aksamitne, ale z odchyleniem w stronę kwaskowatości. Pierwszy akord składa się ze średniej pełni i zaznaczonej słodowości. W drugim pojawia się gorzka czekolada, kakao, wanilia, zaczynają grać nuty palone. Finisz lekko cierpki, o silnej paloności. Goryczka cierpko-palona. Aż prosi się o pompę albo nitro w celu lekkiego uładzenia smaków. Nie zmienia to faktu, że nadal jest to porządne rzemiosło i można bez obaw kupić i z przyjemnością wypić. Pierwsza i druga część cyklu stoutowego znajdują się tutaj i tutaj Wyświetl pełny artykuł
  2. Pinta & O’Hara’s Pierwsze piwo będące o [...] Wyświetl pełny artykuł
  3. Przed weekendem podrzuciłem Wam krótką zajawkę tego, co czeka mnie w ostatnich dniach minionego tygodnia. A dokładniej, jakich nowych piw będę miał okazję spróbować. Robiąc listę „must try” wyszło mi aż 17 pozycji, z czego ostatecznie spróbowałem 16, co jest chyba moim nieoficjalnym rekordem ilości spróbowanych nowych polskich piw w tak krótkim czasie. Tak dobrze... Read More The post Epidemia premier: 16 polskich nowości w jeden weekend appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  4. Dziś w moje ręce trafiły ekstrakty niechmielone PROFIMATOR, więc postanowiłam je od razu przetestować. Prezentują się ciekawie, ładny kartonik z trzema saszetkami w środku. Saszetki są z laminatu, jak dla mnie fajne rozwiązanie, nie trzeba szukać otwieracza do konserw i męczyć się z ich otwieraniem jak to ma miejsce w […] Wyświetl pełny artykuł
  5. a w nich nowe piwa, nowe browary i… petarda Newsy [...] Wyświetl pełny artykuł
  6. czy potrafią robić stouty? Kolejny przykład na to, że kupuję często piwo z dwóch powodów: 1 – oczami, 2 – bo ma w nazwie stout. Nie zawsze na tym dobrze wychodzę, szczególnie jeżeli mówimy już o wyższych kwotach. Jak to przedstawia się w przypadku znanego Mikkellera? Mikkeler Milk Stout Piana: Piękna, bardzo bujna, doskonała konstrukcja, beżowa, wolno opada i oblepia szkło. Barwa: Nieprzejrzysta czerń. Zapach: Słaby aromat słodowy, lekko palony, sporo estrów, niestety zbyt wiele chmielu jak na stouta. Po solidnym zamieszaniu dopiero wychodzi słodkawość laktozy. Smak: Mocno wysycone, wręcz musujące. Średnia pełnia. Pierwszy akord to słodowość, słodycz z laktory i kwaskowatość. W drugim pojawiają się estry owocowe i kwiatowe, gorzka czekolada i cierpka kawa, w tle przewija się laktoza. Finisz mocno niezbalansowany. Goryczkowy zarówno od nadmiaru chmielu jak i solidnego sypnięcia palonych słodów. Jest zdecydowanie przechmielone. Może to jakiś wymysł, ale dla mnie milk stout powinien być głównie słodki. Jeżeli do laktozy dodamy mocne chmielenie to jednak jest to całkowity dysonans. Zupełnie mi nie podeszło. Mikkeler Beer Geek Breakfast Coffee Stout Piana: Tak samo jak w poprzednim przypadku, jest jednak ciemniejsza. Barwa: Już przy nalewaniu jest ciemne jak ropa naftowa. Zapach: Znowu nie jest to szczególnie intensywny zapach. Lekka słodowość, palone słody, czekolada, wanilia i oczywiście kawa. Tylko, że to wszystko znowu przebija chmiel. Po ogrzaniu wychodzą jeszcze brzoskwiniowe estry. Smak: Mniejsze wysycenie niż w poprzednim przypadku, ale nadal kwaskowato kłujące. Pierwszy akord to pełnie, lekka słodowość i aksamitność. W drugim aksamitność zostaje zabija cierpkością kawy, gorzką czekoladą i palonością, by finiszować wybitnie cierpkowo-goryczkowymi posmakami kawy, słodów palonych oraz chmielu. Finisz jest w dodatku pozostający i nieprzyjemny. Totalnie, ale to totalnie niezbalansowane piwo. Jest wręcz męczące. O ile pierwsze nuty są jeszcze całkiem przyjemne, tak finisz je dla mnie całkowicie dyskwalifikuje. Zdaje się być nie tyle niezbalansowane, co po prostu nieprzemyślane. Mikkeler Beer Geek Vanilla Shake Piana: Mniejsza niż u poprzedników, ale nadal idealna. Fajnie ciemna. Barwa: Tak jak w poprzednim przypadku ropa naftowa i asfalt. Zapach: Wreszcie coś się dzieje. Pojawia się silniejsza wanilia, czekolada, kawa, silniejsza również jest słodowość. Aspekty palone są stonowane. Obecny jest lekki rozpuszczalnik. Znowu bardzo silne estry owocowe – brzoskwinie. Smak: Bardzo pełne i aksamitne. Szczęśliwie nie aż tak wysycone, przez co nie jest podniesiona kwaskowatość. Pierwszy akord to pełnia, aksamitność, słodowość oraz słodycz. W drugim zaczynają grać wanilia, dobra kawa, estry owocowe, paloność oraz karmel. Finisz zbalansowany, nie przepalony o adekwatnym poziomie goryczki. Wreszcie, wreszcie udane piwo w tym zestawieniu. Spokojnie można spróbować. Jeżeli chcecie poczytać więcej o stoutach to wczorajsza część znajduje się tutaj Wyświetl pełny artykuł
  7. Piwo o smaku ice tea? Degustacje piw z Glastonbury Ales [...] Wyświetl pełny artykuł
  8. W browarach przemysłowych niesłodowane zboża używane są przede wszystkim w celu obniżenia kosztów, bo są one dużo tańsze niż słód. W piwowarstwie domowym sprawa ma się zgoła inaczej. Stosując niesłodowane zboża możemy osiągnąć ciekawe efekty w gotowym piwie. Niektóre style piwa wręcz wymagają użycia takich dodatków, bez nich nie uwarzylibyśmy […] Wyświetl pełny artykuł
  9. Tak sobie siedzę wieczorkiem, popijam B.O.R.I.S. The Crusher z Hoppin’ Froga i zastanawiam się, czy zrobić jutro wpis, w którym opiszę Wam moje doznania smakowe. Jak pewnie wiecie, od jakiegoś czasu jestem mocno sceptyczny, co do kwestii recenzowania i oceniania piw i ograniczam taką działalność na moim blogu do minimum. Po pierwsze uważam to za... Read More The post Po co recenzować piwo? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  10. odpowiedzi na pytania z odcinków: 30. (część druga) i 3 [...] Wyświetl pełny artykuł
  11. fot. Stephen Nakatani, źródło: flickr.com/cc Dziś Dzień Świętego Patryka, patrona Irlandii i, co mniej powszechnie wiadome, Nigerii. Jest to irlandzkie święto narodowe i religijne. Dzień wolny od pracy, przeznaczony na zabawę i przebieranki. I właśnie ostatnia część ostatniego zdania spowodowała, że święto wylało się poza granice zielonej wyspy, znakomicie przyjęło się w Stanach Zjednoczonych i... Read More The post Trzy typy reakcji na Dzień Świętego Patryka appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  12. wszystkie wpisy pod znakiem stoutów W zasadzie to za każdym razem powinien wklejać standardową formułkę, że stouty to moja ulubiona grupa gatunków piw. Od stoutów zacząłem poznawać bogactwo piwnej kultury, jak również od stoutów zacząłem domowe warzenie piwa. Nie sprawdzałem tego, ale jestem pewien, że stosunkowo najwięcej recenzji piw na moim blogu opisuje właśnie irlandzkie czarne złoto w różnych konfiguracjach. Skoro zamierzam pisać cały tydzień na jeden temat to warto by było zacząć od trzęsienia ziemi. I dzisiaj będzie jedno takie piw. Ale zacznę od irlandzkiego Carlow (ps. Stout uwarzony przez Carlow i Pintę jest kapitalny). O’hara’s Leann folláin Extra Irish Stout Piana: Bujna, drobno pęcherzykowata, stosunkowo trwała, brązowa. Opada wolno do cienkiego dywanika. Barwa: Stout, tak jak być powinno. Zapach: Generalnie jest mało intensywnie. Lekki biszkopt, słody palone, trochę estrów owocowych, wanilia. Smak: Wytrawne, równie mało smaku co aromatu. Zaczyna się od średniej pełni i słodowości, w tle przewija się lekka ziarnostość. Drugi akord to już wanilia, estry owocowe, czekolada i kawa. Finisz dosyć aksamitny, o kontynuacji smaków kawowych i czekoladowych. Bardzo krótki. Nie jest to przeambitne piwo i takim ma nie być. Ot, mocniejsza wersja, ale nadal sesyjna i „pubowa”. Spokojnie można przy nim spędzić wieczór w towarzystwie. Standardowego stouta od Carlow Brewing testowałem tutaj. Piwo na które bardzo się czaiłem, przez wiele zestawień uznawane za najlepszego stouta na świecie. Dzięki Majk! Goosle Island Bourbon County Brand Stout 2012 Wystarczy lekko rozszczelnić kapsel, by od razu zaatakował nas aromat bourbonu. Zapowiada się przegenialnie. Piana: Bujna, idealna, kremowa, drobno pęcherzykowata, brązowa, oblepia szkło. Barwa: Asfalt, mazut, olej z diesla po 10 latach jeżdżenia bez wymiany. Zapach: Bourbon, beczka, kawa, czekolada, praliny, wanilia, potężna słodowość. Chciałbym mieć takie perfumy. Smak: Oleista, aksamitna pełnia. Pije się prawie jak kisiel. Niskie wysycenie, mimo wysokiej piany. Pierwszy akord to pełnia, słodowość, aksamitność i bourbon. W drugim pojawia się kawa, gorzka czekolada, praliny, bourbon, wanilia, likier kawowy i orzechy. Finisz absolutnie i świetnie zbalansowany. Jest tutaj wszystko co dobre z poprzednich akordów. Pojawiają się jeszcze nuty palone, ich cierpkość oraz wyczuwalna „drewnianość”. Potężnie rozgrzewa w żołądku, ale dopiero w nim. Co przy 15% jest sztuką. Zdecydowanie najlepszy stout jaki piłem w życiu, a trochę już ich wypiłem. Jest idealny, nie jestem w stanie wymyślić co można by w nim zmienić. Chciałbym mieć karton butelek, leżakować je i sprawdzać co jakiś czas jak się zmienia. Jeżeli będziecie mieli możliwość zakupić – jest wart każdych pieniędzy. Na koniec dzisiejszego wpisu piwo o jednej z dziwniejszych nazw. Evil Twin Brewing Christmas Eve At New York City Hotel Room Strasznie dużo osadu drożdżowego. Piana: Drobno pęcherzykowata, średnio bujna, brązowa, dosyć szybko opada i oblepia szkło. Barwa: Smoła. Zapach: Fajnie czuć udział słodów jasnych, ciemnych i palonych, do tego lekka wanilia, czekolada mleczna, trochę kawy. Estry owocowe. Mimo, że pozwoliłem się mocno ogrzać efekt nie jest aż tak powalający. Smak: Niskie wysycenie, wysoka pełnia. Dosyć aksamitne. Pierwszy akord to słodowość, pełnia i odczucie gładkości. W drugim pojawia się czekolada, kawa, wanilia i estry owocowe. Finisz głównie palony, z wyczuwalną nutą gorzkiej czekolady i kawy. Nie jest to jakoś szczególnie wybitne piwo. Nie jest też oczywiście źle, ba jest zupełnie przyzwoite. Ale tylko tyle, a po świetnych opiniach spodziewałem się czegoś lepszego. Trochę zbyt mało wszystkiego. Nie zmienia to jednak faktu, że jest zbalansowane, aksamitne, pijalne, a alkohol jest zmyślnie ukryty. Nie ma po prostu tego „czegoś” I to na dzisiaj by było na tyle. Uprzedzając pytania – nie, te piwa nie były testowane jednocześnie i w takiej kolejności Z kolei jeżeli chcesz zobaczyć recenzje innych stoutów to zapraszam tutaj. Wyświetl pełny artykuł
  13. teraz już na pewno na św. Patryka W sobotę ukazała się [...] Wyświetl pełny artykuł
  14. i wywiad, a w nim naprawdę zaskakujące plany. Dalszym c [...] Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli rozpoczynamy świętowanie dnia św. Patryka Św.Patr [...] Wyświetl pełny artykuł
  16. Czyli dlaczego nie degustuję Białego Żywca? Dostałem sp [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. Oraz jakimi zasadami kierować przy food pairingu. W dzi [...] Wyświetl pełny artykuł
  18. Co począć gdy znajdziecie się na półpustynnej ziemi Klein Kaoo, które uchodzi za najcieplejszy obszar w RPA? Podziwiać zabytki? Kąpać się? Nic z tego! Żadne z tych atrakcji tam nie występuje. Prawdę mówiąc oprócz występującego tam największego skupiska strusi, na tym obszarze nic intrygującego nie ma! Nie, przepraszam! Jest jedna rzecz, dla której warto tam się wybrać. Jest nią…piwo, które doskonale pasuje do steku ze strusiego mięsa. Co prawda, miejsc, gdzie produkuje się piwo jest tam niewiele a mimo to twierdze, że warto pokonać drogę liczącą kilkaset kilometrów od Kapsztadu, aby odwiedzić to magiczne miejsce. Kilka tygodni temu opisałem jeden z dwóch browarów funkcjonujących w Klein Karoo, browar w De Rust. Dziś przyszedł czas na drugi, na browar z Schoemanshoek. Powstał w 2012 roku, nie jako poboczna działalność funkcjonującej tam od lat winnicy „Karusa Winery”. Mimo, że browar przez właścicieli jest traktowany odrobinę po macoszemu, na przekór wszystkim i wszystkiemu zdobył lokalne uznanie. W kilkunastu okolicznych restauracjach, a takich jest tam nie wiele, jedynym piwem jakie jest tam serwowane, jest piwo właśnie z tego browaru. Ale to nie wszystko. Popularnym zjawiskiem są również hurtowe zakupy tychże piw, czynione przez okolicznych farmerów. Po dziś dzień się zastanawiam, czy jest to objaw lokalnego patriotyzmu, czy raczej może wyjątkowości tychże produktów? W sumie jest to nieważne, ale współczuje piwowarowi Karusy, który musi non stop gotować warki, w kotle, który liczy sobie raptem 500 litrów. Na całe szczęście, spora ilość fermentatorów i zbiorników leżakowych, pozwala na tak częste warzenia. Obecnie browar oferuje swoim klientom, trzy piwa, jasnego lagera (4,0% alk.), Dry Stouta (4,0% alk.) oraz Blonde Ale (4,0% alk.). Te ostatnie piwo oprócz tego, że jest rozlewane do butelek, trafia również do beczek, które następnie jest dystrybuowane do okolicznych punktów gastronomicznych. Warto również wspomnieć o tym, że jako jeden z nielicznych browarów rzemieślniczych działających w RPA, wykorzystuje do warzenia wyłącznie produkty pochodzenia krajowego. Wykorzystywany w tym browarze chmiel pochodzi z rejonu George z prowincji zachodnio-przylądkowej, natomiast słód pochodzi ze zbóż uprawianych na żyznych glebach prowincji wschodnio-przylądkowej. Z pewnością dużym atrybutem tego miejsca, jest wspaniała okolica, która otacza ten browar a raczej winnice. Niezbyt strome pagórki porośnięte winoroślą oraz licznie występująca tam flora i fauna, która okala bezpośrednio zabudowania „Karusa Winery”, czynią z tego miejsca jeden z najpiękniejszych zakątków tego regionu. Zresztą co innego można napisać, jeżeli konsumpcja tychże piw przebiegała na soczyście zielonej trawie, która była lekko ocieniona przez winorośle szczepu Cabernet Sauvignon. Żyć nie umierać! Eh, co bym dał aby jeszcze raz jeszcze tam pojechać… Budynek produkcyjny . . Zbiorniki fermentacyjne . Jak na razie piwo leżakuje wyłącznie w plastikowych zbiornikach. Niestety beczki są dedykowane do innych trunków. . Pełna oferta browaru . Blonde Ale . Wyśmienite piwo na tle firmowej gospody . Wyświetl pełny artykuł
  19. Red Rye IPA – sounds promising… Ostatnim z [...] Wyświetl pełny artykuł
  20. Brown Porter czy Dry Stout? Drugim piwem z serii protot [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. Szykuje mi się ciężki weekend. Właściwie nie tylko weekend, bo degustowanie nowości zacząłem już wczoraj. Na pierwszy rzut poszły: Doctor Brew AIPA (świetne) i trzy nowości z Żywca (jedna dobra, jedna przeciętna i jedna słaba). Dzisiaj szykuje mi się wizyta w gdańskich lokalach, gdzie będę polował na dwa piwa z Bednar i cztery z projektu... Read More The post 17 nowości w 3 dni. Jak to ogarnąć? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  22. wyzwanie od Lorda Jakiś czas temu dostałem urocze a uprzejme zapytanie od Lorda Somersby na temat ewentualnego wspólnego poznania walorów nowego trunku z lordowskich włości. Lord oczywiście zainteresował się faktem czy będący przedmiotem rozmowy napój będzie pasował do mojej menażerii. Zaraz moment, wstrzymać prasy. Jak to czy będzie pasował? Dlaczego by miał nie pasować? Zestawienie Somersby z moją odzianą w czarne skóry, siedzącą na dwukołowym, 1,5-litrowym i sześciocylindrowym krążowniku szos personą na pierwszy rzut oka wydaje się największym dysonansem jaki można znaleźć po tej stronie galaktyki. Poza tym w składziku praktycznie same AIPA i imperialne Stouty. No jak niby można to zestawić? Wiecie co? Całe życie lubiłem wyzwania. Dodatkowo przy każdym prowadzonym przeze mnie szkoleniu podkreślam, że piwne miksy są istotnym (i znacznie starszym niż obiegowo się uważa) elementem piwnego krajobrazu. Więc właśnie – piwne miksy. Panaché, Biermischgetrank, Radler, shandy, beer mix. I wiele, wiele innych nazw na określenie tego samego zjawiska mającego nieść orzeźwienie. Skoro nawet ostatni bastion obrony „piwności piwa” (nasi przyjaciele Czesi) zreflektował się, że w tym jest sens to o czymś niewątpliwie to świadczy. Może trochę rysu historycznego na początek. Dawno dawno temu, za górami i lasami (kilkanaście kilometrów na Południe od Monachium drogą E54, następnie rzut beretem na Zachód M11) żył sobie Franz Xaver Kugler. Z tym „dawno dawno” odrobinę przesadziłem, jeden wiek w dziejach świata to nie jest aż tak wiele. Herr Kugler był pracownikiem kolei żelaznej, ale jako rodzony Bawarczyk zapragnął mieć swoją własną piwną karczmę. Okoliczności przyrody sprzyjały, nic tylko budować. Ale Franz miał jeszcze jedną pasję. Pasję wtedy wyjątkowo świeżą – bicykle. Do tego stopnia, że był fundatorem tras rowerowych wyznaczonych w okolicznych lasach. Że kończyły się przy karczmie? Cóż, wysiłek fizyczny wymaga późniejszego dostarczenia płynów. Płynów, których pewnego dnia prawie zabrakło. Jak głosi legenda, wyjątkowo szczegółowa tym razem. Herr Kugler krząta się w piękną czerwcową sobotę roku 1922 w swojej karczmie, gdy nagle róg obfitości – zjawia się 13 000 cyklistów! Zapasy piwa każda karczma ma, ale na litość nie aż tyle. Karczmarz nie był by natomiast karczmarzem, gdyby nie miał głowy na karku i liczydła na płatach mózgowych. Piwa może i nie wystarczy, ale w spiżarni zalega inny wynalazek z tamtych czasów. Wynalazek, którego nikt z Bawarczyków nie chce pić, ponieważ wszyscy piją piwo. A była to lemoniada. Co zrobił Franz? W tradycyjnym litrowym kuflu połączył pół na pół regionalnego lagera z lemoniadą cytrynową, nazywając ten miks Radlermass – połączenie „rowerzysty” w lokalnym narzeczu oraz ein Mass, czyli litrowego kufla. Trunek miał nieść orzeźwienie i uzupełniać płyny po wysiłku fizycznym. A jak jeszcze taki spragniony rowerzysta przy okazji dziabnąłby solonego precla i Wursta to i elektrolity i białko by sobie dostarczył. Same zalety! Oczywiście to niemiecka wersja historii. Łączenie piwa z innymi trunkami znane było w Albionie już w XIX wieku. Przypadek? Pozostaje pytanie jedno pytanie – dlaczego? Dlaczego łączyć piwo z czymkolwiek? I to jest kolejna kwestia, którą lubię poruszać na szkoleniach. Bo możemy. Piwo jest wyjątkowo wdzięcznym tematem, możemy śmiało bawić się konwencją czy wręcz łamać różne zasady. W końcu są to bardziej wskazówki niż prawo. Miksy piwne mają nam nieść orzeźwienie, szczególnie w słoneczne, upalne dni. I łączyć te cechy z aspektami socjalizującymi piwa – spędzanie czasu w zacnym towarzystwie na zabawie. Różnego sortu, co kto lubi. Poza tym zawierają mniej alkoholu niż „standardowe” piwo, co podczas ciepłej pogody jest nie bez znaczenia. „Dobra dobra, pogadałeś sobie, ale gdzie tu piwna kultura? No jasne, że historia, że miksy mają swoją rolę, ale spróbuj mądralo teraz sparować to z jedzeniem. Z czym sparujesz, kiełbaską z grilla? Ha!” – zapewne niektórym przyjdzie na myśl. I wiecie co? To doskonałe pytanie. W końcu staram się propagować piwną kulturę właśnie między innymi przez dobór potraw, odpowiedniego akompaniamentu. I jak tu niby poradzić sobie w przypadku nowego Somersby Blackberry? Sałatkę owocową? Kiełbaskę z grilla? Wszystko jest kwestią wiedzy i doświadczenia. Lord Somersby dostarczył mi fioletowym pegazem odpowiednią ilość butelek do eksperymentów. Sąsiedzi trochę dziwnie się patrzyli, pegaza nigdy nie widzieli chyba. W każdym razie doszedłem do jednego wniosku – miej otwarty umysł. Podsmażane polędwiczki wieprzowe w gruboziarnistej soli i płatkach chili, podane z sosem z białej czekolady z chili Chipotle i Mulato oraz sosem z owoców leśnych w towarzystwie kuskusu – nie jestem zawodowym kucharzem, ale wydaje mi się, że jest to zestawienie, które spokojnie mogłoby znaleźć się w lordowskim menu. Lekka pikantność mięsa wspomagana przez słodko-pikantno-wędzony sos czekoladowy i orzeźwiająco kwaskowaty owocowy idealnie komponują się z aromatami i smakami nowego Somersby. Ba, korzystają ze wszystkich czterech zasad – harmonii, kontrastów, warstw i elementu zaskoczenia. Jak widać się da Pisząc te słowa dodatkowo zrobiłem sobie piwną incepcję. Raczę się Blackberry zmieszanym pół na pół z tonikiem. Bo czemu by nie. Wyświetl pełny artykuł
  23. American Wheat Ale Idea jest taka: BrewDog wypuszcza 3 [...] Wyświetl pełny artykuł
  24. Które bliższe oryginałowi, a które lepsze? Jeśli jeszcz [...] Wyświetl pełny artykuł
  25. Czy jest szansa na medal na WBC? Z okazji konkursu Worl [...] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.